Niewidomi w literaturze
Back to Literatura#121 Mimi
I jeszcze najmłodszy brat Marysi, Zenuś, jest niewidomym niemowlakiem, jeśli dobrze pamiętam. Dorzucam do galerii niewidomą Ewelinę z tetralogii o Wilhelmie Krugerze. Jest ona posiadaczką daru jasnowidzenia i wielkiej urody. Gra pięknie po raz pierwszy dotknąwszy fortepianu.
#122 tomecki
Nie wiem czy tego już gdzieś nie było ale dwie chyba Agaty Christie książki ślepych zawierają. Pierwsza, to zdaje się, że się zwie "przyjdź i zgiń", w oryginale "clocks' czy jakoś tak, w każdym razie baardzo zbliżone tłumaczenie, drugiej tytułu nie pamiętam ale tam jakiś ślepy żebrak był, co to niby nie odróżnił splówy od już nie pamiętam czego, w każdym razie dowód rzeczowy w ten sposób ukryto.
#123 Zuzler
To była "niedziela na wsi" jeśli się nie mylę.
#124 Monia01
Nie wiem czy ktoś to tu pisał, ale jeszcze w "Chłopach" był niewidomy dziad. I pieska miał nawet.
🇺🇦 🇵🇱
#125 dariusz.1991 Archived
Eugeniusz Paukszta napisał książkę o niewidomych nastolatkach, które chodziły do szkoły masowej. Akcja toczy się w powojennych realiach.
#126 Zuzler
Serio? Jaki tytuł, poczytałabym chętniutko.
#127 Zuzler
A ktoś napisał o tym, że w kolejnych częściach "Dawcy" Lois Lowry pojawia się ociemniały CHristopher?
#128 grzezlo
Zuzler, jeśli pytasz o książkę Paukszty, to nosi ona tytuł "Noc jak dzień". Polecam.
#129 dariusz.1991 Archived
Dokładnie. O tą pozycję chodziło.
#130 grzezlo
Trochę w uzupełnieniu poprzedniej lakonicznej wiadomości, "Noc jak dzień" polecam, gdyż widać w niej solidne przygotowanie autora, które się przełożyło na barwne odzwierciedlenie wielu różnorakich problemów środowiska niewidomych:
prężne działania PZN w sprawie poszukiwania nowych kierunków pracy i edukacji niewidomych, kwestie związków międzyludzkich w wielu różnych aspektach - nie wymieniam, żeby nie spoilować; problem przystosowania się społecznego osób nowoociemniałych, no i tych mniej przystosowanych niewidomych, dla których flaszka i córka stróża jest ciekawszą wersją rzeczywistości niż jakaś tam praca...
Pojawia się też problem żebractwa niewidomych, które jak można wnosić - w międzywojniu było dość rozpowszechnione, bo możliwości zatrudnienia nie było wiele...
Osobiście byłem pod wrażeniem pracy autora, który jak rozumiem z naszym środowiskiem nie miał zbyt wiele wspólnego, a opisał jego radości i smutki, góry i doły w sposób pozbawiony przesady...
No i klimaty PRL, w którym się rzecz dzieje, ale jednocześnie jakiegoś nahalnego epatowania propagandą nie odnotowałem.
Podobnie ciekawą, dość wszechstronnie ilustrującą współczesne problemy naszego środowiska, jest wzmiankowana tu na początku "Niepełni", której autorem jest Paweł Pollak; odnoszę jednak wrażenie, że rzecz mało znana i dyskutowana, a przygotowana solidnie.
#131 jamajka
O rany, to ja też muszę to koniecznie przeczytać, jak mówisz, że przygotowane. Rzadko się to widuje.
#132 Zuzler
Ludzie! Dowiedziałam się ostatnio o książce "Kolory bez barw". Główną bohaterką jest niewidoma dziewczyna z nie najgorszej rodziny, a akcja toczy się podobno w Polsce przed II wojną. Podobno, bo jeszcze się za nią nie wzięłam, choć mam taki szczery zamiar. Na razie trochę wyrywkowo przejrzawszy pierwszym wrażeniem się mogę podizelić. Mianowicie wygląda na dobrze przygotowaną.
#133 grzezlo
Dzięki Zuzler za to znalezisko - książkę "Kolory bez barw" Witwickiej przeczytałem z zaciekawieniem i jest nie zła, ale jednak trochę mnie rozczarowała.
1. Problemy z datowaniem:
W jednym miejscu czytamy
Cyt: jak wstała, zaczęła głośno czytać podarowane mi wczoraj książki. Ledwo zaczęła — Rok 1647 — czyli dwieście siedemdziesiąt osiem lat temu" wtrąciła babcia...
GZ: co wskazuje, że działo się to w roku 1925.
A dalej:
Cyt: Tego roku, a był to rok 1934 i miałam wtedy dwanaście lat
GZ: co oznacza, że bohaterka musiałaby mieć 3 lata w roku 1925, więc zdecydowanie za wcześnie na słuchanie trylogii Sienkiewicza.
2. Biała laska się pojawia na pierwszych stronach książki, została bez trudu zdobyta przez matkę bohaterki w jakiejś niewielkiej miejscowości, co się nie wydaje prawdopodobne, zresztą z moich znalezisk w starej prasie wynika, że dopiero w roku 1931 środowisko niewidomych, z którym matka bohaterki nie chciała mieć nic wspólnego uwieńczyło sukcesem działania zmierzające do znormalizowania sposobu korzystania z lasek - krótkie teksty prasowe poniżej.
Od tego momentu daleka droga do spopularyzowania w społeczeństwie białej laski jako atrybutu niewidomego.
3. Liczyłem na jakieś ciekawostki z przedwojennego środowiska niewidomych polskich, ale prostym zabiegiem autorka skutecznie ucięła ten temat, skupiając się na kwestiach psychologii niewidzenia, no i trzeba przyznać, że jakichś większych głupot w tej kwestii nie popełniła.
4. Książka się kończy w momencie, gdy mogłaby się stać najciekawsza, raczej chyba nie ma kontynuacji, a istotne pytania dotyczące bohaterki, a sygnalizowane w samej treści, pozostają przez to bez odpowiedzi.
Wklejam wspominane teksty n/t białych lasek:
1. Kurjer Warszawski : wydanie poranne. R. 111, 1931, no 54
ŚMIERĆ NIEWIDOMEGO POD SAMOCHODEM.
Paryż 23-go lutego. (P. A. T.)
Donosiliśmy niedawno o powstaniu w Paryżu Stowarzyszenia, które zaopatruje niewidomych w białe laski, mające chronić ich od najechania przez samochody przy przechodzeniu przez ulicę, środek ten okazał się jednak nie bardzo skuteczny. Oto przechodzący przez Pola Elizejskie niewidomy dr. Henryk Racine został, nie zważając na białą laskę, którą się zasłaniał, wywrócony i zabity na miejscu przez pędzący z szaloną szybkością samochód.
Wypadek ten wywołał ogólne oburzenie. Dzienniki żądają jaknajsurowszego ukarania winowajców i zaprowadzenia odpowiednich zarządzeń dla zapewnienia bezpieczeństwa niewidomym.
Źródło: [1]
2. Kurjer Warszawski : wydanie poranne. R. 111, 1931, no 295-A
Biała laska niewidomych.
Min. spraw wewnętrznych na prośbę Zjednoczenia pracowników niewidomych R. P. zezwoliło ociemniałym, zrzeszonym w Zjednoczeniu, na noszenie białych lasek. Każdy z niewidomych, prócz laski, na której jest okucie mosiężne i wybity porządkowy numer, będzie posiadał legitymację z fotografją i z numerem, odpowiadającym numerowi laski, w celu zabezpieczenia się od żebraków i innych symulantów, którzy mogliby nadużyć zaufania społeczeństwa.
Jednakże laska biała, noszona przez ociemniałego, będzie naprawdę wtedy tylko dlań oznaką widomą, o ile zostaną spełnione dwa podstawowe warunki:
a) o ile niewidomy będzie przechodził przez ulicę nie w każdem dowolnem miejscu, lecz tylko na narożnikach, co wyczuje, uderzając laską o kant chodnika, zatrzyma się na chwilę, podnosząc laskę do góry i zaczeka;
b) o ile znajdujący się w pobliżu przedstawiciel władz bezpieczeństwa, lub któryś z przechodniów (a jest to obowiązkiem każdego) wezmą niewidomego za rękę i przeprowadzą na drugą stronę ulicy.
Wtedy to przy spełnieniu wyżej wymienionych warunków białe laski spełnią swe zadanie i przyniosą pożytek niewidomemu. W wypadku przeciwnym wprowadziłyby zamęt w ruchu ulicznym i mogłyby spowodować wiele nieszczęśliwych wypadków, jakie miały miejsce we Francji przy wprowadzeniu lasek.
Źródło: [2]
[1] http://ebuw.uw.edu.pl/dlibra/docmetadata?id=209760
[2] http://ebuw.uw.edu.pl/dlibra/docmetadata?id=210204
Pozdrawiam, GZ.
#134 Zuzler
@Grzezlo, masz tego więcej? Ja chcem! Prooooszę!
#135 grzezlo
No mam...
Trochę najciekawszych znalezisk wrzuciłem na blogu www.zlotowicz.pl, wcześniej też wysyłałem na typhlosa chyba w roku 2017, no i nie wszystkie z typhlosa są na blogu, ale częściowo te typhlosowe trafiły do Sześciopunktu, choć nie wszystkie, bo np. "Krewka dziewka" z roku 1912 się nie doczekała chyba publikacji, więc przeklejam poniżej.
Prócz tego, mam na dysiu folder ze 122 wycinkami z kuriera warszawskiego i nie tylko, ale problem, to często słaba jakość OCR.
Pan Damian Przybyła mnie w zeszłym roku namówił na napisanie artykułu do tyfloświata, opisałem historię swoich netowych poszukiwań w starej prasie, ilustrowaną dużą ilością fragmentów wycinków, których jeszcze nigdzie nie wrzucałem, ale artykuł chyba jeszcze czeka na publikację, a kolportować niezależnie od redakcji chyba nie bardzo mogę.
No i kusi, żeby kiedyś jeszcze raz wyruszyć na łowy, ale główny problem, to fakt, że dla tych 122 wycinków musiałem ręcznie przerzucić około 800 numerów starych czasopism, w którym się słowo niewidomych pojawiało, więc wylazły w wyszukiwarce, ale nie zawierały żadnych wartościowych treści.
Pomysłu na automatyzację pobierania wyników wyszukiwania z dlibry też nie oprogramowałem do końca, a półautomatyczne zaciąganie ponad 14 tys. numerów, które mi wychodziły po wpisaniu szerszych słów kluczowych się nie podejmuję.
Lista tekstów z bloga:
Niewidomy przed sądem. 1688 rok.
Elektroftalm Noiszewskiego. 1889 rok.
Widzieć mózgiem – pod prądem. 1903 rok.
Damy radę… Radem! 1903 rok.
Szczególny i straszny gatunek człowieka nam podobnego… 1928 rok.
Białe laski i grzebienie. 1934 rok.
Bramin w Laskach. 1934 rok.
Pożyczcie nam waszych oczu. 1935 rok.
Miasto ślepców. 1936 rok.
Wieczne nieporozumienie. 1937 rok.
Osada ociemniałych żołnierzy, czyli żona z przydziału. 1939 rok.
Heliotrop, Elektroftalm i DSN. 1982 rok.
No i obiecana wklejka:
Krewka dziewka. 1912 rok.
Dzisiaj jedna, króciutka notatka prasowa, ale uznałem, że jej bohaterka zasługuje na osobny wątek na Typhlosie, zwłaszcza po 105 latach.
Kurjer Warszawski : dodatek poranny. R. 92, 1912, nr 44
Tragedja miłosna niewidomych. W Osnabriick —
jak donosi berliński Lokal Anzeiger — niewidoma na-
rzeczona niewidomego szczotkarza, strzeliła do narze-
czonego z rewolweru i zraniła go lekko, poczem strzeliła
do siebie, raniąc się śmiertelnie. Przyczyną rozpaczli-
wego czynu niewidomej, miała być zawiedziona miłość.
Źródło: [1]
GZ: no więc, pozostaje mieć nadzieję, że jak pisała Agnieszka Osiecka: "Bóg jej wybaczył czyny sercowe i lody podał jej waniliowe".
A z drugiej strony, możemy się tylko cieszyć, że nasze dziewczyny są mniej zdeterminowane, bo inaczej - pusto byłoby na typhlosie:).
[1] http://ebuw.uw.edu.pl/dlibra/docmetadata?id=185776
Pozdrawiam, GZ.
#136 Zuzler
Niestety większość czytałam.
#137 Elanor
@Grzezlo
Masz to może wszystko w jakimś pliku zebrane? Bardzo, ale to bardzo by mi się przydało, zwłaszcza z okresu zaraz po I wojnie światowej.
#138 Zuzler
Oooo, ja też bym wzięła w ciemniutko <3
#139 grzezlo
Ja myślałem, że zainteresowana tematem młodzież, weźmie sprawy w swoje ręce, utworzy grupkę inicjatywną, ulepszy metody, zarzuci sieci doskonalsze od moich i podzieli się zbiorami, które nawet mnie oszołomią, a tu się okazuje, że nie bardzo się na to zanosi.
I ręce prawie mi by odpadły, ale trafiłem na cytacik ze znakomitej powieści "Bujne chwasty" Artura Gruszeckiego, czyli pokrzepiającą wypowiedź znakomitego i niedoścignionego Mojsze Apfeldufta:
Cyt: "ja może i stracę, ale Co mam robić? Ja mam taką naturę, że jak jest godna osoba, to już ja nie patrzę na zyski; bo czy człowiek człowiekowi nie powinien wygodzić? Jak przyjdzie czas, to ja wiem, że wielmożny pan dziedzic powie: On stracił na jednem, niech zarobi na drugiem. Czy nie tak?"
GZ: no więc sobie pomyślałem, że jak przyjdzie czas, to może młodzież lepsze sieci zarzuci w te archiwa i się też podzieli zbiorami.
No a tak na poważnie, to wycinki są bez korekty i z różną jakością OCR, ale mogę udostępnić, czemu nie.
Czy dodać do tego przetworzone do txt ze skanów w bibliotece jagiellońskiej 3 roczniki czasopisma "Świat niewidomych" od 1935 do 1937?
A broszurkę "Ociemniali o sobie" z chyba 1932, w której gdyby parę drobiazgów pozmieniać to spokojnie mogłaby być współcześnie wydana, no w każdym razie czyta się rewelacyjnie - dołączać?
Taki cytacik maleńki:
Cyt: Kiedy razu pewnego czekałem z kolegą na tramwaj, usłyszawszy nadjeżdżający wagon — powiedziałem: „zero jedzie"... i rzeczywiście zgadłem... Ludzie, stojący w pobliżu — zaczęli się dziwić ogromnie... „Skąd on to wie" mówili, „on pewno udaje, że nie widzi?..” Znalazł się jednak między nimi — jak zwykle w takich wypadkach mędrek, który rozwiązał tę zagadkę, mówiąc z całym naciskiem i pewnością siebie: „niewidomy po odgłosie dzwonka poznaje numer tramwaju".
[Koniec cytatu]
Do Eleanor: jeśli poszukujesz materiałów o historii niewidomych w międzywojniu i nie tylko, to proponuję zwrócić uwagę na książkę pt. "Historia niewidomych polskich w zarysie" dr Ewy Grodeckiej - jest w DZdN.
Myślałem kiedyś, że to ciężkostrawna cegła, ale okazuje się fajnie napisana i też zdarzają się ciekawe smaczki jak np. ten:
Cyt: W roku 1935 nastąpiło przesilenie. Kontrola z Ubezpieczalni Społecznej stwierdziła niewpłacenie składek za pracowników warsztatowych w ciągu dłuższego czasu. Wytoczono sprawę sądową, zarządzono licytację. Nie doszła ona do skutku, ponieważ komornik powiedział: "Co z niewidomych brać będę?" i postawił wniosek o umorzenie sprawy. Ostatecznie władze stanęły na stanowisku uogólniającym sprawę i uznały, że "niewidomi nie umieją sami się rządzić".
[Koniec cytatu]
Pozdrawiam, GZ.
#140 grzezlo
Nie wiem, czy nie robię offtopa, bo jednak prasa, czyli piśmiennictwo, nie jest literaturą, więc czas na książkę:
Greene, Homer (1853-1940)
Brat ociemniały : powieść dla młodzieży
Wyd. 3.
adres wydawniczy:
Warszawa : nakł. i dr. M. Arct, 1907
Lektura się zapowiada interesująco:
Cyt:
Co ci to, chłopcze?—zapytał olbrzym, głosem pełnym głębokiego współczucia.
Jakto, pan nie wie, że jestem ociemniały?
— Jesteś ociemniały, a pracujesz w kopalni?
Praca to nietrudna; gdy słyszę jadące wozy
lub zbliżających się ludzi, otwieram wrota, a po-tym je za niemi zamykam; ot i wszystko.
(...)
Z każdą chwilą wzrastało zainteresowanie się Jakóba dolą biednego ociemniałego dziecka, którego głos posiadał pewien odcień rzewności, właściwy Wszystkim dzieciom pozbawionym wzroku.
https://polona.pl/item/brat-ociemnialy-powiesc-dla-mlodziezy,ODI3NjM2NDE/