Edukacja niewidomych
Back to W szkole i w pracy.#21 misiek
To już chyba podpada pod paragraf nie?
#22 daszekmdn
Nie wiem, ale nie chcę sobie przypominać tego, co działo się w tamtym czasie, ważne, że zmieniłem się
o 180 stopni psychicznie, stałem się nerwowy i zupełnie inny po tych wszystkich sytuacjach, więc nie
rzyczę nikomu uczęszczania do miejsca, gdzie ręka ręke myje i nikt nie zrobi nic z niczym, bo oczywiście
wszystko to po znajomości. Gdybym teraz spotkał owych niektórych ludzi z tamtych czasów, nie wiem co
bym zrobił, i może to lepiej że nie wiem.
Jeżeli nawet podchodzi pod paragraf, po żadnych sądach i innych rzeczach nie chciał bym kazać ciągać
nikogo, bo nic mi to nie da, satysfakcji nie będę miał, miał bym ją, gdyby dało się cofnąć czas, odegranie
nie da mi satysfakcji, zepsuli mi połowę dzieciństwa to ja nie chcę nikomu psuć niczego, ale i tak mi
nie wychodzi.
#23 pajper
Witajcie!
Jakoś się jeszcze nie wypowiadałem w tym temacie, czas więc na mój wpis tutaj.
I powiem wam prosto, nie mam odniesienia, znam tylko jedną stronę problemu.
No dobra, więc jak to było u mnie?
Ja chodziłem do szkoły dla osób widzących.
Czy tego żałuję? Nie, aczkolwiek dostrzegam wady.
W podstawówce kilka razy zdarzyło się, że mnie zapomnieli.
Mówiąc prosto, byłem przerażony.
Ale to nie było, mam do dziś nadzieję, złośliwie.
Raczej zwykłe przeoczenie.
Jednak, kiedy byłem dzieckiem, chodziłem na mały kurs z orientacji w ośrodku w Sobieszewie a potem pod okiem p. Agnieszki Rusakiewicz.
I dało mi to dużo, chociaż tak naprawdę zaowocowało dużo później.
Dość powiedzieć, że miałem cudownych nauczycieli.
A, zwlaszcza w klasach 4-6, poznałem kilku fajnych kolegów.
I sytuacje z zapomnieniem się nie powtórzyly.
Tak więc samą podstawówkę wspominam bardzo przyjemnie.
Gimnazjum to inna bajka.
Większość mojej klasy uznała mnie za ślepca, obrażała, krytykowała.
nie wszyscy, gdyby nie przyjaciele z tamtego okresu pewnie bym zmienił szkołę.
Ale jednak było ciężko.
A liceum?
W liceum wszystko wróciło do normy.
Nie jest to idealnie zintegrowana kalsa, o ile klasa w ogóle może być w normalnych warunkach idealnie zintegrowana, ale jest dobrze.
Tak więc, z mojego doświadczenia, było ciężko, ale nie było tragicznie.
Jeśli chodzi o opinię, że niewidomy musi mieć gorsze wyniki w szkole masowej.
Ja się nie zgadzam z tym.
Nie chwaląc się, zawsze byłem w najlepszej dwójce w klasie, miałem też jedne z najlepszych wyników na testach kompetencji.
Oczywiście, znaleźliby się uczniowie ze średnimy 6,0, ja takiej nigdy nie miałem.
Ale zawsze było to powyżej 5,0, najlepiej 5,7.
Tak więc, można, jak się chce.
Taka jest przynajmniej moja opinia.
Pozdrawiam,
Dawid Pieper
Shoot for the Moon. Even if you miss, you'll land among the stars.
#24 lwica
dokładnie da się ale ja nie wspominam nic dobrze na wycieczkach siedze sama na przerwah siedze sama i
wszędzie siedze sama a teraz do 7 klasy nie chce tego, bo nie zmienie tej głupiej klasy, w której jestem
chciała bym pojechać na zieloną ale bardziej oplacalna jest kolonia dla niewidomych, bo nie da sie tak
#25 misiek
Dobrze, że w reszcie likfidują to całe gimnazjum. Lepiej późno niż wcale.
#26 lwica
nie wiem, bo tak to bym możę klase zmieniła a tak to jeszcze pare lat sie poęcze te 2 konkretnie, a tak
to mieszanina różnych ludzi fajniej tak
#27 pajper
Czy fajniej?
Moja obserwacja jest taka, że gimnazja to fatalna rzecz.
Sam pomysł tragiczny nie był.
Ale to wiek, w którym większości ludzi, mówiąc kolokwialnie, coś odbija.
Nie wszystkim, przesadziłbym.
Ale naprawdę, naprawdę wielu.
I łączyć to wszystko razem, mieszać...
Niee, to nie było dobre.
Pozdrawiam,
DP
Shoot for the Moon. Even if you miss, you'll land among the stars.
#28 misiek
Kiedyś normalnie starsza młodzierz uczyła się w jednej szkole, z małymi dziećmi z pierwszych klas podstawowych
#29 misiek
I nie było takiej patoli jak teraz. Słyszeliście o tym- jak trzy gówniary pobiły i zkopały dziewczynę
#30 misiek
swoją rówieśnicę? A koleś, który to nagrywał zamiast jej pomóc jeszcze się cieszył i je nakręcał. Z resztą
#31 misiek
W koło stało z 80 luda i nikt nawet palcem nie kiwnął.
#32 daszekmdn
Znieczulica i nic więcej, słyszałem.
#33 pates
To było bodajże w Gdańsku.
#34 jamajka
Ja też się nie wypowiadałam, to może coś napiszę. Ja do podstawówki i gimnazjum chodziłam w Laskach i
u mnie wyszło to na dobre. W bardzo fajnym momencie, czyli po gimnazjum, przeniosłam się do liceum normalnego.
W Laskach nauczyli mnie mnóstwa rzeczy, już pomijam te wszystkie techniki typowo nasze, braillea i tak
dalej, ale poziom nauki orientacji tam jest świetny, nie poruszałabym się tak, jak teraz, gdyby nie to,
że tam chodziłam. Poza tym też w internacie było sporo rzeczy, które musiałam robić i się ich nauczyć,
bo po prostu miałam taki dyżur. Teraz jestem w liceum i co do wyników, ja akurat mam trochę gorsze niż
w Laskach. Z tym, że to też podejrzewam jest taka kwestia, że nie jestem przyzwyczajona. Jak ktoś się
dobrze uczy i od początku był w masowych szkołach, to umie to utrzymać, bo już wie, jak to tam wszystko
wygląda. DLa mnie był to spory przeskok, no bo jednak tempo pracy w Laskach jest trochę spokojniejsze.
I żeby mnie nikt źle nie zrozumiał, wcale nie z powodu niższego poziomu, bo akurat podstawówka i gimnazjum
tam jest bardzo dobre, tylko po prostu dlatego, że tam był na to czas. Osiem a dwadzieścia sześć osób
w klasie, to jest bardzo duża różnica. I to, przechodząc do zakończenia, jest plus pójścia do normalnego
liceum wedłóg mnie, że jeszcze przed studiami nauczę się pracować w większej grupie, w większym hałasie
i bez tej całej otoczki w stylu wszystkich książek w brajlu i wszystkich pomocy naukowych na wyciągnięcie
ręki.
#35 jamajka
Więc, odpowiadając na pierwsze pytanie w wątku, uważam, że co jest lepsze, zależy od wielu czynników.
Zwłaszcza od tego, jakie są obie szkoły, jakie rozważamy. Ja na przykład trafiłam dobrze, bo po 1. poszłam
do Lasek, gdzie, jak mówiłam, nauczyli mnie dużo, a po 2. trafiłam do ogarniętej klasy w liceum, poza
tym tam już wcześniej były osoby niewidome. Ale, jak mówiłam trzeba to wielokrotnie sprawdzić, zanim
się zdecydujemy. Zdaje mi się, że dobrze jest przynajmniej te pierwsze klasy zrobić w ośrodku, bo jednak
dobrze jest ogarnąć sobie system pracy i na czym namm zależy, jak ktoś nam pomaga. A internat, przynajmniej
niektóre, wcale nie taki straszny, jakim go malują. ALe wiem też, że są takie ośrodki w Polsce dla niewidomych,
że jakbym miała wybierać, to wolałąbym już na gimnazjum się przenieść, albo nawet w ogóle od początku
iść do masówki, niż być tam, bo to po prostu byłaby strata czasu.
#36 gadaczka
Najgorsze w ośrodkach jest to, że dzieci są daleko od domu. Osłabiają się więzi rodzinne, bo nie przebywają
tyle ze sobą.
#37 pajper
Problemem tego typu rozważań jest fakt, że raczej nie ma osób, które mogą obiektywnie spojrzeć na problem z każdej strony.
U mnie z pewnością na dobre wyszła dobra znajomość środowiska widzących, również w tym negatywnym aspekcie.
Z pewnością też poznałem wspaniałych nauczycieli i nie byłem w pewnym sensie odizolowany od świata.
Wadą największą jest fakt, że prawie nie poznałem niewidomych.
W większym zakresie jedynie Kubę i Magdę, którzy, jakoś tak się złożyło, też się uczyli w tej samej szkole, Kuba w innej klasie w prwadzie.
Ale to są dwie osoby w moim wieku.
Po gimnazjum przekonałem się, że naszego środowiska prawie nie znam, co było dość dziwnym odkryciem.
Nie wiem, trudno powiedzieć, co jest lepsze.
Pozdrawiam,
DP
Shoot for the Moon. Even if you miss, you'll land among the stars.
#38 jamajka
WIesz co, moja najlepsza przyjaciółka była na tydzień w internacie, a na wekendy w domu i to nie wszystkie.
A ostatnie co bym o niej powiedziała to to, że miała słabe więzi rodzinne. Jeśli jakoś się kłuciła w
domu, to na pewno nie dlatego, że się od nich oddaliła, tylko dlatego, że po prostu coś im tam nie pasowała,
charakter, taki wiek, czy co tam. W każdym razie to nie jest wcale tak zawsze, że jak jesteś w internacie,
to jesteś wiele dalej od rodziny. I żeby mi nie wypomnieli, nie mówię tego z mojej strony, bo ja byłam
dojeżdżająca. Ale znam kilka osób, które były w internacie, a kontakty np. z rodzeństwem mają bardzo
dobre.
#39 zywek
Ja niestety zauważyłem to u siebie, ze z rokiem na rok coraz bardziej nie wiem, o czym mam gaadć z rodizną.
#40 jamajka
No to mówię, to bardzo zależy od sytuacji.