Niewidomi a depresja
Wróć do Środowisko niewidomych#121 magmar Konto zarchiwizowane
W jaki sposób to udowadniasz?
Czy rozmawiasz mimo, że Ci się nie chce?
Jeśli dajmy na to mam obniżony nastrój wtedy zawsze można bardzo grzecznie przeprosić interlokutora i powiedzieć, że nie jestem w nastroju, bo problemy służbowe, osobiste etc.
A to co pomyśli interlokutor to jego problem.
Odnoszę wrażenie, że nie jest CI ze mną po drodze nie dlatego, że oboje nie widzimy,
#122 magmar Konto zarchiwizowane
Co do pytań nie mam problemu z odpowiadaniem na nie, z pokazaniem komuś widzącemu telefonu etc. nie dlatego żeby udowodnić, że coś potrafię tylko po prostu nie jest to dla mnie dyskomfort.
Natomiast gdy osoba kicha, prycha, kaszle, a ja mam śpiewanie za dwa dni wtedy w jakiś sposób mi zagraża i wtedy od niej uciekam mówiąc przepraszam, ale mam śpiewanie, a pani jest przeziębiona.
Skoro ona może zarażać, ja mogę wyrazić dezaprobate.
To nie ma nic wspólnego ze ślepota, a że ludzie to mogą łączyć ich problem.
Tak samo jak owijam się szalem mimo, że statystyczny Kowalski chodzi w krótkim rękawku, albo podgrzewam sobie napoje/sosy.
Wtajemniczeni pamiętają.
Nie robię krzywdy otoczeniu, a co łone se myślom, to se myślom.
#123 camila
Żywek - za bardzo móżdzysz.
#124 magmar Konto zarchiwizowane
Dobra, może tak wytłumaczę, to jest ciągłe robienie czegoś wbrew sobie, tylko dlatego żeby pokazać światu, że po ślepemu można.
Kluczowym jest słowo ciągłe. jestem przeciwna takiej postawie, bo zwiększa ryzyko depresji.
#125 tomecki
Wszystko fajnie, ale mam wrażenie, że niektórzy ludzie wyznaczyli konkretną granicę, po za którą zaczyna się pokazywanie. Znaczy pewne czynności można wykonywać dla siebie, inne są wyłącznie pokazywaniem. Można się skręcić w ósemkę i nadal część ludzi będzie przekonana, że coś tam robi się wyłącznie aby udowodnić coś sobie lub innym.
#126 zywek
Jak móżdżysz?
Ja nie mówię, że mam ciągle chodzić na imby i pokazywać, że niewidomiec potrafi się bawić, że mam jak podałem w przykładzie ciągle po pracy chlać browara i udawać dresa bujając się po mieście w starych szmatach i kijem baseballowym w łapie rycząc do wszystkich "Co, kurwa, masz do mnie jakiś problem?"
Niektózy po prostu nie wyobrażają sobie rozmawiać z niewidomcem o czymkolwiek, chociaż nawet może i im się wydaje interesujący w jakimś stopniu, po prostu nie wiedzą, o czym mają gadać. Wtedy więc udowadniam (WSZYSTKIM WOKÓŁ!) że z ślepczurem normalnie rozmawiasz o normalnych rzeczach.
#127 magmar Konto zarchiwizowane
Każdy człowiek wyznaczasobie i innym swoją własną granicę.
Ale jest jeden wspólny mianownik.
Poczucie dyskomfortu, jeśli ono występuje należy się nad tym zastanowić i samemu odpowiedzieć sobie na parę pytań.
Dla kogoś owym dyskomfortem może być użycie słowa ślepy w towarzystwie a ktoś inny nie ma z tym problemu etc.
#128 magmar Konto zarchiwizowane
To jest po prostu wychodzenie do świata, a nie jakaś walka z sobą, z innymi, że można, że trzeba.
-- (zywek):
Jak móżdżysz?
Ja nie mówię, że mam ciągle chodzić na imby i pokazywać, że niewidomiec potrafi się bawić, że mam jak podałem w przykładzie ciągle po pracy chlać browara i udawać dresa bujając się po mieście w starych szmatach i kijem baseballowym w łapie rycząc do wszystkich "Co, kurwa, masz do mnie jakiś problem?"
Niektózy po prostu nie wyobrażają sobie rozmawiać z niewidomcem o czymkolwiek, chociaż nawet może i im się wydaje interesujący w jakimś stopniu, po prostu nie wiedzą, o czym mają gadać. Wtedy więc udowadniam (WSZYSTKIM WOKÓŁ!) że z ślepczurem normalnie rozmawiasz o normalnych rzeczach.
--
#129 zywek
Ale pokazywanie innym, że się da i że mało jest różnic takic, któe uniemożliwiałyby porozumienie się z tą drugą, przykładowo ślepą osobą. A o udowadnianiusobie to chyba nie jestem w stanie nic powiedzieć, przepraszam zatem, że odtruchtałem od tematu.
#130 magmar Konto zarchiwizowane
Wbrew pozorom nie.
I fajnie było pogadać jak niewidomy z niewidomym hiehie.
Ty mi udowadniałeś swoją rację, ja swoją, ale było miło.
#131 misiek
W życiu nikt no może po za jakimiś starszymi Paniami i to po rodzinie głównie, z którymi i tak nie miał bym bliżej do czynienia nie zapytał mnie o maturę. I jakoś mam i miałem znajomych.
#132 zywek
@łysy ja w ogóle tego nie pamiętam.
#133 daszekmdn
Ja tam nigdy sobie nic nie udowadniam a i tak długo byłem nieszczęśliwy i to nadal czasem nawraca.
Depresja moim zdaniem jest nieuleczalna, bo człowieka jak już raz złapie za ogon, to trzyma i się wgryza. Po czasie można jednak nauczyć się jakoś nad tym panować.
Innym owszem warto udowodnić, że jesteśmy normalni, bo część nadal tego nie rozumie i traktuje nas z góry, nie bierze na poważnie co mnie najbardziej dobija i rozwściecza zarazem.
Jak ktoś robi coś, czego teoretycznie się nie da tym lepiej dla niego, niech ludzie zauważą, że jednak można przetrzeć jakiś szlak i może będzie się inspiracją dla następnych. :)
#134 misiek
Gdzieś tam kiedyś, bo ty musisz zdać maturę, bo studia, praca lepsze wykształcenie bla bla bla.
-- (zywek):
@łysy ja w ogóle tego nie pamiętam.
--
#135 magmar Konto zarchiwizowane
Przeczytaj sobie Zywku na swoim blogu wpis wyrzuty, on jest prywatny.
#136 Julitka
Ojej. :) Nie przeczytałam nawet wszystkiego. Chyba trochę już wchodzimy na bagna, gdzie granica pomiędzy udowadnianiem a życiem nie jest i nie może być wytyczona. Ba - ona nawet w mózgu ludzkim nie jest wytyczona. Bo jedna rzecz dla kogoś będzie udowadnianiem na siłę, druga - żeby zrobić krok naprzód we własnym życiu, co może mieć pozytywny efekt, a jednak jest udowadnianiem i nic w tym złego, a trzecia - stylem życia i pokazywaniem prawdziwego siebie. Przecież ta sama osoba w jednym okresie życia może kochać swoją tuszę, akcetpować swoje ciało i mieć w przysłowiowej doopie odchudzanie, a w innym - bardzo tego odchudzenia siebie pragnąć. I nie ma tu znaczenia brak wzroku. Więc tu nie postawimy granicy. W jednych kwestiach muszę wciąż walczyć z murem, który chce mnie zgnieść, traktować jak dziecko, ograniczyć moją wolną wolę itp. I tutaj muszę udowodnić, że jestem na tyle silna, by ten mur od siebie odepchnąć. Bo inaczej będę stłamszona, a tego sobie nie życzę i już. W innych - pokazuję swój styl życia. Ten styl życia może się komuś nie podobać i muszę mu udowodnić, że to moje życie, a nie jego. W jeszcze innych - muszę udowodnić sobie, że niepotrzebnie np. boję się czegoś. I to może, po czasie, być pozytywne. A w momencie udowadniania jest męczące, jakby nie patrzeć. Sposobów rozpatrywania tego jest tak wiele, że naprawdę nie ma sensu tego dyskutować. Co człowiek, to granica, bez względu na brak wzroku.
- Klatki – odpowiedziała. – Czekania za kratami, aż zmęczenie i starość każą się z nimi pogodzić, aż wszelka nadzieja wielkich czynów nie tylko przepadnie, lecz straci powab.
#137 magmar Konto zarchiwizowane
Właśnie ZUzler o to mi chodziło.
Świetnie to ujęłaś.
-- (Zuzler):
Pewnie, że udowadniałam, ale wiem też, że są ludzie (hśmiem postawić hipotezę, że to ci mniej zanurzeni w środowisku), którym takie kwestie nie spędzają snu z powiek, a brak wzroku nie stanowi dla nih wielkiego psychicznego balastu.
--