Ah ta matma
Back to W szkole i w pracy.#1 pajper
Temat ostatnio wraca do mnie jak bumerang.
No bo tak... Zdawalność matury z matematyki u niewidomych jest bardzo niska. Wielu niewidomych się boi tego przedmiotu.
Co waszym zdaniem jest tu głównym problemem? Co jest źle robione, czego brakuje?
Czemu akurat ta matematyka?
Rozumiem problemy z geometrią, ale czemu są problemy z algebrą albo kombinatoryką? Co u was było najgorsze, a co wam pomagało?
Shoot for the Moon. Even if you miss, you'll land among the stars.
#2 EugeniuszPompiusz
niespójności w notacji myślę, i zbyt widzący sposób podejścia w klasach, gdzie dwoje lub troje niewidomków wobec 10, 11 reszty.
i to u podstaw na etapie czwartej, piątej w moim wypadku klasy.
ośrodek oczywiscie
#3 Zuzler
U mnie po prostu żywa niechęć, a także, po części przynajmniej, nie nadążałam za klasą, gdy ktoś inny rozwiązywał jakieś, powiedzmy, równanie, którego nie rozumiałam za żadne skarby świata, ale chciałam spisać, żeby potem spróbować przeanalizować na spokojnie. Po prostu większość tych spisywanych działań miała luki, których nie umiałam wypełnić, więc cała zabawa zdawała się na nic. Ponadto matematyka to już było coś, czego nie pojmowałam sama z siebie, musiałby mi ktoś to przetłumaczyć tak, żebym potrafiła sobie własnymi słowami nazwać i wchłonąć wiedzę, a gdzie kto tam miał czas na takie... Musiałabym pewnie mieć indywidualne zajęcia, żeby to się stało. Dodając do tego wątpliwą jakość lekcji w liceum... Nie sądzę, by akurat w moim wypadku była to kwestia niedostosowania czgokolwiek, raczej przeoczenia i nie nadrobienia na czas kilku etapów w nauce, a w matematyce tego typu niedopatrzenie kładzie się bardzo czarnym cieniem na tym, co dalej się dziać będzie.
#4 balteam
Bardzo źle się pracuje w klasach z widzącymi albo niedowidzącymi, jak nauczyciel na tablicy pisze i mówi, że tu trzeba coś zmienić, u mnie to na pewno było problemem na początku w liceum. Druga rzecz, to jeśli chcesz być lepszym, to reszta klasy ma problemy, więc zniżasz się do ich poziomu, więc czasami ja zaniżam, czasami ktoś.
Remedium to na prawdę małe klasy, z 4 osoby i na podobnym poziomie plus dobry nauczyciel, a tu bywa różnie.
Jeśli był by jakiś program do nauki matmy, tylko dla niewidomych, albo stronka ala matemaks, ale dostępna dla nas, to też zdawalność troszkę by drgnęła.
#5 Zuzler
Wiesz co, gorzej jednak chyba, kiedy jedna osoba w klasie pojmuje już o co biega, więc nauczyciel olewa resztę i tłoczy dalej.
#6 MarOlk
@Zuzler, miałem tak z chemią w podstawówce gdzie mijająca się z powołaniem pseudonauczycielka faworyzowała jedną osobę, która coś tam kojarzyła i cały rok polegał na tłumaczeniu materiału tej jednej wybranej. A co do matmy to zaryzykuję twierdzenie, że to z powodu trudności w abstrakcyjnym myśleniu. Nie zjedzcie mnie, tak mi podpowiada intuicja.
#7 pajper
Czyli, jak rozumiem, to jest argument nie tylko przeciw masówce, ale ogólnie klasom mieszanym?
I, dla jasności, nie szukam dziury w całym, sam bardzo jestem za masówkami, ale skoro nawet w ośrodkach jest ten problem, to w szkołach masowych tym większy.
U mnie tego problemu nie było, ale ja zawsze miałem dość dobrą wyobraźnię matematyczną. I chyba to zapunktowało.
Shoot for the Moon. Even if you miss, you'll land among the stars.
#8 Zuzler
Myślę, że to raczej argument nie za klasami dla tych czy owych, tylko raczej za spowolnieniem tempa przyswajania materiału, czyli za rzeczą niemożliwą.
#9 balteam
Argument za tym, że jeśli jesteś w klasie z widzącymi, to masz własnego nauczyciela, a jeszcze lepiej, indywidualne lekcje.
#10 pajper
Tylko z tego by wynikał wniosek, że osoby niewidome są mniej uzdolnione matematycznie od widzących, a ze swoich obserwacji różnych osób tak nie uważam.
Shoot for the Moon. Even if you miss, you'll land among the stars.
#11 balteam
Showdown nie jest może najlepszym przykładem, ale sprubujmy.
Jest sobie 5 trenerów hipotetycznych, każdy od poziomu a1 do c1.
Ten z poziomem już powiedzmy b1 w nauczaniu ogarnie osobę widzącą i ją nauczy jak grać na wysokim poziomie, ale ne wytłumaczy osobie niewidomej jak uderzać używając sameo nadgarstka.
Koleś na b2 części da radę niewidomym wytłumaczyć, a części nie.
Natmiast trener na c1 po kilku latach nauki w efekcie końcowym niewidomych i niedowidzących ma na takim samym poziomie, tylko u każdego na trochę inne rzeczy kładzienacisk.
Z matmą tak samo, trzeba trochę innych słów czy pojęć poużywać. Np. duży problem jest z wyjaśnieniem niektórych rzeczy geometrycznych, które dla osoby widzącej są intuicyjne i nauczyciel beznadziejny da radę im wytłumaczyć.
Miałem 4 nauczycieli od matematyki i na prawdę sporo zależało od tego kto mnie uczy. Jeśli ktoś jest zafascynowany matmą, to może mniej, ale 95% ludzi ma stosunek do nauki taki o.
#12 pajper
Dlatego o geometrii nie pisałem. Geometria to inna para kaloszy.
Shoot for the Moon. Even if you miss, you'll land among the stars.
#13 tomecki
Problemów może być kilka: po pierwsze rysunki, bo to nie tylko geometria, ale jakieś funkcje czy coś. Po drugie tablica więc ogarnięty nauczyciel wspomagający. W liceum miałem setki kartek z niedokończonymi zadaniami z lekcji, bo ktoś tam podyktował do połowy, dalej nie zdążył albo mu się nie chciało, a ja w sumie też nie paliłem się do wybitnie dokładnego przepisywania. Generalnie chyba wszystko, co ścisłe wymaga współpracy, a często gęsto ucznie mają na to wywalone dokładnie. Byle jakoś przejść i cicho być. Do tego komunikacja w rodzaju "tu macie ten wzór, teraz trzeba zrobić z nim tak, a potem to trzeba zamienić z tym o tak..."
#14 papierek
W laskach byli sami niewidomi a problem nie zniknął, czyli jest gdzieś indziej. Problem z uczeniem, no, myślenia, a nie zadań, ale ten sam problem jest u widzących, więc nie mam pojęcia.
#15 Monia01
Ja w sumie byłam po prostu, zwyczajnie leniwa. Na lekcjach raczej nadążałam. Moja matematyczka zawsze bardzo dbała, żeby wszystko było odczytywane głośno z tablicy, więc nie w tym leżał problem. Zresztą sporo rzeczy umiałam w pamięci ogarnąć, tylko że bardzo mi się nie chciało. No i przez 3 lata byłam w Owińskach, gdzie poziom matematyki był żenująco niski
🇺🇦 🇵🇱
#16 Monia01
Co ciekawe, w podstawówce nie miałam problemów z geometrią, bo nikt mi nie powiedział, że mogłabym je mieć. W sensie no, miałam rysować i już. Jasne, były niedociągnięcia i inne takie, ale dla mojej matematyczki chyba było ważne samo to, ze rysuję.
wiem, że to początkowy poziom nauki, ale naprawdę miło go wspominam. I pamiętam, jak bardzo byłam zaskoczona, kiedy się zorientowałam, że w sumie to po masówce ogarniam tę matmę zdecydowanie lepiej niż ludzie po ośrodku. Szkoda, że później doszło do głosu moje lenistwo jednak :( No i ten żenujący poziom w Owińskach
🇺🇦 🇵🇱
#17 Zuzler
A właśnie, może to jest najprostsze wyjaśnienie, acz z drugiej strony to samonapędzające się koło: ludzie nie ogarniają, więc poziom jest niski. Poziom jest niski, więc nie bardzo się od ludzi wymaga, żeby ogarniali lepiej. I siup.
#18 Julitka
A ja nie miałam wyobraźni przestrzennej. Za cholerę! I jeszcze gubiłam się w działaniach, które miały tych parę więcej linijek. I u mnie leży myślenie strategiczne, że tak powiem.
- Klatki – odpowiedziała. – Czekania za kratami, aż zmęczenie i starość każą się z nimi pogodzić, aż wszelka nadzieja wielkich czynów nie tylko przepadnie, lecz straci powab.
#19 balteam
a właśnie, to też jakieś utrudnieni, widzący wzrokiem więcej ogarną, u nas albo pisanie na maszynie i żmudne poprawki jak błąd zrobisz, i wolniejsze czytanie.
Myślę, że z matmy bez geometrii możemy być na podobnym poziomie, ale więcej wysiłku to wymaga, albo lepszego do nas podejścia jak pisałem wcześńiej.
#20 cinkciarzpl
Niezapominajmy o spiepszonych podstawach.
W Owińskach była sobie w podstawówce początkowej nauczycielka, której zajęcia z matematyki wyglądały w ten sposób, że organizowała wyścigi w wykonywaniu prostych działań jak dodawanie czy odejmowanie w pamięci. Kto był szypszy, ten dostawał kasztan. Do dziś pamiętam to niezdrowe podniecenie w klasie oraz to, że chyba nigdy nienadąrzałem. Zablokowało mnie to na tak wiele lat, że na etapie liceum niebyło czego zbierać.