EltenLink

#441 nuno69

Czym się różni jeleń od Daniela?
Daniel pije, jeleń stawia.


- "Intelligence and wisdom is like jam. The less you have, the harder you're trying to spread it arround." - French proverb
2017-10-08 14:18

#442 Celtic1002

Przychodzi facet do kwiaciarni i mówi do sprzedawcy:
- Może mi pan coś dobrać? Pokłóciłem się z żoną i chcę się pogodzić.
- Powiedz pan coś bliżej, żebym mógł określić, jak bardzo musi się pan zrehabilitować.
- Nazwałem ją głupią...
Sprzedawca podaje jedną różę.
- ...krową...
Podaje jeszcze dwie.
- ....tępą....
Podaje kolejne dwie.
- ...i do tego tłustą.
Sprzedawca zabiera jedną i mówi:
- Pan poczeka, zaraz zrobię z tego dla pana wieniec...


"Trzeba być wielkim przyjacielem, żeby przyjść i przesiedzieć z kimś całe popołudnie tylko po to, żeby nie czuł się samotny. Odłożyć swoje ważne sprawy i całe popołudnie poświęcić na trzymanie kogoś za rękę."

Anna Frankowska
2017-10-09 10:02

#443 Celtic1002

eee... Ten, no, nie chcę pójść do więzienia za zabójstwo, ale oczywiście cieszę się, że kawał Ci sie podobał.
:D


"Trzeba być wielkim przyjacielem, żeby przyjść i przesiedzieć z kimś całe popołudnie tylko po to, żeby nie czuł się samotny. Odłożyć swoje ważne sprawy i całe popołudnie poświęcić na trzymanie kogoś za rękę."

Anna Frankowska
2017-10-09 11:32

#444 misiek

Angeliko- zmartwię cię. Jednak pójdziesz do więzienia za zabójstwo śmiechem.


Potrzebuję papugę, gdyż ściga mnie kruk, za to że pożyczyłem pieniądze od bociana.
2017-10-09 15:27

#445 Celtic1002

O nie, już druga osoba? :D Boże, to ja chyba się sama zabiję. :D Nie no, ale cieszę się, że Wam się kawał
podobał, mi go dzisiaj koleżanka z pracy sprzedała.


"Trzeba być wielkim przyjacielem, żeby przyjść i przesiedzieć z kimś całe popołudnie tylko po to, żeby nie czuł się samotny. Odłożyć swoje ważne sprawy i całe popołudnie poświęcić na trzymanie kogoś za rękę."

Anna Frankowska
2017-10-09 18:03

#446 jamajka

Żona do męża: przeczytać ci twój choroskop? Czytaj. OK. Praca: gwiazdy się uśmiechają. Przyjaciele: gwiazdy
się uśmiechają. Sex... gwiazdy wręcz pokładają się ze śmiechu...


rzeczy niemożliwe od ręki, cuda w przeciągu trzech dni.
2017-10-11 23:28

#447 misiek

Jak nazywa się spotkanie zebr? Zebranie.


Potrzebuję papugę, gdyż ściga mnie kruk, za to że pożyczyłem pieniądze od bociana.
2017-10-11 23:30

#448 Celtic1002

Pewne małżeństwo, które nie mogło mieć dzieci, przyszło po radę do księdza i mówią:
- Proszę księdza, co mamy zrobić, żeby mieć dziecko?
- Idźcie na Jasną górę zapalić świecę.
Po dziesięciu latach ten sam ksiądz przychodzi do nich na kolędę i zamiast rodziców, zastaje dziesięcioro dzieci i pyta jedno z nich:
- Gdzie wasi rodzice?
- Pojechali na Jasną Górę zgasić świecę.


"Trzeba być wielkim przyjacielem, żeby przyjść i przesiedzieć z kimś całe popołudnie tylko po to, żeby nie czuł się samotny. Odłożyć swoje ważne sprawy i całe popołudnie poświęcić na trzymanie kogoś za rękę."

Anna Frankowska
2017-10-16 07:59

#449 cinkciarzpl

Był sobie pewien niezwykle bogaty a przy tym ekscentryczny milioner.
Osiągnął w życiu wszystko. Wreszcie, przeszedłszy na emeryturę, postanowił
zrealizować największe marzenie swojego życia - wybrać się w podróż dookoła
świata wierną kopią średniowiecznego żaglowca.

Wszystko w tej podróży miało być tak, jak było w średniowieczu. Żaglowiec
musiał być zrobiony dokładnie tak samo, przy użyciu tych samych materiałów,
narzędzi i technologii
, jak kiedyś. Na pokładzie nie mogło być żadnych
innych urządzeń, jak tylko te znane w średniowieczu. Zapasy żywności
przygotowano w ten sam sposób. Załoga była ubrana w repliki
średniowiecznych ubrań. Sam milioner, pasjonat żeglarstwa, miał zostać
kapitanem.

Nie było łatwo zrealizować ten plan. Samo zbudowanie wiernej kopii żaglowca
okazało się niezwykle skomplikowanym przedsięwzięciem. Wybudowano
średniowieczną stocznię. Zatrudniono z całego świata najlepszych
szkutników, którzy mieli pojęcie o budowie
średniowiecznych statków.
Niektóre technologie trzeba było odtworzyć. Płótno na żagle zostało utkane
specjalnie na potrzeby ekspedycji przy użyciu starych metod. W podobny
sposób zostały wykonane liny... itp.


Równocześnie kompletowano załogę. Na podstawie starych dokumentów ustalono,
jakie profesje czy umiejętności były przydatne na statku. Zbierano i
przeszkalano chętnych. Produkowano narzędzia.


Wreszcie wszystkie prace zostały zakończone. Ustalono datę wyjścia w morze.
Piękny żaglowiec kołysał się majestatycznie przy nabrzeżu. Na pokładzie
gorączkowo krzątała się załoga. Nawigator ostatni raz przeglądał pożółkłe
pergaminy map, polerował szkła sekstansu, sprawdzał tablice gwiazd.
Żaglomistrze sortowali setki metrów kwadratowych żagli, kontrolowali
kilometry konopnych lin. Bosman razem z cieślą dokonywali ostatniej
inspekcji kadłuba. Kuk liczył beczki z solonym mięsem. Załoga pod pokładem
rozwieszała hamaki i worki ze swoimi rzeczami.

Wtem na nabrzeżu pojawił się mały, niepozorny człowieczek, ubrany w ciemną,
długą szatę. Pod pachą trzymał niewielką, drewnianą, obitą płótnem
skrzynkę. Bez wahania skierował się na trap i zaczął wchodzić na pokład.

- A wy kto? - zapytał bosman.
- Jak to kto? - zdumiał się człowieczek - jestem ostatnim członkiem waszej
ekspedycji.
Bosman pośpiesznie wyjął listę załogi. Wyglądało na to że nikogo nie
brakuje.
- Na prawdę? A kim jesteście? Jaka wasza profesja?
- Jestem glutownikiem - wyjaśnił człowieczek - Wiem, że wasza ekspedycja
nie
ma jeszcze glutownika.
- Eeee.... glutownikiem? - spytał z głupią miną bosman.
- Właśnie! Przecież nie wypłyniecie w morze bez glutownika!
Bosman nie miał pojęcia, kim jest glutownik, ale żeby nie stracić twarzy,
postanowił się do tego nie przyznawać.
- Cóż, macie rację, dobry człowieku. Jednakowóż, decyzję o waszym
dołączeniu
do załogi podjąć musi kapitan. Może ma innego nagadanego glutownika?

Bosman pośpieszył do kajuty kapitana na rufie, zameldował się służbiście i
rzekł:
- Panie kapitanie! Melduję, że na statek zgłosił się glutownik!
- Kto? - spytał ze zdumieniem milioner?
- Glutownik, kapitanie! Nie mamy jeszcze w naszej załodze glutownika, a
przecież jutro wychodzimy w morze. Czy mam dołączyć go do załogi? A może
pan kapitan ma nagadanego innego glutownika?
Kapitan - milioner zawahał się. Nie miał pojęcia, kim jest glutownik, a
przecież przeczytał wiele dzieł traktujących o średniowiecznej żegludze.
Ale - może coś pominął? Wyglądało na to że bosman doskonale orientuje się w
temacie, a to przecież nie lada fachowiec! Skoro twierdzi, że glutownik
jest w podróży niezbędny...
- W porządku, bosmanie! Rzeczywiście, nie mieliśmy dotąd glutownika. Nie
udało mi się, eeee..., żadnego znaleźć. To bardzo rzadka profesja.
Obawiałem się płynąć w morze bez glutownika, ale nie miałem wyboru. To
szczęście, że zgłosił się do nas ten człowiek! Proszę zapewnić mu wszystko,
czego będzie potrzebował do swoich, eeee...., czynności glutowniczych.
Zresztą, sami dobrze wiecie bosmanie co robić!
- Rozkaz, kapitanie - odpowiedział bosman, zasalutował i wyszedł,
postanawiając później wyciągnąć jakoś od kapitana, czym zajmują się
glutownicy. Tymczasem, w swej kabinie kapitan wsparł głowę na rękach i
dumał, jak podejść bosmana by ten niepostrzeżenie wyjawił mu prawdę o
glutowniku...

Glutownik nie miał duzych wymagań. Polecił jedynie rozstawić na pokładzie
mały namiocik i zakazał komukolwiek wchodzenia do środka.

Podróż rozpoczęła się. Żaglowiec przecinał fale, prowadzony pewną ręką
sternika. Załoga na masztach pracowała niczym dobrze zestrojony mechanizm.
Nawigator dbał o to żeby statek nie zszedł z przewidzianego kursu.

Jedynie działania glutownika owiane były mgła tajemnicy. Co jakiś czas, z
malego namiociku dobiegały jakieś stuki, trzaski, odgłosy piłowania, jednak
efekty jego pracy nie były dostrzegalne dla reszty załogi.

Kapitan czasami próbował wyciągnąć od bosmana informacje
o tym czym zajmuje
się glutownik. Pytał:
- Powiedzcie mi, bosmanie, na jakim etapie są czynności naszego glutownika?
Czy wszystko przebiega jak trzeba?
Na co bosman odpowiadał niezmiennie:
- Wszystko jest w najlepszym porządku, kapitanie!

Z kolei bosman próbował podpytać glutownika o jego pracę, ale otrzymywał od
niego odpowiedź podobną do tej, której sam udzielał kapitanowi.

Wreszcie kapitan nieco się zniecierpliwił, i pewnego dnia spytał
glutownika:
- Dobry człowieku. Minęły już prawie dwa miesiące naszej ekspedycji. Z
niecierpliwością czekamy na efekty waszych prac glutowniczych. Kiedy
będziemy mogli je obejrzeć?
Glutownik spojrzał ze zdziwieniem na kapitana.
- Jak pan Z PEWNOŚCIĄ WIE, panie kapitanie, czekamy na bezchmurną pełnie
księżyca. Do tej pory mieliśmy dwie pełnie, niestety księżyc był zasłonięty
przez chmury. NA PEWNO orientuje się pan, ze bezchmurne niebo jest
warunkiem
wprost kluczowym dla powodzenia moich czynności.
- Ehmm, tak, oczywiście... - wymamrotał kapitan i nie rozwijał już tematu.
Jednak później tego dnia, chcą udowodnić bosmanowi że nie gorzej niż on
orientuje się w czynnościach glutowniczych, powiedział mu:
- Nie mogę się wprost doczekać, bosmanie, kiedy wreszcie będzie bezchmurna
pełnia, by obejrzeć efekty działań naszego przyjaciela glutownika.
- Eeeee... tak, panie kapitanie - powiedział bosman, utwierdzając się w
przekonaniu że o glutowniku kapitan wie wszystko.

Wreszcie nadeszła bezchmurna pełnia. Na pokładzie dało się odczuć
narastające podniecenie. Glutownik poprosił nawigatora o dokładne
wyznaczenie północy. Niestety, pod wieczór przyszły chmury i rozszalał sie
sztorm...

Wreszcie nadeszła kolejna pełnia. Tym razem chmur nie było. Cała wolna od
obowiązków załoga zgromadziła sie na pokładzie. Wzeszedł księżyc. Glutownik
poprosił kapitana, aby zmieniono kurs tak by księżyc świecił ze sterburty.
Uczyniono to. Nawigator zdjął dokładną pozycje statku i dokładnie obliczył
lokalny czas, przygotowując się do wyznaczenia północy.

Na pół godziny przed północą na pokład wyszedł glutownik ubrany w
uroczystą,
purpurową szatę. Na pokładzie postawił swą skrzynkę. Wyjął z niej małą
deszczułkę o przekroju trójkątnym, i położył ją tak by ostry koniec
trójkata sterczał ku górze. Na tej deszczułce położył w poprzek drugą,
płaską, tak że całość stanowiła coś w rodzaju huśtawki czy też dźwigni. Na
jednym z końców dzwigni połozył małą, drewnianą, pomalowaną na złoto kulkę.
W rękę trzymał misternie rzeźbioną krótką pałkę.

Wszyscy zamarli w oczekiwaniu. Powoli zbliżała się północ. Świecił księżyc.
Lekki wiatr pchał statek przed siebie.

Wreszcie nawigator dał znać, że północ nastąpi za pół minuty. Wszyscy
wstrzymali oddech. Ostatnie dziesięć sekund nawigator odliczał dźwiękiem
okrętowego dzwonu.

Kiedy nastąpiło ostatnie, dziesiąte uderzenie dzwonu, glutownik zamachnął
się trzymaną w ręku pałką i z całej siły uderzył w wolny, sterczący do góry
koniec deszczułki na której drugim końcu spoczywała kuleczka. Kuleczka
wystrzeliła do góry, błyszcząc w świetle księżyca, zatoczyła wielki łuk nad
relingiem i wpadła do wody wydając głośny dźwięk...

...GLUT!!!


____________Panu się zdaje, że życie polega na tym, żeby dorosnąć. Co? Być dorosłym; zdać egzamin; zadośćuczynić normom. A co to jest norma? Czy pan, jako psychiatra może mi odpowiedzieć? Co to jest norma? Nie może pan, bo to jest g**no.
2017-10-18 09:04

#450 daszekmdn

Córka pojechała na wycieczkę do Tajlandii, z której przysłała list:
"Kochani Rodzice, poddam się operacji zmianie płci. Nie wrócę już jako dziewczyna lecz jako chłopak."
Na co zaskoczony ojciec:
- Co?! Jaja sobie robisz?!

- Proszę pani, ja się w pani chyba zakochałem - mówi dziesięcioletni Jasiu.
- Przykro mi Jasiu, ale ja nie lubię dzieci.
- A kto lubi, będziemy uważali.

Siedzą dwaj żule pod mostem, jeden pyta drugiego:
- Gdzie mieszkasz?
- Nigdzie.


- Aha, to jesteśmy sąsiadami.

Lucyfer dzwoni do świętego Piotra. Proponuje rozegranie meczu piłkarskiego pomiędzy reprezentacją piekła i nieba.
- Nie macie żadnych szans - odpowiada św. Piotr - przecież wszyscy najlepsi piłkarze są u nas.
- I co z tego? - uśmiecha się Lucyfer - przecież u nas są wszyscy sędziowie!

Przychodzi facet do warzywniaka:
- Jest może PIOREK?
- Chyba SZCZY...
- Aa, to nie będę przeszkadzał.

Do sklepu wchodzą 2 blondynki.
- Poproszę zeszyt w kółka - mówi jedna.
- Ależ proszę pani nie ma zeszytu w kółka, są w kratkę, w linię i czyste - odpowiada sprzedawca.
- Aha, to do widzenia!
Podchodzi druga:
- Ależ ona głupia, zeszyt w kółka. Phi!
- No wie pani są różni ludzie... A co dla pani?
- A wie pan, poproszę globus Krakowa.

Do sklepu wbiega facet i pyta sprzedawcy:
- Jest cukier w kostkach?
- Nie ma.
- A jakaś inna, tania bombonierka dla teściowej?

Facetowi urodziło się dziecko. Jak tylko je zobaczył, od razu zaczał robić mu zdjęcia, mase zdjęć. Z każdej strony, od boku, z lewej, prawej, od góry, przodu, tyłu i tak w kółko. Po prostu pstryka mnóstwo zdjęć, niemalże każdy najmniejszy ruch pociechy. Podchodzi do niego zainteresowana tym pielęgniarka i pyta:
- Co, pierwsze dziecko?
- Nieee, pierwsza cyfrówka.

- Jasiu, dlaczego twój kot nie ma ogona?
- Bo jest głuchy.
- Jak to?
- Leżał na trawniku i nie słyszał kosiarki.

Żali się facet znajomemu:
- Miałem takiego pięknego węża ogrodowego, mówię ci, ręczna robota dziadka, wąż miał ponad kilometr i był cenną pamiątką rodzinną, a tu wczoraj przyszedł komornik i zabrał mi tego węża.
- A za co?
- Nie wiem, powiedział, że za długi.

Narazie tyle :D


Sygnatura to może być w sądzie. Sygnatura sprawy np. :P
2017-10-24 16:01

#451 Celtic1002

Dwóch kumpli wyszło na spacer ze swoimi psami. Jeden z labradorem, drugi z jamnikiem. Jeden kolega mówi do drugiego:
- Może wejdziemy na piwko?

- Nie wpuszczą nas przecież z psami.
- Nie marudź, rób to co ja.
Pierwszy z labradorem wchodzi do środka i od razu słyszy od barmana:
- Przepraszam Pana, ale nie wolno wchodzić z psami
- Ale to pies przewodnik.
- Oczywiście, przepraszam. Zapraszam do środka.
Po chwili wchodzi drugi z jamnikiem.
Barman od wejścia:
- Przepraszam, nie wolno wpuszczać psów do baru
- Ale to pies przewodnik
- Proszę pana, to jamnik...
- KU*WA, DALI MI JAMNIKA?

- O, przepraszam. Proszę wejść


"Trzeba być wielkim przyjacielem, żeby przyjść i przesiedzieć z kimś całe popołudnie tylko po to, żeby nie czuł się samotny. Odłożyć swoje ważne sprawy i całe popołudnie poświęcić na trzymanie kogoś za rękę."

Anna Frankowska
2017-10-29 17:02

#452 pajper

Taaaa,, piękne. :D

Dzisiaj brat mi opowiedział kawał, chociaż czy to pod kawał podchodzi, nie wiem.
Sami oceńcie.

Pewnemu turyście w górach zepsuł się samochód.
Nie miał telefonu, postanowił więc rozejrzeć się za cywilizacją.
Nieopodal odkrył klasztor, do którego czem prędzej się udał.
Mnisi co prawda nie mieli telefonu, zaoferowali mu jednakże nocleg i odwiezienie do miasta następnego dnia, aby znalazł mechanika, który naprawi jego samochód.

Człowiek ów został więc w klasztorze, w nocy jednak usłyszał dziwny dźwięk, ni to pukanie, ni szuranie,
nigdy czegoś takiego nie słyszał.
Przestraszony wyszedł z pokoju, w którym dostał łóżko.
Zobaczył najstarszego z mnichów stojącego przed drzwiami.
Z zanich wydobywał się ten dźwięk.
- Co jest za tymi drzwiami? - Zapytał turysta.
- Nie mogę tego powiedzieć. O tym mogą wiedzieć tylko mnisi.
- A jak bardzo ładnie poproszę?
- niestety, nie mogę powiedzieć.

Turysta więc wrócił do łóżka, następnego dnia pojechał po mechanika, który naprawił jego samochód.
Przez cały czas dręczyło go jednak, co jest za tymi drzwiami.

Po kilku miesiącach stwierdził, że tego nie wytrzyma.
Wsiadł do samochodu, pojechał do tamtego klasztoru i zagadał do najstarszego z mnichów.
- Czy dzisiaj powiesz mi, co jest za tymi drzwiami?
- Niestety, to mogą wiedzieć tylko mnisi.
- A co mam zrobić, aby zostać mnichem?

Na to pytanie najstarszy z mnichów przekazał mu, że musi przejść trzy próby.
- Po pierwsze, - powiedział, - musisz policzyć wszystkie widoczne gwiazdy na niebie.
No więc turysta siedział nocami i liczył.
W końcu, gdy skończył, podał wynik mnichowi.
Ten, usłyszawszy go, powiedział:
Teraz musisz przeliczyć wszystkie kamienie na pobliskiej plaży.
Turysta więc udał się tam i dniami i nocami przeliczał kamyk po kamyczku.
Gdy skończył, powrócił do mnicha i podał mu liczbę.
Ten, usłyszawszy ją, przekazał mu jego ostatnią próbe.
- Musisz udać się na najwyższą górę i tam przemedytować w świetle księżyca.
Niestrudzony turysta zrobił tak, jak kazał mu mnich.
Gdy zszedł z tej góry i udałl się do klasztoru, najstarszy z mnichów wreszcie rozwarł przed nim drzwi.

Turysta wszedł, zapaliło się światło i wtedy ujrzał, co tam było.
A było to...
Nie powiem ci, co.
Czemu, zapytasz?
A czy ty jesteś mnichem?


#StandWithUkraine

Shoot for the Moon. Even if you miss, you'll land among the stars.
2017-10-29 20:55

#453 cinkciarzpl

Wjechał zaporożec w mercedesa. Z merca wychodzą karki i wyciągają z zaporożca dziadka. A dziadek spokojnie mówi:
- Chłopaki, po co się złościć. Chodźcie, lepiej napijemy się herbaty i zjemy pierniczki.
- Dziadku, wariata strugasz? Jedziemy twoje mieszkanie na nas przepisać!
- Chłopaki, szanujcie trochę starszego! Wypijemy herbaty z pierniczkami, pogadamy...
Koledzy wymienili spojrzenia, no ale nic, poszli za dziadkiem. A ten zamiast do jakiejś knajpki prowadzi ich do parku. Siadają na ławce, dziadek wyciąga starą, mosiężną lampę, pociera i pojawia się dżin.
Dziadek do niego:
- Zorganizuj w try miga herbatę i pierniczki dla tych dżentelmenów i dla mnie.
- Tak jest, mój panie! - odpowiedział dżin i rzeczywiście, z powietrza zmaterializował się stolik, z obrusem, samowarem, pierniczkami, zastawą... Karki siedzą z opadniętymi szczękami, po chwili jeden się pozbierał i mówi:
- Dziadek, sprzedaj no ty tę lampę.
- Nie.
- Sprzedaj, daję dziesięć tysięcy baksów.
- No ale co wy, nie sprzedam!
- Pięćdziesiąt tysięcy!
Koniec końców, kupili lampę za ćwierć miliona. Dziadek sobie poszedł z powrotem do samochodu, a szef karków pociera lampę. Pojawia się dżin.
Kark mu na to:
- Słuchaj, teraz ja tu jestem szefem. Masz nam zaraz zorganizować po dziesięć milionów baksów na początek.
- Przepraszam, nowy jaśnie panie, ale ja się specjalizuję tylko w herbacie i pierniczkach.


____________Panu się zdaje, że życie polega na tym, żeby dorosnąć. Co? Być dorosłym; zdać egzamin; zadośćuczynić normom. A co to jest norma? Czy pan, jako psychiatra może mi odpowiedzieć? Co to jest norma? Nie może pan, bo to jest g**no.
2017-10-31 20:05

#454 daszekmdn

Pewien sprzedawca w sklepie bardzo nie lubił Chińczyków.
Pewnego dnia do sklepu wchodzi Chińczyk i mówi:
- Dzień dobry.
- Dzień dobry - odpowiedział wkurzony sprzedawca.
- Ja chcieć kupić Pedigree Pal dla mój pies.
- Nie sprzedam Ci tego Pedigree jak nie przyjdziesz z psem.
- Ale Ja nie chodzić z pies w sklep.
- To Ci nie sprzedam!
Zły Chińczyk poszedł po psa i kupił to Pedigree.
Na drugi dzień przychodzi i mówi:
- Ja chcieć kupić Whiskas dla mój kot.
- Nie sprzedam Ci jak nie przyjdziesz z kotem.
- Ale ja nie chodzić z kot na zakupy.
- To Ci nie sprzedam.
Jeszcze bardziej zły Chińczyk poszedł po kota i kupił ten Whiskas.
Na trzeci dzień przychodzi z papierową torebką i mówi:
- Pan włożyć tu ręka.
- A po co?
- No pan włożyć.
Sprzedawca włożył a Chińczyk do niego:
- Pomacać.
- No.
- Ciepłe?
- Ciepłe.
- Miękkie?
- Miękkie.
- Ja chcieć kupić papier toaletowy!


Sygnatura to może być w sądzie. Sygnatura sprawy np. :P
2017-11-01 16:09

#455 iskierka1983 Archived

Nie wiem czy ten kawał ktoś opowiadał, ale... sporo wpisów się potworzyło i wybaczcie, jak się powtórzę.

Jasiu pyta się taty.
Tatooo? Co to jest mymłon?
- Nie wiem synku, a gdzie to słowo słyszałeś?
- No bo jak ty byłeś w pracy, to przyszedł do mamy jakiś pan i on powiedział do mamy połóż głowę na mym
łonie.




2017-11-05 16:48

#456 cinkciarzpl

W innej wersji:
Dziewczyna do chłopaka: Połuż głowę na mym łonie.
kochanie, a co to jest mymłon?


____________Panu się zdaje, że życie polega na tym, żeby dorosnąć. Co? Być dorosłym; zdać egzamin; zadośćuczynić normom. A co to jest norma? Czy pan, jako psychiatra może mi odpowiedzieć? Co to jest norma? Nie może pan, bo to jest g**no.
2017-11-05 19:02

#457 misiek

Nie napewno nie było. D


Potrzebuję papugę, gdyż ściga mnie kruk, za to że pożyczyłem pieniądze od bociana.
2017-11-05 23:31

#458 balteam

- Panie doktorze, zaszłam...
- To niech pani odejdzie.
- Kiedy ja nie od chodzenia, tylko od pieprzenia...
- To niech się pani odpieprzy


Zapraszam osoby posiadające piesy, lub chcące je posiadać, do dołączenia do grupy o psach przewodnikach.
2017-11-09 15:03

#459 balteam

Zebranie partyjne. Wstaje jeden z aktywistów:
- Nazywam się Walczak, walczyłem - walczę i będę walczył!!!
Nagle zrywa się drugi:
- Nazywam się Pieprz...
- Siadajcie towarzyszu, siadajcie.


Zapraszam osoby posiadające piesy, lub chcące je posiadać, do dołączenia do grupy o psach przewodnikach.
2017-11-09 20:17

#460 balteam

Co się stało, gdy Meksykanie usłyszeli, że Trump wygrał wybory?
- Zamurowało ich.


Zapraszam osoby posiadające piesy, lub chcące je posiadać, do dołączenia do grupy o psach przewodnikach.
2017-11-09 20:18