Własny dom, mieszkanie
Back to Życie codzienne niewidomych#81 Zuzler
Dodajmy jeszcze, że żeby starać się o mieszkanie komunalne, a tym bardziej o socjalne, trzeba mieć odpowiednie dochody, takie wiecie... Nie za wysokie. Owszem, ja też składałam papiery na mieszkanko i akurat takie warunki, jak opisuje poprzedniczka, może pomijając kibel na schodach, starczyłyby mi w zupełności. W końcu to mieszkanie socjalne, nie ma co się fajerwerkó spodziewać. Komunalne byłoby tyle tylko lepsze, że limit dochodowy większy, a i tak do remontu by sie nadawało zapewne. Niemniej wiecie, kto ma największe szanse tak na cocjalne, jak i na komunalne, bo wniosek był ten sam, więc mogliśmy mu się dobrze przyjrzeć? Ano, patola, moi mili. Przykładowe pytania: czy zamieszkujesz na działkach i czy rodzina ma niebieską kartę.
#82 adelcia
ja to widzę tak, że dla mnie jedynym i jedinym rozwiązaniem to jest kupić se namiot i mieszkać pod blokiem.
bo na nic innego mnie w zasadzie nie stać.
#83 MarOlk
@Zuzler. Dokładnie. Kiedyś parę lat temu oglądałem reportaż z Nowej Soli gdzie miasto oddało do użytku nowe mieszkania socjalne. Po niedługim czasie lokatorzy doprowadzili mieszkania do ruiny wyrywając nawet kaloryfery ze ścian żeby spylić na złom.
#84 Postukujacy
Straszny festiwal narzekania nam się tutaj zrobił. :) Jak widać mieszkanie kupić nie jest prostą ani tanią sprawą. Jest to możliwe, trzeba być jednak na to nastawionym i dobrze zabezpieczonym. I wiedziec czego się chce, bo nie da się mieć wszystkiego i jeszcze tanio i blisko. Czasem potrzeba zwyczajnie łutu szczęścia.
Trzymam kciuki Elanor by się powiodło z zakupem albo sensownym wynajmem chociaż.
#85 Agata.d
No ja też za wiele od takiego mieszkania nie oczekiwałam, nie myślałam, że dostanę dwa pokoje z łazienką w mieszkaniu, ale ludzie, na dwie osoby przestrzeń tak ciasna, że mowy nie ma o jakiejkolwiek prywatności, to już jednak nie bardzo/ Niech by sobie był nawet jeden pokój, tylko troszkę większy i ogrzewanie z miasta. Skoro pisałam o mojej sytuacji i sytłacji mojej mamy też, to chyba po to, żeby to zostało uwzględnione przy wyborze mieszkania. Jeśli nie mogli zapewnić warunków do jakiego takiego bytowania mogli podanie odrzucić/ Co innego gdybym miała mieszkać tam sama, wtedy metraż by mi wystarczył. ale o ogrzewanie się wszystko rozbija. bo na to elektryczne nie było by mnie stać, chyba za prąd bym jakieś kosmiczne sumy płacić musiała. no a w piecu palić się boję i nie umiem tego robić. W dodatku nie czułabym się bezpiecznie mieszkając z patolą i w nieciekawej okolicy.
#86 Julitka
Matko @Elanor, równie dobrze nie wychodź z domu, bo się, broń Boże, laska złamie albo się przewrócisz!
-- (Elanor):
Te długoterminowe perspektywy są trochę przerażające, bo obawiam się, że nie możemy być tak pewni stałej pracy jak osoby widzące niestety. Chyba będę się bała zrobić coś takiego.
--
- Klatki – odpowiedziała. – Czekania za kratami, aż zmęczenie i starość każą się z nimi pogodzić, aż wszelka nadzieja wielkich czynów nie tylko przepadnie, lecz straci powab.
#87 Julitka
Misiu, a czy Twój brat widzi, czy nie widzi?
-- (misiek):
I nie daj Boże powinie ci się noga i wylądujesz na ulicy z hipoteką na karku i nie będziesz miał z czego spłacać. Już mój brat spłaca tak na prawdę już nie swój dom i jeszcze z 20 lat mu tego spłacania zostało. Ja już wolę wynajmować, bo jak nie jedno to wynajmę drugie i zawsze będę miał dach nad głową, a jeśli nawet nie to nie będę musiał spłacać piepszonej hipoteki i nikt mnie za to ścigał nie będzie. Nie wiem jakie są warunki, ale zawsze można starać się o mieszkanie z gminy.
--
- Klatki – odpowiedziała. – Czekania za kratami, aż zmęczenie i starość każą się z nimi pogodzić, aż wszelka nadzieja wielkich czynów nie tylko przepadnie, lecz straci powab.
#88 adelcia
zgadzam się z tobą całkowicie.
ludzie są po prostu zbyt pewni tego,że to co mają dziś, będą mieli i jutro.
-- (Elanor):
Te długoterminowe perspektywy są trochę przerażające, bo obawiam się, że nie możemy być tak pewni stałej pracy jak osoby widzące niestety. Chyba będę się bała zrobić coś takiego.
--
#89 Kat
W Koszalinie mieszkanie komunalne przyznaje ZBM i też latami trzeba czekać i też można trafić na coś, co do zamieszkania się generalnie nie nadaje, albo w remont trzeba włożyć ciężkie pieniądze.
I u nas wynajem od miasta też nie jest najtańszy, bo za coś podobnego jak moje - metraż - płaci się w granicach 700 zł, a im większe - tym więcej, wiadomo, niektórzy płacą dobrze ponad 1000 zł. Pewnie, że jest to tańsze niż płacić prywatnemu najemcy, ale nadal jednak są to niemałe pieniądze.
@Misiek, na wynajmie też robotę stracić możesz i też nie będzie kasy, żeby najemcy zapłacić, więc nie różni się to jakoś od banku, bo nie sądzę, żeby najemca był gotów umożyć płatność. Inna sprawa, że wysokość rat często jest zbliżona do czynszu za wynajem.
Strach zabija duszę.
Strach to mała śmierć, a wielkie unicestwienie.
Stawię mu czoło.
Niech przejdzie po mnie i przeze mnie.
A kiedy przejdzie, odwrócę oko swej jaźni na jego drogę.
Którędy przeszedł strach, tam nie ma nic. ... Jestem tylko ja."
- Litania Bene Gesserit przeciw strachowi ("
#90 papierek
Julitka, nie tak ostro, akurat tutaj, że tak powiem strach jest uzasadniony, bo dużo mniej obstawiam osób niewidomych ma stałą, w miarę płatną pracę niż tych, co jakoś tam z laską się porusza po mieście. :P
-- (Julitka):
Matko @Elanor, równie dobrze nie wychodź z domu, bo się, broń Boże, laska złamie albo się przewrócisz!
-- (Elanor):
Te długoterminowe perspektywy są trochę przerażające, bo obawiam się, że nie możemy być tak pewni stałej pracy jak osoby widzące niestety. Chyba będę się bała zrobić coś takiego.
--
--
#91 misiek
Agatko nie nie starałem się. Napisałem tylko, że jest taka opcja. Wiadomo, że warunki tychże to nie pałac z pięcioma sypialniami, ale chyba lepiej mieszkać w czymkolwiek niż na ulicy. Julitko tak, mój brat widzi i tutaj ma ten plus, bo jest w stanie sobie z tym poradzić. Ma pracę i zawsze może znaleźć następną w razie wypadku i jest w stanie spłacać tą hipotekę. A co w naszym przypadku gdybyśmy nie mięli z czego spłacać hipoteki? Sama chyba wiesz, że z pracą w naszym przypadku nie jest tak lekko jak u widzących, więc to my mamy gorzej, wiele gorzej z hipoteką. Komornik się ciebie nie będzie pytał, czy ty masz z czego żyć i gdzie mieszkać. Kasiu, a który najemca będzie cię trzymał, aż mu narośnie sto tysięcy długu?
#92 Krzycha
Akurat w tym przypadku, to i w odniesieniu do osób całkowicie sprawnych ta obawa jest uzasadniona, bo nawet oni nie mają stuprocentowej gwarancji na stałą i dobrze płatną pracę, a co dopiero my?
-- (papierek):
Julitka, nie tak ostro, akurat tutaj, że tak powiem strach jest uzasadniony, bo dużo mniej obstawiam osób niewidomych ma stałą, w miarę płatną pracę niż tych, co jakoś tam z laską się porusza po mieście. :P
-- (Julitka):
Matko @Elanor, równie dobrze nie wychodź z domu, bo się, broń Boże, laska złamie albo się przewrócisz!
-- (Elanor):
Te długoterminowe perspektywy są trochę przerażające, bo obawiam się, że nie możemy być tak pewni stałej pracy jak osoby widzące niestety. Chyba będę się bała zrobić coś takiego.
--
--
--
#93 djkrissu
No to i czas zapewne, żebym i ja dołączył do tej szacownejm dyskusji bo czemu nie? Przez 43 lata mieszkałem z rodzicami, Między mną i nimi stosunki były różne, ale im dłużej mieszkaliśmy razem i czas upływał, zaczęliśmy sobie niemal działać na nerwy, a głównie ja działałem na nerwy moim rodzicom głównie przez mój styl życia. Oni o godzinie 23 max szli spać, a ja dopiero zaczynałem życie, jak zresztą większość osób w naszym środowisku. Przecież dopiero po godzinie 23:00 zaczynało się życie na teamtalku. Ileż to było o to krzyków, że normalni ludzie to o tej porze śpią itp. Ileż to razy moi walili mi w ścianę, żebym wreszcie poszedł spać i się uciszył, bo oni nie mogą zasnąć. Wreszcie, postanowiłem! Wynoszę się stąd jak szybko się da! Na mieszkanie od nich nie mogłem liczyć bo moja rodzina wyrolowała mnie z mieszkaniem na całej lini i po tym wszystkim o czym nie chce mi się pisać, moja jedna siostra ma 2 mieszkania, a ja muszę liczyć na państwo. Pod tym względem, moja rodzinka zachowała się żenująco! Ech no cóż, a zatem, postanowiłem się wyprowadzić i któregoś dnia, ku uldze mojej mamy, poinformowałem ją o tym pomyśle. Mimo to i tak do końca nie była zadowolona, bo przecież jak ja się wyniosę, odpadnie im jedno źródełko finansowe, więc dalej to mnie przekonywać, że sobie nie dam rady samemu i jak to ja sobie wyobrażam takie życie? Przez kilka miesięcy i może nie codziennie, wałkowaliśmy ten temat i wreszcie: yes! yes! yes! moja mama stwierdziła: "No dobra, to chodź do tego urzędu mieszkaniowego, ale zawiele się nie spodziewaj". I rzeczywiście! Problemy na każdym niemal kroku, pytania w formularzu takie, jakbym chciał im te obskórne mieszkania ukraść, ale wniosek wypełniłem i złożyłem. Przez ten cały czas moja mama ciągle próbowała mnie odwieść od mojego pomysłu, a wtedy miałem tylko moją rętę socjalną, którą mam do teraz, tyle, że wtedy była ona nieco mniejsza no i zasiłek pielęgnacyjny w wysokości 153 pln. Zawrotna kwota no nie? Zostawmy jednak czasy, które minęły, wraz z tym, że temat mojego mieszkania cały czas powraca i jego kupna. Minęły 4 lata i nagle w naszej skrzynce pocztowej, znalazła się cienka koperta, zaadresowana do mnie z informacją, że dostałem się na listę oczekujących z zawrotną ilością punktów 21. Ta ilość dopiero powodowała, że delikfent mógł wylądować na liście oczekujących. Więc zdobyłem cudem te 21 punktów z dopiskiem, że na dzień dzisiejszy nie ma dla mnie żadnych propozycji mieszkaniowych. Przez ten cały czas co roku przychodziła ankieta mieszkaniowa, którą trzeba było wypełniać, żeby urząd wiedział, czy u mnie nadal sytuacja zwłaszcza ta finansowa nie uległa zmianie, bo gdybym zaczął zarabiać, automatycznie, zostałbym skreślony z listy oczekujących. Póki co, informowałem urząd, że nadal jestem rencistą socjalnym i nie odzyskałem wzroku, ponieważ do każdej ankiety, zarządano orzeczenia o mojej niepełnosprawności. Tym czasem w domu w którym mieszkałem, sytuacja się pogarszała, bo rodzice chcieli spać, a ja nie dawałem im ograniczać mojej wolności osobistej :D.I Wreszcie po 8miu latach, znowu koperta z urzędu mieszkaniowego. Otwieram, i co? Yes! yes! Pierwsze trzy propozycje mieszkaniowe. Myślałem, że samego pana boga złapałem za nogi! Zaraz po otrzymaniu tych propozycji, zadzwoniłem do mojego przyjaciela, żeby ze mną udał się do urzędu, bo nie chciałem w to bardziej wciągać mamy niż wciągniętą była. Zgadnijcie co to były za propozycje? Otóż: propozycja nr. 1. mieszkanie wielkości 12 metrów, kuchnią wielkości metr na metr. łazienki brak, a toaleta na korytarzu. propozycja nr. 2. mieszkanie wielkości 15 metrów, kuchnia wspólna, dzielona na 6 lokatorów, toaleta na korytarzu. Celowo w tej kolejności wymieniłem te "mieszkania" bo na koniec zostawiłem smaczek! propozycja nr. 3. Mieszkanie mieszczące się na czwartym piętrze i nie to było najgorsze, bo teraz sam mieszkam na wysokim drugim piętrze zaliczanym jeszcze nie wiem dla czego do piętra pierwszego. Mówi się wszak, że sport to zdrowie no nie? A zatem: Piętro czwarte. Zanim udałem się do tego mieszkania, poszedłem do administratora tegoż po klucze. Administrator to młody wysportowany pan który na moje pytanie, co w tym mieszkaniu jest do zrobienia zanim się lokator wprowadzi, bo trzeba wam wiedzieć, że zanim zamieszkacie w takim mieszkaniu, gmina musi je "wyremontować". Do takiego remontu, najczęściej należy tylko wymalowanie ściań w lokalu. Gmina ma na to pół roku. A zatem, administrator, wyjął baaardzo grubą księgę, i po przewróceniu kilku stron, radośnie poinformował mnie: "Hmm: Ja tu widzę tylko drzwi i piec do wymiany".Cudownie! pomyślałem sobie, drzwi i piec nie jest źle. odebrałem klucze i idę do rzeczonego mieszkania. Schody na czwarte piętro takie, że lepiej nie trzymać się poręczy, bo ta buja się we wszystkie strony. Kiedy już stanąłem przed drzwiami mieszkania. Stwierdziłem, że co tu wymieniać, bo drzwi nie są w takim znowu złym stanie. Tu trzeba nadmienić, że administrator, zastrzegł, żeby w mieszkaniu nie otwierać okien bo przez takie otwarte okna wlatują gołębie i robią co robią, wszyscy wiemy co i potem, nie ma komu tego sprzątać. Zdanie "Proszę nie otwierać okien w mieszkaniu" jest tutaj zdaniem kluczowym, bo po wejściu do mieszkania,okna leżały rozbite na podłodze, a ściślej mówiąc, na klepisku bo nie było tam ani kawałka jakiejkolwiek deski. Pod nogami można było zobaczyć coś na kształt ubitej ziemi. Spoglądam w górę, brak sufitu, Nade mną widać dachówki i belki. Podłączenie do jakiejkolwiek sieci czy to gazowej, czy elektrycznej niemożliwe, ponieważ ze ściany wystawała tylko wątpliwej jakości pordzewiała rura. A to nie koniec. W całym tym mieszkaniu, zainteresowały mnie dwie rzeczy, płyta pilśniowa na przeciwko drzwi wejściowych do "pokoju" i gdzie jest lub mogłaby być kuchnia, że o łazience nawet, czy toalecie nie wspomnę. Zgadnijcie co to była za płyta? Otóż, kiedy odchyliłem tę płytę, okazało się, że za nią jest drugie mieszkanie i jak się dowiedziałem od moich potencjalnych sąsiadów, zajęte już przez jakąś starszą żulicę. A wiecie gdzie była łazienka? ciekaw jestem, czy ktokolwiek by zgadł! A może na tym zakończę ten nieco przydługi wpis i pozwolę wam pomyśleć? Jak myślicie gdzie mogła być w takim mieszkaniu łazienka? A potem wam dokończę, bo końcówka tej historii jest zaskakująca nawet dla mnie :P
PS:
W propozycji nr.2. również łazienki brak, zapomniałem dodać.
#94 camila
U mnie też na początku było biadolenie: "a co jak stracę pracę?", przecież drugą nie bedzie łatwo znaleźć. Widzacy mają dokładnie te same problemy. Kobita w biurze nieruchomości opowiadała mi, że facet starał się o kredyt i w trakcie przetwarzania wniosku stracił pracę. Gdyby człowiek się bał wszystkiego, to do tej pory byśmy z drzew nie zeszli.
Poza tym jeśli jesteś na wynajmie prócz problemów wymienionych wyżej właściciel moze cię od tak wyrzucić z mieszkania, bo coś mu się nie spodoba. Raz już miałam taką sytuację. Za luksusy - prąd na kartę - wyobraźcie sobie. Robicie coś bardzo ważnego i pracę nagle trafia szlag bo skończyły się watogodziny. :P, stara instalacja elektryczna, z której strach było korzystać, meblościanki - symbol pięknego okresu w Polsce, odpadające kafelki ze ściany, mieszkanie do generalnego remontu, takie tam - właścicielka męczyła telefonami, pisała maile z groźbami i wyzwiskami, na koniec nie zwróciła kałcji bo uwaga: "mieszkanie było zdemolowane". :D :D
Poza tym pato deweloperka - zabetonowane osiedla, również istnieje. NIe wspomnę o takich ryzykantach, którzy kupują dziurę w ziemii potem do faktycznej wartości mieszkania życzą sobie jeszcze 50 k dopłaty. Koniecznie za gotówkę, bo mieszkania są tak nowe, że nie posiadają jeszcze indywidualnej księgi wieczystej.
#95 Agata.d
Krisu. Toaleta pewnie była w jakimś podwórzu. I z tego co tu piszesz to możliwe, że był to poprostu tak zwany wychodek, czy sławojka.
#96 djkrissu
Nie Agato, niezgadłaś, bo sprawa łazienki jest bardziej zaskakująca. Gdyby było tak, jak napisałaś, to byłoby jeszcze w miarę konfortowo, ale może ktoś ma jeszcze jakiś fajny pomysł? :). Dodam, że łazienka była całkiem blisko :D
-- (Agata.d):
Krisu. Toaleta pewnie była w jakimś podwórzu. I z tego co tu piszesz to możliwe, że był to poprostu tak zwany wychodek, czy sławojka.
--
#97 camila
W pokoju żulietty?
#98 djkrissu
Nie, ale jesteś blisko rozwiązania :D
-- (camila):
W pokoju żulietty?
--
#99 Agata.d
Może jakaś dziura w tym klepisku była i to miało spełniać funkcję toalety? bo podejrzewam, że takiej normalnej łazienki, gdzie można było się umyć ten lokal nie posiadał.
#100 camila
Więc tak. łazienka była u żulietty, połączona razem z kuchnią, a za kotarą była wanna i kibelek. :P