Zabawne sytuacje związane z naszą dysfunkcją wzroku
Back to Środowisko niewidomych#281 magmar Archived
Nie wiem czy to można uznać za zabawne. Okulistka była wielce zdziwiona, że nie jestem w stanie popatrzeć w jeden punkt.
#282 Monia01
To chyba nie jest zabawne, raczej bardzo, bardzo irytujące. Wiem, bo sama doświadczyłam, też od okulistki. Na szczęście to był tylko jednostkowy przypadek
🇺🇦 🇵🇱
#283 Julitka
Dlatego, że nasza prowadząca chciała nas poznać.
-- (Zuzler):
To po co włączać kamerkę, skoro większość niewidomych? :)
Swoją drogą, uwielbiam odpowiadać "no właśnie... Nie widzę", gdy ktoś się nakręca, gada, gada gada, tłumaczy coś, a na koniec mówi coś typu "i to jest właśnie tak, nie inaczej? Widzisz"? Ta konsternacja jest bezcena.
--
- Klatki – odpowiedziała. – Czekania za kratami, aż zmęczenie i starość każą się z nimi pogodzić, aż wszelka nadzieja wielkich czynów nie tylko przepadnie, lecz straci powab.
#284 daszekmdn
Wpadamy na kogoś a on z oburzeniem, ślepy jesteś? Tak. I zwiecha :D.
#285 Zuzler
Albo taki stary stary dowcip, założę się, że oparty na faktach.
Tłok, kupa ludzi, niewidomy się przez nich przeciska i niechcący nadeptuje czy potrąca jakąś kobietę. Z przepraszającym uśmiechem mówi:
- Oo, przepraszam, ja brajlak jestem, na co kobieta z oburzeniem:
- Panie Brajlak, czy pan jest ślepy?
#286 pajper
Byłem święcie przekonany, że to opisywałem, ale chyba nie, a więc...
Jak to bywa w szkołach, w gimnazjum czy liceum (już nie pamiętam) przybyła do naszej szkoły firma okulistyczna. Skierowano tedy wszystkich uczniów do bezpłatnego badania wzroku. Szło oczywiście o reklamę firmy pragnącej przygotować okulary. Domyślając się, że raczej nie jest to dla mnie, zostałem na miejscu, w klasie. Nic jednak z tego, bo nauczyciwlka poprosiła, bym i ja się udał. Zgoda, nie ma problemu.
Wchodzą więc do sali, w której badanie się odbywało, kolejne osoby, jest i moja kolej. Nie wiedziałem, iść, nie iść, nieco ogłupiały. Uznałem jednak, że skoro mnie popychają z tyłu, przeproszę, że jestem niewidomy i po prostu wyjdę, tłok i zamieszanie bowiem zrobiło się dość spore.
Wchodzę więc do gabinetu, gdzie uczynna pani okulistka od razu prosi mnie, bym odczytał coś z tablicy.
- Przepraszam Panią, ale niestety nie widzę. - Powiedziałem.
- A to wyżej?
- Nie nie, miałem na myśli, że ja w ogóle nie widzę. Jestem osobą niewidomą.
- Rozumiem rozumiem, - odpowiedziała mi okulistka - właśnie poto tu jesteśmy. By znaleźć Ci okulary, w których będziesz lepiej widział.
Uważam, że powinna dostać nagrodę pracownika miesiąca za zaangażowanie i promocję firmy mimo wszelkich przeszkód.
Shoot for the Moon. Even if you miss, you'll land among the stars.
#287 Monia01
Heh, to kiedyś miałam tak w sklepie, że kobieta mnie zapytała czy ślepa jestem, a potem zrobiło jej się głupio, bo zobaczyła laskę. Śmiałam się z tego z koleżanką, ale taa babka czuła się bardzo nieswojo, zwłaszcza że powiedziała, że sama ma niewidomego tatę.
Nie wiem czy o tym pisałam, ale kiedyś jakaś kobieta poprosiła mnie, żebym coś jej... przeczytała. :D Etykietę szamponu czy coś takiego :D
🇺🇦 🇵🇱
#288 balteam
Mój kolega pływał na torze i tak potrącał i potrącał jedną osobę, w końcu sięwkurzyła i też go zwyzywała od ślepych, no i niestety jak zwykle, potem jej przykro się zrobiło :P
#289 Zuzler
Oo, piękne!
#290 daszekmdn
@Pajper Zabiło mnie :D
Jak o dowcipach mowa to jechał sobie niewidomy i garbaty pociągiem.
Garbaty chciał wkurzyć niewidomego, i wciąż zachwalał, jakie to piękne widoki za oknem, oczywiście ich nie opisując.
Niewidomy się nie przejął, ale wiedział że ów ewidentnie chce go zdenerwować, to też postanowił sie odegrać.
Poklepał go po plecach i zapytał.
"A pan z tym plecakiem też w góry jedzie?"
#291 balteam
Oo, to nie jest do końca w tym klimacie, ale wydarzyło się to tylko dlatego, że ktoś był niewidomy.
Koleżanka moja ma sztuczne oko, tak ponad 10 lat temu była u lkarki, która jej mówiła, że ma wyjmować oko i tam coś sobie wkraplać.
No to koleżanka faktycznie wyjęła oko, włożyła je do ust, no i zaczęła szukać kropli do oczu :D
Potem jedna wychowawczyni sięzbulwersowała, że ochydne, jak to tak.
#292 Monia01
Nooo, trochę jak to tak? W sensie mnie też to przez głowę przeszlo. :D
🇺🇦 🇵🇱
#293 Julitka
Najlepiej jest, jak się dwóch niewidomych zderzy, więc jeden w lewo, jeden w prawo, a ten drugi za nim. I tak się bujają. :)
- Klatki – odpowiedziała. – Czekania za kratami, aż zmęczenie i starość każą się z nimi pogodzić, aż wszelka nadzieja wielkich czynów nie tylko przepadnie, lecz straci powab.
#294 Zuzler
Albo jak niewidomy leci po linii prowadzącej, bo przecież tam będzie czysto, tam nikt nie powinien stać i pewnie nie będzie, aż tu jebudu - czołówka z drugim niewidomym, lecącym z przeciwka. :D Jdnocześnie przykre, krępujące i w ogóle, ale i śmieszne.
#295 lola
Kiedyś ktoś mi opowiadał, że pewna osoba, która miała sztuczne gałki jechała autobusem, i zdenerwowała się na coś lub na kogoś, nie pamiętam już dokładnie. Więc wyjęła sobie oko, i rzuciła je przed siebie. Jak się poturlało po całym autobusie jak piłeczka, to wszyscy zaczęli krzyczeć i uciekać, gdzie się da.
#296 Julitka
Klub Szalonookich Moody'ch. :)
- Klatki – odpowiedziała. – Czekania za kratami, aż zmęczenie i starość każą się z nimi pogodzić, aż wszelka nadzieja wielkich czynów nie tylko przepadnie, lecz straci powab.
#297 misiek
Może ich nie doceniłeś? Może faktycznie są tacy dobrzy i dostał byś okulary na swoje schorzenie :D Jak sprawa się zakończyła?
-- (pajper):
Byłem święcie przekonany, że to opisywałem, ale chyba nie, a więc...
Jak to bywa w szkołach, w gimnazjum czy liceum (już nie pamiętam) przybyła do naszej szkoły firma okulistyczna. Skierowano tedy wszystkich uczniów do bezpłatnego badania wzroku. Szło oczywiście o reklamę firmy pragnącej przygotować okulary. Domyślając się, że raczej nie jest to dla mnie, zostałem na miejscu, w klasie. Nic jednak z tego, bo nauczyciwlka poprosiła, bym i ja się udał. Zgoda, nie ma problemu.
Wchodzą więc do sali, w której badanie się odbywało, kolejne osoby, jest i moja kolej. Nie wiedziałem, iść, nie iść, nieco ogłupiały. Uznałem jednak, że skoro mnie popychają z tyłu, przeproszę, że jestem niewidomy i po prostu wyjdę, tłok i zamieszanie bowiem zrobiło się dość spore.
Wchodzę więc do gabinetu, gdzie uczynna pani okulistka od razu prosi mnie, bym odczytał coś z tablicy.
- Przepraszam Panią, ale niestety nie widzę. - Powiedziałem.
- A to wyżej?
- Nie nie, miałem na myśli, że ja w ogóle nie widzę. Jestem osobą niewidomą.
- Rozumiem rozumiem, - odpowiedziała mi okulistka - właśnie poto tu jesteśmy. By znaleźć Ci okulary, w których będziesz lepiej widział.
Uważam, że powinna dostać nagrodę pracownika miesiąca za zaangażowanie i promocję firmy mimo wszelkich przeszkód.
--
#298 pajper
Sprawa się skończyła niestety tak jak zwykle, czyli zakłopotaniem i przeprosinami. Szkoda w sumie, że widzący też nie potrafią z takich rzeczy się po prostu pośmiać.
Shoot for the Moon. Even if you miss, you'll land among the stars.
#299 Monte
Meeeeega! Rozwaliło mnie to totalnie! XDXDXDXDXD
-- (Kasia):
Hahahahahahaa. Ja też kiedyś idę z laską, zapiernikam jak te pszczoły w ulu przy plastrze miodu, ktoś dostał po nogach, jakiś facet i takie:
Auuuuuuaaa, opieczętowane, siarczystym, przedłużonym: kurrrrrrrrrrrrwwwwwwa mmmmaaaaaać! - Takim na pół ulicy, potem owy pan się odwraca i: O jezu, Jezusieńku przepraszam. Na co ja: Nie nie, to ja przepraszam. I tak się przepraszaliśmy minutę hahahaha
--
#300 pawlink
To jeszcze jedna historia ode mnie. Dostałem kiedyś przesyłkę na pocztę, a do skrzynki awizo. Poszedłem z nim po odbiór, daję pani w okienku razem z dowodem, wszystko się zgadza, dostaję dowód z powrotem, czekam. Panie o czymś tam mówią, podają jakieś numery, słychać pikanie chyba skanera kodów kreskowych, po chwili coś zostało położone na ladę. Wiem, że odbiór przesyłki na poczcie potwierdza się podpisem (a przynajmniej tak było przed "koroną", ale sytuacja miała miejsce właśnie jeszcze przed), lecz byłem jakiś rozproszony - może wkodowało mi się przez ten skaner, że elektronika już wszystkie potwierdzenia załatwiła. Dotknąłem jakiejś płaskiej tektury, a że spodziewałem się czegoś właśnie raczej takiego płaskiego, a nie ogromnego pudła, myśląc, że to moja przesyłka (a właściwie chyba raczej niezbyt myśląc) "chyciłem" to i przymierzam się do wsadzenia tego do już uprzednio przygotowanego plecaka. Coś mi jednak przyblokowało i trzyma - zaplątał się, wiecie ten taki sprężynujący, spiralny niby łańcuszek, do którego w niektórych instytucjach przyczepiony jest długopis. Ja w pierwszej chwili nie zorientowałem się o co chodzi, a panią też najwidoczniej "zamurowało", dopiero może po paru sekundach woła coś w stylu "nie, nie, podpis, trzeba podpisać!". Okazało się, że była to jakaś taka całkiem sporego formatu tekturowa podkładka, do której był chyba przyczepiony zeszyt, czy plik papierów (w każdym razie wydawało się to całkiem dobrze zintegrowane w całość), pewnie z danymi wydawanych przesyłek, a na tym papierek, który miałem podpisać. Mało brakowało, a bym to wszystko wyniósł zostawiając pracowników poczty bez bazy danych i jednego z narzędzi pracy. :D