EltenLink

Kto z ośrodka, ręka w górę!

Wróć do W szkole i w pracy.

#41 papierek

tenis stołowy, dla wyjaśnienia to zupełnie całkiem odrębna gra od showdowna, różniąca się tak, jak pływanie od biegania.


po co mi sygnatura?
2019-05-15 14:49

#42 Zuzler

No, aż tak bym nie szalała z tym porównaniem, bardziej jak np pchnięcie kulą i rzucanie piłką. Jedno i drugie to rzut, ale na innych zasadach, inną techniką, innym przedmiotem.



2019-05-15 20:39

#43 papierek

nie no, grałem w tenisa, wiem o czym mówię. :D tam tą piłką sobie rzucasz ręką do kogoś, odbijając po stole, w showdownie ewidentnie napierdzielasz mocno rakietką w tą piłkę, a piłka ma się toczyć po stole. Sam stół ma bandy i tablicę na środku, a sama piłka jest przecież sporo większa i z dźwiękiem, więc bieganie i pływanie to bardzo dobre porównanie. xd. W jednym i drugim sporcie używasz rąk i nóg. tak samo w jednym i drugim używasz stołu i piłki. xd.


po co mi sygnatura?
2019-05-15 23:22

#44 jamajka

Ja rękę podnoszę, ale do pewnej wysokości, bo w ośrodku podstawówka i gimnazjum, a w masowej liceum.
Ponieważ napisałeś precyzyjne pytania, co ułatwia życie, odpowiem po prostu na nie, mając na myśli Laski.
1. Jakie były możliwości zajęć dodatkowych np. kółka przedmiotowe, może coś a propos języków, tańca, teatr?
Zajęcia dodatkowe były w różnych kategoriach. Pierwsze to szkołą muzyczna, rozumiem, ze znasz zautopsji i tu mam też trochędo powiedzenia, bo chodziłam, więc jak masz pytania konkretnie do tego, zapraszam. :d Ogólnie uważam, że bardzo dobrze, że szkoła jest i fajne daje możliwości. Jasne, że jest różnie z różnymi poziomami różnych instrumentów, co w gruncie rzeczy zależy od nauczyciela. Z tym, że to nie ma nic wspólnego z ośrodkiem, bo znam szkoły muzyczne, zwyczajne, gdzie sytuacja wygląda zupełnie identycznie.
Następna forma spędzania, powiedzmy, wolnego czasu, to sport i tak, jak Balteam powiedział, sport w Laskach jest na słabszym poziomie nisz np. we Wrocławiu, chyba, że pływanie. Mniej mogę o tym powiedzieć, bo pływam jakbym chciała a nie mogła.
Pytałeś o teatr, wiem, zę teraz są zajęcia jakieś muzycznoteatralne, nie wiem zbyt dużo o nich, ale dowiem sięw przyszłym roku, napiszę chętnie. Tam zajęcia związane z teatrem są, powiedzmy okresowe. Z jednej strony nie ma ich non stop, z drugiej strony zawsze sięrobi przedstawienia na ślubowanie absolwentów czy na studniówkę, więc siłąrzeczy same siętworzą. I tak w jednym roku nie ma nic poza tym, w innym są warsztaty z jakimśaktorem, teraz te teatralne zajęcia, chyba teżz jakiegośprojektu, więc to różnie.
Co do języków, różnie bywało, ale w podstawówce i gimnazjum kojarzę kółko angielskiego, bardziej przygotowujące do egzaminów, niżjakieśinne. W liceum natomiast wiem, zę były konwersacje z ludźmi używającymi tylko angielskiego, co bardzo pomaga w rozwoju, z tym, że to nie jest non stop organizowane o ile wiem. Ogólnie fajne jest w Laskach to, ze tam często byli ludzie, jacyś wolontariusze czy praktykanci, z innych krajów, co samo w sobie było dawaniem możliwości konwersacji. WIem, że było też jakieśnauczanie angielskiego poza tym, kalan chyba, czy coś, ale w tym nie brałam udziału.

2. Jak było z olimpiadami, ogólnodostępnymi konkursami przedmiotowymi, tj nie dedykowanymi dla niewidomych zachęcali, ogłaszali, zniechęcali, nic nie mówili?
Za moich czasów konkursy ogłąszane były, z tym, żę z konkursami jest taki problem, że o ile my chcemy, to nie zawsze chcą konkursy. Olimpiady musząteoretycznie być udostępniane, ale już inne konkursy, typu kangur itd. nie majątakiej dyrektywy, zależało to więc tylko i wyłącznie od nich. I pamiętam różne momenty. I takie, że braliśmy udział w jakichś konkursach, i takie, gdzie konkurs nie zgadzał sięna dostosowanie nawet wtedy, gdy nasza nauczycielka proponowała swoją, dodam, że wolontaryjną, pomoc w dostosowywaniu arkusza, tylko po to, żebyśmy mogli wziąć udział.

Zupełnie inaczej jest z konkursami artystycznymi, tu w ogóle nigdy nie spotkałam się z probleme i tak, jak szkoła muzyczna jeździła na różne konkursy, jak mogła, tak w szkole też, np. na technice pani nas zachęcała nonstop do takich rzeczy.

3. Jaki był u was w klasie lub innych, o których wiedzieliście procent słabowidzących, niepełnosprawności sprzężonych itp.
Tutaj jest to bardzo trudno określić zwłaszcza, że to sięszybko zmienia. Kiedy ja przyszłam do szkoły, słabowidzący byli ewenementem i to nie chodziło o jednego na klasę, tylko jednego na dwie lub trzy. Kiedy z Lasek wychodziłam po 10 latach, żadko zdarzał sięrocznik z samych niewidomych złożony. Teraz jest ich jeszcze więcej.
Co do sprzężonych niepełnosprawności, to określić jeszcze gorzej, bo to czasami trudno dociec, czy ktośma sprzężenie, czy jest słabo zrechabilitowany, czy po prostu ma specyficzne podejście do życia, albo jego rodzice może mieli... WIesz, o co mi chodzi, tak myślę. Jedni mieli sprzężenia, załużmy jedna osoba na klasę, kolejne dwie były wychowane na niesamodzielne, zdarzyły się jeszcze dwie, które lubiły sięz tamtymi trzema bawić w dzieciństwie i sięnauczyły pewnych zachowań... I tak to sobie szło, że wychodziło pół na pół często w pewnych sytuacjach życiowych, podczas gdy na lekcjach była tych sprzężonych jedna trzecia lub czwarta. Tak było za moich czasów i, jeśli to nie przeszkadza innym, to byłam w stanie powiedzieć, że to nawet dobrze, że niektórzy z jakimś tam innym problemem niż niewidzenie idą do normalnej szkoły. W Laskach jest szkołą specjalna, dla ludzi o jakiejś tam inne jsprawności intelektualnej czy rozwojowej, ale nie znam teżprzypadek dziewczyny, któa, mimo swojej widocznej choroby dużo lepiej wyszła, ucząc się z ludźmi bez problemów.
Dużo gorzej sprawa wygląda teraz, bo teraz prawo mówi, że o posłaniu dziecka do szkoły specjalnej decydująrodzice i jeśli rodzic powie: moje dziecko będzie sięuczyć w zwyczajnej szkole, to dziecko będzie siętam uczyć. I to jeszcze nie jest problem, bo, jak mówiłam, to czasem jest nawet i lepiej. Problem zaczyna się wtedy, kiedy dziecko potrzebuje indywidualnego nauczania. A w tym momencie tkaie nauczanie musi się odbywać albo w domu, albo w ogóle. CO w Laskach oznacza, że dzieciaki z indywidualnym tokiem nauczania muszą być, chcąc nie chcąc, włączone w klasę, bo jeśli są z daleka i w dodatku potrzebują tyflopedagoga, to niby jak mająsięuczyć w domu? Wtedy zaczynają sięschody, bo oni serio sięniczego nie uczą, mało, mogą przeszkadzać innym sięuczyć, jeśli ich roblem wymaga dużej ilości uwagi.

4. Czy będąc teraz na studiach czy w pracy albo mieszkając samemu odczuwacie, że ośrodek mógłby o czymś wam powiedzieć, jakieś dodatkowe zajęcia dać, które jakoś przygotowałyby was do tego?
To zależy, czego człowieka w domu nauczą. Ja przeszłam przez liceum uważając, że sporo mi dał ośrodek o tyle, że np. znałam braillea w dostatecznym stopniu, żęby nie musieć sięgo uczyć przed maturą, a także, że miałam przygotowanie np. na matematykę, bo pewne rzeczy zdążono mi powiedzieć w ośrodku ,czego tutaj bym nie załapała za nic w takim tempie. Tak, jak powiedział powyżej Balteam, co mnie bardzo zdziwiło, bo ja na to nie wpadłam, a tow sumie bardzo logiczne, że szkoda, żę na orientacji nie uczą nawigacji i nowoczesnych rozwiązańszukania różnych punktów. To na pewno by pomogło w przebywaniu poza szkołą. xd. Ale, jak jużprzy orientacji jesteśmy, ktoś pisał powyżej, że nie uczązakupów na orientacji. WIdocznie to zależy od nauczyciela, bo mnie uczono. W sensie, ja owszem, miałam zadanie na orientacji, by zrobić zakupy.
No i zgadzam się w 100 procentach, że powinni bardziej uczyćobsługi komputera, o ile to możliwe. Szybszej, logiczniejszej, zwyczajnej. Bo to bardzo pomaga.

5. Sądząc z daty ukończenia nauki, zaczynaliście gdy dostęp do komputerów, skanerów i innych takich był możliwy. Czy wiecie czemu rodzice wybrali naukę w ośrodku? Czemu kontynuowaliście liceum również tam?
Moi rodzice wybrali Laski, bo po prost usłyszeli o nich wtedy same dobre rzeczy, spodobało im się tam, mnie też, poza tym znaliśmy osobę, która tam chodziła. Nie wiem, czy rodzice pomyśleli, że tam sięnauczę więcej, że będzie mi tam łatwiej, czy co... Po prostu uznali, zę tak będzie dobrze, no i w moim przypadku rzeczywiście, było.


rzeczy niemożliwe od ręki, cuda w przeciągu trzech dni.
2019-07-27 13:31

#45 Zuzler

O co do punktu trzeciego to ja może dopowiem, że z koleżanką co do sprzężeń kompletnie się zgadzam, ale też w Owisńakch było sporo osób, nawet jedna na dwa roczniki na przykład albo i lepiej, które miały nauczanie indywidualne choćby z przyczyn zdrowotnych, bo np ten pan i ta pani zbyt często musieli jeździć do domu albo nie z ich winy przez jedną trzecią roku w ogóle w szkole się nie pojawiali. Takie osoby miały zajęć mniej, jakieś trzy dni w tygodniu, siłą rzeczy materiał był nie bardzo ogarniany, ale to już, że tak powiem był problem danej osoby czy w domku przysiądzie w miarę możliwości i się nauczy lepiej. Byli też tacy, którzy mieli zajęcia normalnie, ale oddzielnie, w obu przypadkach z resztą klasy, czasem na obopólne nieszczęście, spotykały się na wf, religię i godzinę wychowawczą. Zdarzały się też przypadki, gdzie to nauczyciele z ośrodka jeździli do uczniów, którzy mieszkali blisko i uczyli się z domu, dla reszty klasy takie osoby jakby nie istniały, np w pierwszej liceum na pewno nam taka osoba w dzienniku na liście figurowała, a gdzieś później odpadła, ale nawet nie wiem, w którym momencie. To, że w ogóle ktoś taki był, to dla nas raczej ciekawostka niż jakaś ważna sprawa.



2019-07-27 16:18

#46 tomecki

Dzięki za odpowiedzi. Chciałbym jeszcze trochę dopytać o te dodatki czyli konkursy / olimpiady i dodatkowe zajęcia. Jak wyglądała hm.. rekrutacja na coś takiego? Przychodził nauczyciel i proponował "a może pójdzie, bo tak fajnie robisz to czy tamto?" czy bardziej było to jakieś ogłoszenie typu kto chciałby, a może jeszce inaczej to się odbywało?



2019-07-27 16:29

#47 Zuzler

No cóż, jako, że orłów za moich czasów zasadniczo brakło w dziedzinach nieartystycznych, to bardziej było na zasadzie, że nauczyciel konkretnego przedmiotu przychodził pewnego dnia i mówił, że jest taki a taki konkurs, może byście chcieli? Pytanie było kierowane do całej klasy, wątpię tylko, że do każdej xd. Kangura organizowali w każdym roku, jeśli tylko był ktoś chętny, a chyba zawsze tacy się znaleźli. Z tym, że z braku laku było trzeba się przy tym i paru innych konkursach zadowolić pomocą lektora, tylko rysunki przygotowywane były w brajlu. Ale to już inny problem. Wracając do tematu, naturalne dość jest, że jednemu uczniowi zaproponuje się więcej niż drugiemu, jeśli wykazuje większe umiejętności, choc nie było nigdy tak, że ci mniej umni nie mieli żadnego pola do wykazania się. Jeśli był międzyszkolny konkurs recytatorski, to mógł na nim wystąpić kto tylko chciał.



2019-07-27 16:43

#48 Monia01

Innym problemem Owińskna przykład jest to, że tam rzadko się mówiło o reanych możliwościach, jakie wychowanek posiada. Serio. Na palcach jednej ręki moge policzyć osoby, z którymi dało się o tym szczerze i bez ogródek porozmawiać.


***
🇺🇦 🇵🇱
2019-07-27 16:47

#49 Zuzler

A taaak... Ale to w ogóle drażliwa kwestia jest.



2019-07-27 16:50

#50 Monia01

Ale jest.


***
🇺🇦 🇵🇱
2019-07-27 16:51

#51 Zuzler

No jest, ale równie dobrze tak samo może być z niewidomym w masówce. "Ach pozwólmy mu, niech sobie spróbuje, nic nie umie, ale jak to powiedzieć takiej sierotce, jeszcze się przykro mu zrobi", także ten.



2019-07-27 16:53

#52 Monia01

Ja akurat miałam tak, że to w masówce szczerzej patrzono na moje możliwości. I wiesz, ośrrodek to jednak ośrodek, mogłoby się wydawać, że ludzie zawodowo pracujący z niewidomymi nie będą się tak zachowywać.


***
🇺🇦 🇵🇱
2019-07-27 16:54

#53 Zuzler

No bo nie powinni, ale to kwestia konkretnej osoby. Może w ośrodku tak to wygląda właśnie dlatego, że takich ze słabymi możliwościami jest wielu.



2019-07-27 17:00

#54 Monia01

Też fakt.


***
🇺🇦 🇵🇱
2019-07-27 17:05

#55 pates

Witam, ja też chodzę do ośrodka w Łodzi. Ogulnie nie jest źle, chociaż niektórzy nauczyciele jakby to powiedzieć pracują na odwal, albo siłą że tak powiem uczą. Oczywiście jak prawie wszędzie, z 90 % osób to słabowidzący. Chodzę tam od chyba 2008 albo 9.


„Równowaga nie działa w korporacjach. Tam rządzi chaos i budżet.
2019-07-30 12:51

#56 Zuzler

No niestety to jest ból ośrodków ostatnio, co właściwie mnie ciekawi, bo skoro tak technika nam pomaga, to słabowidzącym jeszcze bardziej. Skoro tak, to taki słabowidzący ma mniej powodów niż niewidomy, żeby chodzić do ośrodka. A skoro tak, to czemu ich jest tam tak wielu?



2019-07-30 12:57

#57 tomecki

Podejrzewam, że powody są podobne. Szkoła specjalna jest zawsze dostosowana więc można skupić się na nauce zamiast na walce z materią, ludźmi itd.



2019-07-30 13:04

#58 Zuzler

ALe czemu bardziej teraz niż te 10 lat temu, jak np w Laskach?



2019-07-30 13:05

#59 tomecki

Też się nad tym zastanawiam. Jedyne, co przychodzi mi do głowy to coraz większa obecność niewidomych w masówkach, więc siłą rzeczy ośrodki stają przed alternatywą albo mniej rygorystyczne wymagania, albo klasy po trzy osoby.



2019-07-30 13:09

#60 Zuzler

Rygorystyczne wymagania? Co masz na myśli? Aktualnie ośrodki mają prawo, pytanie czy obowiązek też, przyjąć każdego, kto ma orzeczenie na cokolwiek, choćby to był brak palca.



2019-07-30 13:11