Fakty i mity na temat szkół
Back to W szkole i w pracy.#321 djdenismusic
do Wrocławskiego ośrodka chodziłem od 2000 do 2015. I przez te wszystkie lata ani razu nie miałem podręcznikowych problemów. Nie licząc sytuacji typu, koleś od angielskiego wydrukował mi plik pdf z obrazkiem zamiast zwykłego txt, bo za bardzo nie ogarniał w dostępność. ALe wystarczyło pogadać, i wspólnym wysiłkiem miało się podręcznik. nie było to coprawda zbyt wygodne, ale lepiej mieć coś takiego, niż zostać z niczym.
Oprócz tego większość podręczników była w brailleu. Albo dostawaliśmy od nauczycieli drukowane fragmenty rozdziałów, które aktualnie przerabialiśmy.
#322 magmar Archived
Problem istniał na końcu lat 90.
#323 Julitka
Nie potwierdzam osobiście (lata 2004-2011). Nigdy nie musieliśmy czytać niczego sami, to po pierwsze, a więc nie było problemu. Jeśli trzeba było czytać coś z podręcznika, a ja np. miałam starsze jego wydanie lub innego wydawnictwa, to zawsze miałam mówione, co przeczytać. Bardzo dbano o to, żebym czuła się dobrze z sześciorgiem słabowidzących kolegów.
-- (magmar):
Był podany jeszcze inny fakt, nauczyciele/wychowawcy robili łaskę niewidomym.
Chodziło o przeczytanie rozdziału potrzebnego na zajęcia, to już wina ośrodków.
Taki ambitny reading Julitko przygotowałaś kursantom, a takiej prostej rzeczy nie pojmujesz?
--
- Klatki – odpowiedziała. – Czekania za kratami, aż zmęczenie i starość każą się z nimi pogodzić, aż wszelka nadzieja wielkich czynów nie tylko przepadnie, lecz straci powab.
#324 Julitka
Ja za to podam inny ciekawy fakt z moich czasów (mniej więcej 2009-2011): Zacofanie sprzętowe występowało. :) Pamiętam, że z Aktywnego Samorządu, czy też Komputera dla Homera, wzięłam sobie PacMate. Sama wpadłam na pomysł, by nosić go do szkoły i na nim pisać. Nauczyciele byli zachwyceni, że to takie ciche, takie wygodne, nie przeszkadza, jak stara maszyna brajlowska itp. Sprawdziany nadal pisałam na maszynie, ale jednak notatki miałam już "w komputerze". Że nikt wcześniej nie wpadł na to, że można używać notatników, tego nie rozumiałam już wtedy. Teraz jest, że tak powiem, laptopizacja i cyfryzacja wszystkiego, co się da. Nie wiem, jak jest teraz, nie mam bladego pojęcia, ale z moich czasów i tylko z moich czasów wynoszę przeświadczenie, że jeśli ktoś korzysta z nowocześniejszych rozwiązań, robi to sam, z własnej woli, a nie - zachęty nauczycieli. No ale tu powstaje pytanie, jak zbilansować korzystanie z technologii i umiejętność sprawnego posługiwania się brajlem, a to właśnie w ośrodku pożytecznym jest uczenie tej wcale nie przeszłościowej umiejętności.
- Klatki – odpowiedziała. – Czekania za kratami, aż zmęczenie i starość każą się z nimi pogodzić, aż wszelka nadzieja wielkich czynów nie tylko przepadnie, lecz straci powab.
#325 magmar Archived
O tak, zaczyna się robić merytorycznie.
Brawo!
Co do brajla Można np. sprawdzić czytanie na ocenę, sprawdzić dyktando itd.
Mimo wszystko w klasach 1 3 powinno się korzystać głównie z brajla.
Słyszałam o innych problemach, nawet jest to w przepastnych archiwach Eltena zapisane, że nauczyciele/wychowawcy zabierali komputery, brali sobie cudze ładowarki.
Potwierdzacie?
#326 Julitka
Merytorycznie zaczęło się robić dawno temu, Magdo. Dla Ciebie zaś zrobiło się dopiero wtedy, gdy podałam argument przeciw ośrodkom. Cóż. :)
Podam więc inny fakt: W moim ośrodku było bardzo, naprawdę bardzo dobre jedzenie. Nie można o nim powiedzieć, że było "jak domowe", bo jednak co szkolna stołówka, to nie dom, ale to właśnie tam nauczyłam się jeść wiele potraw, których wcześniej nie tknęłam, takich jak wątróbka, buraczki, barszcz ukraiński, kopytka, kasza gryczana, pasta rybna itp. Kucharki naprawdę bardzo się starały.
- Klatki – odpowiedziała. – Czekania za kratami, aż zmęczenie i starość każą się z nimi pogodzić, aż wszelka nadzieja wielkich czynów nie tylko przepadnie, lecz straci powab.
#327 magmar Archived
A Ty zawsze złośliwie to teraz ja powiem CI o sytuacji, którą pamiętam z dzieciństwa.
Jest rok 1994 w połowie roku przeszłam do czwartej klasy szkoły masowej. Zostałam zaproszona do ośrodka na WIgilię, a tam potrawy, występy, wszystko z pompą, dwa dni później moja ówczesna klasa świętowała WIgilię jakoś tak, skromnie, ani nikt nie śpiewal kolęd, ani nie było takich smakołyków, dziewięcioletnie dziecko czuło pewne rozczarowanie.
Był taki moment kiedy żałowałam tej artystycznej atmosfery.
#328 Julitka
Nie byłam złośliwa. :) Niestety Ty tak to odebrałaś.
Uściślij: Kto świętował wigilię skromnie, Twoja klasa w masówce czy w ośrodku?
No i chyba oczywiste, że skoro Cię zaproszono, to była taka bardziej otwarta wigilia, a więc pompa była wręcz wskazana.
- Klatki – odpowiedziała. – Czekania za kratami, aż zmęczenie i starość każą się z nimi pogodzić, aż wszelka nadzieja wielkich czynów nie tylko przepadnie, lecz straci powab.
#329 magmar Archived
Argument za złośliwością dwa cytaciki z bfrzegu:
Merytorycznie zaczęło się robić dawno temu, Magdo. Dla Ciebie zaś zrobiło się dopiero wtedy, gdy podałam argument
I teraz pozostaje pytanie: Machnąć ręką i pozwolić triumfować... ekhm, drugiej stronie,Pompa była w ośrodku.
Na innej liście zwrócono CI uwagę, że stosujesz taki rodzaj manipulacji, cytat podeślę prywatnie jeśli dotąd nie pojmujesz o co mi chodzi.
WIgilia z pompą była w ośrodku.
#330 daszekmdn
U nas takie wydarzenia też były maxowane.
Pamiętam jak na turniej Tenisa dźwiękowego podali catering i wszyscy się zachwycali a my żałowaliśmy, że to tylko teraz xD.
W Owińskach jedzenie bywało fatalne już nie wspominając o pewnych historiach co się w nim udało niektórym wypatrzeć.
Najgorsze to niedogotowane żylaste mięso.
W KRK baaardzo na plus, niebo a ziemia i większa różnorodność.
#331 Julitka
No, a w Łodzi było naprawdę nieźle. :)
- Klatki – odpowiedziała. – Czekania za kratami, aż zmęczenie i starość każą się z nimi pogodzić, aż wszelka nadzieja wielkich czynów nie tylko przepadnie, lecz straci powab.
#332 Zuzler
Owińska to i za moich czasów, a dłuugie to były czasy w sporej części pokrywające się z Daszkowymi, jedzeniem bynajmniej nie stały. Okoliczne pizzerie i kebaby miały na kim zarabiać.
#333 Kuba999
Ja powiem tak, w Laskach w szkole jedzenie jest obrzydliwe Nie dość że tylko kanapki ciągle i z tym samym co tydzień się powtarzają, to jeszcze są rozmoczone i ostatnio się dowiedziałem że to są Resztki z internatu dziewcząt jeśli chodzi o chleb kogoś tam bolał brzuch nawet pani nauczycielki powiedziały że są niedobre i też dostały rozmoczone kanapki a w internacie jedzenie jest okej kogoś tam bolał brzuch Nieważne ale w internacie obiady są dobre, nie mam się do niczego przyczepić ale u mnie to wygląda tak, że jem śniadanie o 7:00 jedną czy dwie kanapki, potem obiad jem o 14:00 lub o 15:00, to zależy od zajęć bo jak orientacje na przykład o 15:15 no To przychodzę gdzieś tak o 15:00 lub o 14:00 którejś tam bo jak mam 7 lekcji to wychodzę ze szkoły o 14:30 któreś lub po 14:40 albo czasami też wolno Idę albo się zagadam z kimś A jak dojdę do internatu to zupę tylko zjem i już muszę pędzić na zajęcia bo ja nie potrafię zjeść obiadu w 15 minut muszę mieć na to więcej czasu więc robię tak że drugie danie odkładam sobie na kolację No tak no i no i mało w sumie jem i w sumie to dobrze ale tak.
#334 zywek
TO za moich czasów nie było zadnych rozmoczonych chlebów i żadnych resztek z internatu, to że w internacie robili kanapki do Jabłonek to dawno było i nic nie było rozmoczone a tym bardziej nie było żadnymi resztkami xD
#335 misiek
A to ciekawe, ja w latach 2005/ 2007 chodziłem z Braillesensem, a jeszcze wcześniej był zakupiony szkolny Braillelite, a i nie wiem czy nie jeszcze właśnie Pacmate. W każdym razie wtedy go napewno tam widziałem, tylko już nie do końca pamiętam, czy to był szkolny, czy czyjś. W każdym razie szkolnego Braillelite mięli napewno.
-- (Julitka):
Ja za to podam inny ciekawy fakt z moich czasów (mniej więcej 2009-2011): Zacofanie sprzętowe występowało. :) Pamiętam, że z Aktywnego Samorządu, czy też Komputera dla Homera, wzięłam sobie PacMate. Sama wpadłam na pomysł, by nosić go do szkoły i na nim pisać. Nauczyciele byli zachwyceni, że to takie ciche, takie wygodne, nie przeszkadza, jak stara maszyna brajlowska itp. Sprawdziany nadal pisałam na maszynie, ale jednak notatki miałam już "w komputerze". Że nikt wcześniej nie wpadł na to, że można używać notatników, tego nie rozumiałam już wtedy. Teraz jest, że tak powiem, laptopizacja i cyfryzacja wszystkiego, co się da. Nie wiem, jak jest teraz, nie mam bladego pojęcia, ale z moich czasów i tylko z moich czasów wynoszę przeświadczenie, że jeśli ktoś korzysta z nowocześniejszych rozwiązań, robi to sam, z własnej woli, a nie - zachęty nauczycieli. No ale tu powstaje pytanie, jak zbilansować korzystanie z technologii i umiejętność sprawnego posługiwania się brajlem, a to właśnie w ośrodku pożytecznym jest uczenie tej wcale nie przeszłościowej umiejętności.
--
#336 misiek
Ja akurat po między Owińskami, a Krakowem Tyniecka miałem dosłownie odwrotne doświadczenia jak chodzi o jedzenie. A wtedy o tynieckowym przeglądzie tygodnia krążyły legędy. Na szczęście rzadko tam się stołowałem, bo i tam nie mieszkałem.
-- (daszekmdn):
U nas takie wydarzenia też były maxowane.
Pamiętam jak na turniej Tenisa dźwiękowego podali catering i wszyscy się zachwycali a my żałowaliśmy, że to tylko teraz xD.
W Owińskach jedzenie bywało fatalne już nie wspominając o pewnych historiach co się w nim udało niektórym wypatrzeć.
Najgorsze to niedogotowane żylaste mięso.
W KRK baaardzo na plus, niebo a ziemia i większa różnorodność.
--
#337 Julitka
Mieli, ale pokazywali jako ciekawostkę egzotyczną. Tylko na pokazy.
-- (misiek):
A to ciekawe, ja w latach 2005/ 2007 chodziłem z Braillesensem, a jeszcze wcześniej był zakupiony szkolny Braillelite, a i nie wiem czy nie jeszcze właśnie Pacmate. W każdym razie wtedy go napewno tam widziałem, tylko już nie do końca pamiętam, czy to był szkolny, czy czyjś. W każdym razie szkolnego Braillelite mięli napewno.
-- (Julitka):
Ja za to podam inny ciekawy fakt z moich czasów (mniej więcej 2009-2011): Zacofanie sprzętowe występowało. :) Pamiętam, że z Aktywnego Samorządu, czy też Komputera dla Homera, wzięłam sobie PacMate. Sama wpadłam na pomysł, by nosić go do szkoły i na nim pisać. Nauczyciele byli zachwyceni, że to takie ciche, takie wygodne, nie przeszkadza, jak stara maszyna brajlowska itp. Sprawdziany nadal pisałam na maszynie, ale jednak notatki miałam już "w komputerze". Że nikt wcześniej nie wpadł na to, że można używać notatników, tego nie rozumiałam już wtedy. Teraz jest, że tak powiem, laptopizacja i cyfryzacja wszystkiego, co się da. Nie wiem, jak jest teraz, nie mam bladego pojęcia, ale z moich czasów i tylko z moich czasów wynoszę przeświadczenie, że jeśli ktoś korzysta z nowocześniejszych rozwiązań, robi to sam, z własnej woli, a nie - zachęty nauczycieli. No ale tu powstaje pytanie, jak zbilansować korzystanie z technologii i umiejętność sprawnego posługiwania się brajlem, a to właśnie w ośrodku pożytecznym jest uczenie tej wcale nie przeszłościowej umiejętności.
--
--
- Klatki – odpowiedziała. – Czekania za kratami, aż zmęczenie i starość każą się z nimi pogodzić, aż wszelka nadzieja wielkich czynów nie tylko przepadnie, lecz straci powab.
#338 Zuzler
U nas było trochu luda z laptopami, jedna czy dwie osoby może z Kajetkiem, ale generalnie, na ile wiem, a wiedza ta moja nie powala wielkością, to jednak z urządzeń zamiast tradycyjnych metod korzystali raczej słabowidzący. Mówię teraz o latach tak do 2012-2013. Potem ukomputerowionych było więcej, choć też nie większość.
#339 Phenix
W Laskach w latach 90’tych jedzenie było różnorodne i było go dużo. To prawda dania powtarzały się - n.p. ser żółty na kolację w niedzielę, albo salceson. Z serem polubiłem się ponownie dopiero kilka lat temu, salcesonu do dziś nie tknę, ale każdy mógł się najeść do syta.
Były też tzw drugie kolacje, gdzie panie z kuchni wystawiały chleb, dżem, masło i można było zrobić sobie kanapki.
#340 Kuba999
Nie ma salcesonu teraz, a pani wystawiają też teraz te produkty o których wspomniałeś jeszcze owoce więc czasami w nocy Jem jabłko z tych owoców bo są to jabłka najczęściej ale też na osobiście przynoszą różne owoce dla oddzielnych grup