Likwidacja ośrodków
Wróć do W szkole i w pracy.#641 balteam
No, ale z tego co ja rozumiem, jeśli w takiej masówce w klasie piątej będzie np. 2 niewidomych i 1 z jakąś inną niepełnosprawnością, to co? Mają jednego nauczyciela? Jak tak, to im poziom na pewno by pikował mocno w dół.
Przy całej klasie, która pracuje, to nawet dwie osoby na jednego nauczyciela wspomagającego to średnia praca.
#642 agnieszka Konto zarchiwizowane
Tak Balteam, w integracyjnych szkołach mamy do 5 uczniów na klasę z orzeczeniem o potrzebie kształcenia specjalnego i przypada 1 wspomagający. Często można lepiej wyjść idąc do zwykłej masówki, nie ze statusem integracyjnej, być jedynym w klasie i mieć nauczyciela wspomagającego dla siebie.
#643 jamajka
Odpowiem na pytanie Tomeckiego o słabowidzących w Laskach, tam już dawno nie było klasy z samymi niwidomymi, z tym, że o ile wiem, tam jeszcze mocno pamiętają o początkowej idei, tj. to nie przeszkadza. Przynajmniej w podstawówce / dawnym gimnazjum tak było, owszem, byłam w klasie, gdzie połowa była na powiększonym druku, ale nigdy, nigdy, nigdy nie zdarzyło się, żebym to ja, jako niewidoma czegoś nie dostała. Prędzej to oni czasami mieli kserowane jeszcze raz, bo ktoś zapomniał, że trzeba tak dużo kopii. Więc akurat w Laskach to było, przynajmniej wtedy, ogarniane prawidłowo, czyli OK, trochę słabowidzących jest, też dlatego, że niektórym serio byłoby w masowej trudno, mimo resztek wzroku, ale jesteśmy ośrodkiem dla niewidomych, także nie ma tak, że nie ma braillea, bo nie.
#644 misiek
Mimo-wszystko dalej sobie nie wyobrażam pozostawić dziecka samemu sobie przez tyle dni widywać się z nim tylko w weekendy. Pamiętam jak mi tego brakowało i widzę jak niektóre osoby przez to w ręcz odcięły się od swoich rodzin. Nawet moje kontakty nie były takie jak bym chciał, ale było już za późno.
#645 papierek
Misiek, ale niektórzy albo lepiej, żeby nie mieli kontaktu z rodzicami, bo mają trudną sytuację rodzinną, albo oddalenie od rodziców im lepiej zrobi, bo w przeciwnym razie stali by się zbyt niezaradni.
Też nie wszyscy i nie zawsze, ale sporo niewidomych na tym ogromnym kontakcie z rodzicami sporo traci, bo naturalnym odruchem jest ochrona swojej pociechy, a niewidomego tymbardziej.
#646 agnieszka Konto zarchiwizowane
Tu się nie zgodzę. Również nie wyobrażam sobie pozostawienie dziecka w internacie. Nie mówię o rodzinach patologicznych, bo to inny temat. W rodzinie bezdysfunkcyjnej może faktycznie pewna samodzielność przyjdzie później, ale ją w przeciwieństwie do czasu spędzanego razem i relacji da się nadrobić. Co innego, gdy nastolatek sam chce, jak Lwica. Skoro mu na tym zależy to nie zaszkodzi spróbować. Czyli w skrócie analogicznie do młodzieży bez niepełnosprawności, która niekiedy również decyduje się na bursę np. z powodu fajnego kierunku w szkole, która jest oddalona od ich domu.
#647 balteam
Tylko jak widać to nie jest zero jedynkowe, nie jest tak, że masówka =blisko dom i wszystko gra, a internat =daleko od domu
raczej masówka = nawet spora szansa na beznadziejną sytuację w grupie i blisko do domu, w sumie ciężko powiedziećco lepsze, pewnie zależy od domu.
#648 agnieszka Konto zarchiwizowane
No jasne. Masówka to duże wyzwania. Sporo osób też twierdzi, że relacje nawiązywało na zajęciach dodatkowych, poza szkolnych, gdzie punktem zaczepienia były zainteresowania i to wydaje mi się dobrą drogą.
#649 agnieszka Konto zarchiwizowane
Temat dobrych relacji w szkołach to wgl szerokie pojęcie. Rozwiązaniem nie są ośrodki bo sprawa dotyczy wielu mniejszości. To jest oczywiście bardzo przykre. W gimnazjum w mojej klasie nie ja miałam przerąbane, lecz dziewczyna z nadwagą. To, co się działo pozostawię bez komentarza. Reakcje ze strony nauczycieli zerowe.
#650 Julitka
Zgadzam się. Nadmierna ochrona pociechy to zło codzienne. Niektórzy nawet nie widzą, że się w tym wikłają.
-- (papierek):
Misiek, ale niektórzy albo lepiej, żeby nie mieli kontaktu z rodzicami, bo mają trudną sytuację rodzinną, albo oddalenie od rodziców im lepiej zrobi, bo w przeciwnym razie stali by się zbyt niezaradni.
Też nie wszyscy i nie zawsze, ale sporo niewidomych na tym ogromnym kontakcie z rodzicami sporo traci, bo naturalnym odruchem jest ochrona swojej pociechy, a niewidomego tymbardziej.
--
- Klatki – odpowiedziała. – Czekania za kratami, aż zmęczenie i starość każą się z nimi pogodzić, aż wszelka nadzieja wielkich czynów nie tylko przepadnie, lecz straci powab.
#651 Julitka
Czasem samodzielności nie da się nadrobić. To są kwestie psychologiczne. Pewne opory, zaszczepione przez rodziców, zostają na zawsze i już nie da się ich zmienić. Samodzielność to nie ciuch, a raczej nauka baletu - jak nie zaczniesz za dzieciaka, będzie Ci naprawdę, naprawdę trudno.
- Klatki – odpowiedziała. – Czekania za kratami, aż zmęczenie i starość każą się z nimi pogodzić, aż wszelka nadzieja wielkich czynów nie tylko przepadnie, lecz straci powab.
#652 agnieszka Konto zarchiwizowane
Hmm, jednak inaczej to postrzegam :) Skutki braku kontaktu z rodziną, lub takiego jego ograniczania niestety są nie do nadrobienia, a czas dzieciństwa w naturalny sposób jest niepowtarzalny i bardzo ważny. Nikt nie wątpi, że samodzielność jest istotna, ale z moich doświadczeń mam potwierdzone informacje, że lepiej działać w miejscu zamieszkania :) Zresztą obecnie rekomendowany, w różnych schorzeniach, jest model deinstytucjonalizacji :)
#653 agnieszka Konto zarchiwizowane
To tak na chłodno, bo w odniesieniu do najbliższych nam osób wchodzi kwestia relacji, uczuć, a to wg mnie jest bardzo ważne i niezastąpione :)
#654 papierek
Dlatego najlepiej jak największą część dzieciństwa nie wysyłać dziecka do internatu, potem podstawówka, gimnazjum w osrodku, żeby była duża szansa na naukę ważnych rzeczy, metod pracy, brajla, złapanie relacji z równieśnikami, liceum masówka, żeby poznać metody prac widzących przed studiami. Tylko to niestety by była idealna sytuacja, gdzie ośrodki serio przykładają się do nauki tych niewidomych i pomagania im, a ludzie z masówek w liceum są już dorośli i nie odrzucają tego niewidomego. :P
#655 tomecki
Najgorsze jest to, że remedium na wszystkie problemy z masówkami mają być ośrodki. Cokolwiek jest źle, nie ma asystentów, coś jest z nimi nie tak, idź do ośrodka. Tam będzie super.
Nie ma, że kogoś wyślą, przeszkolą... Ośrodek i następny proszę.
#656 misiek
A tutaj to jest sprawa do przemyślenia: w mojej szkole miałem osoby z nadwagą, czy w ręcz otyłością, które były bardzo lubiane i nikt się z nich nie wyśmiewał. W podstawówce w innym ośrodku za to z nadwagi i otyłości to były nadmierne wyszydzenia i wyzwiska zawsze. Jaką zauważyłem różnice, osoby z gimnazjum i liceum nie przejmowały się zbytnio swoją otyłością, a jeśli nawet ktoś ich z tego powodu zaczepił to potrafiły się w najlepszym przypadku solidnie odszczekać. Z kolei w podstawówce zupełnie inne osoby z otyłością, albo brały wszystko do siebie, albo miały inne powiedzmy niesprzyjające cechy charakteru. Tak więc moim zdaniem wygląd niema tu zbyt wiele do rzeczy. Są osoby, które po prostu muszą mieć zawsze swoją ofiarę, a wspomniany wygląd tylko to potenguje. Myślę, że nawet bez tej otyłości te osoby stały by się ofiarami, bo dawały sobie wejść na głowę i brały wszystko do siebie. Za zwyczaj dochodzi jeszcze do tego powiedzmy nadmierne spouchwalanie się z nauczycielem/ wychowawcą i combo gotowe.
-- (agnieszka):
Temat dobrych relacji w szkołach to wgl szerokie pojęcie. Rozwiązaniem nie są ośrodki bo sprawa dotyczy wielu mniejszości. To jest oczywiście bardzo przykre. W gimnazjum w mojej klasie nie ja miałam przerąbane, lecz dziewczyna z nadwagą. To, co się działo pozostawię bez komentarza. Reakcje ze strony nauczycieli zerowe.
--
#657 agnieszka Konto zarchiwizowane
@Tomecki, niestety muszę się zgodzić. Też tak miałam, że odpowiedzią szkoły, która ewidentnie nie wywiązywała się ze swoich obowiązków był jedynie ośrodek. Tymczasem, gdybym skorzystała z tej oferty, w przypadku mojego zawodu byłabym bardzo do tyłu.
Swoją drogą zastanawia mnie, dlaczego reprezentowana tu grupa młodych ludzi ma mało aktywne spojrzenie na tę i inne sprawy. Finalnie chcemy przecież otwartego i przyjaznego otoczenia, możliwości uczenia się tam, gdzie mamy ochotę. Jest to zresztą korzystne dla całego społeczeństwa i naturalne. Od zmian są właśnie młodzi. Każdy miał swoją ścieżkę, ale obecnie dysponujemy narzędziami i zapisami prawnymi, których kiedyś nie było. Ustawy o dostępności po coś są. To nie tylko teoria, sama ostatnio zadając pytanie na uczelni, otrzymałam dokładny wykaz tego, co mi przysługuje i o co mogę się ubiegać. Warto o tym pamiętać, bo inaczej nic się nie poprawi. Nie wiem też z jakiego punktu kto pisze. Inaczej wygląda sprawa, gdy opieramy się tylko na swoich doświadczeniach, w tym obserwacjach, inaczej, gdy pracujemy z dziećmi, uczymy ich. Muszę stwierdzić, że to zmienia perspektywę i także z tej drugiej strony dostrzegam nam niedostępne rozwiązania, albo chociaż łatwiejsze próby poradzenia sobie z problemami. Kiedyś rodzice i uczniowie byli bardziej pozostawieni sami sobie, teraz, choćby za pośrednictwem mediów społecznościowych łatwiej dowiedzieć się o dobre praktyki.
#658 papierek
Myślę, że jak i każdy chciałbym świata dostępnego dla każdego, albo z małymi niedociągnięciami co najwyżej, a nie dostawać zdjęcia na uczelni, bo tak. Chciałbym, żeby dziecko niewidome, idąc do szkoły publicznej miało wokół siebie ludzi, którzy wiedzą, co z takim dzieckiem robić. Chciałbym, żeby niewidomy, idąc do pracy na otwartym rynku nie spotykał się z niezrozumieniem pracodawców. Ale niestety, Agnieszko odbiłem się od wielu ścian, wielu projektów, wielu inicjatyw, od jednej uczelni, nie mam doświadczenia z pracą, ale widzę ludzi dookoła siebie i dochodzę do wniosku, że trzeba by zmienić cały sposób myślenia ludzi, którzy mają znaczenie, sposób orzecznictwa, sposób myślenia o dostępności i wiele innych rzeczy, żeby serio była poprawa. Chwilowo, dostosowania dla osób niepełnosprawnych to coś, czym trzeba się reklamować, a nie coś, co jest oczywiste. I jeśli chodzi o infrastrukturę, zwykle osoby niepełnosprawne to osoby na wózku. Jeśli budynek jest przystosowany do użytku przez osoby z niepełnosprawnością, to jest dobrze, nie ważne, że niewidomi przecież z tych podjazdów nie skorzystają, etc.
#659 agnieszka Konto zarchiwizowane
A to każdyby chciał, obojętnie, czy widzi czy nie, by jego dzieckiem umiano się zająć i, by w szkołach było dobrze :D Oczywiście Wiem, o czym piszesz, rozumiem twoje doświadczenia, bo miałam podobne sytuacje. Przebrnęłam przez masówki i często było mocno średnio. Chodzi mi tylko o to, że widząc szklankę do połowy pustą nic się nie zmieni. Nie neguję naszych trudności, przecież nie jestem od nich wolna i wszyscy tu mamy podobne kłopoty, one często się pokrywają. Tylko myślę, że one są często zbieżne z innymi grupami, które mają jakieś bariery i trzeba patrzeć szerzej. Ważne jest też to, by widzieć te zmiany, bo one są na różnych gruntach.
BTW fotki na uczelni, tak, znam temat. U mnie pozytywnie, ponieważ znalazły się rozwiązania. Gdy napiszę, że jest coś dla mnie nie czytelne to otrzymuję dokument w dobrym formacie. Często też na uczelniach możemy liczyć na pomoc asystentów, a to duże wsparcie, które sporo trudności niweluje.
#660 Julitka
Agnieszko, wybacz mi, ale pisząc w ten sposób, traktujesz tzw. "młodych", jak ich nazwałaś, bardzo protekcjonalnie. Sama narzucasz swój punkt widzenia, choć robisz to w zupełnie inny sposób.
Ja swoją opinię nt. zasadności istnienia ośrodków szczęśliwie mogę oprzeć na bogatym doświadczeniu i to nie tylko własnym, ale też wielu znajomych, nauczycieli, tyflopedagogów etc. I uważam, że rozwiązania idealnego nie ma. Jeśli chcemy przystosować się do życia z widzącymi, idźmy do masówki, ale przygotujmy się na ewentualne prblemy, nomen omen, z socjalizacją. Jeśli chcemy ich uniknąć i nauczyć się samodzielności, skierujmy się do ośrodka kosztem osłabioenj relacji z bliskimi i niższego poziomu nauczania. Nic nie jest zerojedynkowe. Czasem, jak już wiele razy podkreślano, ośrodek jest jedynym miejscem, które w ogóle pozwala wyjść do i na ludzi, a czasem ma się ochotę wyrwać z niego osobę, która się w nim marnuje.
-- (agnieszka):
@Tomecki, niestety muszę się zgodzić. Też tak miałam, że odpowiedzią szkoły, która ewidentnie nie wywiązywała się ze swoich obowiązków był jedynie ośrodek. Tymczasem, gdybym skorzystała z tej oferty, w przypadku mojego zawodu byłabym bardzo do tyłu.
Swoją drogą zastanawia mnie, dlaczego reprezentowana tu grupa młodych ludzi ma mało aktywne spojrzenie na tę i inne sprawy. Finalnie chcemy przecież otwartego i przyjaznego otoczenia, możliwości uczenia się tam, gdzie mamy ochotę. Jest to zresztą korzystne dla całego społeczeństwa i naturalne. Od zmian są właśnie młodzi. Każdy miał swoją ścieżkę, ale obecnie dysponujemy narzędziami i zapisami prawnymi, których kiedyś nie było. Ustawy o dostępności po coś są. To nie tylko teoria, sama ostatnio zadając pytanie na uczelni, otrzymałam dokładny wykaz tego, co mi przysługuje i o co mogę się ubiegać. Warto o tym pamiętać, bo inaczej nic się nie poprawi. Nie wiem też z jakiego punktu kto pisze. Inaczej wygląda sprawa, gdy opieramy się tylko na swoich doświadczeniach, w tym obserwacjach, inaczej, gdy pracujemy z dziećmi, uczymy ich. Muszę stwierdzić, że to zmienia perspektywę i także z tej drugiej strony dostrzegam nam niedostępne rozwiązania, albo chociaż łatwiejsze próby poradzenia sobie z problemami. Kiedyś rodzice i uczniowie byli bardziej pozostawieni sami sobie, teraz, choćby za pośrednictwem mediów społecznościowych łatwiej dowiedzieć się o dobre praktyki.
--
- Klatki – odpowiedziała. – Czekania za kratami, aż zmęczenie i starość każą się z nimi pogodzić, aż wszelka nadzieja wielkich czynów nie tylko przepadnie, lecz straci powab.