Internat. Co i jak?
Back to W szkole i w pracy.#1 sanklip
Witam!
W prawdzie mamy wakacje,
ale,
by myśleć o przyszłości nigdy nie jest za późno chyba?
W skrócie:
Myślę nad tyfloinformatyk - policealna,
lub realizacja dźwięku.
Więc Bydgoszcz,
albo Kraków.
Zawsze byłam dojeżdżająca,
nie mieszkałam w internacie.
Ale gdy zdecydowałabym,
pójźć którąś,
z dróg wyżej wymienionych,
to właśnie czeka mnie internat.
Pytań w związku z tym mam kilka:
1.
Co z orientacją przestrzenną?
Ja bardzo słabo się poruszam.
Pomijając lepsze, lub gorsze relacje koleżeńskie,
które pewnie się nawiążą,
mogę liczyć na pomoc wychowawców?
Zawodzi też lekko sprawność manualna.
Koło siebie zrobię wszystko,
ale zajmuje mi to więcej czasu,
niż przeciętnej osobie tylko niewidomej.
Czy dam radę funkcjonować?
2.
Przeciętny dzień w takich internatach.
Jak wygląda czas po lekcjach?
Czy swobodnie możemy go sobie organizować?
Czy jeśli po godz 20 usiądę z kompem/odtwarzaczem mp3,
sprzęt zostanie mi skonfiskowany,
w trybie natychmiastowym?
Takie kostki ciekawostki słyszałam.
3.
Co z relacjami rodzinnymi?
Pytam o normalną sytuacje w rodzinach oczywiście.
Relacje ulegają rozluźnieniu,
bo jednak krócej się w domu przebywa.
Ale czy wówczas,
rzeczywiście stajemy się dla siebie "obcy"?
4. Jest tu ktoś,
kto decyzje o zamieszkaniu w internacie podjął całkiem świadomie,
już w późniejszym wieku?
Narazie pytań tyle,
ale pewnie pojawi się więcej.
Już teraz,
z góry dziękuję za odpowiedzi.
Jeśli przyjdzie wam do głowy coś jeszcze,
a uważacie,
że może być istotne,
śmiało - wpisujcie się.
Cis najzieleńszy jest zimą;
ma zwyczaj śpiewać kiedy płonie.
Heilung -
"Norupo".
#2 daszekmdn
W internacie byłem kilka lat, więc odpowiem jak to mniejwięcej wyglądało.
Przede wszystkim zależy od szkoły.
1. Często w szkołach teoretycznie ona jest, ale niczego Cię nie uczy. Mnie przez 8 lat uczyli chodzenia uwaga... Od słupa do szkoły, od słupa do sklepu. Códownie!
2. Czas po lekcjach. Zorganizują, co byś się nie nudziła zbytnio, jeśli nie widzisz). :/ Naukładają zajęć jeśli nie powiesz dość stanowczo nie.
Czasem bywało tak, że chciałem sobie odpocząć po całym dniu wracając po 18, a tutaj wpada wychowawca. "Idziemy na koncert, na górę, każdy musi iść bo grają". Gdyby to było dobrze zrealizowane dźwiękowo, i brali tylko umiejętnych...
Sprzętu nie zabierają, tu akurat spokojnie :).
3. Zależy od człowieka. Mi się tak częściowo stało, nie umiem zbytnio jakoś rozmawiać teraz tak swobodnie i w zaufaniu jak przed internatem. Bardziej zżyłem się ze znajomymi...
4. Podjąłem półświadomie, mając chyba 11 lat i żałuję. Było tak, że poszedłem testowo na dzień i mi sie spodobało. Wszystko pięknie i kolorowo, a później? Było, jak było.
Zazwyczaj wszystkie szkoły robią wszystko aby zaprezentować się jak najlepiej byle tylko do nich iść.
W Policealnych jak już jesteś lub za moment będziesz pełnoletnia jest też inaczej :) Więcej luzu i mniej wchodzenia w życie.
#3 papierek
wszystko prawda, ale jak idziesz do policealnej, a wcześniej tam nie byłaś, to raczej dużo mniej ci wchodzą w życie. Znaczy możesz liczyć nna pomoc wychowawców, ale możesz siedzieć ze sprzętem całą noc, jeżeli tylko nie przyszkadzasz koleżankom w pokoju. Często gęsto nawet ci ze studium mają razem pokoje, żeby ich traktować trochę inaczej, jak by nie było, są bardziej dorośli. Co do orientacji się nie wypowiem, bo znam tylko w laskach, ale hm.
#4 sanklip
Dzięki za info.
No ja pełnoletnia jestem już,
wieęc fajnie,
jakby mi w życie zabardzo nie włazili,
choć od czasu do czasu skorzystać z czegoś mogę jak zaproponują,
bo aktywna raczej jestem.
co do koncertów i złej realizacji,
to nawet mi nie mów.
Potakim godzinnym w grudniu tamtego roku,
odsypiałam 2dni.
Tak,
mówię serio.
Jednak nadwrażliwości robią swoje.
No, zobaczymy jak to będzie,
jeszcze rok w rodzinnym mieście mam.
Cis najzieleńszy jest zimą;
ma zwyczaj śpiewać kiedy płonie.
Heilung -
"Norupo".
#5 mustafa
W Krakowie policealnych traktują ulgowo. przynajmniej jeszcze trzy lata temu tak było. Nie przeszkadzasz, nie hałasujesz to możesz siedzieć sobie z tym laptopem. Oriętacja, no cóż, pomódz ci pomogą, ale ja tam bym nie wytrzymał musząc się za każdym razem prosić, aż znajdą łaskawie czas, albo akurat będzie wystarczająca liczba wychowawców. Jeśli chodzi o organizację czasu, znów policealni mają łatwiej, ale też nie można pozwolić sobie włazić w dupę, bo jak zauważą, że mogą tobą dyrygować to czas ci zagospodarują. Relacje rodzinne, cóż, jeśli chodzi o mnie no to jest jak piszesz, ale czego się spodziewać, jak siedem lat w domu mnie praktycznie nie było.
#6 misiek
Jako dorosła osoba ci nie powiem jak jest, bo mieszkałem w akademiku, a to inna sprawa, natomiast nigdy w życiu nie polecę dziecku żadnego internatu. Dlaczego to pisałem już o tym nie raz w innych wątkach. W każdym razie do ciebie jako do osoby dorosłej nic nie powinni mieć, a już szczegulnie nie powinni tobie czasu organizować. Z rozmów ze znajomymi i po części z przebywania u znajomych w takim internacie w szkole policealnej wiem, że raczej z niczego nie robią problemu, o ile ty się normalnie zachowujesz. W każdym razie napewno nie ma mowy o jakimkolwiek zabieraniu sprzętu. Niema takiego prawa. Jedynie co gdy już raczej bardzo późnym wieczorem słuchaliśmy głośniej muzyki z kumpla wieży to wychowek przyszedł i tylko poprosił o przyciszenie. I to wszystko.
#7 Zuzler
Ja podjęłam tę decyzję świadomie będąc już prawie w liceum. No i tak:
1: funkcjonować radę powinnaś dać, już nie popdadjmy w skrajności. Z orientacją to niestety jak Daszek pisze, święta prawda, choć może się to różnić zależnie od ośrodków. Z pomocą wychowawców to jest tak, że albo się takiemu chce, albo nie, nie mają tak naprawdę jakiegoś bata, którym by im można pogrozić, a gdyby się spróbowało, to wiadomo, stracisz przychylność. Czasem może np siedzieć jedna osoba na kilka grup albo towarzystwo zajęte sobą i mało zainteresowane robieniem czegoś innego. Ale oczywiście nie jest to norma. Nie raz uczniowie sami się do wychowawców garną i do nich przychodzą, a świetlica staje się miejscem, gdzie cała grupa chętnie przesiaduje. Tak było przynajmniej u mnie.
2: u nas było tak, że odgórnie był nakaz siedzenia w grupie i teoretycznego odrabiania lekcji od 17 do kolcaji w przypadku starszych. Poza tym tyle jeszcze, że o godzinie którejś tam nie można już było wychodzić z ośrodka, a do godziny trochę późniejszej przebywać poza grupą. Poza tym cisza nocna - względna, bo przynajmniej w moim otoczeniu jeśli ktoś dłubał na komputerze do późna, nie działa się żadna tragedia, choć to też zależałoby na pewno od indywidualnego podejścia konkretnego wychowawcy.
3: Hm, w momencie kiedy masz już te 18 i więcej lat rozluźnienie relacji w pewnym stopniu jest naturalne. W internacie nie ma zakazu dzwonienia do bliskich czy wyjeżdżania na weekendy. Szczególnie jeśli ma się już swoje lata, nikt nie będzie się w to wtrącać.
4: Jak wspomniałam, podjęłąm tę decyzję samodzielnie. Przemawiał za tym choćby fakt, że nie będąc w internacie nie miałam realnej szansy uczestniczenia w niektórych zajęciach pozalekcyjnych, a poza tym dojeżdżających omija bardzo duża część życia ośrodkowego i dlatego są z niego trochę wykluczeni.
#8 misiek
Ale koleżanka pisała o mieszkaniu w internacie jako osoba dorosła ucząca się w szkole policealnej, a to już inna sprawa.
#9 misiek
Tak mnie coś naszło i mam może według, niektórych z was głupie pytanie- czy mieszkając w internacie możesz mieć jakiegoś zwierzaka? Pytam w kontekście osoby dorosłej.
#10 Zuzler
W sumie ciekawe. Na chomika to by się może i zgodzili.
#11 Zuzler
@Łysy, internat to internat, zasady ogólne są bardzo podobne wszędzie.
#12 Zuzler
A osoba kończąca liceum jest również zazwyczaj pełnoletnia, choć u mnie policealnej nie było i w związku z tym mam pytanie do tych, u których jest: czy ludzie z plki muszą mieć samodzielki na wyjścia i wyjazdy?
#13 sanklip
Tak.
Tymniemniej zuzler - wpis przydatny i rozwiewający wątpliwości kilka.
Mustafa,
ja też niebardzo chciała bym wiecznie prosić kogoś,
ale czasem się po prostu inaczej nie da,
bo ta kulawa orientacja to sprawa neurologiczna i nie tak łatwa do zlikwidowania,
choć ja wciąż mam nadzieję na poprawę.
Nie no, spoko,
zachowuje się raczej normalnie :P
Wiadomo, kolumny nie przywiozę i imprez nocnych robić nie zamierzam.
Chociaż kolega,
w interku,
u mnie w Łodzi,
ma cały mikser z osprzętowaniem :D
Ale to już inny temat.
Cis najzieleńszy jest zimą;
ma zwyczaj śpiewać kiedy płonie.
Heilung -
"Norupo".
#14 sanklip
A i takie pytanie mi się nasunęło jeszcze:
Co ze stałymi lekami?
Niby
jestem już pl-ką,
więc osobą dorosłą,
a zatem teoretycznie lekami rządzę ja.
A w praktyce?
Czy zdarzyło się czepianie o to?
Czy trzeba było oddawać leki pielęgniarce,
by codziennie się po nie zgłaszać i brać pod nadzorem?
Jak to wygląda/wyglądało?
Cis najzieleńszy jest zimą;
ma zwyczaj śpiewać kiedy płonie.
Heilung -
"Norupo".
#15 biedrona333
na tynieckiej trzeba było oddawać pielęgniarce przynajmniej ja oddawałam
#16 Elanor
Po pierwsze, trochę poza tematem. Jeżeli nie jesteś wielkim zapaleńcem, jeśli chodzi o realizację dźwięku, to odradzam ten kierunek. Nie ma sensu rozpoczynać go na zasadzie: "A, zobaczę czy mi się spodoba".
Odnośnie internatu natomiast...
Podjęłam tę decyzję już jako osoba dorosła, po liceum. W tym wieku nie jest to dla relacji rodzinnych szkodliwe, a wręcz wskazane.
Generalnie różne dziwne jazdy się tam zdarzają, ale trzeba im na każdym kroku uświadamiać, że jesteśmy dorośli i nie dawać sobie pod żadnym pozorem wciskać kitu o tym, że ponoszą za nas odpowiedzialność, bo jesteśmy pod ich opieką.
Zajęcia z orientacji sobie załatwiłam. Są tam od tego panie.
Na pomoc wychowawców można liczyć... po prostu w zależności, od wychowawców. Różni ludzie tam są.
Sytuacje z konfiskatą sprzętu po dwudziestej drugiej się niestety zdarzały, ale jest to absolutnie niedopuszczalne w przypadku osób dorosłych i naprawdę warto o tym pamiętać. Zauważyłam niestety w tego rodzaju miejscach tendencję do pozbawiania ludzi pewnej godności? Może to złe słowo, ale nie wiem, jak to nazwać inaczej. W każdym razie chodzi mi o podejście, że jesteśmy niepełnosprawni, to już można wszystko.
Dla przykładu, robi sobie obchód późnym wieczorem wychowawca. Facet. I włazi normalnie do pokoju, do dorosłych kobiet, które często są już nieźle wyrozbierane. Niechby tak ktoś w akademiku do studentek wlazł, to zaraz by afersko było. A najbardziej smuci mnie to, że osoby wychowane w internacie od dzieciństwa, kompletnie nie czują problemu, ani tego, ani pokrewnych. Zamiast dążyć do wyrobienia w osobach niepełnosprawnych poczucia godności, niezależności, w internatach dzieje się coś dokładnie odwrotnego. To jest problem internatów.
Ale będąc osobą dorosłą, można to przetrwać.
#17 misiek
Totalnie nie rozumiem twojego pytania: Co za problem trzymać leki w szafce, plecaku czy czymkolwiek? Z jakiej racji miałabyś dawać je komukolwiek? No, chybaże jesteś ośmioletnim dzieckiem, ale wiem że nie jesteś. Skoro jesteś osobą pełnoletnią nie pozwól sobie na to, by ktoś narzucał ci swoje reguły, jeśli w internacie nawet osobom pełnoletnim narzucają jakieś dziwne reguły apropo sprzętu elektronicznego czy leków, to niezmiernie się cieszę, że z niego zrezygnowałem w wieku piętnastu lat. Z drugiej, jednak strony jeździłem do Owińsk do kumpli pełnoletnich i nie słyszałem by ktoś robił problemy z takimi rzeczami. I zastanawiam się czy to prawda co mówią uczęszczający, do niektórych internatów, czy zwyczajnie przesadzają. W internacie na Tynieckiej nie bywałem, ale słyszałem że tam generalnie nie ciekawie, ale że aż do tego stopnia? Paranoja i masakra w jednym.
--Cytat (sanklip):
A i takie pytanie mi się nasunęło jeszcze:
Co ze stałymi lekami?
Niby
jestem już pl-ką,
więc osobą dorosłą,
a zatem teoretycznie lekami rządzę ja.
A w praktyce?
Czy zdarzyło się czepianie o to?
Czy trzeba było oddawać leki pielęgniarce,
by codziennie się po nie zgłaszać i brać pod nadzorem?
Jak to wygląda/wyglądało?
--Koniec cytatu
#18 Elanor
Nie ma w tym ani grama przesady niestety. Teoretycznie na Tynieckiej nie wolno nam było mieć żadnych leków. Co każdy robił, to inna sprawa, ale oficjalnie nie było wolno. Wszystkie leki do pielęgniarki trzeba było zdać. Raz wyszła taka komiczna sytuacja, że wezwali do koleżanki pogotowie i ktoś z tego pogotowia powiedział do nas, czyli do jej współlokatorek, żeby któraś z nas jej później ewentualnie użyczyła czegoś przeciwbólowego. Oczywiście była przy tym wychowawczyni, więc my, że nie mamy. Państwo z pogotowia w ciężkim szoku, że jak to? Dorosłe baby i nic nie mają? Coś się tam zaczęli z wychowawczynią wykłócać, ona w końcu ucięła, że to nie jest na rozmowę w tej chwili, czy jakoś tak. Mieliśmy nadzieję, że coś się w końcu po tym w tej sprawie ruszy, ale z tego, co mi wiadomo, jest jak było.
#19 sanklip
Masakraaa.
A no,
łysy,
w sumie racja.
Cis najzieleńszy jest zimą;
ma zwyczaj śpiewać kiedy płonie.
Heilung -
"Norupo".
#20 sanklip
A,
i jeszcze z interku w mojej szkole taka sytuacja.
Dziewczyna słabowidząca z cukrzycą w nim sobie mieszkała.
A cukrzyk,
prucz insuliny i glukozy doustnej,
powinien też mieć przy sobie
glukagon.
To stosuje się w razie baaardzo dużego spadku cukru.
Jest to ampółka z owym glukagonem,
który trzeba w razie hipoglikemii,
podać natychmiast strzykawką.
I dyrektorka wykłucała się z tą dziewczyną,
że ten glukagon,
powinna cały czas trzymać w lodówce,
w internacie!
I że,
uwaga...
Nie wolno przy sobie mieć takich leków!
Co wy na to?
Zaznaczę,
że jest to dziewczyna 20letnia,
zupełnie normalna,
sprawna intelektualnie.
Cis najzieleńszy jest zimą;
ma zwyczaj śpiewać kiedy płonie.
Heilung -
"Norupo".