Likwidacja ośrodków
Back to W szkole i w pracy.#101 Zuzler
Czy TYniecka jest zideologizowana? ALbo Owińska?
#102 Julitka
A w czym jest to lepsze od ośrodków w ich obecnej formie? Osobne uczenie się pozbawia uczniów niezbędnego do prawidłowego rozwoju elementu zdrowej rywalizacji i pracy w grupach.
-- (darek1991):
Julitko, A dlaczego to taki wielki problem? Uczniowie mogą się integrować w internacie a uczyć się osobno.
--
- Klatki – odpowiedziała. – Czekania za kratami, aż zmęczenie i starość każą się z nimi pogodzić, aż wszelka nadzieja wielkich czynów nie tylko przepadnie, lecz straci powab.
#103 Julitka
Ja widzę. To jest utopia. Klasa dla jednej osoby niewidomej, klasa dla jednej - z autyzmem, dla jednej - z lekkim aspergerem. Nie, Dariuszu, wybacz, ale w ogóle nie myślisz praktycznie.
Pomijając już fakt, że żadne, podkreślam, żadne dziecko nie będzie chciało chodzić do klasy, w której będzie absolutnie samo, a integracja w internacie, na kółku dziewiarskim czy w innej szkole robienia oscypków nie ma tu nic do rzeczy.
-- (darek1991):
A widzisz w tym jakiś problem?
--
- Klatki – odpowiedziała. – Czekania za kratami, aż zmęczenie i starość każą się z nimi pogodzić, aż wszelka nadzieja wielkich czynów nie tylko przepadnie, lecz straci powab.
#104 Julitka
Nie, nie należałoby.
Już i tak dziecko z Gdyni musi jeździć co najmniej do Bydgoszczy, jeżeli nie do Lasek. Naprawdę chciałbyś, by musiało jechać np. aż do Krakowa?
-- (pajper):
Nie mam zdania co do widzących i niewidomych raczej, choć zastanawiam się, nie jest to moje zdanie, jedynie refleksja, czy nie oznacza to po prostu zbyt dużej liczby ośrodków. Skoro ciągle argumentem za niepełnosprawnymi intelektualnie lub niedowidzącymi jest mała ilość niewidomych, a tych ośrodków jest jakoś koło dziesięciu, nie należałoby zredukować ich liczby?
--
- Klatki – odpowiedziała. – Czekania za kratami, aż zmęczenie i starość każą się z nimi pogodzić, aż wszelka nadzieja wielkich czynów nie tylko przepadnie, lecz straci powab.
#105 Julitka
Nie, niewidomi w ogóle na tym nie zyskają. Wręcz przeciwnie, bardzo, bardzo dużo stracą. Dziwię się, że tego nie widzisz.
-- (darek1991):
Gadaczko, to nie do końca prawda. Jeżeli wyodrębnimy takie klasy, niewidomi tylko na tym zyskają, a cały proces integracji na przerwach czy w internacie pozostanie bez zmian.
--
- Klatki – odpowiedziała. – Czekania za kratami, aż zmęczenie i starość każą się z nimi pogodzić, aż wszelka nadzieja wielkich czynów nie tylko przepadnie, lecz straci powab.
#106 Julitka
Pajperze, nie generalizuj, proszę. Problemy były, na początku nawet całkiem duże. Dziwiło mnie, że to ja muszę tłumaczyć moim nauczycielom, jak mają pracować, podczas gdy chciałabym, by to oni tłumaczyli pewne rzeczy mi. Łatwo nie było!
-- (pajper):
Jeden aspekt, co do którego z argumentacją za ośrodkami zgodzić się nie mogę, to zdecydowanie edukacja. I patrzę tu po kilku znanych mi przypadkach, także swoim, ale i innych niewidomych.
Nauka w szkołach masowych niewidomych jest jak najbardziej możliwa, co więcej, obserwowałem wielokrotnie, że wcale nie stanowi dla nauczycieli większego wyzwania, prócz pierwszego szoku pt. "ja mam uczyć niewidomego".
W moim liceum nigdy wcześniej niewidomych nie było, w podobnej sytuacji znaleźli się chociażby ambulocet, jamajka czy Julitka z Eltena, jak i wielu innych. I wiem ze swojego przypadku i od tych osób, że żadnych problemów nie było.
Stąd też, pod kątem dostosowania lekcji, nie widzę żadnego przeciwskazania co do niedowidzących w klasie.
--
- Klatki – odpowiedziała. – Czekania za kratami, aż zmęczenie i starość każą się z nimi pogodzić, aż wszelka nadzieja wielkich czynów nie tylko przepadnie, lecz straci powab.
#107 Julitka
Skoro każda szkoła może w dzisiejszych czasach starać się o drukarkę brajlowską, to właściwie dlaczego z założenia ośrodki nie mają mieć dostępnych podręczników i handoutów?
Czasy się zmieniają, roczniki przemijają; teraz jest jednak trochę, troszkę, troszeczkę... inaczej, niż było kiedyś.
- Klatki – odpowiedziała. – Czekania za kratami, aż zmęczenie i starość każą się z nimi pogodzić, aż wszelka nadzieja wielkich czynów nie tylko przepadnie, lecz straci powab.
#108 pajper
Może uprościłem. Są problemy, nauczyciele się boją. Ale jak to ruszy, to potem już działa. To miałem na myśli.
Pod względem dydaktycznym masówki mają równe szanse, a nawet może i lepsze, niż ośrodki. To, co może być problemem rzeczywiście, to rysunki - matematyka, chemia. Ja nigdy nie miałem z tymi przedmiotami problemu, ale nie wiem, naprawdę nie wiem, jak masówka poradziłaby sobie z kimś, dla kogo przedmioty te są trudne.
Shoot for the Moon. Even if you miss, you'll land among the stars.
#109 pajper
Mówiąc "nie wiem jak" mam na myśli nie, że się nie da, tylko że nie wiem, w jaki sposób temat zostałby ugryziony, ruszony i czy by dali sobie radę.
Shoot for the Moon. Even if you miss, you'll land among the stars.
#110 Julitka
Ja wiem, bo ich nie lubiłam - nauczyciele się starali, nie powiem, ale było kiepsko. W końcu i tak matematyczka przez znajomości zdobyła materiały z ośrodka właśnie, od koleżanki po fachu. :p
-- (pajper):
Mówiąc "nie wiem jak" mam na myśli nie, że się nie da, tylko że nie wiem, w jaki sposób temat zostałby ugryziony, ruszony i czy by dali sobie radę.
--
- Klatki – odpowiedziała. – Czekania za kratami, aż zmęczenie i starość każą się z nimi pogodzić, aż wszelka nadzieja wielkich czynów nie tylko przepadnie, lecz straci powab.
#111 Zuzler
Skoro zapatrujesz się na to w ten sposób Dariuszu, że chciałbyś niewidomych oddzielić od słabowidzących, to czemu nie widzisz problemu w mieszaniu różnych niepełnosprawności i do tego osób zdrowych w jednej klasie?
#112 darek1991 Archived
Zuzler, Ponieważ w szkole masowej to uczeń ma się dostosować do ogółu, a w ośrodku, warunki edukacji powinn być maksymalnie dostosowane do ucznia z każdą dysfunkcją, bez względu na przewagę jakiejkolwiek niepełnosprawności w danej klasie.
#113 mateponczas
Cześć.
Długo w tym wątku się nie wypowiadałem, ale teraz się wypowiem, bo nie do końca zgadzam się z tym, co tu zostało powiedziane.
Ja od 2002 do 2013 chodziłem do ośrodka na hirszfelda w Lublinie. Na początku nie powiem, fajnie było, nauczyciele chcieli uczyć, szczególnie wspominam miło polski i angielski, nauczono mnie również brajla, także nie narzekałem. Potem, gdy zacząłem chodzić do gimnazjum, nauczycielka z geografii zapytała mnie, dlaczego mam aż tak potężne zaległości z materiałem? Co miałem powiedzieć? Że dyrektorka chodziła po korytarzu ploty roznosić? No nic, przemilczałem. Stara kadra nauczycielska wyjechała, więc zostały same niedorajdy, które tak się podlizywały dyrektorce, że coś strasznego. Dlaczego o tym mówię? Bo nauczycielkom się nie chce nic robić, a nie oszukujmy się, od szkół specjalnych pewnego poziomu kształcenia się wymaga, nawet jednej z drugą nie chciało się znieść pomocy, ani nic wydrukować, a jak już cokolwiek udało mi się wyżebrać, to wszyscy z wielką łaską mi coś przynosili. Kolejna rzecz, która mi się nie spodobała, to brak zaangażowania szkoły w przypadku uszkodzenia sprzętu umożliwiającego pisanie brajlem, w moim przypadku była to maszyna, a że nie mogłem pisać na mechanicznej, musiał to być Mountbatten. Nie wiem, jak jest obecnie, ale za moich czasów w przepisach było tak, że jeśli uczeń nie może pisać, bo nie ma długopisu, szkoła ma uczniowi taki długopis zapewnić. I co? Cisza. O notatnikach nie byłomowy, nie mieliśmy ani BS, ani porządnych monitorów. Jedyne, co mieliśmy, to notatniki Braille Lite i Pac Mate, z których i tak nikt nie korzystał. Stały, żeby stać. Ja nie mówię, dostawaliśmy sterty sprzętu, pomocy dydaktycznych, na prawdę, tego była masa. Ale po co tego aż tyle, skoro nikt tego nie używał. Ostatecznie nie dostałem maszyny, a wszystko musiałem finansować prywatnie. Jedyne, co dostałem, to brajlowskie kartki papieru, które nie były zbyt drogie, więc to chyba możemy pominąć. W prawdzie szkoła miała jednego Mountbattena, ale był rozładowany, bo mieli zepsuty zasilacz i nie było się komu zająć naprawą. Były u nas brajlowskie podręczniki, ale ja, jako że nie posługiwałem się brajlem zbyt dobrze, raczej z nich nie korzystałem. Następna rzecz na nie, to ukrywanie atrakcyjnych wycieczek, na których była moja klasa, a wszystko dlatego, że poruszam się na wózku inwalidzkim, więc automatycznie odsuwali problem od siebie. Gdy w 2011 roku była REHA, to również nie pojechałem, mimo tego, że szkoła miała przystosowanego busa do przewozu osób niepełnosprawnych. Konkludując, ja nie miałbym nic do szkół specjalnych, gdyby kadra stosowała się do jasno określonych obowiązków. PS: W mojej ocenie nie ma sensu utrzymywanie ośrodków specjalnych, chyba, że są takie ośrodki, które na prawdę potrafią myśleć i nauczać zgodnie z ich potrzebami, to wtedy utrzymujmy. Żałuję też, że nie poszedłem do masówki. Byłem tam traktowany jak intruz, a jak wystawili mi świadectwo ukończenia szkoły, to biologiczka powiedziała, że ona to by mi najchętniej wystawiła dwóję, ale już oceny mi nie chciała psuć, więc będzie trója. Z fizyki, chemii, biologii nic nie pamiętam.
#114 Zuzler
No tylko jest jeden problem: cały czas osoby głównie zainteresowane, czyli absolwenci ośrodków, mówią tutaj, że tak jest. Może nie jest to szczyt marzeń, ale nadal sytuacja przedstawia się naprawdę dobrze, zapewne nawet o wiele lepiej, niż w większości innych szkół.
#115 Zuzler
Dobrze, poprawka: uczniowie niektórych z ośrodków, którzy się tu wypowiadają.
#116 magmar Archived
ZUzler odpowiedz mi na dwa argumenty:
1. poziom nauczania w ośrodku jest niższy. 2. osoby po ośrodku częściej wybierają za przyjacioł osoby niewidome.
#117 mateponczas
A, to ze mną jest odwrotnie. Ja na przyjaciół, czy kolegów wybieram widzących, bo z niewidomymi jakoś trudniej mi nawiązać jakąś tam koleżeńską relację. Nie mówię, że ze wszystkimi niewidomymi, bo mam też wielu znajomych niewidomych, ale w większości przypadków tak niestety jest.
#118 Zuzler
Jest niższy, bo, niestety dla ośrodków, osoby, które nie mają sprzężeń idą do masówek. Czy to lepsze rozwiązanie dla nich, to bardzo różnie się okazuje. Gdyby tak nie było, to i poziom by się miał realne szanse podnieść. Nadal jednak po wyjściu z ośrodków wiele osób idzie na studia i daje tam radę, czyli jak najbardziej się da.
Wybirają za towarzystwo niewidomych: a spytam tak: czy to w zasadzie jest złe? I dlaczego mają tak nie robić, skoro często są to po prostu znajomi ze szkoły?
#119 Julitka
W naprawdę wielu przypadkach osoby z masówek też wybierają za towarzystwo osoby niewidome.
I kto im zabroni, skoro im jest do nich po prostu bliżej - te same tematy, sposób patrzenia na świat, problemy, zainteresowania...
-- (Zuzler):
Jest niższy, bo, niestety dla ośrodków, osoby, które nie mają sprzężeń idą do masówek. Czy to lepsze rozwiązanie dla nich, to bardzo różnie się okazuje. Gdyby tak nie było, to i poziom by się miał realne szanse podnieść. Nadal jednak po wyjściu z ośrodków wiele osób idzie na studia i daje tam radę, czyli jak najbardziej się da.
Wybirają za towarzystwo niewidomych: a spytam tak: czy to w zasadzie jest złe? I dlaczego mają tak nie robić, skoro często są to po prostu znajomi ze szkoły?
--
- Klatki – odpowiedziała. – Czekania za kratami, aż zmęczenie i starość każą się z nimi pogodzić, aż wszelka nadzieja wielkich czynów nie tylko przepadnie, lecz straci powab.
#120 gadaczka
No właśnie, tu się zgodzę. Pajper kiedyś pisał, że ucząc się w masówce brakowało mu kontaktu ze środowiskiem. Przychodzi taki moment, że do niewidomych jest bliżej, a z widzącymi ciężej nawiązać bliskie kontakty.