Czy są jakieś specjalne fundacje pomagające niewidomym rodzicom?
Back to Inne#1 balteam
Witajcie, w niektórych krajach są fundacje pomagające niewidomym rodzicom w zajmowaniu się dziećmi, niektóre rzeczy ciężko zrobić bez wzroku, a czasami też trzeba coś wzrokiem skontrolować u dziecka. Czy w Polsce są jakieś tego typu fundacje?
#2 Zuzler
Czy tej lub podobnej funkcji nie pełni Tęcza w Wawie?
#3 Julitka
Trochę pełni, ale tę funkcję powinien pełnić asystent osobisty dla rodzica i dla dziecka, o ile jest niewidome.
- Klatki – odpowiedziała. – Czekania za kratami, aż zmęczenie i starość każą się z nimi pogodzić, aż wszelka nadzieja wielkich czynów nie tylko przepadnie, lecz straci powab.
#4 Zuzler
A jeśli jednak widzi?
#5 tomecki
Tęcza jest raczej od pomagania dzieciom niewidomym. Nie znam fundacji pomagającej stricte niewidomym rodzicom. Być może dlatego, że takowych nie jest zbyt dużo. Z drugiej strony możliwe, że jednym z powodów, dla których ta liczba się nie zwiększa może być właśnie brak organizacji zajmujących się tematem. Tak to się błędne koło zamyka.
#6 Julitka
To też, z tego, co pamiętam. Tzn. dodatkowe godziny/punkty przyznają niepełnosprawnemu, który ma dziecko i wtedy asystent pomaga np. przywozić i odwozić dziecko w relacji szkoła-dom.
-- (Zuzler):
A jeśli jednak widzi?
--
- Klatki – odpowiedziała. – Czekania za kratami, aż zmęczenie i starość każą się z nimi pogodzić, aż wszelka nadzieja wielkich czynów nie tylko przepadnie, lecz straci powab.
#7 Zuzler
No ale to nie o to przecież chodzi. Kto nauczy to dziecko, nie wiem, odróżniania kolorów, schludnego pisania, że pani w urzędzie nie pokazujemy języka... Nie wszystkiego tego dopilnuje sam rodzic.
#8 Julitka
Rozumiem, o co chodzi, ale tego też raczej nie nauczy fundacja pomagająca niewidomym rodzicom. No bo właściwie jak, jeśli nie poprzez usługę opiekunki do dziecka z pedagogiką lub pokrewnym wykształceniem? Nie wyobrażam sobie zamkniętej grupy warsztatowej dla dzieci niewidomych rodziców, która przez godzinę w tygodniu uczy się, że się nie pokazuje języka w urzędzie lub jak odróżniać kolory. Toż to alienacja na całego!
-- (Zuzler):
No ale to nie o to przecież chodzi. Kto nauczy to dziecko, nie wiem, odróżniania kolorów, schludnego pisania, że pani w urzędzie nie pokazujemy języka... Nie wszystkiego tego dopilnuje sam rodzic.
--
- Klatki – odpowiedziała. – Czekania za kratami, aż zmęczenie i starość każą się z nimi pogodzić, aż wszelka nadzieja wielkich czynów nie tylko przepadnie, lecz straci powab.