Jak przekonać rodzinę i przyjaciół?
Back to Postawy otoczenia#61 MarOlk
Nie jestem do końca pewien czy raczej tu kolejność nie powinna być odwrotna.
-- (Monte):
Taki jest plan. Za półtora roku ślób, a potem przeprowadzka. Nie będę czekać jeszcze pięciu lat. (Zuzler):
Czyli że się przeprowadzisz?
--
--
#62 MarOlk
A chrzanić delikatność. Właściwie jestem pewien, że tu kolejność powinna być odwrotna. Podjęcie nieodwołalnej decyzji o ślubie, bo rozumiem, że z racji na światopogląd jest to coś więcej niż tylko formalizacja związku, bez sprawdzenia siebie i partnera we wspólnym życiu nie jest według mnie najlepszym pomysłem.
-- (MarOlk):
Nie jestem do końca pewien czy raczej tu kolejność nie powinna być odwrotna.
-- (Monte):
Taki jest plan. Za półtora roku ślób, a potem przeprowadzka. Nie będę czekać jeszcze pięciu lat. (Zuzler):
Czyli że się przeprowadzisz?
--
--
--
#63 Monte
Nie mogę najpierw zamieszkać z nim, a dopiero potem wziąć z nim ślóbu. Nie jesteś pierwszą osobą, która tak mi radzi. A ja nie chcę żyć w grzechu.
#64 MarOlk
Ok. Zgódźmy się, że tu się nigdy nie zgodzimy. W takim razie jak Ty widzisz dalsze działania?
-- (Monte):
Nie mogę najpierw zamieszkać z nim, a dopiero potem wziąć z nim ślóbu. Nie jesteś pierwszą osobą, która tak mi radzi. A ja nie chcę żyć w grzechu.
--
#65 monstricek
Oczywiste jest, że masz tylko dwie opcje: albo wprowadzasz się do narzeczonego czy szukasz wspulne mieszkanie i żyjesz w grzechu, ale jesteś niezależna i szczęśliwa, albo zachowujesz dziewictwo, pozostajesz wierna swoim zasadom i nadal mieszkasz z rodziną, która cię nie szanuje. W twoim przypadku możliwe są tylko czarno-białe rozwiązania. Jeśli naprawdę jest ci tak źle tam, gdzie teraz mieszkasz, to masz jak najszybciej stamtąd wyjechać, a grzech nie powinien odgrywać tu żadnej roli, ponieważ chodzi o twoje szczęście, zdrowie psychiczne, nezależność i tak dalej. Jeśli jednak nadal masz siłę, by myśleć o tym, że nie możesz żyć w grzechu, to prawdopodobnie nie jest ci aż tak źle, albo jeszcze nie doszłaś do stanu, w którym jest tak źle, że nie możesz myśleć o niczym innym, jak tylko o jak najszybszym wyjeździe gdziekolwiek. Doskonale rozumiem, jak trudno będzie ci wymyślić i znaleźć sposób, aby stamtąd wyjechać, ale również rozumiem, że to jedyna opcja, aby jakoś normalnie żyć. Tutaj, na Eltenie, jest bardzo dobry i trafny przykład niezwykle nieszczęśliwego i zgorzkniałego człowieka, który mieszka z rodzicami i wyraźnie ich nienawidzi. Myślę, że wiesz, o kim mówię. Wydaje mi się, że ta osoba mogłaby żyć o wiele lepiej, ale nie wyjechała na czas, a teraz już wyraźnie widać, że nigdy nie wyjedzie, ponieważ jest za późno. Im dłużej będziesz mieszkać z rodzicami, im więcej będziesz myśleć o tym, że nie masz szans, albo że są, ale nie odpowiadają twoim zasadom moralnym, tym trudniej będzie ci się stamtąd wydostać. Uwierz mi, lepiej być szczęśliwą i żyć w grzechu, niż być nieszczęśliwą i codziennie płakać.
#66 Zuzler
Jakkolwiek nie jestem chyba najwłaściwszą osobą do dawania takich rad, dodam, że współpraca z psychologiem mogłaby Ci pomóc.
Ponadto, niestety, mieszkanie samemu łączy się z szeregiem najczęściej przykrych obowiązków, których nikt za Ciebie nie odwala, a mieszkając z rodzicami, o części z nich możesz nie mieć pojęcia. Nie mówię, że o nich nie wiesz, bo skąd mam to wiedzieć, chcę tylko przypomnieć, że nawet jeśli miałaś już do czynienia z upierdliwą administracją budynku, potrzebą załatwienia gościa do naprawy pralki, kupieniem nowej pralki, bo jednak tamta się nie dała naprawić, dogadaniem się z właścicielem mieszkania, kto właściwie za tę pralkę powinien zapłacić, magią, jaka w okresie zimowym oddziałuje na stan liczników, znalezieniem kogoś poza Twoim mężem, kto pomoże Ci ogarniać sprawy na mieście, jeszcze być może łączeniem tego wszystkiego z jakąś formą zarobkowania itp, to jeśli aktualnie mieszkasz z rodziną, prawdopodobnie przestałaś mieć z takimi problemami styczność, a mięsień nieużywany zanika. Chcesz za półtora roku wziąć ślub, wynająć mieszkanie z mężem i wyprowadzić się. I to wszystko niemal naraz. To spore wyzwanie. Masz kupę czasu, więc, żeby zmaksymalizować szanse na to, żeby Cię to wszystko naraz nie przygniotło, zacznij już teraz.
Od razu możesz ogarnąć swoje finanse. Oszczędzaj ile możesz. Nie wiem, jak u Ciebie, ale już różne historie znam, także jeśli ktoś z rodziny ma dostęp do Twojego konta, do Twoich pieniędzy, najmądrzej byłoby go od nich odciąć. Awantura będzie jak stąd do tamtąd, ale kto powiedział, że masz siedzieć rodzinie na głowie za darmo? Poważnie powiem, że gdy będziesz mieć na głowie przeprowadzkę, zabawy z urzędami, organizacją ślubu, wesela i życia na swoim, ostatnią rzeczą, o jaką będziesz chciała się martwić, jest pytanie, czy po tym wszystkim starczy Ci na chleb.
Zacznij też przeglądać sobie, tak dla oglądu sytuacji, oferty wanajmu i dowiadywać się, na co zwracać uwagę.
Usamodzielniaj się na ile możesz w warunkach domowych. Może jest coś nie będącego gotowaniem, co Ci się przyda, a nauczenie się tego będzie mniej przykre?
No i, oczywiście, półtora roku to sporo czasu, żeby np. wybrać się na kurs samodzielności do Homera w Bydgoszczy czy fundacji Vis Maior.
Całkiem rozsądnie postąpisz, jeśli w tym czasie postarasz się też jak najwięcej dowiedzieć o prowadzeniu domu po ślepemu od innych niewidomych. Masz to forum, masz też, jak sama pisałaś, znajomych. Może warto poprosić ich, żeby Cię czegoś nauczyli w praktyce? Może do którychś masz sie możliwość wybrać i podpatrzeć ich pomysły na ogarnianie rzeczywistości?
#67 Zuzler
Edytowane:
W sumie z Monstrickiem się zgadzam, ale jeśli to jest taka właśnie sytuacja, że jest Ci źle, ale jeszcze dasz radę, to i tak najgorsze, co w tej sytuacji możesz zrobić, to usiąść na 4 literach, założyć ręce i odliczać jedynie dni do końca mieszkania z rodziną. Sama przyznajesz, że są rzeczy, które potrzebujesz sobie odświeżyć albo się ich nauczyć, więc, skoro zakładasz półtora roku, zrób w tym czasie ile możesz. Choćby po to, żebyś we własnej głowie mogła powiedzieć do matki "jak na osobę niedojrzałą, to całkiem niegłupio się zabrałam za przygotowania". Takie poczucie własnej sprawczości podnosi pewność siebie, a tej będzie Ci potrzeba.
#68 monstricek
Z drugiej strony, wszyscy kiedyś nic nie umieliśmy, ale jakoś się nauczyliśmy, prawda? Więc ty też możesz się nauczyć. Zuzler dobrze radzi: pytaj, szukaj możliwości, żeby do kogoś pojechać, jeśli masz taką opcję.
W moim życiu było tak, że praktycznie nikt mnie niczego nie uczył: w szkole były zajęcia z gospodarstwa domowego, ale niewiele mi dały, rodzice często nie mieli cierpliwości, żeby mi coś wytłumaczyć, więc kiedy zacząłem żyć sam, czytałem w internecie bardzo dużo, nie tylko porady od niewidomych, ale raczej zwykłe artykuły od zwykłych widzących ludzi o tym, jak coś ugotować, co z czym prać, jak lepiej wybrać ubrania. Ty masz to forum, a ja zaczynałem drogę do samodzielności ponad dziesięć lat temu, teraz wiele się zmieniło, jestem pewien, że będzie ci łatwiej niż mnie. Najważniejsze to zacząć, na początku jest najtrudniej z wynajmem mieszkania, gotowaniem i tak dalej, ale potem na pewno będzie łatwiej. Nie chcemy cię upokarzać, podważać twoich poglądów czy ich negować, chcemy pomóc, ale musisz zrozumieć, że życie to seria kompromisów, a jeśli nie jesteś na nie gotowa, to będzie ono trudne – mówię tu znowu o twoich przekonaniach dotyczących wspólnego życia przed ślubem. W twoim przypadku inaczej się po prostu nie da.
Poza tym, jak już pisano w innych wątkach, wspólne życie pozwala wiele zrozumieć o drugim człowieku, i nie mówię tu o seksie, mówię raczej o codziennych niuansach. Nawet jeśli kogoś kochamy, nie zawsze jesteśmy gotowi pogodzić się z pewnymi cechami innych ludzi. Ślub to zbyt poważny krok, przed nim trzeba przyjrzeć się człowiekowi, zrozumieć, jaki jest nie w internecie czy na rzadkich spotkaniach, gdzie łatwo udawać miłego, ale 24 godziny na dobę, kiedy już nie da się udawać. Moje smutne doświadczenie pokazuje, że u wielu ludzi wychodzą na wierzch takie demony, że niebo się gotuje, a miły z pozoru człowiek staje się nie do zniesienia.
A co, jeśli twój narzeczony jest tak samo niesamodzielny jak ty, co, jeśli za dość krótki przedślubny czas dowiesz się że jednak człowiek po prostu nie jest godny zaufania, może pojawić się wiele problemów i wezwań. Warto być na nie przygotowaną nie wtedy, gdy już się pobierzecie, ale wcześniej, żeby albo na czas powiedzieć „stop”, albo ostatecznie zrozumieć, że naprawdę kochasz go i jesteś gotowa spędzić z nim życie. Znam bardzo wiele małżeństw, zarówno wśród niewidomych, jak i widzących, gdzie ludzie szybko się zeszli, od razu wzięli ślub, narobili dzieci, a potem nie wiedzieli, jak je utrzymać, jak to wszystko zakończyć, nie rozumieli, jak w ogóle doszło do tego, że są razem. Nie sądzę, żeby warto było powiększać tę nieprzyjemną statystykę.
I jeszcze jedno. Nigdy nie przekonasz swojej rodziny, że coś znaczysz. To bezcelowe. Im wygodnie jest myśleć stereotypami, wygodnie jest uważać cię za niesamodzielną, bo w ten sposób nie muszą się z tobą liczyć, mogą traktować cię jak zabawkę. Nie kłóć się, nie sprzeczaj, zachowuj się ugodowo i miło, a za ich plecami przygotuj sobie drogę do ucieczki, jakąś możliwość wyjazdu stamtąd na zawsze. W końcu nikt nie może ci zabrać dokumentów, nikt nie może zabronić ci spakować rzeczy i wsiąść do taksówki, zwłaszcza jeśli naprawdę tego chcesz i dokładnie wszystko przygotujesz, poczekasz na przykład, aż nikogo nie będzie w domu.
Jednym słowem, życzę ci szczęścia, ale też mądrości, żebyś potrafiła kierować się nie tylko zasadami i wiarą, ale i rozumem, co bardzo często jest ważniejsze.
#69 balteam
No jestem prawie pewien, że seks przed ślubem jest grzechem, ale mieszkanie przed ślubem już nie, jeśli będziecie spać w innych pokojach, to wszystko ok, więc można jeszcze tak to rozwiązać, no i chyba to polecam najbardziej. Ewentualnie jak masz dobrą sytuację finansową, to wynajmij coś małego blisko chłopaka i potem razem wynajmujcie, ale obstawiam, że finansowo to nie wchodzi w grę.
Niestety jeśli rodzina cię blokuje, to najlepiej zerwać z nimi kontakt i jak już będziesz na swoim, to spora szansa, że jednak zaczniecie się odzywać do siebie, duża szansa, że rodzice nie będą zadowoleni przez kilka miesięcy, ale z czasem jakotako się wszystko ułoży, no a jeśli nie, trudno, musisz brać to pod uwagę, ale alternatywą jest zostanie w domu i nic nie robienie.
#70 MarOlk
@Monte, Właściwie poprzednicy wszystko sensownego już powiedzieli w temacie. Teraz jakby piłka po Twojej stronie.
#71 papierek
No właśnie, mieszkanie przed ślubem z facetem nie jest grzechem. A rodzice często tak mówią, że potem wrócisz i coś tam. Jeśli potrzebujesz mieć pewność, dopytaj się księdza, możesz opisać mu sytuację. Znam pary ludzi wierzących, które z przyczyn praktycznych właśnie razem mieszkają, tylko nie sypiają ze sobąw znaczeniu nie uprawiają seksu.
#72 monstricek
Oczywiście, to nie moja sprawa, ale nawet jeśli Monte jakimś trafem będzie uprawiać seks przed ślubem, świat się nie zawali, Bóg nie ześle jej do piekła, nikt, poza może sąsiadami, nic nie usłyszy, a i oni niekoniecznie. :-) Nie będę mówił o aspekcie religijnym, powiem czysto praktycznie: seks to ważna część każdego małżeństwa, czy podoba się to komuś o głębokich zasadach moralnych, czy nie, i jeśli nagle ten aspekt związku nas nie zadowala, wszystko inne też może przestać satysfakcjonować.
Jestem absolutnie przekonany, że lepiej na przykład przeklinać i uprawiać seks przed ślubem, niż być głęboko wierzącą osobą ze zrujnowaną psychiką albo cichą kanalią, która nienawidzi ludzi, bo życie się nie udało.
Nie mam na myśli nikogo z obecnych tutaj, mówię ogólnie. Seks, szczególnie z kimś, kogo się wzajemnie kocha, nie jest czymś wstydliwym czy niewłaściwym – czy to przed ślubem, czy po, czy nawet zamiast niego. Są o wiele bardziej obrzydliwe rzeczy – zazdrość, podłość, oszustwo, obłuda. Tego naprawdę należy unikać i się tego bać.
I z całą pewnością seks nie jest czymś, czego należy się bać w kontekście wyprowadzki od nienormalnej rodziny. Lepiej już kochać się przed ślubem z drogą serdcu osobą i żyć szczęśliwie, niż zwariować w domu od ciągłej presji nie do końca adekwatnych krewnych.
#73 balteam
Monstricek, ale to są twoje poglądy, które akurat w tym przypadku niespecjalnie pomogą, to tak jak byś mnie na Islam chciał nawracać i coś tam byś pisał.
#74 monstricek
Nie, to nie to samo. Jedno to, gdybym mówił jej, żeby porzuciła religię, zrezygnowała ze wszystkich poglądów, a zupełnie co innego, gdy mówię, że są rzeczy, które można przeżyć, w końcu można się wyspowiadać, jeśli to naprawdę takie ważne. Człowiek w desperacji pisze, że jest mu tak trudno i źle, że trzeba coś zrobić, ale nie zrobi nic tylko dlatego, że nie może uprawiać seksu przed ślubem? Przepraszam, ale to absurd. Poza tym, jak już pisano powyżej, można spać w różnych pokojach, a jeśli natura weźmie górę, to trudno, są znacznie straszniejsze grzechy niż ten. Wiara nie polega na tym, z kim i jak śpisz, ale na tym, jakim jesteś człowiekiem i jak zachowujesz się wobec innych. Przyznaję, że moje poglądy są diametralnie przeciwne poglądom wielu osób, ale ednak uważam, że człowiek przede wszystkim powinien myśleć racjonalnie, działać dla swojego szczęścia i dla szczęścia tych, którzy są obok niego, jeśli na to zasługują, a dopiero potem wierzyć w coś, co nie pozwoli mu trafić do nieba, jeśli uprawia miłość przed ślubem.
Rozumiem, że Polska jest bardziej religijnym krajem, a u nas mało kto przejmuje się seksem przed ślubem – ludzie po prostu pokręciliby palcem przy skroni, gdyby coś takiego usłyszeli. Szanuję waszą kulturę i poglądy ludzi, ale nie mogę zaakceptować ani zrozumieć, gdy ktoś boi się seksa, ale nie boi się żyć obok toksycznych ludzi.
#75 Zuzler
Ja bym jednak prosiła, żebyś zaniechał tego tematu. Chyba wszyscy zgadzamy się, że najważniejsze jest, żeby jej pomóc, a takimi dywagacjami na dobrą sprawę nie pomożesz. Osobę chcącą się trzymać zasad religii czy w ogóle jakichkolwiek wartości, które dla niej są ważne, a dla Ciebie nie, odstraszysz, zwłaszcza takim autorytatywnym tonem, nawet od wzięcia pod rozwagę tych fragmentów wypowiedzi, z których mogłaby czerpać z przyjemnością, mając inne nastawienie. Też znam pary osób religijnych, które po prostu mieszkały w jednym mieszkaniu latami i, z tego co mówią przynajmniej, dały radę. Uważam ponadto, że przebywanie z kimś pod jednym dachem ma tyle różnych aspektów i odcieni, że kwestia seksu naprawdę nie jest tą najistotniejszą, jeśli ma się pewność, że na razie nie. No ale co z tego? Kim my wszyscy jesteśmy, żeby komuś życie ustawiać. Właściwie Monte na dobrą sprawę nie pytała nas o radę, a to, że jej paru udzieliliśmy to już nasza inicjatywa. Tym bardziej więc lepiej nie drążyć. Dyskusje na tematy światopoglądowe odbywać proponuję w wątkach tym tematom poświęconych, na PSE. Tu ich nie potrzeba.
#76 Zuzler
Kolejna rzecz - piszesz o tym wszystkim trochę jakby to była taka bajeczka: mówili, słyszałam... W takich kwestiach rzeczywistość na ogół przedstawia się dużo mniej wesoło, niż ludzie opowiadają. Półtora roku to dość czasu, żeby zorientować się, która organizacja naprawdę pomoże, a nie tak tylko się staluje, czy możesz/gdzie możesz liczyć na zatrudnienie albo przynajmniej dorobienie, bo nie czarujmy się, renta, nawet ze wszelkimi dodatkami to niewiele na życie, chyba że masz też ś. wspierające. Jasne, nie będziesz sama, a chłop pewnie pracuje i pracować będzie, no ale nie czarujmy się - kasy im więcej, tym lepiej, bezpieczniej się żyje, zwłaszcza we dwoje, a w dalszej perspektywie kto wie, może i w większym gronie.
-- (Monte):
To, że ze studiami mi nie wyszło, nie oznacza, że moje plany nie wypalą. Teraz nie będę sama. A w Lublinie na pewno jest więcej możliwości dla osób niewidomych i będę miała się do kogo zwrócić. Nawet ostatnio poszliśmy do Altixu, to panie tam mi powiedziały o wydawnictwie, które założył niewidomy pan. Mówiły też, że są tam fundacje, do których można się zgłosić. Jeżeli tam zamieszkam, będę mogła skorzystać z ich pomocy.
--
#77 Monte
Wiem. Właśnie dlatego pytam, żeby uzyskać jak najwięcej informacji.
#78 Zuzler
Edytowane:
I jeszcze, odpowiadając na tytułowe pytanie tego wątku: najpewniej otoczenia nie przekonasz wcale, ewentualnie nie inaczej, niż pokazując, że sobie poradzisz, a tego nie osiągnie się słowami. Czyny zaświadczą o Tobie najlepiej, a jeśli ktoś nie ma do Ciebie szacunku, to oglądanie się na niego może Cię dodatkowo zdołować i spowolnić. W takiej sytuacji, jaką opisujesz, nie wiem, czy jedynym, ale zdecydowanie niegłupim wyjściem jest po prostu zrobić co tylko można, żeby taki powrót z podkulonym ogonem nigdy nie miał miejsca, a to oznacza pracę nad sobą i przygotowanie sobie gruntu. Pójście do Altixu i pogadanie z pracownikami to krok w dobrą stronę, ale informacje z tamtąd to tylko kawalątek tego, co faktycznie można by się dowiedzieć o możliwościach dla niewidomego w Lublinie. Ślub i wynajęcie mieszkania to pomysł, który prędzej czy później dorośli ludzie chcą zrealizować. ALe jeśli rodzina sama mówi, że Ci nie pomoże, to jesteś pozbawiona tego, na co może liczyć przeciętna osoba idąca na swoje, czyli porad od bardziej doświadczonych, bliskich osób, ewentualnego słoika z obiadem w cięższym okresie itp, więc przez te półtora roku zrób wszystko, żeby ich brak nie był bardzo odczuwalny. Tak, nie będziesz sama, będziesz mieć swojego lubego, ale on też nie musi wiedzieć i umieć wszystkiego, a dziwny z niego człowiek, jeśli nie doceni, że sama zdobywasz wiedzę i przygotowujesz się do wspólnego z nim życia także w kwestiach praktycznych.
#79 mustafa
No to tak. Jeżeli gadanie kogoś z rodziny Cię rusza, że tak to nazwę, no to nic się nie zmieni. Musisz zacząć mieć dosłownie wyjebane na to co mówią. Musisz zapomnieć o ślepo wciskanym dzieciom szacunku do starszych i odkopać w sobie krnąbrną część osobowości. Niestety. Nie pytasz nikogo o zdanie, jesteś dorosła, umiesz przewidywać konsekwencje swoich działań. Nie interesuje Cię czyjaś opinia, tą już znasz i niestety, jak to powiedziano już przede mną, musisz to zrobić teraz. Jak chcesz wziąć ślub, skoro jesteś uwięziona i zależna od innych. Ktoś cię musi zawieść do kościoła, odebrać, ktoś musi z tobą pojechać do salonu sukien, do restauracji, nie wiem jakie w tej kwestii masz plany, ale jesteś zależna. Robisz to tak, że jedziesz niby do narzeczonego, ale w tym czasie wynajmujecie mieszkanie, poczym wracasz do domu, pakujesz się i dopiero oznajmiasz, że się wyprowadzasz. Nikogo nie pytasz o zdanie. To jest twoja sprawa i twojego narzeczonego, jesteś dorosła. Mogą próbować Cię zatrzymać siłą, mogą nawet policję wzywać, niech wzywają. Nie jesteś ubezwłasnowolniona, nic nie będą mogli zrobić. Mieszkanie razem to tylko mieszkanie, studenci wynajmują wspólnie mieszkania i jakoś nie oznacza to, że ze sobą sypiają. Tym, że mama Cię czymś straszy, niech sobie straszy. Ty chcesz się usamodzielnić. Tutaj słowo pomoc, traktuj jak, że teraz będziesz musiała robić wszystko sama, a tobie przecież o to właśnie chodzi. Jak się obrazi, niech się obrazi. Kiedyś jej przejdzie. W końcu nic złego nie robisz.
#80 mustafa
I najważniejsze. Własne konto. Musisz mieć swoje pieniądze, do których ty masz tylko dostęp, żeby nagle się nie okazało, że masz budżet rozplanowany na następny miesiąc, a ktoś sobie pożyczył na wieczne nieoddanie.