Internat. Co i jak?
Wróć do W szkole i w pracy.#41 mimazg1
Hm, Może i nie długo byłam w interku gdy byłam w studióm, bo to tylko 3 lata, ale pewnie jeśli chodzi o więkrze zwierzaki, typu pies-kot, to raczej regulaminy chyba w każdym internacie tego zakazują. Chociaż gryzonia np. świnkę morską, to u nas w Białymstoku nie było jakiegoś wyraźnego sprzeciwu wychowawców.I nawet kilka grup, miało takie przychówki
--Cytat (Zuzler):
W sumie ciekawe. Na chomika to by się może i zgodzili.
--Koniec cytatu
#42 mikolajholysz
Ja tak tylko dodam w ramach informacji i korekty jednego z poprzednich postów.
ianal, ale Zakaz zabierania sprzętu obowiązuje nauczycieli nie tylko w przypadku osób pełnoletnich. Jedynym wyjątkiem jest sytuacja, gdzie rodzic/osoba dobrowolnie wyrazi zgodę, przyczym zgoda musi, oczywiście, być wyrażona wcześniej. Czy takie sytuacje się zdarzają? Zdecydowanie tak. Zdarzały się, zdarzają i będą zdarzać. Czy jest to zgodne z prawem? Absolutnie nie. To normalnie podpada bod kradzierz. W przypadku większości telefonów, urządzeń raczej droższych, nie kwalifikuje sie nawet ponoć pod niską szkodliwość, więc, teoretycznie, jakby komuś bardzo, bardzo zależało, mogłoby się skończyć więzieniem. Nauczyciele oczywiście grożą takimi zakazami, ale z moich doświadczeń wynika, że jak im się tylko powie, że wie się, jak sytuacja wygląda prawnie to się zamykają. Wielu uczniów nie wie i im zabierać mogą, ale jak poznają, że mają do czynienia z cięższym orzechem do zgryzienia, ze zgóry przegranej walki się raczej wycofują. Polecam mówić o tym, najlepiej dużo i głośno. Im więcej uczniów o tym wie, tym lepiej dla nich.
Uprzedzając pytanie, nie, statut szkolny nie jest wytłumaczeniem. Statut nie stoi ponad ustawą, tak, jak napisanie w statucie, że nauczyciel może bić dzieci nie sprawia, że może bić dzieci, tak napisanie, że może zabierać nie sprawia, że może zabierać.
To oczywiście nie wyklucza stosowania innych, dozwolonych kar za to, że ktoś używa urządzeń wtedy, kiedy regulamin zakazuje.
#43 mikolajholysz
Co do samej kwestii internatów i doświadczeń z nimi związanych, ja mogę od siebie powiedzieć tyle:
byłem. W Owińskach. 2 lata. O 2, półtora za dużo. O ile uważam, że czegoś faktycznie ten internat uczy, o tyle, w moim przypadku przynajmniej, ta nauka zakończyła się praktycznie na pierwszym semestrze. W tym czasie zdobyłem wszelkie niezbędne do przetrwania umiejętności i nauczyłęm się tak żyć. Potem było tylko robienie tego samego w kółko i w kółko. Do tego było wiele negatywów i sytuacji, którre w normalnych szkołach nie miały prawa mieć miejsca.
Po pierwsze, były osoby na pokoju. Pierwsza i najważniejsza reguła w tej kwestii to "nigdy nie wiesz, na kogo trafisz". Ja miałem, tak na prawdę, 3 pokoje. Pierwszy, pięcioosobowy, był z nich wszystkich najgorszy. Jeden człowiek miał ze sobą problemy, spowodowane chorobą umysłową i przeszkadzał wszystkim wrzaskami i hałasem. Drugi nie wiem, czy miał coś stwierdzone, ale wrzeszczał równie głośno, w dodatku puszczał muzykę. Trzeci był niewidomy, ale nie znał najwidoczniej pojęcia słuchawki, wiec gadającego Espeaka to można było tam słyszeć codziennie i o każdej porze, a z racji że w pokoju za cicho nie było, Espeak musiał swoje przegłuszać. W dodatku trafił się kolega z pokoju obok, który nie miał własnego komputera, więc korzystał z laptopa urzyczanego przez jednego z naszych, z którym blisko się przyjaźnił. Ten zachowywał się z nich wszystkich najgłośniej, w dodatku bardzo przeszkadzało mu to, że chciałem uczyć się w jakim takim spokoju. Coś takiego, niestety, było możliwe tylko wczesnym rankiem, zanim wszyscy wstali. Wstawanie po szóstej, gdy wszyscy spali, żeby znaleźć czas na naukę, było dla mnie normą, wstawanie po piątej się czasem zdarzało, gdy było tego dużo. Dodajmy, że to była pierwsza gimnazju, a mi wiedza raczej wchodziła. Przeżycie w takim miejscu np. w liceum jest dla mnie nie do wyobrażenia.
Drugi pokój był już lepszy, bo dwóosobowy. Fakt, czasem człowiek z kimś porozmawiał, sprowadzał dziewczynę itp. ale to absolutnie nie przeszkadzało i było znośne. Trzeci pokój był trzyosobowy, tam również było w miarę ok, z jedną z tych osób się nawet dogadywałem.
Kolejnym problemem byli wychowawcy. Tutaj "nie wiesz na kogo trafisz" to też bardzo dobra reguła. Czasem trafił się taki, który powiedział, że "według mnie to powinniście już iść spać, ale zrobicie co chcecie", czasem... niekoniecznie. Najbardziej ekstrymalnym przypadkiem był człowiek, który o 21:40 przyszedł i bez słowa zamknął klapę laptopa twierdząc, że "to do 22 miało być zrobione". To, że to nie jego sprawa to jedna kwestia, ale to, że 21:40 to nie 22 to druga.
Jak dla mnie internat to fajne miejsce dla człowieka, który od życia nie wiele wymaga, nie jest ambitny, a przeszkadzanie nauczycielowi na lekcji uważa za calkiem śmieszne. Gdy ktoś chce czegoś więcej... odradzam. Zdecydowanie.
#44 Monia01
--Cytat (mikolajholysz):
Jak dla mnie internat to fajne miejsce dla człowieka, który od życia nie wiele wymaga, nie jest ambitny, a przeszkadzanie nauczycielowi na lekcji uważa za calkiem śmieszne. Gdy ktoś chce czegoś więcej... odradzam. Zdecydowanie.
--Koniec cytatu
Nie, Mikołaj, nie zgadzam się z Tobą. Nie przeczę, że zwłaszcza w pierwszym pokoju szczęścia nie miałeś, ale myślę, że internat jest przede wszyskim dla kogoś, kto zdaje sobie sprawę, że w takim internacie nie wszystko może być na jego warunkach. Ale to nie oznacza brak ambicji. Internat jest dla kogoś, kto umie się przystosowywa do nowych miejsc, im szybciej, tym lepiej. Przydaje się też umiejętność dogadywania się z ludźmi.
🇺🇦 🇵🇱
#45 Monia01
Co do nauki samodzielności w internacie: w Owińskach na przykład jest ten problem, że tam można się nauczyć wszystkiego, ale... trzeba chcieć.
🇺🇦 🇵🇱
#46 sanklip
No to chyba zawsze musi być inicjatywa tego,
który uczyć się tej samodzielności chce.
Bez chęci przecież nie wiele zdziałamy.
Cis najzieleńszy jest zimą;
ma zwyczaj śpiewać kiedy płonie.
Heilung -
"Norupo".
#47 Zuzler
Oj, zapewniam, że wiele, jak tak postawić kogoś w sytuacji bez wyjścia, to nagle się siły znajdują. Pytanie czy ta osoba będzie chciała po takim przeżyciu choćby przyznać przed samą sobą, że to było pouczające.
Poza tym... cóż, Moniko. pełna zgoda <3 szczególnie w kwestii dogadania. A poza tym, jeśli się już człowiek z kimś dogada w tym internacie, to można na drugi rok czy przy innych przeprowadzkach pójść do władz i ładnie poprosić, żeby tak może przydzielili kogo trzeba z kim trzeba. Coś takiego jak przenosiny z powodu problemów ze współlokatorami też się zdarzało, a samemu kierownictwu raczej się średnio uśmiecha perspektywa rozwiązywania konfliktów, których łatwo można uniknąć.
#48 Monia01
Dokładnie, Zuzler. Zresztą ja na przykład w bursie miałam tak, że tam trzeba było podanie złożyć i nawet można było wpisać, z kim chcemy być w pokoju.
No a w internacie to wychowawcy i kierownik też raczej się starali, żeby w miarę bezkonfliktowo układać ludzi.
🇺🇦 🇵🇱
#49 balteam
We Wrocku tak samo i w Laskach też z tym problemów większych nie było,w ciągu roku możnabyło zmienić pokuj w razie problemów.
#50 Adrian
Tak sie trochę wtrącę. U nas w Chorzowie też pamiętam, że pod koniec roku szkolnego można było napisać kto chce z kim być w pokoju. I nie robili z tym żadnych problemów raczej. Ale konflikty i tak się zdarzały jak nie w tym to w innym pokoju.
#51 mucha
konflikty normalna żecz a jeżeli chodzi o internat w białymstoku dla widzących to raczej tm nie zmieniali ludzi w pokojach jak przychodziłeś na nowy rok
#52 mikolajholysz
@monia01 Dostosowywanie się jedną sprawą, jakakolwiek możliwość pracy i środowiska drugą. Każdy ma w tej kwestii inne wymagania i to jest uwarunkowane psychologicznie (są badania). są osoby, które nie potrafią pracować w ciszy, są osoby, które muszą. To jest problem internatu, jeżeli ktoś chce się uczyć. wiaomo, można trafić, ale to jest loteria.
Poza tym, uczniowie to jedna sprawa, wychowawcy to druga. Podejście "dobra jest, szkoła schodzi na drugi plan" w moim odczuciu to tam było na każdym kroku.
#53 misiek
Dlatego nigdy nikomu nie polecę mieszkania w internacie, no chyba że jesteś dorosły to ok- twoja sprawa.
#54 Zuzler
@Łysy, ile razy jeszcze to powtórzysz? Chyba każdy już to słyszał od Ciebie po 20 razy.
#55 daszekmdn
Ale rację ma ;)
#56 lwica
Hm. ja obecnie jestem w laskach w internacie. I nie mogę powiedzieć, że jest źle. CHociaż być może to kwestia tego, że była to moja decyzja. Pod względem nauki samodzielności, laski są OK, a nawet bardzo OK. Jest sporo obowiązków, i nikt się nie pyta, czy chcę sie je wykonywać, czy nie. Ja ogólnie trafiłam do najtrudniejszych grup, pod względem ilości obowiązków. BO są dwie takie. Są też dwie starsze, ale z mniejszą ilością obowiązków, gdzie są ludzie głównie z zawodówek itp. Od których mniej się wymaga.
#57 Zuzler
Dlaczego się mniej wymaga? Dobrze mi się wydaje, że to raczej kwestia wychowawców i ich chęci egzekwowania?
#58 mucha
różnie to bywa poprostu
#59 lwica
Wychowawców jak wychowawców, ale też wychowanków. Jak wychowawca wie, że wychowanek i tak nie zrobi sam, to po co od niego wymagać, skoro wychowaca i tak będzie musiał z nim siedzieć. I na tej podstawie, przydziela się do grup. W piątce i szóśtce, czyli tam gdzie ja, są dziewczyny głównie z liceum, więc są dość ogarnięte. Jest też kilka z technikum, ale też ogarnięte. A do zawodówek w laskach zazwyczaj idą CI, którzy nie ogarniają. CHociaż mam w grupie jedną niesamodzielną dziewczynę, która też jest z liceum. I w tym roku ją do piątki przenieśli, żęby się usamodzielniła. Ale to w sumie dość ciężki przypadek, do tego stopnia, że jak jeździ na weekend i wraca, to mama jej łóżko ściele. WIęc to też pewnie kwestia rodzinki.
#60 mucha
no tak wyręczanie i te sprawy częste jest to w naszym środowisku