Niewidomi za granicą
Back to Życie codzienne niewidomych#21 misiek
I tak właśnie powinno być.
-- (MonikaZarczuk):
Ja tutaj w Belgii główną różnicę widzę w podejściu, tu niepełnosprawność traktuje się dużo normalniej. Nie pytają mnie o osobiste rzeczy, nikt nie pomaga na siłę, ale pomagają chętnie. Konduktor potrafi odprowadzić mnie do schodów nawet na długim peronie, reszta grzecznie czeka, aż wróci i pociąg ruszy dalej. To, o czym piszesz Monstriczku, zdarzyło mi się nie raz i nie dwa w Polsce, mówiono mi, że sama nie powinnam wychodzić z domu i gdzie i kim jest moja matka, że mi na to pozwala. I to nie działo się na mojej wsi czy w jej okolicach, ale w Trójmieście. Tutaj również renty są na tyle wysokie, że osoba niewidoma jest w stanie wynająć mieszkanie i zadbać o podstawowe potrzeby, a to uważam już bardzo dużo w zakresie niezależności i dobra motywacja do dążenia ku samodzielności. Podoba mi się tutaj także to, że tu nie ma nic kompletnie za darmo. Jak jest jakaś finansowa pomoc, to dopłaty, nie sponsoring. I tak na przykład masz cczeki na taksówkę, od urzędu miasta kupujesz je za 3 euro, a czek ma wartość 6 euro, czyli połowę dopłaca firmie taksówkarskiej miasto właśnie. Podobnie z organizacją, która pomaga robić zakupy. Na podstawie Twoich dochodów oblicza się, ile powinieneś zapłacić i zawsze coś płacisz. Darmowych asystentów często się w Polsce nie docenia i nie szanuje. Także transport też jest tu darmowy dla osoby niewidomej i jej przewodnika.
--
#22 mikolajholysz
zgodnie z prośbą jednej z użytkowniczek, podrzucam kilka refleksji z perspektywy czasu. Ze wszystkim tym, co tutaj do tej pory napisałem nadal się zgadzam, ale faktycznie mam kilka kolejnych przemyśleń.
Rozmawiając z ludźmi z US, zauważam tam ostatnio, że oni bardzo nie doceniają tego, co mają. Tam, przynajmniej wśród ludzi o poglądach raczej lewicowych, panuje przekonanie, że Ameryka jest strasznie zacofana, a do krajów Europy zachodniej jej daleko. O ile to może być prawda w kwestii dostępu do broni, aborcji czy systemu medycznego, nie jest to moim Zdaniem prawda jeżeli chodzi o dostępność, a zwłaszcza o prace. To jedyny kraj, o którym mi wiadomo, gdzie niewidomy potrafi pracować w Starbucksie, Amazonie, na magazynie i nie tylko, w sklepie z elektroniką, w pralni hotelowej, czy chociażby w najzwyklejszym, masowym przedszkolu. Tam nikt nie widzi w tym nic dziwnego, i ja osobiście znam ludzi, którzy pracują albo pracowali na wszystkich powyższych stanowiskach, często bez żadnego wykształcenia. Amerykanie strasznie nażekają na dyskryminację na rynku pracy i na to, że nikogo nie stać na faktyczne pozwy, i to oczywiście wszystko prawda, ale, mimo tego, nijak się to ma do takiej Polski, gdzie praca w większości z wymienionych zawodów jest raczej uznawana za mażenie, i to raczej mażenie ściętej głowy.
Jedną kwestią, którą często porusza sie w dyskusjach dotyczących ADA jest właśnie to, że ADA nic nie daje, bo nikogo nie stać na prawników i pozwy. To wszystko prawda, ale ludzie nie zdają sobie sprawy z tego, że duża część roboty została już odwalona za nich, i mimo tego, że oni nigdy nikogo nie pozwą, i tak sporo skorzystają. Od, chociażby, NFB, ich odpowiednik PZN w dużym uproszczeniu, pozwał Amazona i wywalczył niewidomym możliwość pracy na magazynach. Teraz sporo niewidomych korzysta z owoców tego pozwu, mimo że sami odcinają się od NFB i nigdy nie było by ich stać na przeprowadzenie go samemu. Gdyby nie ADA, wszyscy ci niewidomi nadal mieli by z Amazonem problem. To oczywiście tylko jeden przypadek, który jednak obrazuje większy trend.
Dla niewidomych, jak i dla wszystkich z resztą, Ameryka daje sporo możliwości, jeżeli chcemy coś w życiu osiągnąć i zależy nam na byciu produtkywnymi członkami społeczeństwa. Jeżeli chcemy siedzieć na czterech literach i pobierać rentę, tam nie jest z tym dobrze, SSI nie jest zbyt wysokie, zwłaszcza biorąc pod uwagę ceny mieszkań, a do tego dostajemy bardzo restrykcyjne progi. Tam liczy się nie tylko dochód miesięczny, ale i oszczędności na naszych kontach bankowych, których łączna suma nie może przekraczać określonej, bardzo niskiej kwoty.
W ogóle kwestię rent Polska w brew pozorom ogarnia całkiem fajnie. Może nie dostajemy nie wiadomo ile, ale doliczając 500+ dla niepełnosprawnych i biorąc pod uwagę nasze ceny, wychodzimy lepiej niż niektóre bardziej rozwinięte kraje. W przeciwieństwie do wielu tego typu inicjatyw, nasza renta pozwala nam też się dość nieźle rozwijać, bo progi, przy których ona jest zabierana, są na prawdę wysokie.
Jeżeli chodzi o orientacje, mówiące światła, oznajmianie przystanków w pojazdach, asysty i inne takie, wychodzimy gdzieś tak po środku, Stany wychodzą podobnie do nas, wiele krajów w Europie zachodniej wychodzi sporo lepiej, ale są i miejsca, raczej w krajach biedniejszych choć nie tylko, gdzie nie jest tak kolorowo.
W Polsce jest tragicznie z audiodeskrypcją, kraje anglojęzyczne dostają z AD praktycznie wszystko, wielkie hity, często nawet już na etapie ich wyświetlania w kinie, praktycznie wszystkie seriale i lwią część materiałów puszczanych w telewizji. Tak na przykład w Kanadzie, po jednej z ostatnich reform, stacje telewizyjne muszą deskrybować wszystkie programy emitowane w czasie największej oglądalności, z wyłączeniem reklam, wiadomości i innych programów na żywo. Programy na żywo to jest właśnie fajna ciekawostka, ja jeszcze nie znalazłem kraju, który deskrybował by mecze czegokolwiek, a w Polsce robi się to z kolei bardzo często.
Z dostępem do książek też nie jest u nas najlepiej, zwłaszcza wśród starszych pozycji, często znajdziemy książki, które w eBooku nigdy nie wyszły, nie mówiąc już o formie audio. Często te pozycje znajdziemy w źródłach dla nas dedykowanych, legalnych bardziej lub mniej, ale o dostęp do takich wcale nie tak łatwo. Na anglojęzycznym rynku lwia część literatury dostępna jest na Kindle, i jest bardzo niewiele książek, które nie mają ebooka. Nawet typowe książki do szkoły czy na studia prawie zawsze jesteśmy w ten sposób w stanie znaleźć.
Jest pare fajnych smaczków, które są w Polsce a nie ma ich w innych krajach, od, chociażby brajlowskie opisy na lekach.
Jeżeli mi czegoś w Polsce brakuje, co faktycznie większość krajów ma, to jest to wcześniej wspomniany paratranzyt i możliwość taniego dostania się do miejsc, gdzie albo komunikacja publiczna nie dojeżdża, albo gdzie nasze umiejętności orientacji lub skomplikowanie terenu nie pozwalają nam bezpiecznie dotrzeć.
#23 papierek
Apropo pracy, pogadaj z Rokiem, on pracował w Ispocie i z tego, co opowiadał, wcale nie czuł się jak człowiek, który produktywnie się realizuje. :P W sensie może być tak, że praca niby jest, ale to tylko teoria. Że albo cię zatrudniają i nic tam nie robisz, albo nic nie możesz robić, ale jesteś zatrudniony, więc będziesz udawał, że tam siedzisz i pracujesz. Pewnie nie wszędzie i nie zawsze, ale jednak.
#24 papierek
Bo żeby taka praca miała sens, to musieli technicznie rozwiązać rzeczy, których niewidomy nie zrobi, żeby je mógł zrobić i to mnie bardziej interesuje, a nie fakt, że ktoś jest zatrudniony.
#25 adelcia
hej moniko,
jak napisałaś to:
"reszta grzecznie czeka, aż wróci i pociąg ruszy dalej."
tomi się aż przypomniało,że ja coś podobnego mam wtedy, kiedy jestesmy ze słabowidzącim kolegą w holanii na karuzelach.
często zauważą nas że wsiadamy, ale już nie zdążą nam pomóc, ale na końcu prawie zawsdze po nas ktoś podejdzie,i odprowadzi nas az pod schody, przyczym w tym czasie wchodzi kolejne 20 30 albo i więcej ludzi, i oni muszą chwilkę na tego pana co posadza poczekac.
#26 adelcia
" Nie pytają mnie o osobiste rzeczy,"
przepraszam, że tak osobiście spytam, ale o jakie np osobiste rzeczy pytano cię w polsce czy gdziekolwiek indziej?
#27 adelcia
monika wspominała, że w polsce się darmowych asistentow nie docenia.
u nas na słowacji w ogole w zasadzie nie ma coś jak darmowy asistent.
asistent obecnie dostaje 5,20 na godzine, w euro, natomiast teś nie zadarmo, bomusi z tego podatky odprowadzic.
#28 balteam
U nas też nie ma w takim sensie za darmo, bo płaci mu np. fundacja, ale niewidomy mu nie płaci często.
#29 adelcia
u nas to wyglada nastepują§co.
ja sobie kogoś znajduję np w facebookowej grupie miasta.
następnie asistent idziedo urzędu pracy, spraw socialnych i rodziny, i tam weżmie umowę w trzeh egzemplarzach i wypełnia tego.
jedno zanosi s powrotem na urząd, z drugim idzie do skarbowego, gdzie dostanie taką małą karteczkę że jest asistentem, a trzecie zostawia dla siebie.
no i potem zaczynamy współpracę.
i naprzykład w lipcu jesteśmy razem 20 godzin, i to się we wrzesniu wypełnia, i na podstawie tego pajństwo na moje konto bankowe przesyła w połowie wrzesnia kase.
ja oddaje ją asistencie, a on podpisuje papierek, ze odebrał tyle i tyle.
i to wszystko jest na tym całym urzedzie pracy, spraw socialnych i rodziny.
#30 Julitka
Mikołaj, uderzyły mnie w Twojej narracji dwie rzeczy:
Po pierwsze, czy byłeś w ogóle w USA?
Jeśli tak, to na ile?
A jeśli nie, to z jakiego stanu są ludzie, z którymi rozmawiasz? Mam nadzieję, że tych stanów jest co najmniej kilka?
Po drugie, mówisz, że niewidomi niepotrzebnie odcinają się od NFB, skoro NFB zrobiło dla nich dużo dobrego. Ale piszesz o tym bardzo z perspektywy osoby zza granicy. Wyobraź sobie, że dużo osób, nawet w Polsce, może to samo pisać o PZN i Szansie. I o ile takie stwierdzenia w przypadku Polski miałyby sens 20 lat temu, o tyle teraz...
- Klatki – odpowiedziała. – Czekania za kratami, aż zmęczenie i starość każą się z nimi pogodzić, aż wszelka nadzieja wielkich czynów nie tylko przepadnie, lecz straci powab.
#31 misiek
Z sygnaturką zgrało się epicko :D
#32 MonikaZarczuk
Adelko, czyli dla Was też asystent jest za darmo, tj. wy nie wydajecie na to swoich pieniędzy.
#33 MonikaZarczuk
W Polsce pytają mnie dosłownie o wszystko. Czy mam chłopaka, kto mnie ubiera, kto myje, od kiedy i dlaczego nie widzę, czemu wychodzę sama, czy moja mama pracuje, czy mam rodzeństwo, kto się mną w domu zajmuje, kto mi sprząta, skąd wiem, kiedy jest dzień, a kiedy noc, czy dostaję rentę i ile i wiele innych pytań.
#34 MonikaZarczuk
Ciekawe Mikołaju, co piszesz, bo ja nawiązałam kilka kontaktów internetowych z niewidomymi z USA czy to w playroomie czy innych aplikacjach do gadania na telefonie, kiedyś na skype, i z rozmów z nimi wyłaniał mi się zgoła inny obraz. Większość z nich mieszka z rodzicami do starości. Domy położone bardzo daleko od siebie, przy autostradach, daleko do miast w pojęciu europejskim. Zawsze muszą liczyć na kogoś, że ich gdzieś podwiezie. Praca zdalna nie jest tam zbyt popularna. Generalnie raczej wegetują, albo jak się ich pyta o zawód, to muzyk, albo informatyk, a jak się rozwinie temat, to się okazuje, że nagrywają swoje produkcje w domu i pomagają znajomym zdalnie przez nvda z komputerami, z tym, że żadnej kasy z tego nie ma, a ni nigdzie zatrudnieni nie są. Pamiętam, jak mnie to ciągle dziwiło, że prawie wszyscy, których poznałam internetowo, mieli partnerów online i albo nigdy ich nie spotkali, albo raz na 2 lata czy coś podobnego, bo właśnie trzeba było kogoś prosić, a na ogół poznawali przez internet i już ktoś z innego stanu był i w h... daleko.
#35 Julitka
Ja też nawiązałam znajomość z pewną osobą z Ameryki. To był młody chłopak, urodzony w Polsce, wychowywany tam, ale zna polski. Pytał mnie, czy warto pójść tutaj na studia i znaleźć pracę, bo on by chciał. Jak się tu studiuje itp. Odpowiedziałam mu z całą szczerością, skuszona American Dream, myśląc, że przecież z takiego kraju jak USA przyjeżdżać tutaj do pracy to absolutne zło. Popatrzył na mnie, a raczej milczał dla mnie, jak dla idioty. Nie umiał jeszcze wypowiadać swoich myśli, jest na to zbyt młody, ale z tego, co powiedział mi i później innym osobom wyłania się jasny przekaz:
To z Ameryką, z dostępnością pracy, z wyborem zawodów, to nieprawda. Ja myślałam, że gdzie jak gdzie, ale w zawodzie programisty znajdzie pracę akurat w USA, a powiedziano mu ponoć wprost, że na magazynach w Amazonie to może i owszem, ale programista? NIeeeee...
- Klatki – odpowiedziała. – Czekania za kratami, aż zmęczenie i starość każą się z nimi pogodzić, aż wszelka nadzieja wielkich czynów nie tylko przepadnie, lecz straci powab.
#36 pioter998
obraz osoby niewidomej z tego wątku to wniosek, że nie widzenie jest poważnym kalectwem. wymagamy pomocy - zwłaszcza poza własnym domem i zaledwie niewielki procent jest w stanie osiągnąć jakotaką samodzielność, a mówić przez internet to każdy potrafi, jednak w życiu jest o wiele mniej barwnie niż to opisuje.