Dyskryminacja niewidomych w edukacji [dostosowania, doświadczenia]
Back to W szkole i w pracy.#41 majkmik1981
Żyję już trochę na świecie, i trochę skubnąłem studiowania, skanowania, obrabiania książek, skanów itd. I może naiwnie, ale twierdzę, że nie ma książki naprawdę nie dostępnej. Nauczyły mnie studia niestety tego, że materiał nie dostępny, przez zamknięty skan, czy coś, to mit. Miałem na jednych ze zajęć na licencjacie kiedyś babeczkę, która studentom i owszem udostępniała swoje prezentacje. Tylko że były w powerpoincie i nikt tego nie potrafił przerobić na wersję zjadliwą dla gadacza. Rozwiązanie może i na okrętke było, ale sama wykładowczyni, je podsunęła nie idąc na żadne ustępstwa.
Po prostu trzeba było wydrukować prezentację, a potem gdy się to ponownie ze skanowało, to po wysłaniu do edytora, zostawał sam czysty tekst. Niestety jeśli w zaszyfrowanej wersji były tabelki, to i tu zapis śmieciowy, też się przedostawał, ale się dawało obchodzić takie zabezpieczenia.
Oczywiście, ktoś powie, że dużo roboty, i że koszty, no ale coś za coś.
--Cytat (Mulka):
Oj, różnie bywa z tymi dostosowaniami i wykładowcami, ale trzeba walczyć. Jedyna nowa rzecz, która mi przychodzi do głowy to poproszenie wykładowców o udostępnienie treści prezentacji. Nie wszyscy muszą się na to godzić, ale próbować warto. Niedostępne książki to grubsza sprawa, ale handouty tworzone przez prowadzących powinny być pisane na komputerze. U nas, szczególnie na studiach magisterskich, część materiałów, które wykładowcy wysyłali do wszystkich to przyjazne PDF-y i pliki docx. Pewnie powiecie, że miałam szczęście, ale na pierwszych dwóch latach licencjatu też dostawałam kserówki w bardzo różnej jakości, więc wiem, o czym mowa.
--Koniec cytatu
#42 skrzypenka
Pawling, dziękuję za tak obszerną, szeroką wypowiedź. Nie mam nikogo, kto by mi w tych obrazkach pomógł, bo właśnie zauważyłam, że w tych książkach jest więcej obrazków, niż tekstu. No, ale może jest ktoś w takich biurach osób niepełnosprawnych, kto by mógł mi pomóc uporać się z takim problemem? Jak myślicie?
#43 Monia01
myślę, że ktoś takimoże się znaleźć.
🇺🇦 🇵🇱
#44 Zuzler
Myślę, że jest możliwe, że ktoś już kiedyś daną książkę, której byś potrzebowała przerobił, kwestia tylko w dociekliwych poszukiwaniach.
#45 gadaczka
A może zainteresują cię kursy dla dorosłych prowadzone przez bydgoski Ośrodek szkolno wychowawczy?
#46 misiek
Jeśli ten na Krasińskiego to radzę z daleka omijać ten poniemiecki bunkier. Na Powstańców jest w porządku.
--Cytat (gadaczka):
A może zainteresują cię kursy dla dorosłych prowadzone przez bydgoski Ośrodek szkolno wychowawczy?
--Koniec cytatu
#47 Zuzler
Łysy, to, że TObie 15 czy tam 20 lat temu gdy byłeś nawet niepełnoletni coś tam zrobili złego nie świadczy o tym, ż kursy dla dorosłych mają złe.
#48 przemol
Ja z kolei podczas studiów na filologii germańskiej też miałem przygody z tym tematem związane jak np. na pierwszym roku studiów wykładowczyni się przyczepiła, że mój laptop za wolno się włącza a co gorsza powiedziała, że uczelnia nie była przygotowana na przyjęcie niewidomego. Dodatkowo zadzwoniła do biura do spraw osób niepełnosprawnych (Uniwersytet szczeciński posiada takie biuro) i nagadała, że jak niewidomy to sobie nie poradzi, bo upośledzony umysłowo czy coś w tym stylu. Na studiach muzycznych było to samo. Wykładowca do mnie z tekstem, że powinienem grać po weselach a nie na akademii na wydziale jazzu, bo jak niewidomy to po co on tu na akademii studiuje.
#49 misiek
Czyli teoria się potwierdza: jeden będzie Profesorem i tempym hamem jednocześnie, drugi po podstawówce będzie ogarniętym człowiekiem.
-- (przemol):
Ja z kolei podczas studiów na filologii germańskiej też miałem przygody z tym tematem związane jak np. na pierwszym roku studiów wykładowczyni się przyczepiła, że mój laptop za wolno się włącza a co gorsza powiedziała, że uczelnia nie była przygotowana na przyjęcie niewidomego. Dodatkowo zadzwoniła do biura do spraw osób niepełnosprawnych (Uniwersytet szczeciński posiada takie biuro) i nagadała, że jak niewidomy to sobie nie poradzi, bo upośledzony umysłowo czy coś w tym stylu. Na studiach muzycznych było to samo. Wykładowca do mnie z tekstem, że powinienem grać po weselach a nie na akademii na wydziale jazzu, bo jak niewidomy to po co on tu na akademii studiuje.
--
#50 przemol
I tu masz całkowitą rację.
#51 skrzypenka
Kochani, po tak długim czasie napiszę, co u dało mi się osiągnąć. Zacznę od początku, dziękuję za wszelkie porady tutejsze, jak i prywatne, jeśli chodzi o studiowanie. Powiem wam, że to zdalne studiowanie, było jak błogosławieństwo dla mnie, jak taki balsam na mą duszę, jak przepustka do lepszego studiowania. Mówcie, co chcecie, dla mnie to dar niebios, to całe zdalne nauczanie. Niech trwa, jak najdłużej. Zacznę od początku, bo rok za mną już tego studiowania, nie wiem, czy przetrwam dalej, ale rok za mną, a mówią, że pierwszy najgorszy. Rok temu, w sierpniu, weszłam sobie na google i zapytałam tam, co można studiować zaocznie na akademii muzycznej w Łodzi? No i mi wyszło, że muzykoterapię. Mówię sobie, fajnie, czemu nie? Połączę ją z masażem. Były egzaminy wstępne. Mówię, dobra, podejdę, zdam, to zdam, nie, to najwyrzej znowu mnie odrzucą. Zdałam, a nie wierzyłam, że zdam. Studiuję zaocznie, na początku miało być hybrydowo i było, a potem wszystko przez komputer. Ten mój kochany komputer. Na prawdę, cała ta otoczka, że to nie takie była niczym, dla mnie to niebo. Wykłady leciały, ja sobie notowałam, zajęcia ruchowe nawet były zdalnie, tak przez komputer, kształcenie słuchu było przez komputer. Wszystko przez niego było, sesja była połowę przez komputer, połowę na akademii. Egzaminy ustne przez komputer, na uczelni. Tutaj ostatnie 2 tygodnie były na uczelni. Nawet asystenta nie potrzebuję, bo tu nie ma na tej uczelni. Mało tego, mam takie koleżanki na tych zaokach, które mnie nigdy nigdzie samej nie zostawiły. Jak miałam warsztaty taketiny, takie rytmiczne, to babeczka mnie w ramiona wzięła i koordynowała te moje ruchy. No po prostu dzięki tej uczelni wiem, że się jakoś da. Lepiej, gorzej, ale się da. Oni tak we mnie wierzą, na prawdę. Mieliśmy anatomie, to ja koleżanką notatki robiłam, a one mnie z psychologii przepisywały, bo z tych slajdów, które tam facet wyświetlał, to nic się nie mogłam dowiedzieć, a one to przepisywały mi na tekst. Zato z anatomii miały wszystko co do joty zrobione. Książki czytałam, robiłam im streszczenia, nawet jedna uwaga, jedna z wykładowczyń sama, osobiście mi jedną książkę zeskanowała i mi tu wiara w ludzi wraca. Jak przyszłam na pierwsze zajęcia ruchowe to się załamałam. Płakałam, jak bóbr, nie chciałam chodzić, bo nic nie umiałam, ale potem koleżanka nagrała filmik, jak to robić, moja rodzina mi pokazała i już robiłam sama. Sama robiłam jakąś fonogestykę, jakieś ćwiczenia z logorytmiki, improwizacji ruchowej. Trzymajcie proszę za mnie dalej kciuki, bo ciągle nie wiem, co będzie przede mną, jak uporam się z rytmiką, rytmikoterapią i innymi tam rzeczami. Nawet na studium pedagogiczne się zapisałam i podoba mi się to, ale ciąglę się boję, ciągle mam obawę, że mnie coś zatrzyma, coś odrzuci, czegoś nie przejdę. Dobrze, że są tu ludzie mnie ciekawi i ja ciekawa ludzi. No, ale żeby nie było tak kolorowo, tak obtymistycznie zaczęłam, ale chwile gorsze też były, jak to babeczka od anatomii się do mnie odezwała: "a jak pani sobie wyobraża uczyć się anatomii, skoro pani nie widzi"? Albo facet od psychologii, który nie będzie na mnie czekał, bo wolniej pracuje czy coś tam, ale co tam, nie będę się tym przejmować, bo pewnie sporo przede mną. Miałam zajęcia na jakimś click meeting, które nie działa, ale trudno, przynajmniej na chacie można było pisać. A jak babeczka w bibliotece powiedziała, że nie będzie mi skanować książek, bo jej się nie chce, to taka wykładowczyni powiedziała jej, że to jest XXI wiek i ma to dla mnie robić, to było kochane. Czasem się zdarzało, że coś tam pisali na tablicy i nie dyktowali mi, albo pomijały mnie w jakichś zadaniach, bo szkoda było na mnie czasu. Jednak to jest nic w porównaniu z tym, co tu pisał Przemol.
#52 skrzypenka
Mi niestety nie chcą udostępniać prezentacji.
-- (majkmik1981):
Żyję już trochę na świecie, i trochę skubnąłem studiowania, skanowania, obrabiania książek, skanów itd. I może naiwnie, ale twierdzę, że nie ma książki naprawdę nie dostępnej. Nauczyły mnie studia niestety tego, że materiał nie dostępny, przez zamknięty skan, czy coś, to mit. Miałem na jednych ze zajęć na licencjacie kiedyś babeczkę, która studentom i owszem udostępniała swoje prezentacje. Tylko że były w powerpoincie i nikt tego nie potrafił przerobić na wersję zjadliwą dla gadacza. Rozwiązanie może i na okrętke było, ale sama wykładowczyni, je podsunęła nie idąc na żadne ustępstwa.
Po prostu trzeba było wydrukować prezentację, a potem gdy się to ponownie ze skanowało, to po wysłaniu do edytora, zostawał sam czysty tekst. Niestety jeśli w zaszyfrowanej wersji były tabelki, to i tu zapis śmieciowy, też się przedostawał, ale się dawało obchodzić takie zabezpieczenia.
Oczywiście, ktoś powie, że dużo roboty, i że koszty, no ale coś za coś.
--Cytat (Mulka):
Oj, różnie bywa z tymi dostosowaniami i wykładowcami, ale trzeba walczyć. Jedyna nowa rzecz, która mi przychodzi do głowy to poproszenie wykładowców o udostępnienie treści prezentacji. Nie wszyscy muszą się na to godzić, ale próbować warto. Niedostępne książki to grubsza sprawa, ale handouty tworzone przez prowadzących powinny być pisane na komputerze. U nas, szczególnie na studiach magisterskich, część materiałów, które wykładowcy wysyłali do wszystkich to przyjazne PDF-y i pliki docx. Pewnie powiecie, że miałam szczęście, ale na pierwszych dwóch latach licencjatu też dostawałam kserówki w bardzo różnej jakości, więc wiem, o czym mowa.
--Koniec cytatu
--
#53 zvonimirek222
a skąd ja to znam? Nie chcemy udostępniać żadnych prezentacji, bo prawa autorskie.
#54 skrzypenka
dokładnie, ale widzący mogą robić zdjęcia slajdów i to ma być sprawiedliwość?
#55 Zuzler
Spotkałam się z wypadkami, że i tego im nie było wolno.
#56 skrzypenka
Ja bym im zakazała, bo co to jest, oni mogą, a ja nie? Qykładowcy gadać w ogóle nie umieją i z tych wykładów nic nie można się nauczyć, tylko jedna czwarta tych wykładowców dobrze gada.
#57 Monia01
Zdalnie nie można tego w żaden sposób kontrolować, więc i tak studenci robią zdjcia
🇺🇦 🇵🇱
#58 Zuzler
I nagrania głosowe całych wykładów, założę się. ;)
#59 skrzypenka
No, ale po co mi nagranie głosowe, skoro ona gadać nie umie? Ja ich o literaturę proszę, bo inaczej się nie da.
#60 MarOlk
Heh, niektórzy nie dość, że nie potrafią gadać, to swoje kocopoły powtarzają od x lat kropka w kropkę, a posługują sięswoimi notatkami pożółkłymi ze starości jak papirusy egipskie.