Nasze ulubione zabawki
Back to Integracja Eltenowiczów#121 lwica
Hejka. Mam na imię Kinga, mam 14 lat. I mam 2 spinnery! :D
#122 skrzypenka
Nie, te misie kiedyś już były, ale miały mniej funkcji. Te w linku mają więcej.
#123 daszekmdn
Dzień dobry. jestem Dash, i nie mam spinnerów, bo mi to nie potrzebne :D.
Ja bardzo krótko się zabawkami bawiłem, wolałem wymyślać historie, siedzieć przy radiu czy wychodzić na dwór.
#124 misiek
Skrzypeńko- chyba wiem o co ci chodzi. Bardzo dawno temu widziałem takie coś, ale to był tygrysek lub lew i był duży. Jak mu się dało butelkę to grał jakieś melodyjki.
#125 skrzypenka
Nie, to nie to, moje były malutkie i takie twardsze, mogłeś sobie do tornistra przyczepić, on mówił.
#126 misiek
To nie widziałem czegoś takiego.
#127 Bartek1
Ja pamiętam, miałem taki czerwony kosz, w nim były zabawki siadałem na podłodze i się nimi bawiłem, zabawki były różne.


#128 misiek
Kurde- jakbyś mówił o mnie.
#129 pates
miałem 2 ale zniszczyły się
#130 misiek
Co się zniszczyło?
#131 pates
spinnery
#132 markus1234
A ja jak byłem mały to bawiłem się wszystkimi zabawkami, które wydawały dźwięki. Wszelkie samochody i inne tego typu. Pozdrawiam.
#133 ewelinka
Jauwielbiałam bawić się wszelakimi zabawkami, które grzechoczą, takimi grzechotkami dla noworodków, interaktywnym misiem kobi, co miał przywieszoną buteleczkę na łańcuszku i się nią go karmiło, furbiego w wersji angielskiej, lalkę barbi, która mówiła, cześć dotknij mnie, będę mówiła, jestem twoją najlepszą przyjaciółką, pobaw się ze mną, lalką, która miała smoczka i jak się jej go wyjeło, to zaczynała płakać, a ja razem z nią. Do dziś mam ogromne pudło zabawek z kinder jajek, chyba z 800 sztuk.
#134 lwica
Bartek i Łysy. Ja tak lubiłam się bawić zabawkami z kartonu siedząc na podłodze, że będąc małym dzieckiem wlazłam do kartonu i sobie obojczyk złamałam. Nie wiem, jak to zrobiłam. Ale ten karton i miśki, które tam były pamiętam do dziś. :D
#135 misiek
Zdarza się.
#136 annabeth
Misia kobi to ja też miałam porzyczonego od koleżanki i to chyba było to o czym mówiła skrzypenka. Ja go sobie do paska od spodni przyczepiałam. NO i buteleczka mu bananowo pachniała. NO ale szybko mnie znudził. FUrby miałam dwa, jednego zwykłęgo, drugiego z serii baby i one rzeczywiście ze sobą rozmawiały. Oba gadały po niemiecku, bo mi siostra i wujek sprowadzili, to był koniec lat 90;tych. Oprucz tego lubiłam się bawić wszystkim co wydawało dźwięk. Zwyczajne pluszaki szybko mnie nudziły. Tamagotchi też miałam, ale im się umarło bo nie umiałam się nimi zająć. Figurkami z jajek niespodzianek lubiłam się bawić na tej zasadzie, że rozwalałam to to wszystko po podłodze i wymyślałam różne historyjki z nimi w roli głównej, z podziałem na dobrych i złych. Ogólnie miałam cały kosz z zabawkami. Jak z jednej wylała się kiedyś bateria do tego kosza to potem nie chciałam tam nawet dojść bo się bałam. Reakcja taka sama była jak po jakimś urywku filmu, który leciał w telewizji znalazłam zabawkowy pistolet i przez pewien czas wierzyłam że to ten z filmu i się go bałam. Kiedyś brat mnie tak nabrał. Miał taką dużą zapalniczke w formie pistoletu, który stał sobie na takim stojaczku. A że w tym czasie chodził do wojska, to powiedział mi że to prawdziwy pistolet i ja faktycznie wierzyłam że on to z wojska przywiózł, bałam sie nawet wchodzić do jego pokoju wtedy. Ogólnie potrafiłam sobie zabawkę z byle czego zrobić. Znalazłam na dworze jakiś kamyk, dokleiłam mu z plasteliny rączki, nóżki, oczka i buzie, wydębiłam z kądś pudełko po zapałkach które stało sie łóżeczkiem i miałam zabawę na cały dzien.
#137 pates
zabawy z dobrymi i złymi myślę że każdy robił. Też potrafiłem z byle czego zrobić sobie zabawkę. Kiedyś miałem metalowe pudełko wielkości tego od tictaców dużych i tam miałem parę ważnych rzeczy. Najważniejszą było kre kre czy jakoś tak, czyli kawałek folji czy papieru 3d wiecie o co chodzi? Jak to zaginęło strasznie płakałem. Miałem też fajne auto z pilotem w krztałcie pistoletu, spust to był przód tył i miał kierownicę na boku.
Miałem też kiedyś tego najstarszego furby niemieckiego i Sanklip miała nowszego, którego potem razem z bratem ciotecznym rozebrała na części, pomagałem bo a jak, ale szkoda bo był spoko. Tego starego jakieś 9 10 lat temu znalazłem i działał ale nie gadał. Lubiłem też psuć niedziałające rzeczy.
#138 annabeth
To ja kiedyś zepsułam wagę kuchenną, bo nie potrafiłam zrozumieć w jaki sposób to waży produkty. Ogólnie lubiłam sie bawić korbką od maszynki do mielenia mięsa, młynkiem do kawy, a już najlepszą frajdę miałam kiedy mój tata coś naprawiał, a ja bawiłam sie taką ręczną wiertarką na korbkę i wszystkim się chwaliłam jak ja to pomagam, tak naprawdę w niczym nie pomagając.
#139 pates
korbki, pamięta się tą starą latarkę albo wiatraczek. Kiedyś z pistoletu na bańki mechanicznego wyciągnąłem mechanizm i prawdę mówiąc mam go do dzisiaj. Też sporo psułem bo byłem ciekawy jak coś robi.
#140 misiek
A ja mam do tej pory nanię grzebania w elektronice i niestety- raczej z marnym skutkiem. Pamiętam to jak przez mgłę, ale gdy byłem bardzo mały moją ulubioną zabawką był maleńki piesek, który coś tam sobie grał. Podobno czego już nie pamiętam zostawiłem go w pociągu i potem przez tydzień płakałem, że go nie mam, czego też nie pamiętam. Miałem jeszcze takiego rudego kundla chodzącego i szczekającego, któremu wyskubałem sierść z ogona, którym merdał. Po co- nie wiem. A najbardziej wkurzającą wszystkich zabawką była gadająca papuga, która wszystko powtarzała przyspieszonym głosem. Niestety- dopadł ją mój pies i po zerwaniu jej z podstawka stała się jego zabawką.