Rodzina
Back to Postawy otoczenia#1 gadaczka
Wiadomo, że rodzina odgrywa dużą rolę w usamodzielnianiu osób niepełnosprawnych. Jej członkowie mogą przyśpieszać, lub hamować, a wręcz uniemożliwiać ich rozwój. Jak było u was? Musieliście walczyć o prawo bycia ruwnym ich członkiem, a nie podopiecznym?
#2 tomecki
U mnie nie jest źle, chociaż zawsze może być lepiej.
#3 Elanor
U mnie trochę problem z samodzielnym poruszaniem się. Co ciekawe i właściwie odrobinę zabawne, gdy jadę do innego miasta, jakoś nikt się nie martwi, że sobie nie poradzę, ale jeśli chodzi o trafienie gdzieś u nas, to jest sporo miejsc, do których na pewno mam nie dać rady dojść. Z jednej strony, nawet widzący mają czasem problemy z poruszaniem się po moim mieście, więc jest to poniekąd uzasadnione, ale dzwonienie, żeby powiedzieć, że dotarłam, po przejściu dwóch długości bloku od dziadka do mnie, zaczyna mnie doprowadzać do szału. Gdyby nie fakt, że chodzi o mojego dziadka, już dawno zrobiłabym z tym porządek.
#4 cinkciarzpl
Mam identycznie jak elanor
#5 adelcia
ja niewalcze.
ja mam w domu 3 widzacich ludzi, wiec nie robie tu nic.
chyba ze jestem w domu sama, co sie zdarza raz albo 2 razy w roku, to wtedy to nabiera zupelnie inne, weselsze kolory, bo jak nikt sie nie gapi, to i cale mieszkanie pozmywacc potrafie, bo jak jestem sama, to tego krotko mowiaclubie.
dla tego z utesknieniem i zarazem radoscia czekam w mojim zyciu na moment, kiedy bede mieszkala sama, i wtedy narescie bede wiele rzeczy moc robic sama i co wazne dla siebie, lub ewentuelnie dla kogos, kto mnie odwiedzi.
i to dopiero bedzie fajne.
#6 zywek
Ehh, jakie to jest piękne. Moja babcia, z którą na szczęście lub nie, jeszcze mieszkam twierdzi, że w moim niezbyt wielkim miasteczku, nie mogę nigdzie wyjść sam, bo samochód mnie rozjedzie, bo to nie Warszawa i takie tam.
#7 daszekmdn
I znajdowanie tysiąca powodów, dla których nie mogę pociągiem pojechać do znajomych, a bo to od pełnoletniości można, a bo tory zamknięte. Słyszał ktoś coś takiego? :/
#8 Elanor
Tory zamknięte, rozwalone, rozkopane to u mnie są naprawdę dlatego słyszałam. xd
#9 daszekmdn
OK, ale pociągi u mnie jeździły. Sprawdzałem to w tedy.
#10 Elanor
Nie no, łapię. Ale gdybyś rzeczywiście jadąc pierwszy raz samodzielnie pociągiem, trafił na jakąś dziwną akcję na przykład z przesiadką do podstawionego gdzieś autobusu, to mogłoby być trochę słabo.
#11 fantasma467
Ja właśnie tego się obawiam w jeździe samemu, że nagle jakaś awaria czy coś, i będzie trzeba się przesiąźć do pojazdu zastępczego. A ja w nie znanym mi miejscu nie odnajdę się. Jeździłam parę razy sama 300km, i na szczęście nic się nie stało, ale lęk ciągle mi towarzyszył.
#12 Monia01
Spokojnie, kilka razy musiałam się przesiadać i zawsze był konduktor w pobliżu, a jak yłam sama, to konduktor po prostu mnie prowadził. :)
🇺🇦 🇵🇱
#13 Zuzler
Ale to bzdet z tą pełnoletniością, osoba niepełnosprawna może bez opieki się poruszać od 13 roku życia. Gdyby tak nie było, to mało kto w ośrodkach mógłby mieć te nieszczęsne samodzielki.
#14 Elanor
Dobrze wiedzieć, że notorycznie łamałam prawo. xd
U mnie jest generalnie taka dość... rozbrajająca w sumie sprawa, że jak idę gdzieś z psem, który nie jest przewodnikiem, to wszystko jest ok. :)
Jeżeli idę sama, to już jest dzwonienie. Nie jakieś natrętne, bez przesady, ale jednak.
Ale bardzo mi to posiadanie psa pomogło. Między innymi właśnie w przełamywaniu takich rzeczy.
#15 fantasma467
Mi się śmiać chciało jak kiedyś szłam z moim nie żyjącym małym pieskiem kundelkiem na smyczy, i jakieś dziecko mnie spytało czy ten piesek jest moim przewodnikiem. Hahahahaha
#16 zywek
Jak jest przesiadka gdzieś bo coś padło, to najlepiej podpiać się pod kogoś i to najlepiej załatwić szybko. Pociąg czy coś się zatrzymuje, konduktor czy kierownik czy ktokolwiek mówi, że jest awaria i autobus zastępczy będzie tu i tu to zaraz się do kogoś podpinamy z pytaniem, czy może nas podcholować do tego autobusu. W większości przypadków nie ma z tym problemu.
#17 adelcia
ja juz mialam awarie, ale pociag byl pewen ludzi. wiec poprosilam kogos o pomoc, i poprostu szlam z tym czlowiekiem dobusa.
#18 iwkan
Chyba w 2001 roku, gdy byłam w Ukrainie, nagle w pociągu nie chciały się wysunąć stopnie, więc po między peronem a chodnikiem była dość spora dziura. Stałam na ostatnim stopniu z plecakiem na ramionach, starając się znaleść jakieś oparcie, by choć próbować jedną nogę postawić. Ale że nogi mam krótkie, więc się nie udało. Nagle poczułam jak jakieś silne ręce mnie podnoszą w górę i stawiają na ziemi. Z początku przez krótką chwilę byłam zaskoczona. Powiedziałam, że dziękuję, ale już nikogo nie było. I naprawdę nie wiem co bym zrobbiła, gdyby nikt mi nie pomógł.