Internat. Co i jak?
Wróć do W szkole i w pracy.#21 misiek
Zastanawiam się, dlaczego nikt się im nie postawi. Jesteście dorośli, i nikt niema prawa ingerować w wasze życie, przecierz to normalny reżim. Gdybym miał mieszkać w takich warónkach to wolał bym iść na swoje, albo złorzyć się z kimś na stancję.
#22 Elanor
Łysy, ja się też nad tym zastanawiam, ale na zastanawianiu się kończyło o tyle, że sama, jedna, ewentualnie z drugą osobą do pomocy, nie miałam szczególnej ochoty walczyć z systemem. Tym bardziej, że stosunkowo krótko tam byłam.
Pójście na swoje niestety nie zawsze jest wykonalne, a jeśli jest się poniekąd zmuszonym do mieszkania tam, trudno robić sobie we wszystkich wrogów. I tak, wiem, to jest błędne koło.
Ale, żeby nie było i porządni ludzie tam byli.
#23 misiek
Nie no- wszędzie są porządni ludzie, jednak jeśli miałbym mieszkać w takich warunkach, to starał bym się zgadać z osobami, którym też nie pasuje ta sytuacja na jakąś stancję, a w najgorszym wypadku zrezygnowałbym z tej szkoły.
#24 balteam
Jak dla mnie we Wrocku było spoko, nie wiem jak z lekami, ale nikt przecież nie musi się spowiadać ze środków przeciwbulowych.
#25 Monia01
Balteam, o ile wiem, w Owińskach nie wolno ich było mieć. Może ludzie mieli, ale tak teoretycznie mieć ich nie było wwolno.
🇺🇦 🇵🇱
#26 mucha
na przykładzie normalnego internatu tam nikt nie wnikał co trzymasz w szawce nikt nie wnikał jakie leki masz w szafkach
#27 misiek
I tak powinno być.
--Cytat (mucha):
na przykładzie normalnego internatu tam nikt nie wnikał co trzymasz w szawce nikt nie wnikał jakie leki masz w szafkach
--Koniec cytatu
#28 mucha
tam się wtrącają w twoje życie jak się nie ucysz albo jak naprawdę przeginaz
#29 Monia01
Łysy, tak w ośrodkach nie będzie, ponieważ tam jest większe prawdopodobieństwo, że ktoś ma jeszcze jakąś chorobę próz tej wady wzroku
🇺🇦 🇵🇱
#30 Zuzler
A właśnie Balteam, że musi się spowiadać. Nie wolno było mieć oficjalnie nawet tabletek na kaszel, tylko kogo to tam interesowało? Kto co chciał, to miał i mu się nie wtrącali, starczyło się nie chwalić.
@Łysy, problem już Elanor opisała i on jest niestety rzeczywiście poważny: osoby wychowane w internacie nie kłócą się z przepisami i wymysłami wychowawców, choćby były one najgłupsze jak się da. Jeśli pani wychowawczyni sobie wymyśliła, że cała grupa idzie na spacerek, to wszystkie panienki lat 13 wzwyż musiały na ten spacerek iść, bo tak i jeśli któraś miała jakieś pretensje i wyraziła je głośno, mogła nawet do kierownika polecieć, bo nie słucha wychowawczyni. Jeśli sobie wychowawczyni wymyśliła, że każdy z jej grupy musi dwa razy w tygodniu obejrzeć wiadomości w telewizji, to nikt nie szemrał, choć to był jej własny pomysł, a jego realizacja wymagała urwania albo czasu, który i tak było trzeba obowiązkowo spędzić w grupach i odrabiać wtedy lekcje, albo wolnego po kolacji. Jeśli sobie wymyśliła, że choć w regulaminie internatu stoi jak wół, że poza żeńskim czy męzkim internatem dana płeć może przebywać do godziny 20.30, to ona każe wszystkim wracać o 20.00 i ani chwili później, to też wszyscy grzecznie się stosowali, nie wspominając o tym, że kiedy sobie wychowawca sam ustalił karę w rodzaju niepozwolenia komuś na wyjście do sklepu czy do innego internatu, to też się ludzie generalnie zgadzali bez szumu.
#31 Zuzler
Zatem, podsumowując poprzednią wypowiedź, normalnym jest w takich miejscach, że osoba, która tam już trochę posiedziała uznaje za normalne rzeczy, które nie przeszłyby w akademiku czy jakiejś bursie. Kolejny powód to to, że wychowawcy po prostu są i mają dużo większą kontrolę nad życiem wychowanków niż ktokolwiek nad kimkolwiek w akademiku, po prostu dlatego, że oni tam siedzą właśnie po to, żeby pilnować porządku i pomagać. No i kolejna kwestia: kto chce zadzierać było nie było z władzą? Kto chce robić sobie wrogów wśród ludzi, którzy z założenia mają mu także pomagać, nie tylko utrudniać życie?
#32 misiek
Już nawet nie chce mi się tego komentować. Dobrze, że ja się z tego getta wypisałem w najbardziej odpowiednim momencie, chociaż i tak za późno, bo 7 lat z mojego dzieciństwa poszło w pierun. Co do trzynastolatek- rozumiem, że jeśli któraś miała okres, a zwłaszcza początki to było nie było zapierdzielaj na spacerek? Pytam z ciekawości, bo moja dwónastoletnia bratanica w tym tygodniu dostała po raz pierwszy w życiu i widziałem jaka to dla niej męka. Nawet nie miała siły z łóżka wstać, a co dopiero mówić o spacerku.
--Cytat (Zuzler):
A właśnie Balteam, że musi się spowiadać. Nie wolno było mieć oficjalnie nawet tabletek na kaszel, tylko kogo to tam interesowało? Kto co chciał, to miał i mu się nie wtrącali, starczyło się nie chwalić.
@Łysy, problem już Elanor opisała i on jest niestety rzeczywiście poważny: osoby wychowane w internacie nie kłócą się z przepisami i wymysłami wychowawców, choćby były one najgłupsze jak się da. Jeśli pani wychowawczyni sobie wymyśliła, że cała grupa idzie na spacerek, to wszystkie panienki lat 13 wzwyż musiały na ten spacerek iść, bo tak i jeśli któraś miała jakieś pretensje i wyraziła je głośno, mogła nawet do kierownika polecieć, bo nie słucha wychowawczyni. Jeśli sobie wychowawczyni wymyśliła, że każdy z jej grupy musi dwa razy w tygodniu obejrzeć wiadomości w telewizji, to nikt nie szemrał, choć to był jej własny pomysł, a jego realizacja wymagała urwania albo czasu, który i tak było trzeba obowiązkowo spędzić w grupach i odrabiać wtedy lekcje, albo wolnego po kolacji. Jeśli sobie wymyśliła, że choć w regulaminie internatu stoi jak wół, że poza żeńskim czy męzkim internatem dana płeć może przebywać do godziny 20.30, to ona każe wszystkim wracać o 20.00 i ani chwili później, to też wszyscy grzecznie się stosowali, nie wspominając o tym, że kiedy sobie wychowawca sam ustalił karę w rodzaju niepozwolenia komuś na wyjście do sklepu czy do innego internatu, to też się ludzie generalnie zgadzali bez szumu.
--Koniec cytatu
#33 Zuzler
Wiesz, to zależy od człowieka, który spacerek zarządzał. Ale ból zwalniał oczywiście z tej przyjemności. Tu nie chodzi o to, że wszyscy się ślepo słuchali wszystkich, tylko o to, że pewne osoby mają swoje wymysły, a mało kto chce z tym walczyć, tak jak z nauczycielami.
#34 misiek
Nauczyciele moim zdaniem są jednak mniej szkodliwi, bo oni stosują się do twoich obowiązków szkolnych, jakie posiada każdy w każdej jednej szkole. Internat ma być w teorii twoim drugim domem, a jeśli twój rodzic uważa, że w domu możesz posiadać sprzęt to nikt po za rodzicem nie może ci tego zabronić. Ta sama sytuacja z lekami: od trzynastego roku życia mam epilepsję, w tym od szesnastego byłem na stałych lekach, które brałem sobie sam, a rodzice tylko ewentualnie mi przypominali o tym.
#35 Zuzler
Z jednej strony drugi dom, a z drugiej ich też obowiązują przepisy. Dajmy na to, że jakaś osoba postanowi sobie przedawkować w internacie leki i pożegnać się z życiem, tak, takie rzeczy bywają. Kto będzie odpowiedzialny za to, że ta osoba w ogóle leki miała? W chwili obecnej szkoła.
#36 misiek
A jeśli osoba przedawkuje alkohol to kto jest w tym momencie odpowiedzialny? No chyba też szkoła no nie? Akurat znałem taki przypadek gdzie trzynastoletni małolat przywiózł sobie z domu gorzałę i tak się upił, że wylądował w szpitalu.
--Cytat (Zuzler):
Z jednej strony drugi dom, a z drugiej ich też obowiązują przepisy. Dajmy na to, że jakaś osoba postanowi sobie przedawkować w internacie leki i pożegnać się z życiem, tak, takie rzeczy bywają. Kto będzie odpowiedzialny za to, że ta osoba w ogóle leki miała? W chwili obecnej szkoła.
--Koniec cytatu
#37 Zuzler
Eee panie, takie rzeczy tam oczywiście też bywają. Ale weź pod uwagę, że alkoholu też mieć nie wolno.
#38 Elanor
No dobra, ale mówimy o osobach niepełnoletnich teraz. Tu jeszcze pewne rzeczy można zrozumieć.
Wszystko się jednak elegancko wykrzacza, gdy mowa o osobach dorosłych. Wiecie, oglądając kiedyś "Skazanych na Shawshang" doszłam do bardzo przykrego wniosku, że sytuacja wychowanków internatu jest niemal identyczna, jak sytuacja ukazana w tym filmie. Z ludźmi dzieje się dokładnie to samo.
#39 misiek
No cóż- przykre, ale prawdziwe, chociaż nie zawsze tak musi być. Problem w tym, że my niewidomi dajemy się jak te dupy. Słabowidzący i generalnie bardziej sprawni mają bardziej lajtowo.
--Cytat (Elanor):
No dobra, ale mówimy o osobach niepełnoletnich teraz. Tu jeszcze pewne rzeczy można zrozumieć.
Wszystko się jednak elegancko wykrzacza, gdy mowa o osobach dorosłych. Wiecie, oglądając kiedyś "Skazanych na Shawshang" doszłam do bardzo przykrego wniosku, że sytuacja wychowanków internatu jest niemal identyczna, jak sytuacja ukazana w tym filmie. Z ludźmi dzieje się dokładnie to samo.
--Koniec cytatu
#40 Zuzler
Słabowidzący to mają choćby taką podstawową przewagę, że bardzo szybko mogą sobie wyrobić samodzielki, jest mniejsze prawdopodobieństwo, że rodzice będą się trzęśli nad ich samodzielnymi powrotami do domu i wyjazdami do szkoły i jednak chyba częściej są to osoby, które wcześniej uczyły się w masówce.