EltenLink

Fakty i mity na temat szkół

Back to W szkole i w pracy.

#141 daszekmdn

W Owińskach nie grzebali po szafach, przynajmniej u Nas.
U Nas ze sprzątaniem wyglądało tak, że jak ktoś coś rozlał to szedł po miotłę i ogarniał to miejsce, ale sprzątać w pokoju nie sprzątaliśmy, robiono to za Nas.


Koniec kropka, idź do żłobka. A ze żłobka na ulicę, i pocałuj babę w cyce.
2018-10-24 14:11

#142 Monia01

Myślę, że np. w Owińskach, w internacie żeńskim, problem stanowiło poszanowanie prywatności wychowanków przez wychowawców. Potrafili oni wejść sobie jak do siebie, podczas gdy przecież my tam mieszkaliśmy, więc należało nam się trochę szacunku, niech by chociaż zapukali wcześniej czy coś...

Innym ważnym elementem, dla którego m.in. postanowiłam odejść z Owińsk, było przebywanie z z tymi samym ludźmi przez 24 godziny na dobę: najpierw w szkole, a potem w internacie. Lubiłam dziewczyny, z którymi mieszkałam, ale to czasem było już mega męczące.


***
🇺🇦 🇵🇱
2018-10-24 15:06

#143 Zuzler

Z tą prywatnością to tak, niestety prawda. A z tym sprzątaniem... Daszek, pamiętaj, że ty jesteś na męskim, męskim męskim męskim i tam masz takie wygody, a na żeńskim, nie wszędzie, ale jednak inaczej to już ździebko wygląda



2018-10-24 16:25

#144 mucha

no ale w każdym tego typu ośrodku jesteś skazany na przebywanie 24 godziny na dobę z tymi samymi ludźmi



2018-10-24 17:04

#145 Zuzler

Tak naprawdę to nie są 24 godziny. Zawsze można pójść... No np do pokoju obok na pół godzinki na herbatkę :P



2018-10-24 17:46

#146 Monia01

Ale już jeśli ktoś chciałby pobyć sam, zupełnie sam, to miałby problem


***
🇺🇦 🇵🇱
2018-10-24 18:09

#147 jamajka

Zależy gdzie. W Laskach było łatwo pobyć zupełnie samemu, ale tam jest bardzo dużo różnych pomieszczeń wszędzie, więc było to pewnie trochę łatwiejsze.


rzeczy niemożliwe od ręki, cuda w przeciągu trzech dni.
2018-10-24 18:17

#148 balteam

Ja na przebywanie z tymi samymi ludźmi nienarzekałem na ogół, z Papierem mieliśmy 1 pokuj, także dużo nas nie było hehe.
A wcześniej też w dwie no może 3 osoby ale to raczej w tych młodszych latach.


Zapraszam osoby posiadające piesy, lub chcące je posiadać, do dołączenia do grupy o psach przewodnikach.
2018-10-24 19:09

#149 mucha

nie no ja też nigdy nie nażekałem fajne to czasy były w laskach @balteam dawno sie nie widzieliśmy



2018-10-24 19:26

#150 Zuzler

Nooo jak chodzi o to bycie w samotności, w pełni się zgodzę. A jeszcze jak sobie jakaś para chciała pobyć... No cóż, ciężko naprawdę było się schować, oj ciężko



2018-10-25 10:20

#151 daszekmdn

@Zuzler Byłem, już nie jestem.


Koniec kropka, idź do żłobka. A ze żłobka na ulicę, i pocałuj babę w cyce.
2018-10-25 14:23

#152 Zuzler

Eee? To gdzie jesteś?



2018-10-26 09:57

#153 daszekmdn

Uczę się tam nadal, ale wracam do domu.


Koniec kropka, idź do żłobka. A ze żłobka na ulicę, i pocałuj babę w cyce.
2018-10-27 03:39

#154 waldek19

Witajcie, postanowiłem i ja napisać kilka słówo ośrodkach, w których przyszło mi się uczyć. Było to dawno, dawno, bo w latach siedemdziesiątych.Może takie historyczne dygresje też Was zainteresują. Otóż najpierw nieco smutny obraz. Chodzi o szkołę dla słabowidzących w Lublinie, bo o tej szkole chyba nikt jeszcze nie wspomniał.Za moich czasów wychowawcy internatowi nie za bardzo interesowali się co dzieje się w internacie. A działo się źle. Nie lubię narzekać, ale ta szkoła przynajmniej wtedy na to zasługiwała. Po pierwsze w internacie istniała tzw. fala, jak w wojsku. Na piętrze mieszkali chłopcy z młodszych klas od 1 do 4. Ci z trzeciej i czwartej robili różne akcje młodszym. Na przykład w nocy wchodził sobie taki koleś z czwartej do pierwszaków i wlewał mu pół wiadra wody do łóżka. Nieszczęśnik oczywiście musiał zdejmować pościel i gdzieś ją wysuszyć. Albo jak się przyszło ze szkoły, to się okazywało, że przez ileś tam czasu nie można było chodzić po korytarzu, bo starszaki grali sobie w coś . Z dzsiejszej perspektywy mogę powiedzieć, że akurat w mojej klasie była patologia, bo część kolesi po prostu znęcała się nad pozostałymi i oczywiście w ten sposób wyrobili sobie posłuch. O skarżeniu się nie było oczywiście mowy. Pamiętam, że rodzice przywieźli mi trochę pieniędzy, to na drugi dzień już ich nie miałem. Jeśli komuś przysłali paczkę to wszyscy zbierali się wokół niego i patrzyli co on w tej paczce ma. Było też tak, że jak do kogoś przyjechali rodzice i wiadomo było, że coś tam mu przywieźli, to taki delikwent, przynajmniej przez kilka dni nie musiał się obawiać, że mu coś złego zrobią. Zdarzało się np. , że w nocy ktoś sobie błogo spał a któryś z dowcipnisiów rzucał w niego kapciem. Dobrze,jeśli kapeć był miękki ale jeśli jakiś tenisówek, to już gorzej.Była też taka sytuacja, nie pamiętam już dokładnie o co to chodziło, w każdym razie pani wychowawczyni zwróciła się do kolegi, żeby mnie walnął, bo się słabo ruszam. Na szczęście kolega mnie nie walnął. Taksię złożyło, że przeniesiono mnie na Tyniecką i to już był zupełnie inny świat. Tu o ucznia naprawdę dbali i starali się, żeby dobrze się tu czuł. Ja Tyniecką wspominam zawsze ze wzruszeniem. I tu znów zacznę, że za moich czasów starsze klasy pomagały pierwszakom i tym trochę starszym w ubieraniu si, ścieleniu łóżek. Robiłem to z ochotą. Wstawało się wcześniej, żeby samemu się ogarnąć i szło się na dół do młodszaków. Oprócz ubierania robiło się im porządek w pokoju. Ciekaw jestem, bo nie wspomnieliście czy teraz sprząta się stołówkę, bo wtedy sprzątaliśmy, ale tylko w niedzielę. Tak więc trzeba było pościerać stoliki, położyć krzesła na stoły, zetrzeć podłogę i jak podłoga wyschła zdejmowało się krzesła. Robili to raczej szczątkowo widzący, ale nikt nie narzekał ja też nie. Owszem trzeba było pojeździć ścierką po podłodze, ale nikomu na źle to nie wyszło. Sprzątliśmy też teren wokół ośrodka. Teraz nie bardzo sobie wyobrażam sprzątania, bo są ścieżki sensoryczne i nie było by to takie łatwe. Kiedyś było dużo alejek. A tam gdzie jest dzisiaj nowy internat, to graliśmy w piłkę. Z czystej ciekawości zadam Wam jeszcze jedno pytanie, przepraszam, jeśli uznacie to za oftop,ale po prostu nie wiem. Jak wygląda na Tynieckiej praca na lekcjach z laptopem? Kiedy ja chodziłem wszyscypisaliśmy na tabliczkach. Do liczenia na podstawowych działaniach służyły kubarytmy a do rysunków z geometriisłużyły prostokątne drewniane deski, do których była przymocowana antypoślizgowa guma, do której przykręcało się celofanową kliszę.Rysując długopisem po kliszy powstawała wypukła linia. Tyniecką wspominam bardzo dobrze.


Aśka Kaśce paćka w kaszce
2019-01-20 23:59

#155 misiek

Co do tej szkoły w Lublinie to normalnie jak bym czytał o ośrodku w Bydgoszczy z lat 90, tyle że tam było jeszcze gorzej, bo na pięterku młodszych chłopaków była zebrana cała podstawówka od 1 do 8, później dodatkowo gimbaza i pierwsze klasy lo i zawodówek.


Chcesz być dilerem? Chcesz być bandytą? Mieć własny burdel, pasuje ci to. Chcesz mieć kopyto i wrogów jak Don Vito? Chcesz iść do puchy, do piachu i na co ci to.
2019-01-21 00:27

#156 Zuzler

Na matematyce raczej się nie używało laptopa, przynajmniej w Owińskach. Zwykle chodzi się po prostu z maszyną, tu i tam używa się też notatników brajlowskich. A na innych przedmiotach, czyli tych, na których jest dużo tekstu do pisania po prostu się na tych laptopach notuje. Oczywiście z maszyną chodziło się też na chemię i fizykę.



2019-01-22 06:33

#157 waldek19

Zapomniałem jeszcze dodać, że w pokojach sypialnychmieszkało w tamtych czasach po kilkanaście osób 12-14.A więc niezła stodoła. Zuziu a jak wygląda pisanie klasówek z polskiego czy dostarczacie nauczycielowi prace pisemne elektronicznie czy jak komu wygodnie.A zatem jeśli ktoś chce pisać w zeszycie to czy ten zeszyt daje nauczycielowi do sprawdzenia.Kiedy ja byłem na Tynieckiej, to pisaliśmy prace klasowe w zeszytach na tabliczkach. Taki zeszyt miał zwykle od 10 do 15 kartek złożonych na pół i zszytych zszywkami. Co zaś do szkoły średniej, to chodziłem do masówki i tam musiałem nauczycielce czytać wypracowanie. Jeśli zażyczyła sobie w jakimś momencie, żeby powiedzieć jak dany wyraz napisałem, to po prostu mówiłem. To dotyczyło też interpunkcji. Za brak dwóch przecinków ocena była obniżana o połowę.Tak więc jeśli treść była dobra i praca zasługiwała na 5, to jak nie było owych dwóch przecinków, to dostawało się 4plus.


Aśka Kaśce paćka w kaszce
2019-01-24 00:01

#158 misiek

Waldek- takie przeludnienie w pokojach było jeszcze nawet w drugiej połowie lat 90. Ja tak miałem przez 4 lata od rozpoczęcia mojej edukacji. Potem stopniowo zmiejszali do ośmiu osób i w końcu do czterech/ trzech.


Chcesz być dilerem? Chcesz być bandytą? Mieć własny burdel, pasuje ci to. Chcesz mieć kopyto i wrogów jak Don Vito? Chcesz iść do puchy, do piachu i na co ci to.
2019-01-24 00:12

#159 majkmik1981

Hej zuzler. Przez szmat czasu gdy byłem w Owińskach, przyznam się, że u nas na Interku, czy to w Przedszkolu (to same początki) czy później na męskim chyba nigdy nie było otwartej polityki odnośnie posiadania leków przy sobie. Może ze 2 razy na jakichś zebraniach to u nas padało, od "Donpedra" że jeśli mamy jakieś leki to trzeba je zdysponować w ambu, na waszym Interku. Jednak chyba nikt nie przejął się tym i nie pamiętam by ktoś z grup w których byłem, tegoprzestrzegał a trochę ich było.
Ale to prawda, że bez kręcenia, to w Owińskach się raczej nieudawało. Ale zastanawiam się czy w ogóle jest taki internat w którym bez kręcenia by się dało funkcjonować?
(uśmiech).



--Cytat (Zuzler):
Aaa te leki... W Owińskach też takie pomysły były. Ale kogo to cokolwiek obchodziło z moich znajomych? Starczyło się nie przyznawać, że np głowa boli, tylko brać tablety i już

--Koniec cytatu



2019-01-24 05:34

#160 daszekmdn

Mi np nauczyciel na Polskim w ogóle nie pozwolił pisać na PC bo "Braillea mam nie zapomnieć". Bez sensu to, szczególnie gdy piszę Braillem na ścisłych przedmiotach.


Koniec kropka, idź do żłobka. A ze żłobka na ulicę, i pocałuj babę w cyce.
2019-01-25 16:03