Przyjmowanie pomocy i jego skutki
Back to Postawy otoczenia#141 Julitka
Że zacytuję samą siebie:
-- (Julitka):
Nie będę przyjmować pomocy, gdy jej nie potrzebuję, przewidując na 35 lat w przód, że kiedyś, ktoś może stanąć na tym samym kawałku podłogi z intencją pomocy innej dziewczynie z białą laską. Ale nigdy nie odpowiem nieuprzejmie. Jeżeli daję sobie radę, pokażę widzącym, że daję sobie radę, żeby widzący wiedzieli, że niewidomi dają sobie radę. Jeżeli nie daję sobie rady, pokażę, że potrzebuję pomocy, żeby widzący wiedzieli, że czasem niewidomi potrzebują pomocy. Kwestia odmowy lub akceptacji oferty jest drugorzędna, ważniejszy jest sposób przekazu tej odpowiedzi.
--
- Klatki – odpowiedziała. – Czekania za kratami, aż zmęczenie i starość każą się z nimi pogodzić, aż wszelka nadzieja wielkich czynów nie tylko przepadnie, lecz straci powab.
#142 mustafa
Z drugiej strony, nie raz stałem na przystanku i ktoś mnie chciał wciągać na siłę do tramwaju / autobusu, mimo, że nawet nie zapytał, jaką linią chcę jechać, albo czy w ogóleę chcę jechać, bo przecież mogłem tam po prostu na kogoś czekać.
Albo idę środkiem pętli, idę na autobus, a gościu bierzę mnie pod ramie i ciągnie chet do przodu na tramwaj, bo przecież skoro on jedzie tramwajem to ja na pewno też. I obużenie, że nie chcę jego pomocy.
-- (Numernabis):
Ale o czym w ogóle ta dyskusja?
Nie mówimy tu przecież o rozsyłaniu danych, informacji i książek, a o życiu codziennym, problemach na ulicy, w drodze, a nie w domu i internecie.
Postawa niewidomego, który za wszelką cenę chce udowodnić innym jaki jest samodzielny odrzucając chęć pomocy robi krzywdę tym mniej zaradnym.
Sam doświadczyłem właśnie takiego zachowania, wsiadałem do tramwaju, gość chciał mi pomóc, a drugi odezwał się:
- Poradzi sobie
Tak, poradziłęm sobie, a co jeśli trafiłoby na mniej ogarniętego?
To są właśnie takie sytuacje, spostrzeżenia widzących, może właśnie temu gościowi jakiś inny niewidomy odmówił przyjęcia pomocy?
--
#143 tomecki
Swoją drogą ciekawi mnie postawa niektórych dyskutantów. Gdy była mowa chociażby o maseczkach rzucano argumentami żeby nie wchodzić z butami w cudze życie, ale w przypadku niepotrzebnej pomocy to już nie ma, że w cudze życie. Ważny jest inny człowiek. Jakiś trochę wybrakowany jest ten wasz altruizm.
#144 magmar Archived
Zacytujcie gdzie w którym wpisie wyraziłam stanowisko przemawiające za niepotrzebną pomocą.
-- (tomecki):
Swoją drogą ciekawi mnie postawa niektórych dyskutantów. Gdy była mowa chociażby o maseczkach rzucano argumentami żeby nie wchodzić z butami w cudze życie, ale w przypadku niepotrzebnej pomocy to już nie ma, że w cudze życie. Ważny jest inny człowiek. Jakiś trochę wybrakowany jest ten wasz altruizm.
--
#145 tomecki
Nie miałem chyba ciebie na myśli. Chyba muszę zacząć wskazywać palcem, ale jeszcze się chwilowo powstrzymam.
#146 magmar Archived
Tak będzie prościej, wtedy będzie wiadomo o kogo chodzi.
#147 Numernabis
Nie, nie zrozumiałaś, jeden gość chciał pomóc, a drugi stwierdził, że sobie poradzę i w końcu nie otrzymałęm pomocy.
Tu nie chodzi o wciąganie do tramwaju, czasem wystarczy delikatne nakierowanie i jest znacznie prościej bo nie trzeba się obijać o rurki czy innych ludzi, a to już sporo.
Nie zawsze też uda się wsiąść tymi samymi drzwiami, a to też ma znaczenie bo inny układ siedzeń.
-- (Julitka):
-- (Numernabis):
Sam doświadczyłem właśnie takiego zachowania, wsiadałem do tramwaju, gość chciał mi pomóc, a drugi odezwał się:
- Poradzi sobie
Tak, poradziłęm sobie, a co jeśli trafiłoby na mniej ogarniętego?
--
Yyyyy... Nic by się nie stało? Wiesz, skąd wniosek? Często podrużuję razem z Dawidem. To bardzo ogarnięty chłopak jest, sam wsiada do pociągów, metra, nie potrzebuje do tego barierek i pomocy ludzi. Ja wręcz przeciwnie - muszę się czegoś przytrzymać, by móc wsiąść lub wysiąść. Zawsze jest ktoś, to pomoże mi to zrobić, mimo, że nie musi i nie pomaga Dawidowi właśnie. Inna sprawa, że czasem robią to nieumiejętnie i robi się niebezpiecznie, ale wg Twojej ideologii trzeba przyjąć z pocałowaniem ręki, bo przecież itp itd.
Co do Twojego przypadku, bardzo rozsądnie się gość zachował - widział, że sobie radzisz, ogarniasz, nie potrzebujesz dodatkowej pomocy, więc nie oferował Ci jej na siłę. Brawo! Gdyby widział, że coś jest nie tak, zrobiłby to. Oby takich więcej!
--
#148 misiek
A co mają namordniki do pomocy i samodzielności?
#149 papierek
Czyli jak zwykle cała dyskusja o nic, bo wiadomo, że chodzi o pomoc niepotrzebną, a tu kłótnia się zrobiła o przyjmowanie pomocy w ogóle tak, jakby rzyjmowanie pomocy było obowiązkiem. Magmar, jak znasz ludzi, którzy odmawiają pomoc, żeby udowodnić, że niewidomi są zajebiści to bardzo ci współczuję. Ja, niestety wielokrotnie spotykałem się z sytuacją całkiem odwrotną, że albo pomoc była oferowana nawet po tłumaczeniach, że pomoc nie jest potrzebna, albo jeszcze od innej strony, że niewidomi robią z siebie większe ofiary, niż są, żeby mieć łatwiej w życiu. A tak, jak ktoś napisał, najbardziej liczy się sposób, a nie fakt przyjęcia pomocy. Czyli jak nawet nie przyjmę pomocy, chociaż sam na tym stracę dwie godziny błąkając się po dworcu to jest głupie, ale jest to moja decyzja, moja duma i moje prawo, do którego nikt nie może i nie powinien się wtrącać. Jest to głupie? Może być. Tak samo mam prawo przyjąć pomoc, chociaż sam sobie doskonale poradzę i mogę mieć różne motywacje. Chęć rozmowy, chęć towarzystwa, no nie wiem, bo babeczka ma ładny głos, bo serio będzie mi łatwiej, a może bo lubię z siebie robić ofiarę, nieistotne. Ważny jest nadal sposób poprowadzenia rozmowy, a nie ostatecznie sam fakt, czy pomoc będzie, czy nie.
#150 mustafa
No ale to przecież masło maślane.
Przecież ten kto chce udzielić pomocy, nie wie czy ona nam będzie potrzebna. Więcej, większość na pewno żyje w przekonaniu, że bez pomocy innych niewidomi nie są w stanie egzystować. I nie chodzi znów o pomoc w konkretnych przypadkach, jak to jest ze wszystkimi ludźmi na świecie, ale że w ogóle bez pomocy się nie da.
#151 Zuzler
Jego zadaniem jest zatem spytać, czy jej potrzebujemy, a naszym odpowiedzieć, najlepiej tak, by nie poczuł się tą odpowiedzią obrażony. Ale nie przyjmować ją zawsze i bezkrytycznie, choćby dlatego, że nawet jeśli chce jej udzielić, to ta chęć nie musi być jego priorytetem, a jeśli sobie zażyczymy czegoś, co jest czasochłonne, a na dodatek nam niepotrzebne, to już drugi raz ten ktoś i tak może nie zachcieć podejść do kogoś potrzebującego.
#152 tomecki
A powtórzę się, a co. Nie ja jedyny. Co z rodzicami niewidomymi, którzy przed wyjściem ze szpitala muszą podpisać karteczkę, że mają kogoś do pomocy. Nie wiem co by było gdyby uprzeć się, że tego nie podpiszemy, ale jakby zwłaszcza przy pierwszym dziecku trochę inne rzeczy mieliśmy na głowie niż walka z debilami.
A co z jednym znajomym, któremu odmówiono pracy, bo w biurze są schody i oni nie chcą brać odpowiedzialności za to, że ślepy ewentualnie z nich spaść raczy. To już nie jest podpisanie głupiego papierka tylko realny problem braku zatrudnienia z durnego powodu. Tylko bardzo proszę, nie piszcie, że przyjmowanie pomocy zawsze i wszędzie nie ma z tym nic wspólnego no chyba, że zależy wam na podniesieniu mi ciśnienia ewentualnie zdołacie udowodnić jak dwa, a dwa cztery, że nie ma między tym żadnej korelacji.
#153 Julitka
Ale ja właśnie zrozumiałam. Poradziłeś sobie i wsiadłeś. Jeżeli potrzebowałeś pomocy, wystarczyło powiedzieć "Nie, jednak proszę o pomoc".
-- (Numernabis):
Nie, nie zrozumiałaś, jeden gość chciał pomóc, a drugi stwierdził, że sobie poradzę i w końcu nie otrzymałęm pomocy.
Tu nie chodzi o wciąganie do tramwaju, czasem wystarczy delikatne nakierowanie i jest znacznie prościej bo nie trzeba się obijać o rurki czy innych ludzi, a to już sporo.
Nie zawsze też uda się wsiąść tymi samymi drzwiami, a to też ma znaczenie bo inny układ siedzeń.
-- (Julitka):
-- (Numernabis):
Sam doświadczyłem właśnie takiego zachowania, wsiadałem do tramwaju, gość chciał mi pomóc, a drugi odezwał się:
- Poradzi sobie
Tak, poradziłęm sobie, a co jeśli trafiłoby na mniej ogarniętego?
--
Yyyyy... Nic by się nie stało? Wiesz, skąd wniosek? Często podrużuję razem z Dawidem. To bardzo ogarnięty chłopak jest, sam wsiada do pociągów, metra, nie potrzebuje do tego barierek i pomocy ludzi. Ja wręcz przeciwnie - muszę się czegoś przytrzymać, by móc wsiąść lub wysiąść. Zawsze jest ktoś, to pomoże mi to zrobić, mimo, że nie musi i nie pomaga Dawidowi właśnie. Inna sprawa, że czasem robią to nieumiejętnie i robi się niebezpiecznie, ale wg Twojej ideologii trzeba przyjąć z pocałowaniem ręki, bo przecież itp itd.
Co do Twojego przypadku, bardzo rozsądnie się gość zachował - widział, że sobie radzisz, ogarniasz, nie potrzebujesz dodatkowej pomocy, więc nie oferował Ci jej na siłę. Brawo! Gdyby widział, że coś jest nie tak, zrobiłby to. Oby takich więcej!
--
--
- Klatki – odpowiedziała. – Czekania za kratami, aż zmęczenie i starość każą się z nimi pogodzić, aż wszelka nadzieja wielkich czynów nie tylko przepadnie, lecz straci powab.
#154 papierek
Nie znasz się. :P No bo jak to tak, niewidomi, dziecko? Skaranie boskie, nie dość, że sami się pozabijajo, to jeszcze dziecko.
Jak by taka sytuacja nastąpiła, to chyba teraz myślę, że bym walczył, ale pewnie zupełnie inna sytuacja wyniknie, gdy będzie wszystko w trakcie i trzeba będzie zająć się tysiącem innych spraw.
-- (tomecki):
A powtórzę się, a co. Nie ja jedyny. Co z rodzicami niewidomymi, którzy przed wyjściem ze szpitala muszą podpisać karteczkę, że mają kogoś do pomocy. Nie wiem co by było gdyby uprzeć się, że tego nie podpiszemy, ale jakby zwłaszcza przy pierwszym dziecku trochę inne rzeczy mieliśmy na głowie niż walka z debilami.
A co z jednym znajomym, któremu odmówiono pracy, bo w biurze są schody i oni nie chcą brać odpowiedzialności za to, że ślepy ewentualnie z nich spaść raczy. To już nie jest podpisanie głupiego papierka tylko realny problem braku zatrudnienia z durnego powodu. Tylko bardzo proszę, nie piszcie, że przyjmowanie pomocy zawsze i wszędzie nie ma z tym nic wspólnego no chyba, że zależy wam na podniesieniu mi ciśnienia ewentualnie zdołacie udowodnić jak dwa, a dwa cztery, że nie ma między tym żadnej korelacji.
--
#155 magmar Archived
Akurat tu się nie dziwię, że są wątpliwości, no bo jak wyprowadzić na spacer, laska wkręci się w szprychy czy co, a co jeśli dziecko będzie chore, a jak samemu karmić, przewijać tzn. jak samemu można do tego dojść bez pomocy na początku?
Tak, wkładam kij w mrowisko, ale nie każda niewidoma para jest w stanie sobie z tym poradzić, uwaga wątek dotyczy niewidomych, tak samo jak osobę widzącą można pozbawić rodzicielstwa.
-- (papierek):
Nie znasz się. :P No bo jak to tak, niewidomi, dziecko? Skaranie boskie, nie dość, że sami się pozabijajo, to jeszcze dziecko.
Jak by taka sytuacja nastąpiła, to chyba teraz myślę, że bym walczył, ale pewnie zupełnie inna sytuacja wyniknie, gdy będzie wszystko w trakcie i trzeba będzie zająć się tysiącem innych spraw.
-- (tomecki):
A powtórzę się, a co. Nie ja jedyny. Co z rodzicami niewidomymi, którzy przed wyjściem ze szpitala muszą podpisać karteczkę, że mają kogoś do pomocy. Nie wiem co by było gdyby uprzeć się, że tego nie podpiszemy, ale jakby zwłaszcza przy pierwszym dziecku trochę inne rzeczy mieliśmy na głowie niż walka z debilami.
A co z jednym znajomym, któremu odmówiono pracy, bo w biurze są schody i oni nie chcą brać odpowiedzialności za to, że ślepy ewentualnie z nich spaść raczy. To już nie jest podpisanie głupiego papierka tylko realny problem braku zatrudnienia z durnego powodu. Tylko bardzo proszę, nie piszcie, że przyjmowanie pomocy zawsze i wszędzie nie ma z tym nic wspólnego no chyba, że zależy wam na podniesieniu mi ciśnienia ewentualnie zdołacie udowodnić jak dwa, a dwa cztery, że nie ma między tym żadnej korelacji.
--
--
#156 Numernabis
Postawcie się na miejscu takiego szpitala, coś stałoby się dziecku i rodzice wytoczyliby sprawę szpitalowi, że nie zadbał o jakiegoś opiekuna dla niewidomych rodziców itp.
Przecież nie wszyscy są tak ogarnięci, a i ludzie również są różni, są i tacy co tylko czekają na okazję, aby gdzieś kasę wyciągnąć.
#157 tomecki
No to przecież żaden zdrowo myślący człowiek nie wymyśli sobie, że szpital powinien opiekę zapewnić niewidomym. Jeśli natomiast tak by się stało to tym bardziej świadczy to o tym, że ludzie mają kompletnie nieprawdziwe pojęcie o niewidomych i przyjmowanie pomocy na wyrost tym bardziej ich w tym utwierdza.\
Co do pomocy na początku to sytuacja jest nowa dla każdego, niezależnie od posiadania wzroku. Tu jest milion problemów do rozwiązania dla wszystkich. Owszem, dla nas jest ich nieco więcej, albo inaczej, praktycznie nikt z widzących nie ma bladego pojęcia o tym jak je mamy rozwiązać, ale podpisywanie papierka to zdecydowane przegięcie, bo wychodzi na to, że szpital musi wiedzieć, że mamy kogoś do pomocy. Jakoś reszta ludzi może radzić sobie samemu. Przy okazji ja nie wiem jak to jest z tym strachem przed opieką skoro niektórzy hehe lekarze potrafią koncertowo hm.. jakby tu... no, popsuć człowieka i jakoś krzywda wielka im się nie dzieje. Tu pokręcą w papierach, tam powiedzą, że się nie dało i spokuj święty, a tu nagle wielkie sranie ogniem, że niewidomy proces wytoczy... jakieś to dziwne.
Swoją drogą wszyscy mają dużo do powiedzenia na temat rodzicielstwa, a ten argument z brakiem zatrudnienia jakoś przemilczany został.
#158 Krzycha
Osobiście uważam, że ten argument o niczym nie świadczy. To nie był rzeczywisty powód odmowy, a jedynie pretekst, żeby pozbyć się niechcianego kandydata. Ciekawe, że jakoś u mnie w robocie były strome schody, częściowo bez poręczy i żadnej przeszkody w zatrudnieniu to nie stanowiło, a zakład pracy chronionej to był.
#159 tomecki
Każdy jest inny. Jeden będzie się bał o schody, drugi przyjmie z otwartymi ramionami. W sumie nie pisałem tego, bo wydawało mi się dość oczywiste, ale chyba jednak nie dla każdego. Sorry, że tak trochę pocisnąłem, ale to naprawdę w moim przekonaniu normalne, że ludzie są różni i różnie podchodzą również do sprawy przyjmowania niewidomych. Inna rzecz, że jeśli firmie pomysł ze schodami wydawał się na tyle sensowny, że uznano go za odpowiedni by wytłumaczyć odmowę też o czymś świadczy, zwłaszcza, że można było znaleźć milion innych powodów, bo rzecz dotyczyła programowania więc język nie ten, szybkość zbyt mała, komunikatywność nie bardzo i wiele innych.
#160 Krzycha
Nieprawda, bo jeśli kolega był bystry i dobry w swoim fachu, to miałby kontrargumenty w dyskusji, a takim postawieniem sprawy można było przeciąć rozmowę. Twoje pociskanie natomiast nie robi na mnie żadnego wrażenia. Świadczy jedynie o Tobie, nie o mnie więc przepraszać nie musisz. Siebie ewentualnie chyba.