powiedzcie co sądzicie o waszych ośrodkach szkolno wychowawczych
Wróć do W szkole i w pracy.#21 piecberg
Misiek tam wiesz krąży duch matki Czackiej, tam wszystko jest dobrze. Te siory są już święte za życia. Nie ma żadnej przemocy a dzieci uwielbiają swoich opiekunów.
#22 piecberg
Powinna powstać wreszcie prawdziwa publikacja o Laskach pokazująca blaski i cienie jednocześnie proponując jakieś dobre rozwiązania dla wychowanków na przyszłość. Póki co mamy tylko mitologię i katolickie pierdolenie.
#23 biedrona333
-- (mojsior):
Ja chodziłem do przdszkola w laskach, to był 96 rok.
Apropo sióstr zakonnych dto były tam spoko osobistości jak siostra Benita czy Bogusława ale były i potwory jak siostra łucja, którą wspominam najgorzej.
Nigdy nie zapomnę jak ta krowa się na de mną znęcała, chociaż nie będę obrażał krów, bo w jakiejś tam religii uważa się je za święte.
Niestety ta cała łucja miała u nas nocki, jej przeszkadzało moje żekome głośne chrapanie, więc wyprowadzała mnie na bawialnie i kładła na materacu bez przykrycia, raz kiedyś nie mogłem spać, chcąc żeby mi bajke puściła, uznała że jestem niegrzeczny i położyła mnie na zimnej podłodze bez przykrycia a była wtedy zima, przed świętami, spędziłem tam całą noc, i potem przez to długo miałem problemy z odpornością.
Zmuszanie do jedzenia tego co się nie lubi bylo karygodne, przez te siostry do dziś nie nawidzę płatków z mlekiem, bo jedna już nie pamiętam jak jej było trzymała mnie za włosy nad talerzem grożąc że mnie zamknie w bibliotece na cały dzień.
Ale były też i dobre strony tego pobytu, na zajęcia tam organizowane nie mogę narzekać, najbardziej lubiłem jakieś zajęcia ruchowo rytmiczne, których mieliśmy dość sporo, wycieczki spacery, nie powiem z tego się opiekunowie wywiązywali i przynajmniej nie było nudno.
Co do wszelakich religijnych rzeczy, to akurat była masakra, mimo, że byłem i jestem osobą wierzącą, to wtedy miałem długo coś w rodzaju trałmy, bo tam wszelakie modły codzienne to było na porządku dziennym i nie obchodziło nikogo, że się źle czujesz, trzeba było brać udział, iść do kościoła.
Raz nie chciałem pójść na mszę niedzielną to pogrożono mi że do domu nie wrócę, tylko mnie diabełek do piekła weźmie i będę się smarzył w smole.
Nie dziwie się, że sporo osób z lasek ma wstręt do kościoła przez takie przymusy, bo to może naprawdę obrzydzić patrzenie na religię, psełdo katolicyzmu nie nawidzę a tam się zmusza i zmuszało do wiary, a do wiary nie można nikogo zmuszać.
Co do jedzeniato najochydniejszą rzeczą jaką tam spożywałem była jajecznica, i mleko do picia.
Mleko smakowało, jak by ktoś je zmieszał z wodą i w tej wodzie je gotował eeee jak o tym piszęm to mi się niedobrze robi.
Oczywiście też wmuszano to w nas.
Co do nauki codziennych czynności, to tego nie było jakżem tam chodził, jedzenia nożem i widelcem to się uczyłem na tynieckiej jak przez chwile tam chodziłem, a w laskach podkładano pod nos, robiono kanapki ścielono.
Czy w przedszkolu mieliście oznaczane miejsca w szatni znaczkami takimi gumowymi, pamiętam to jak dziś, każdy se mógł wybrać swoje małe gumowe coś i to wisiało przy każdym miejscu, bardzo to było fajne oglądać znaczki od innych i je podmieniać hihi.
Nocki już potem jak ta łucja przestała tam być były fajne jak śpiewała nam benita do snu albo ktoś puszczał bajki, wtedy było naprawdę przyjemnie.
Pamiętam to przedszkole z tamtych czasów i bardzo chętnie bym je obejrzał teraz, ciekawe jak się rozbudowało przez te lata.
Z siostrą bogusławą to się nawet parę lat temu widziałem, głos nadal jej pozostał taki ciepły i miły.
Ciekawe ile z tych osób tam jeszcze pracuje na przykład pani ania wiezbicka której zawdzięczam bardzo wiele i od której sporo się nauczyłem.
Kiedy myśle o moim pobycie w laskach wspominam ją bardzo miło, była moją wychowawczynią od samego początku.
Ło Matko współczuję ci a skoro była tu o Tynieckiej mowa to w jakich latach tam chodziłeś?
--
#24 Monia01
Ja chodziłam do Owińsk. Byłam tam 3 lata, w trakcie gimnazjum. Nie żałuję, że tam poszłam, mam stamtąd sporo pozytywnych doświadczeń. Niemniej jednak, jeśli chodzi o samą naukę, to nie polecam tamtej szkoły. Może w liceum jest lepiej, nie wiem. Z drugiej strony,jeśli do liceum idą tam ludzie z takimi brakami, jakie z pewnością musieli mieć po gimnazjum, to trudno oczekiwać wysokiego poziomu. Ten ośrodek nie oferuje też niczego super innowacyjnego. Ot, ośrodek jak ośrodek. On nie ciągnie w górę, tylko w dół. Trzeba mieć dużo samozaparcia, żeby uczyć się dobrze. Nie zrozumcie mnie źle, wiem, że żeby się uczyć, trzeba... no, uczyć się. :D Ale tam cały system nauczania wręcz zniechęca, żeby to robić.
To, co jest fajne, to atmosfera w żeńskim internacie. No, ona naprawdę zdawała egzamin.
🇺🇦 🇵🇱
#25 mojsior
w 98 roku
#26 lwica
@Biedrona333, proszę, pisz nad cytatem, albo po prostu wpisuj po małpie nick, bo ciężko się to czyta.
#27 biedrona333
Ok będę pisać nad i z małpą dziękuję za przydatną uwagę
#28 zywek
Teraz nie ma ani survivalu ani innych rzeczy, a ja jestem ciekaw, kiedy Wy wreszcie przestaniecie rzucać nazwiskami.
#29 Kuba999
A ja chodzę do lasek, nie ma tam złego traktowania, jest wszystko OK
#30 Monte
Ja byłam w Laskach 17 lat, czyli większość mojego życia. O przedszkolu powiem, że było dobrze, jedzenie nie było złe, miałam fajne wychowawczynie, szczególnie lubiłam Panią Anię i panią Beatę. Nie lubiłam chyba tylko pana od orientacji, trochę się go bałam. W szkole przez 3 lata miałam świetną panią Zosię, bardzo dobrze ją wspominam. Potem była pani Jola, miała fajne powiedzonka, była w porządku i przychodziła do nas do internatu przez jakiś czas pomagać nam odrabiać lekcje. W czwartej klasie mieliśmy panią Martę, której nie lubiłam, bo jak coś mówiła i stała przed jakimś uczniem, to potrafiła jej ślina z buzi wylecieć, nie pachniała za ładnie, my w ogóle nie lubiliśmy matmy, a ta nauczycielka wcale nie sprawiała, że czuliśmy się dobrze. Potem była pani Ania, która mnie i dwóm innym koleżankom przykleiła etykietki tych złych, bo jako dzieci nie byłyśmy zbyt grzeczne, z czasem to się zmieniło, ale łatka została i raczej nie byłyśmy doceniane. W gimnazjum miałam różnych nauczycieli, najbardziej bałam się pani dyrektor, ale z panią krysią od fizyki można było pogadać, mimo, że nie lubiłam matmy, to od piątej klasy podstawówki do drugiej gimnazjum miałam bardzo fajną nauczycielkę, jeżeli chodzi o angielski to też było różnie, nie przepadałam za jedną nauczycielką od pewnego zdarzenia, potem była druga, wymagająca i surowa, ale bardzo dobra, w drugiej i trzeciej gimnazjum mieliśmy nauczyciela, który poza podstawowymi zwrotami nie uczył nas niczego, więc angielski leżał i kwiczał. WF był spoko, nawet lubiłam naszą wuefistkę, dopóki nie zaczęła uczyć nas biologii, wtedy zrobiło się ciężko, nie lubię biologii, zawsze przychodziła mi z trudnością. Kilka razy wyleciałam za drzwi na lekcji, ale na biologii wyleciałam słusznie, bo się czegoś nie nauczyłam, ale z kolei na technice w podstawówce, pani Lucyna wywaliła mnie tylko za to, że schyliłam się po coś, co mi upadło i pani myślała, że jej nie słucham. Kiedyś na religii też wyleciałam za jakieś złe zachowanie, ale to już było słusznie i wtedy nie byłam jedyna. W internacie ja i moja koleżanka nigdy nie byłyśmy doceniane, przyznaję, jako dzieci nie zachowywałyśmy się w stu procentach poprawnie, ale tak jak już mówiłam wcześniej, łatka tych złych dalej została. Miałam wrażenie, że nikt nie próbował dostrzec we mnie jakiegoś potencjału, chwalono mnie właściwie tylko za to, że umiem śpiewać i że udzielałam się w chórze i w scholi. Zajęcia dodatkowe były spoko, miałam kilku naprawdę fajnych nauczycieli, z wyjątkiem nauczycieli od fortepianu. Bardzo lubiłam panią Asię, miała ze mną rehabilitację wzroku. Lubiłam też naszą panią psycholog. Jedną z wychowawczyń, którą naprawdę dobrze wspominam była pani Agnieszka. Była wobec nas taka ciepła, opiekuńcza, zawsze zwracaliśmy się do niej ze swoimi problemami, pamiętam, że kiedy miałam trudny okres w życiu, bardzo mnie wspierała, rozmawiała ze mną. Kiedy poszłam do liceum, zaczęłam wszystko od nowa. Miałam nowych wychowawców, nowych nauczycieli, nową szkołę. Niektórych lubiłam bardziej, niektórych mniej. Bardzo dobrze wspominam moją wychowawczynię z liceum. Inni nauczyciele też byli w porządku, z wyjątkiem nauczyciela informatyki, który nie umiał nas uczyć. Potem mieliśmy już dobrego nauczyciela. Miałam dwie nauczycielki angielskiego: jedna uczyła mnie podstawy, druga rozszerzenia. O ile pani Monika, która uczyła podstawy była naprawdę świetna i sprawiła, że polubiłam angielski, o tyle już pani Ada sprawiała wrażenie, jakby nic się jej nie chciało, przez cały rok nie robiła z nami nic, żeby przygotować nas do matury rozszerzonej, a przez następne dwa lata mówiła coś w rodzaju: dzieci wy macie przecież maturę. Ona chyba chciała, żebyśmy sami szukali sobie informacji do tej matury, bo jak pytało jej się o coś, to nie wiedziała jak to wytłumaczyć, a materiały do rozprawki dostaliśmy od niej na tydzień przed maturą. Już ta pierwsza nauczycielka przekazała mi więcej wiedzy niż ta druga. Wielu nauczycielom można było zadać pytanie, z niektórymi można było podyskutować, od gimnazjum trzech równych księży miało ze mną religię. Wiem, że ten wpis jest długi, ale to, co chciałam w nim przekazać można zawrzeć w tych słowach: żaden ośrodek zapewne nie jest czarny ani biały, tak jak nic nie jest takie na tym świecie. Z mojej perspektywy ośrodek w Laskach ma swoje dobre i złe strony. Z niektórymi z tych osób do dziś utrzymuję kontakt, niektórych nie chciałabym nigdy poznać. Jeżeli chodzi o religijność, czasami było ciężko się dostosować, zwłaszcza kiedy byłam na wylocie. Pamiętam, jak kiedyś urwałam się z opłatka ośrodkowego, bo nie lubiłam tego tłumu, który zawsze wtedy powstawał. Jednak to, co mogę powiedzieć to to, że Laski bardzo pozytywnie wpłynęły na zasady, jakie wyznaję, na wiarę może w mniejszym stopniu, bo były tam osoby, które moim zdaniem w ogóle nie powinny pracować z dziećmi, a co dopiero zostać zakonnicami. Gdyby nie Laski, nigdy nie byłabym za granicą, nie zwiedziłabym tylu miejsc w Polsce, a przede wszystkim nie nauczyłabym się samodzielności i nie zdałabym matury.
#31 misiek
Coś takiego jak strach przed nauczycielem wychowawcą mi automatycznie minęło po przejściu do innego ośrodka i rezygnacji z internatu. Normalnie jak ręką odiął, zwłaszcza że dosyć ciepło w gimnazjum zostałem przyjęty a i atmosfera zupełnie inna się wydawała. Później już bywało różnie, ale sam strach jako strach już nigdy nie powrócił.
#32 mojsior
jęśli ta pani ania nazywała się wierzbicka to była również moją wychowawczynią w przedszkolu.
Bardzo ją miło wspominam
#33 Julitka
Drodzy, ale może jednak bez imion i nazwisk?
- Klatki – odpowiedziała. – Czekania za kratami, aż zmęczenie i starość każą się z nimi pogodzić, aż wszelka nadzieja wielkich czynów nie tylko przepadnie, lecz straci powab.
#34 Monte
Tak, to ona. (mojsior):
jęśli ta pani ania nazywała się wierzbicka to była również moją wychowawczynią w przedszkolu.
Bardzo ją miło wspominam
--
#35 mojsior
no to jak w takim razie się pytać o osoby, a przecież nikogo nie obrażamy na zasadzie a ta pani w to jest głupa bo ciś tam, a jedynie zapytałem czy właśnie o tą panią chodzi, nic więcej.
Więc nie rozumiem tego.
#36 Monia01
Pytaj prywatnie
🇺🇦 🇵🇱
#37 piecberg
Pewnie elten ponosi odpowiedzialność za treści dlatego tak dupą trzesą, więc kaganiec na pysk i siedź cicho, hahaa.
-- (mojsior):
no to jak w takim razie się pytać o osoby, a przecież nikogo nie obrażamy na zasadzie a ta pani w to jest głupa bo ciś tam, a jedynie zapytałem czy właśnie o tą panią chodzi, nic więcej.
Więc nie rozumiem tego.
--
#38 Natalia2000
Hej, w ośrodkach lat 16, wspomnienia świetne, nie zamieniłabym na nic innego, uczyć też się da, egzaminy zewnętrzne również zaliczane, także można.
Wychowawcy , nauczyciele , i w ogóle kadra, świetni, sympatyczni , pomocni, kreatywni ludzie, z Wieloma godziny przegadane, oooo, sentyment Mi się włączył teraz.
Wielu miało i ma naprawdę kreatywne, świetne pomysły na czas wolny, naprawdę, nie można się nudzić.
Co do wszelkiego rodzaju wyjazdów czy konkursów , świetne sprawy, nie zapomniane wspomnienia, wiele tego było.
Wybór zajęć dodatkowych, pozalekcyjnych był i jest naprawdę duży, i to też świetne aktywności, dużo się dzieje i działo w tym zakresie.
Co do sytuacji problemowych z rówieśnikami, zawsze jak zgłaszałam otrzymałam pomoc, w stu procent przypadkach.
#39 misiek
Kujonus lizus pospolitus
#40 tomecki
A masz jakiekolwiek porównanie z masówką? znaczy chodzi o ludzi, którzy masówkę przeszli od początku do końca.