Kto z ośrodka, ręka w górę!
Back to W szkole i w pracy.#21 tomecki
1. Jakie były możości zajęć dodatkowych np. kółka przedmiotowe, może coś a propos językyw, tańca, teatr?
2. Jak było z ompiadami, ogólnodostępnymi konkursami przedmiotowymi, tj nie dedykowanymi dla niewidomych zachęcali, ogłaszali, zniechęcali, nic nie mówili?
3. Jaki był u was w klasie lub innych, o których wiedzieliście procent słabowidzących, niepełnosprawności sprzężonych itp.
4. Czy będąc teraz na studiach czy w pracy albo mieszkając samemu odczuwacie, że ośrodek mógłby o czymś wam powiedzieć, jakieś dodatkowe zajęcia dać, które jakoś przygotowałyby was do tego?
5. Sądząc z daty ukończenia nauki, zaczynaliście gdy dostęp do komputerów, skanerów i innych takich był możliwy. Czy wiecie czemu rodzice wybrali naukę w ośrodku? Czemu kontynuowaliście liceum również tam?
#22 sanklip
Tomecki,
odpowiadając na twoje pytanie dot. teatru.
Mamy w szkole bardzo sympatyczną, fajną nauczycielkę muzyki*.
Nawiązała kontakt z teatrem Chorea i wkręciła do tego przedsięwzięcia m.in. mnie.
I nie żałuję!
A potem, już jako ta bardziej doświadczona,
wspólnie z naszą choreańską ekipą jeździłam
do innych ośrodków.
Mimo różnych opinii i rzeczy,
które sama zauważyłam,
miło wspominam współpracę z dziewczynami z Lasek.
Z resztą z niektórymi kontakt pozostał do dziś.
Jeśli chodzi o olimpiady itd,
to ja udziału nigdy nie brałam.
Parę razyw konkursie recytatorskim i tyle.
Z resztą,
większość (na szczęście nie wszyscy, kilku jest w porządku) nauczycieli uważa mnie zza osobę bardzo, baaardzo nisko funkcjonującą.
Ale to ze względu na problemy neuro, które mam.
Na ten przykład?
Orientacji nie mam w ogóle.
potrafiło się zostawić mnie
na środku korytaża,
a potem mieć pretensje,
że nie dotarłam na lekcje.
Więc w związku z tym,
że nigdzie do tej pory trafiać nie umiem,
wątpiło i nadal wątpi się w moje funkcjonowanie w życiu codziennym.
Nie jest idealnie,
ale uważam,
że źle też nie jest.
Często słyszałam też
teksty typu:
"Jak Ci matka umrze, to pójdziesz do dps"!
Na szczęście,
jak wspominałam są też spoko ludzie,
którzy pomagają itd.
No, każdy kij ma 2 końce jak to mawiają.
Nie to,
że chciałam się wyżalić czy coś,
po prostu naświetlam sytuację.
Najfajniejsze pytanie
po tym,
jak poprosiłam pewną nauczycielkę o podprowadzenie mnie do toalety:
"A w jakim celu tam idziesz"?
I co wy na to?
*Łysy, chyba wiesz o kogo chodzi,
pani od muzyki to
H. G
Cis najzieleńszy jest zimą;
ma zwyczaj śpiewać kiedy płonie.
Heilung -
"Norupo".
#23 tomecki
A jak to wyglądało tak bardziej ogólnie z tymi konkursami? Ktoś coś?
#24 sanklip
To znaczy?
Co masz na myśli?
Sprecyzuj pytanie.
Cis najzieleńszy jest zimą;
ma zwyczaj śpiewać kiedy płonie.
Heilung -
"Norupo".
#25 tomecki
Czy ktoś ze szkoły brał udział w konkursach nie dedykowanych dla niewidomych? Te tam różne olimpiady przedmiotowe czy coś? czy w ogóle informowali o takich rzeczach? Co się działo, gdy ktoś się szcegulnie interesował np. biologią, historią... miał jakieś szanse na poszerzanie wiedzy? No, wiadomo, internet, ale często w miastach czy szkołach są róne kółka, jakieś inicjatywy organizowane przez uczniów itd. Co z zajęciami pozaszkolnymi jak jakiś basen, nauka języków, szkoła muzyczna, może ktoś jeździł do miasta na jakieś zajęcia dla wszystkich?
#26 misiek
Ooo- Pani G. uczy dalej- super. Ona jest na prawdę w porządku. Jeśli dalej uczy to pozdrów ode mnie Pana G. A za teksty typu- jak ci matka umrze to pójdziesz do Dpsu to chętnie, niektórym w pysk bym dał. Też to słyszałem, ale generalnie się nie przejmowałem, bo taki ktoś gówno wie o mnie i mojej rodzinie.
#27 misiek
Jeszcze za moich czasów pracowała Pani pielęgniarka Aldonka. Bardzo ciepła i sympatyczna kobieta.
#28 sanklip
Dzięki,
przekażę przy najbliższej okazji.
Teraz też Pani Aldonka pracuje,
faktycznie spoko kobitka.
Ostatnio jedna dziewczyna z technikum wzięła udział w jakimś konkursie wiedzy historycznej,
pozaszkolnym.
Ja wystąpiłam tylko raz,
bo z regóły mnie nie brali pod ówagę,
a ja nie pchałam się na siłę,
mam dużo innych
pozaszkolnych aktywności
więc nie ucierpiałam jakoś na tym.
*precyzując wystąpiłam z kilkoma innymi osobami na konkursie/festiwalu kolend i pastorałek.
Były też inne szkoły i specjalne i masowe.
Nasza szkoła, zajęła o ile dobrze pamiętam -
III miejsce.
Niestety nie czułam się pewnie.
Zdarzyła się nawet sytuacja,
że gdy w tłumie
nie było nikogo kogo znam,
a ja chciałam się zorientować czy ktoś znany jest,
Pani S*
dała drugiemu nauczycielowi znać,
by się nie odzywał,
niezdradzając tymsamym swojej obecności.
Byłam już przebodźcowana,
więc spanikowałam nie źle.
Ale nic nie dałam po sobie poznać.
*łysy,
pani S - uczy matmy w podstawówkach.
Znasz?
Cis najzieleńszy jest zimą;
ma zwyczaj śpiewać kiedy płonie.
Heilung -
"Norupo".
#29 sanklip
Aha,
jeszcze z olimpiad gramy w tenisa dźwiękowego?
Jeśli mylę nazwę,
to sory,
ja nie gram.
W każdym razie Gra z wykorzystaniem
piłeczki pinkpongowej i stołu.
I ostatnio też jakoś wysoko byliśmy jeśli chodzi o miejsce,
ale nie pamiętam dokładnie.
Cis najzieleńszy jest zimą;
ma zwyczaj śpiewać kiedy płonie.
Heilung -
"Norupo".
#30 piter9521
Showdown.
#31 sanklip
A ok,
dzięki.
Cis najzieleńszy jest zimą;
ma zwyczaj śpiewać kiedy płonie.
Heilung -
"Norupo".
#32 grzegorzm
nie to nie showdown. Nie wiem czy to nie nazywa się poprostu tenisem dźwiękowym czy jakoś tak.
#33 sanklip
No,
używamy właśnie nazwy tenis dźwiękowy,
Ale czy to prawidłowe czy nie,
tego nie wiem.
Cis najzieleńszy jest zimą;
ma zwyczaj śpiewać kiedy płonie.
Heilung -
"Norupo".
#34 misiek
Czy masz na myśli Panią I. S.? Też jest w porządku.
--Cytat (sanklip):
Dzięki,
przekażę przy najbliższej okazji.
Teraz też Pani Aldonka pracuje,
faktycznie spoko kobitka.
Ostatnio jedna dziewczyna z technikum wzięła udział w jakimś konkursie wiedzy historycznej,
pozaszkolnym.
Ja wystąpiłam tylko raz,
bo z regóły mnie nie brali pod ówagę,
a ja nie pchałam się na siłę,
mam dużo innych
pozaszkolnych aktywności
więc nie ucierpiałam jakoś na tym.
*precyzując wystąpiłam z kilkoma innymi osobami na konkursie/festiwalu kolend i pastorałek.
Były też inne szkoły i specjalne i masowe.
Nasza szkoła, zajęła o ile dobrze pamiętam -
III miejsce.
Niestety nie czułam się pewnie.
Zdarzyła się nawet sytuacja,
że gdy w tłumie
nie było nikogo kogo znam,
a ja chciałam się zorientować czy ktoś znany jest,
Pani S*
dała drugiemu nauczycielowi znać,
by się nie odzywał,
niezdradzając tymsamym swojej obecności.
Byłam już przebodźcowana,
więc spanikowałam nie źle.
Ale nic nie dałam po sobie poznać.
*łysy,
pani S - uczy matmy w podstawówkach.
Znasz?
--Koniec cytatu
#35 Zuzler
Na początek, zanim przełączycie dalej napiszę, że nie chodziło o showdowna, tylko o tenis stołowy, gra, która powstała właśnie w Owińskach i różni się tym i owym od showdowna. Szczegóły może gdzie indziej, bo wątek nie jest do tego przeznaczony.
A teraz odpowiem Tomeckiemu:
1. To bardzo bardzo zależało od tego, czy ktoś z uczniów raczył się tym interesować, a za moich czasów to z tym raczej średniawo było. Jedynie muzycznie się coś działo i sportowo, łącznie z wyjazdami na przeglądy i konkursy oraz paraolimpiady. Tańce, taka ciekawostka, mieliśmy w ramach wf, ale to też bardzo zależna kwestia od tego, kto uczył. Apropos języków to widziałam jedynie zajęcia przygotowujące do rozszerzonej matury z onych albo wyrównawcze. Z kółek przedmiotowych to jakieś kółko ekologiczne kojarzę, ale to już w ramach internatu, tak samo zresztą jak muzyczne. Generalnie to się niewiele działo przedmiotowo, bo piniążki. Aaa, jeszcze zaczęło nieśmiało podrygiwać odrodzone po długiej przerwie harcerstwo kiedy kończyłam szkołę.
2. Nie stronili od tego, wręcz zachęcali, ale to już była indywidualna sprawa nauczyciela czy się będzie chciał w to bawić. Wchodziły w to konkursy recytatorskie po polsku i obcemu, raz czy dwa olimpiada z angielskiego, jakieś konkursy ogólnokrajowe - jeden plastyczny, Kangur... Dedykowane dla niewidomych i niepełnosprawnych też się zdarzały. Pod tym względem coś się działo, ale też w sumie bez większych szałów, bo - tu znów wchodzimy na ten smutny temat - po prostu doskwierał tej szkole brak ludzi, którzy by chcieli/byli dostatecznie w cudzysłowie "normalni", żeby sobie poradzili na takich konkursach czy olimpiadach. Naprawdę ogarniętych, dobrze uczących się osób to tam nieco brakowało. Generalnie też jednak nie robiono problemów, wręcz tych ogarniętych zachęcano do takich aktywności.
3. No cóż, powiem wprost: Owińska sprzężeniami w sporej mierze stoją. Są klasy życia, są klasy dla lekko upośledzonych. I szczególnie w tych powyższych tych sprzężeń to panie kochany, trochę jest, nie tylko umysłowych. Dodatkowo skoro ośrodek specjalny, to mogą tam iść ludzie, którzy mają orzeczenie na cokolwiek. Niewidomych, którzy nie mieliby czegoś dodatkowego można było tam policzyć możę nie na palcach, ale w wielkich dziesiątkach na pewno nie. W mojej klasie maksymalnie były 5 osoby piszące brajlem na 9, minimalnie chyba 2 na 6. Czasem trochę więcej. Ale już np rok wyżej osoby takie były w porywie dwie na 11, niżej też niewiele lepiej. Jednym słowem, wielu więcej słabowidzących niż niewidomych, o ile mi wiadomo całkiem duży odsetek, możę koło połowy całości, ciężko mi oszacować, ze sprzężeniem albo w ogóle z innym problemem niż wzrokowy na papierze.
4. Myślę, że ogólnie ośrodek jako taki powinien po prostu wiele większy nacisk kłaść na naukę świata widzących. Nawet pierdoły typu nauka różnych znanych wszystkim gestów by się przydała, co niektórym zajęcia pt. "jak się ubrać, żeby wyglądać normalnie". I orientacja. Ojj, orientacja to tam po prostu leżała. Do gimnazjum przysługiwała bodajże godzina tygodniowo na osobę, przy czym to nie było nawet chyba obowiązkowe, a szkoda, a w liceum były to powalające 3h na dwa lub 3 tygodnie, zależnie ilu było potrzebujących niewidomych. Generalnie ciężko było nie wyjść z założenia, że jeśli sam się człowieku nie nauczysz, to umieć nie będziesz, a to, żę bez zdanego kursu orientacji na samodzielne wychodzenie z ośrodka wychodzić samemu nie wolno nijak nie pomaga w tym nauczeniu się na własną rękę i to jest ból wszystkich takich placówek, bo przepisy są wszędzie te same. Informatyka i informacja o tym, co tak naprawdę może być przydatne w życiu pod względem tyflo rozwiązań też tam takie średniawe były, tak naprawdę dowiedziałam się czegokolwiek na te tematy kiedy zaczęłam przychodzić na teamtalka, a jak świetnie miałam wtedy opanowane korzystanie z komputera, to może Tomecki sam pamiętasz.
5. Podobnież do żadnej integracyjnej podstawówki w Poznaniu mnie przyjąć nie chciano, a w rejonówce się bali. Potem sama już nie chciałam z Owińsk odejść, bo po prostu było mi tam dobrze.
Jak coś mi jeszcze przyjdzie do głowy, to Ci powiem albo napiszę jeszcze.
#36 sanklip
Nie.
M. S. masakra
--Cytat (łysy):
Czy masz na myśli Panią I. S.? Też jest w porządku.
--Cytat (sanklip):
Dzięki,
przekażę przy najbliższej okazji.
Teraz też Pani Aldonka pracuje,
faktycznie spoko kobitka.
Ostatnio jedna dziewczyna z technikum wzięła udział w jakimś konkursie wiedzy historycznej,
pozaszkolnym.
Ja wystąpiłam tylko raz,
bo z regóły mnie nie brali pod ówagę,
a ja nie pchałam się na siłę,
mam dużo innych
pozaszkolnych aktywności
więc nie ucierpiałam jakoś na tym.
*precyzując wystąpiłam z kilkoma innymi osobami na konkursie/festiwalu kolend i pastorałek.
Były też inne szkoły i specjalne i masowe.
Nasza szkoła, zajęła o ile dobrze pamiętam -
III miejsce.
Niestety nie czułam się pewnie.
Zdarzyła się nawet sytuacja,
że gdy w tłumie
nie było nikogo kogo znam,
a ja chciałam się zorientować czy ktoś znany jest,
Pani S*
dała drugiemu nauczycielowi znać,
by się nie odzywał,
niezdradzając tymsamym swojej obecności.
Byłam już przebodźcowana,
więc spanikowałam nie źle.
Ale nic nie dałam po sobie poznać.
*łysy,
pani S - uczy matmy w podstawówkach.
Znasz?
--Koniec cytatu
--Koniec cytatu
Cis najzieleńszy jest zimą;
ma zwyczaj śpiewać kiedy płonie.
Heilung -
"Norupo".
#37 misiek
Nie kojarzę. Z matematyczek jeszcze za moich czasów pracowała O.- strasznie wredna i fałszywa osoba, chodź z początku wydawała się na miłą i sympatyczną, a jak przyszło co do czego to określiła mnie zerem. To samo Ch. od polskiego, z resztą moja wychowawczyni z LO, dla której byłem aspołeczną mędą. I najbardziej hartcorowa S. od historii- stary raszpel nie liczący się z nikim i niczym. Wszystkie trzy mogą już nie pracować, więc możesz nie kojarzyć. Reszta była w porządku, lub neutralna. Mimowszystko mam z tą szkołą miłe wspomnienia, i w sumie ją lubiłem, czego nie mogę powiedzieć o podstawówce w Bydgoszczy, ale o tym już niejednokrotnie wypowiadałem się w innym wątku.
--Cytat (sanklip):
Nie.
M. S. masakra
--Cytat (łysy):
Czy masz na myśli Panią I. S.? Też jest w porządku.
--Cytat (sanklip):
Dzięki,
przekażę przy najbliższej okazji.
Teraz też Pani Aldonka pracuje,
faktycznie spoko kobitka.
Ostatnio jedna dziewczyna z technikum wzięła udział w jakimś konkursie wiedzy historycznej,
pozaszkolnym.
Ja wystąpiłam tylko raz,
bo z regóły mnie nie brali pod ówagę,
a ja nie pchałam się na siłę,
mam dużo innych
pozaszkolnych aktywności
więc nie ucierpiałam jakoś na tym.
*precyzując wystąpiłam z kilkoma innymi osobami na konkursie/festiwalu kolend i pastorałek.
Były też inne szkoły i specjalne i masowe.
Nasza szkoła, zajęła o ile dobrze pamiętam -
III miejsce.
Niestety nie czułam się pewnie.
Zdarzyła się nawet sytuacja,
że gdy w tłumie
nie było nikogo kogo znam,
a ja chciałam się zorientować czy ktoś znany jest,
Pani S*
dała drugiemu nauczycielowi znać,
by się nie odzywał,
niezdradzając tymsamym swojej obecności.
Byłam już przebodźcowana,
więc spanikowałam nie źle.
Ale nic nie dałam po sobie poznać.
*łysy,
pani S - uczy matmy w podstawówkach.
Znasz?
--Koniec cytatu
--Koniec cytatu
--Koniec cytatu
#38 sanklip
Przejdziemy na prv,
bo chętnie pogadam,
ale nie chcę nazwisk publicznie ujawniać.
Tymniemniej,
zgadzam się w zupełności.
Prawie wszystkie dalej pracują.
Niestety
Cis najzieleńszy jest zimą;
ma zwyczaj śpiewać kiedy płonie.
Heilung -
"Norupo".
#39 misiek
Ok- w takim razie zapraszam. Pisz śmiało.
#40 Kat
Wniosek z tego, że tak po prawdzie to nie zmieniło się zbyt wiele, jeśli o kwestie edukacji i pokrewne chodzi. Mam wrażenie, że za mojej kadencji tam, było dużo uczniów ze sprzężeniami i tak przypuszczałam, że będzie to tendencja wzrostowa, a kończyłam Owińska w 2003 r.
--Cytat (Zuzler):
Na początek, zanim przełączycie dalej napiszę, że nie chodziło o showdowna, tylko o tenis stołowy, gra, która powstała właśnie w Owińskach i różni się tym i owym od showdowna. Szczegóły może gdzie indziej, bo wątek nie jest do tego przeznaczony.
A teraz odpowiem Tomeckiemu:
1. To bardzo bardzo zależało od tego, czy ktoś z uczniów raczył się tym interesować, a za moich czasów to z tym raczej średniawo było. Jedynie muzycznie się coś działo i sportowo, łącznie z wyjazdami na przeglądy i konkursy oraz paraolimpiady. Tańce, taka ciekawostka, mieliśmy w ramach wf, ale to też bardzo zależna kwestia od tego, kto uczył. Apropos języków to widziałam jedynie zajęcia przygotowujące do rozszerzonej matury z onych albo wyrównawcze. Z kółek przedmiotowych to jakieś kółko ekologiczne kojarzę, ale to już w ramach internatu, tak samo zresztą jak muzyczne. Generalnie to się niewiele działo przedmiotowo, bo piniążki. Aaa, jeszcze zaczęło nieśmiało podrygiwać odrodzone po długiej przerwie harcerstwo kiedy kończyłam szkołę.
2. Nie stronili od tego, wręcz zachęcali, ale to już była indywidualna sprawa nauczyciela czy się będzie chciał w to bawić. Wchodziły w to konkursy recytatorskie po polsku i obcemu, raz czy dwa olimpiada z angielskiego, jakieś konkursy ogólnokrajowe - jeden plastyczny, Kangur... Dedykowane dla niewidomych i niepełnosprawnych też się zdarzały. Pod tym względem coś się działo, ale też w sumie bez większych szałów, bo - tu znów wchodzimy na ten smutny temat - po prostu doskwierał tej szkole brak ludzi, którzy by chcieli/byli dostatecznie w cudzysłowie "normalni", żeby sobie poradzili na takich konkursach czy olimpiadach. Naprawdę ogarniętych, dobrze uczących się osób to tam nieco brakowało. Generalnie też jednak nie robiono problemów, wręcz tych ogarniętych zachęcano do takich aktywności.
3. No cóż, powiem wprost: Owińska sprzężeniami w sporej mierze stoją. Są klasy życia, są klasy dla lekko upośledzonych. I szczególnie w tych powyższych tych sprzężeń to panie kochany, trochę jest, nie tylko umysłowych. Dodatkowo skoro ośrodek specjalny, to mogą tam iść ludzie, którzy mają orzeczenie na cokolwiek. Niewidomych, którzy nie mieliby czegoś dodatkowego można było tam policzyć możę nie na palcach, ale w wielkich dziesiątkach na pewno nie. W mojej klasie maksymalnie były 5 osoby piszące brajlem na 9, minimalnie chyba 2 na 6. Czasem trochę więcej. Ale już np rok wyżej osoby takie były w porywie dwie na 11, niżej też niewiele lepiej. Jednym słowem, wielu więcej słabowidzących niż niewidomych, o ile mi wiadomo całkiem duży odsetek, możę koło połowy całości, ciężko mi oszacować, ze sprzężeniem albo w ogóle z innym problemem niż wzrokowy na papierze.
4. Myślę, że ogólnie ośrodek jako taki powinien po prostu wiele większy nacisk kłaść na naukę świata widzących. Nawet pierdoły typu nauka różnych znanych wszystkim gestów by się przydała, co niektórym zajęcia pt. "jak się ubrać, żeby wyglądać normalnie". I orientacja. Ojj, orientacja to tam po prostu leżała. Do gimnazjum przysługiwała bodajże godzina tygodniowo na osobę, przy czym to nie było nawet chyba obowiązkowe, a szkoda, a w liceum były to powalające 3h na dwa lub 3 tygodnie, zależnie ilu było potrzebujących niewidomych. Generalnie ciężko było nie wyjść z założenia, że jeśli sam się człowieku nie nauczysz, to umieć nie będziesz, a to, żę bez zdanego kursu orientacji na samodzielne wychodzenie z ośrodka wychodzić samemu nie wolno nijak nie pomaga w tym nauczeniu się na własną rękę i to jest ból wszystkich takich placówek, bo przepisy są wszędzie te same. Informatyka i informacja o tym, co tak naprawdę może być przydatne w życiu pod względem tyflo rozwiązań też tam takie średniawe były, tak naprawdę dowiedziałam się czegokolwiek na te tematy kiedy zaczęłam przychodzić na teamtalka, a jak świetnie miałam wtedy opanowane korzystanie z komputera, to może Tomecki sam pamiętasz.
5. Podobnież do żadnej integracyjnej podstawówki w Poznaniu mnie przyjąć nie chciano, a w rejonówce się bali. Potem sama już nie chciałam z Owińsk odejść, bo po prostu było mi tam dobrze.
Jak coś mi jeszcze przyjdzie do głowy, to Ci powiem albo napiszę jeszcze.
--Koniec cytatu
Strach zabija duszę.
Strach to mała śmierć, a wielkie unicestwienie.
Stawię mu czoło.
Niech przejdzie po mnie i przeze mnie.
A kiedy przejdzie, odwrócę oko swej jaźni na jego drogę.
Którędy przeszedł strach, tam nie ma nic. ... Jestem tylko ja."
- Litania Bene Gesserit przeciw strachowi ("