Kto z ośrodka, ręka w górę!
Wróć do W szkole i w pracy.#61 tomecki
Skorop. w Laskach i chyba Owińskach było wyraźnie więcej niewidomych, natomiast w Lublinie, Wrocławiu, Bydgoszczy na odwrót to coś z tej selekcji musiało być na rzeczy.
#62 Zuzler
Może i nadal jest, skoro Lublin stał się ośrodkiem dla wszystkich, a Owińska czy Laski jednak stawiają bardziej na niewidomych i słabowidzących, no tylko właśnie, czemu akurat słabowidzący stanowili zawsze mniejszy procent?
#63 gadaczka
A może postęp medycyny sprawił, że słabowidzących jest zwyczajnie więcej niż całkowicie niewidomych?
#64 tomecki
szczerze mówiąc wątpię. Mówi się o różnościach, ale to trochę jak z grafenem. W sumie wiadomo, że jest, nawet teoretycznie wiadomo jak to zrobić, ale w praktyce nie bardzo się da.
#65 pates
swoją drogą, większość słabowidzących to wcześniaki, zresztą niewidomych tak samo
#66 Zuzler
Większość to może nie, ale tak jak po wojnie było mnóstwo ociemniałych, tak teraz faktycznie mamy zalew wcześniaków. Można uratować takiemu życie, ale ze zdrowiem bywa różnie.
#67 pates
inaczej. Większość wcześniaków jest ma wady wzroku.
#68 misiek
Gdyby łapiduchy po wrzuceniu mnie do inkubatora załorzyli mi okulary dzisiaj bym normalnie widział.
#69 pates
wogule są takie okulary dla takich maluszków?
#70 Monia01
Pates, chodzi o zasłonięcie oczu.
🇺🇦 🇵🇱
#71 pates
tak wiem, ale chodzi mi o to właśnie czy takie osłonki wgl są, bo każdy z moich znajomyh którzy są wcześniakami nie mieli zasłoniętych
#72 Monia01
No i właśnie dlatego nie wizą!
🇺🇦 🇵🇱
#73 misiek
Gdyby nie było, to bym o tym nie pisał.
--Cytat (pates):
tak wiem, ale chodzi mi o to właśnie czy takie osłonki wgl są, bo każdy z moich znajomyh którzy są wcześniakami nie mieli zasłoniętych
--Koniec cytatu
#74 pates
wiesz. Niby tak, ale ich nie stosują, więc jakby ich nie było. Albo w danym szpitalu ich nie mieli w co wątpię, albo nie było aktualnie bardziej prawdopodobne.
#75 jamajka
U nas jest w tym momencie bardzo podobnie, z tym, że w Laskach, jeśli ktoś ma indywidualną godzinę, to starają się bardzo zrobić ją jednak w szkole, bo nawet, jeśli by mieszkała taka osoba blisko, nie byłoby możliwości akurat z Lasek do niej jeździć, zabrałoby to zbyt dużo czasu w tym przypadku i takiego nauczyciela by prawie w szkole nie było. Kwestia by była, że trzeba pojechać i wrócić, żeby nie tracić czasu pewnie by temu komuś walnęli kilka godzin pod rząd, żeby to takim blokiem załatwić, z tym, że wtedy ze 4 godziny wyjętne z dnia bankowo, jak nie więcej.
--Cytat (Zuzler):
O co do punktu trzeciego to ja może dopowiem, że z koleżanką co do sprzężeń kompletnie się zgadzam, ale też w Owisńakch było sporo osób, nawet jedna na dwa roczniki na przykład albo i lepiej, które miały nauczanie indywidualne choćby z przyczyn zdrowotnych, bo np ten pan i ta pani zbyt często musieli jeździć do domu albo nie z ich winy przez jedną trzecią roku w ogóle w szkole się nie pojawiali. Takie osoby miały zajęć mniej, jakieś trzy dni w tygodniu, siłą rzeczy materiał był nie bardzo ogarniany, ale to już, że tak powiem był problem danej osoby czy w domku przysiądzie w miarę możliwości i się nauczy lepiej. Byli też tacy, którzy mieli zajęcia normalnie, ale oddzielnie, w obu przypadkach z resztą klasy, czasem na obopólne nieszczęście, spotykały się na wf, religię i godzinę wychowawczą. Zdarzały się też przypadki, gdzie to nauczyciele z ośrodka jeździli do uczniów, którzy mieszkali blisko i uczyli się z domu, dla reszty klasy takie osoby jakby nie istniały, np w pierwszej liceum na pewno nam taka osoba w dzienniku na liście figurowała, a gdzieś później odpadła, ale nawet nie wiem, w którym momencie. To, że w ogóle ktoś taki był, to dla nas raczej ciekawostka niż jakaś ważna sprawa.
--Koniec cytatu
#76 jamajka
A co do tego procentu niewidomych, to co Gadaczka pisze wcale nie jest takie niemożliwe. Teraz np. dużo większe jest... znaczy może nie dużo, ale na pewno większe jest prawdopodobieństwo, że przynajmniej częściowo uratują wzrok komuś z odklejoną siadkówką, jaskrą, czy, tak jak w moim przypadku, siadkówczakiem, niż takie 15, 20 lat temu. To jest na prawdę zupełnie co innego i tak jak w Laskach kiedyś serio było niewidomych więcej, tak teraz na prawdę jest pół na pół, i to też rzadko.
#77 jamajka
A co do olimpiad w Laskach, w sumie nie pamiętam, mam wrażenie, że nauczyciele mówili w klasach, w których było trochę uczniów lepszych, albo np. mówili w klasie, ale od razu kierowali to pytanie do konkretnych osób, że: pomyśleli sobie, że może ten i ten by spróbował.
#78 pates
a u nas głównie dla widzących te olimpiady robią. Wyjątki to showdown raz na niewiem ile i tenis dźwiękowy częściej, plus goalball średnio często.
#79 tomecki
Showdown czy goalbal to wiadomo, typowo niewidome sporty, ale co z takimi różnymi przedmiotowymi, które winny być dla wszystkich? To jest tylko dla słabowidzących?
#80 pates
o czym mówimy dokładniej?