EltenLink

rejs zobaczyć morze 2025 ktoś z eltenowiczów się zapisał?

Back to Inne

#1 mucha

Witam po raz pierwszy zapisałem się na ten rejs, więc jak się dostanę to płynę. Dlatego pytanie.czy ktoś też się zapisał? Ja się zapisałem na etap 1, więc jako dla osoby pierwszy raz płynącej wskazówki mile widziane.



2025-04-24 23:07

#2 Natalia2000

płynęłam w 2019 roku, także pytaj, czym płyniecie? w sensie jakim jahtem?



2025-04-25 11:07

#3 mucha

z tego co wiem to zawiszą



2025-04-25 13:27

#4 mucha

Tak w zasadzie to nawet nie wiem o co pytać, ponieważ będę brać pierwszy raz udział w czymś takim, tak że wszelkie wskazówki, opowieści są mile widziane.



2025-04-25 16:55

#5 Julitka

Myślę, że tu nie trzeba żadnych wskazówek, jak sobie poradzić. Doświadczenia każdego z nas są inne. Ja nie wyniosłam zbyt dobrych wspomnień, ale to tylko ja... Natomiast to, co radzę, to wziąć dobrą kurtkę od wiatru i przewidzieć, że będzie się na powietrzu raczej cały dzień. Raczej nie schodzi się pod pokład, jeśli nie ma takiej konieczności. Jeśli więc nie będzie wyjątkowo upalnie, nie radzę zabierać żadnych bikini, klapeczek czy innych tego typu plażingowych akcesoriów. Za to krem z filtrem - w dużych ilościach.


***- A czego się boisz, Eowino? – zapytał.
- Klatki – odpowiedziała. – Czekania za kratami, aż zmęczenie i starość każą się z nimi pogodzić, aż wszelka nadzieja wielkich czynów nie tylko przepadnie, lecz straci powab.
2025-04-25 21:48

#6 cinkciarzpl

Osobiście zawsze jakoś tak czułem instynktownie, że nie ma co się tam pchać. A jak posłuchałem morskich opowieści, to już wogóle. Szykuj się na ostry zapierdziel, spanie po 3H i inne takie atrakcje. O atmosferze nie wspomnę.


____________Panu się zdaje, że życie polega na tym, żeby dorosnąć. Co? Być dorosłym; zdać egzamin; zadośćuczynić normom. A co to jest norma? Czy pan, jako psychiatra może mi odpowiedzieć? Co to jest norma? Nie może pan, bo to jest g**no.
2025-04-25 22:47

#7 daszekmdn

Z tego co wiem to po prostu trzeba lubić. Sam zawsze chciałem, ale samemu jakoś średnio mi się uśmiechało. Może kiedyś...


Sygnatura to może być w sądzie. Sygnatura sprawy np. :P
2025-04-26 08:59

#8 Natalia2000

Będe polemizować, atmoswera absolutnie się nie zgodzę, dobra, przynajmniej u nas, pomocni ludzie, bardzo, owszem, czasami sobie trzeba poradzić z czymś samodzielnie, ale jeśli trafisz na dobrą ekipę w wachcie to będzie lóz, i pomogą , i pogadasz, także wybaczcie, ale nie ma co zniechęcać, co do zapierdzielu, również się nie zgodzę, co to jest za problem umyć naczynia, albo je rozłożyć, albo postać sobie i ponawigować jahtem w sterówce?, owszem było jakieś mycie pokładu , ale to robiła osoba widząca, owszem, z tym spaniem, czasami było się zmęczonym , ale naprawdę dało się wytrzymać, można przecież róqwnież wyspać się pomiędzy wahtami, nie robi się od rana do rana, nigdy tak nie było, są z reguły dłuższe przerwy pomiędzy wahtami, bo są ich cztery, doba jest dzielona tak, że można się wyspać spokojnie.-- (cinkciarzpl):
Osobiście zawsze jakoś tak czułem instynktownie, że nie ma co się tam pchać. A jak posłuchałem morskich opowieści, to już wogóle. Szykuj się na ostry zapierdziel, spanie po 3H i inne takie atrakcje. O atmosferze nie wspomnę.

--



2025-04-26 11:06

#9 Natalia2000

Co do tych kremów, noo, nie wiem... nie bywa aż tak bardzo gorąco, a płyną w czerwcu chyba z tego co wiem, albo przełom czerwca lipca, w nocy bywało chłodno, ale musisz wiedzieć, że to co w emailu napisali, że nie ma zbyt dużo miejsca na rzeczy własne, nie jest przesadzone i naprawdę go nie ma, więc, walizki, absolutnie nie, ja miałam taką torbę miękką, włożyłam ją sobie z tyłu koi, czyli łóżka, i tak spałam,
-- (Julitka):
Myślę, że tu nie trzeba żadnych wskazówek, jak sobie poradzić. Doświadczenia każdego z nas są inne. Ja nie wyniosłam zbyt dobrych wspomnień, ale to tylko ja... Natomiast to, co radzę, to wziąć dobrą kurtkę od wiatru i przewidzieć, że będzie się na powietrzu raczej cały dzień. Raczej nie schodzi się pod pokład, jeśli nie ma takiej konieczności. Jeśli więc nie będzie wyjątkowo upalnie, nie radzę zabierać żadnych bikini, klapeczek czy innych tego typu plażingowych akcesoriów. Za to krem z filtrem - w dużych ilościach.

--



2025-04-26 11:16

#10 mucha

pierwszy etap jest od 26 lipca do 4 sierpnia. Mnie akurat namówił kolega, który był na tym wydarzeniu i mówił, że fajna przygoda. Krem z filtrem będzie brany na pewno bo faktycznie ciężko przewidzieć pogodę.



2025-04-26 16:05

#11 Natalia2000

Płyń, bardzo, ale to bardzo fajna przygoda.- (mucha):
pierwszy etap jest od 26 lipca do 4 sierpnia. Mnie akurat namówił kolega, który był na tym wydarzeniu i mówił, że fajna przygoda. Krem z filtrem będzie brany na pewno bo faktycznie ciężko przewidzieć pogodę.

--



2025-04-26 16:57

#12 MarOlk

@Cinkciarz, co kto lubi pewnie. Mam wrażenie, że jeżeli to faktycznie prawilna morska przygoda to zapierdziel, współpraca i dyscyplina jest składową rzeczą całej takiej imprezy. Znaczy jeżeli ktoś za bardzo indywidualista to nomen omen może na morzu się nie odnaleźć. Jednak to żywioł, który nie wybacza błędów, a nie rower wodny przy ośrodku wypoczynkowym nad Soliną |:D Zresztą co ja tam wiem... Mój pierwszy i jedyny rejs po bałtyku i to statkiem typu "Łódź Wikingów przerobiona z kutra" przebiegał pod znakiem łba za barierką i karmieniem ryb zjedzonym wcześniej obiadem... Szczur lądowy wybitny jestem hehe.



2025-04-26 17:44

#13 Julitka

Nie strasz. Niech się sam przekona i wyrobi własną opinię, zwłaszcza, jak się zapisał. Ale fakt, wahty mogą być i o północy do czwartej rano. Ale to może mieć swój klimat.
-- (cinkciarzpl):
Osobiście zawsze jakoś tak czułem instynktownie, że nie ma co się tam pchać. A jak posłuchałem morskich opowieści, to już wogóle. Szykuj się na ostry zapierdziel, spanie po 3H i inne takie atrakcje. O atmosferze nie wspomnę.

--


***- A czego się boisz, Eowino? – zapytał.
- Klatki – odpowiedziała. – Czekania za kratami, aż zmęczenie i starość każą się z nimi pogodzić, aż wszelka nadzieja wielkich czynów nie tylko przepadnie, lecz straci powab.
2025-04-26 18:52

#14 Julitka

Mi się atmosfera nie spodobała. Nie mam też zbyt fajnych wspomnień po tym rejsie, chociaż też nie są one złe. Podejście do załogantów mi nie odpowiadało, zbyt wiele robiły za nas osoby widzące, które z jednej strony traktowały nas jak podrzędną kategorię, z drugiej - jak już nam kazały coś robić, to czasem brakowało odpowiedniego podejścia i instruktażu. Wiele osób jedzie tam jako na pierwszą wycieczkę typowo usamodzielniającą i takie protekcjonalne traktowanie może nie podpaść. Ale hej, ja płynęłam w roku 2018. Więc naprawdę, naprawdę wiele mogło się zmienić.


***- A czego się boisz, Eowino? – zapytał.
- Klatki – odpowiedziała. – Czekania za kratami, aż zmęczenie i starość każą się z nimi pogodzić, aż wszelka nadzieja wielkich czynów nie tylko przepadnie, lecz straci powab.
2025-04-26 18:55

#15 daszekmdn

To musi mieć giga klimat. Tylko morze i ty.
-- (Julitka):
Nie strasz. Niech się sam przekona i wyrobi własną opinię, zwłaszcza, jak się zapisał. Ale fakt, wahty mogą być i o północy do czwartej rano. Ale to może mieć swój klimat.


Sygnatura to może być w sądzie. Sygnatura sprawy np. :P
2025-04-26 19:38

#16 Julitka

To zależy od grupy, od wahty, no i od osoby. U mnie tak nie było, ale nie mówię, że tak nie ma.
-- (daszekmdn):
To musi mieć giga klimat. Tylko morze i ty.
-- (Julitka):
Nie strasz. Niech się sam przekona i wyrobi własną opinię, zwłaszcza, jak się zapisał. Ale fakt, wahty mogą być i o północy do czwartej rano. Ale to może mieć swój klimat.


--


***- A czego się boisz, Eowino? – zapytał.
- Klatki – odpowiedziała. – Czekania za kratami, aż zmęczenie i starość każą się z nimi pogodzić, aż wszelka nadzieja wielkich czynów nie tylko przepadnie, lecz straci powab.
2025-04-27 17:18

#17 fraaneek

Kiedyś na zaliczenie studiowe pisałem taki tekścik o rejsie. Miłej lektury.
Dla wielu ludzi morze bałtyckie kończy się jeszcze na plaży, bo przecież tam właśnie każdego lata rozpościerają się na kocach i ręcznikach najpiękniejsze widoki, gdy studenci obojga płci jadą wypocząć po zaliczonej sesji lub ciężko zapracować na sfinansowanie kolejnego roku studiów. Co roku zbiera się też ekipa śmiałków, dla których suchy piasek plaży jest zapowiedzią mokrej, morskiej przygody, a krzyki mew unoszą ich myśli nad wody zatoki. Wszystko po to, by „Zobaczyć Morze”.
Tak właśnie nazywa się projekt organizowany corocznie przez warszawską fundację gniazdo piratów. Biorą w nim udział osoby niewidome i słabowidzące, które stanowią połowę załogi żaglowca Zawisza Czarny. Skład osobowy uzupełniają widzący ochotnicy, kadra oficerska, a także najważniejsi ludzie na statku – kapitan, Chief, bosman, mechanik.
Czy można sterować statkiem nie widząc co jest przed dziobem? Co to jest psia wachta? Czy możliwe jest, aby silnik wyprodukowany po II wojnie światowej był jeszcze na chodzie? Jeśli chcecie poznać odpowiedzi na te pytania, zapraszam do lektury.

Zbieram kasę no i w trasę.

Przygotowania do wypłynięcia w morze nie zaczynają się z chwilą odbicia od brzegu. Trzeba najpierw uzbierać odpowiednią kwotę, czyli około 1500zł. ale od czego są stypendia? Warto byłoby też zaopatrzyć się w pojemny plecak na ciepłe rzeczy, chroniącą od wiatru i deszczu kurtkę i można wyruszać naprzeciw przygodzie.
Mimo, iż nie potrafię pływać to woda przyciąga mnie do siebie jak magnes. Wyposażony w niezbędne rzeczy, o których pisałem wyżej, udałem się na swój pierwszy rejs. Miałem to szczęście, że w załodze - a nawet jak się później okazało w wachcie - był mój serdeczny kumpel Bartek. Jeszcze przed wypłynięciem oprowadził mnie po „Zawiasie”, bo tak pieszczotliwie nazywamy żaglowiec. Dzięki temu szybko się na nim zadomowiłem i mogłem się skoncentrować na poznawaniu współzałogantów. Sprzymierzeńcem w integracji okazał się silnik Zawiszy, który jak przystało na konstrukcję z początku lat 50-tych odmówił współpracy na kilka dni i musieliśmy stać w porcie. Wreszcie nastał ten moment, gdy syrena pokładowa obwieściła pełnosprawność w maszynowni i odbiliśmy od ojczystych brzegów.

Pokładowy porządek dnia

Przez resztki snu przebijają się odgłosy rozkładanych talerzy i sztućców. To właśnie wachta kuchenna przygotowuje śniadanie w kubryku - miejscu gdzie śpią wszyscy rejsowicze - będącym równocześnie jadalnią. W międzyczasie ekipa przejmująca stery od 08:00 dzieli się na tych, którzy zjedzą wcześniej i tych, którzy pójdą czuwać przy sterze. Po zjedzonym i przegadanym śniadaniu pora udać się na rejony – codzienne sprzątanie statku, szorowanie pokładów, mycie toalet i tym podobne. Do ciężkiej pracy zagrzewają wszystkich pokrzykiwania bosmana. Gdziekolwiek się nie pojawi od razu słychać gromkie „Do roboty!” i wskazówki co należałoby doczyścić, dopolerować, aby mosiądz dzwonu pokładowego perfekcyjnie odbijał się w słońcu. Potem, gdy tylko nie ma sztormu i osobie znoszącej zupę uda się jej nie wylać na świeżo umyty pokład, nadchodzi pora obiadowa. Zdarza się jednak tak, że pomiędzy kęsami kotleta zabrzmi alarm i wszyscy w jednej chwili nakładają kapoki, by wybiec do żagli, za które są odpowiedzialni. Gdy wiatr dmie w ożaglowanie można dać odpocząć silnikowi i motorzyście, który ku mojemu wielkiemu zdziwieniu potrafi nawet spać w maszynowni, gdzie aby się porozumieć trzeba do siebie krzyczeć. Popołudnie wypełnia nam nauka robienia węzłów marynarskich i odpoczynek, gdy tylko czas na to pozwoli. Wtedy też zmienia się wachta kuchenna, która pomaga w przygotowaniu, a potem w posprzątaniu po kolacji. Wspomnienie mycia ponad 40 talerzy, kubków, sztućców i kilku większych garnków wciąż nie może mnie opuścić.
Plan dnia wygląda nieco inaczej gdy jesteśmy w obcym porcie, bo wtedy po Rejonach udajemy się na zwiedzanie miasta i zakupy wspomagające wieczorną integrację, ale zawsze trzeba pamiętać że w trakcie pobytu na wodzie każdy musi być w 100% dyspozycyjny i nie można przecholować.

Płyń za głosem steru.

Moim zdaniem nieco bezsensownym byłoby zabieranie niewidomych na rejs statkiem bez możliwości obarczenia każdego z osobna odpowiedzialnością za utrzymywanie dobrego kursu statku. Na szczęście na Zawiszy zamontowano GPS współpracujący z systemem informowania aktualnego sternika o wychyleniu płetwy sterowej. Takim sposobem nawet noc nie była przeszkodą w nawigowaniu żaglowcem.
Najlepiej wspominam sterowanie między 00:00 a 04:00, czyli w ramach psiej wachty. Wtedy wszyscy starają się przezwyciężyć zmęczenie, a lekiem na to są rozmowy prowadzone przy sterze i na Okach – punktach obserwacyjnych na obu burtach.
Podczas jednej z takich wacht zdarzyło mi się żałować, że nie mogę zobaczyć odbijających się w wodzie gwiazd, linii horyzontu zlewającej się z widnokręgiem. To musi być niezapomniany widok - szczególnie na pełnym morzu.

Galeria osobowości.

Spotkanie się tylu ludzi z różnymi doświadczeniami życiowymi, światopoglądami i przebywanie z nimi przez dziesięć dni życia było dla mnie wyjątkowym przeżyciem. Jeszcze przed wyruszeniem z Gdyni, na „Zawiasa” zawitał Heniek – gość z gitarą, świetnym wokalem i masą historii z życia wziętych. Bardzo żałowałem, że nie załapał się na żaden z przeze mnie odbytych rejsów. Celowo nie wspomniałem najpierw o Kapitanie Januszu Zbierajewskim, gdyż on sam nie zabiega o rozgłos. Po prostu zgodził się na poprowadzenie tych rejsów i w zamian za rozumne posłuszeństwo uczestnicy dostają od niego gwarancję bezpieczeństwa na wodach Bałtyku - bez względu na siłę wiatru i moc sztormu. Pomysłodawcą projektu „Zobaczyć morze” jest Roman Roczeń – niewidomy szantymen, którego opowieść o jednym z takich rejsów usłyszana przeze mnie niegdyś w radio była impulsem do przeżycia tej przygody. Niezwykle charakterystycznym człowiekiem jest także bosman, który poza zaganianiem wszystkich „Do roboty!” poświęca wiele swojego czasu na dopięcie projektu na ostatni guzik. Chciałbym jeszcze napomknąć o oficerach – Soplu i Jurku, którzy dzielili się ze mną swoją wiedzą i bez których pomocy nie czułbym się na statku spełniony, potrzebny. Pozostali rejsowicze, a w szczególności osoby będące ze mną w wachcie nie mogą zostać pominięte, ale na ich temat musiałbym napisać osobny tekst.

Morskie opowieści.

Sytuacji zapadających w głowie po pierwszym rejsie było wiele, ale dwie z nich utkwiły mi szczególnie w pamięci.
Pierwsza z nich miała miejsce przy wymianie załóg, kiedy wszyscy zbierali się na pokładzie, aby wysłuchać Kapitana. Ludzie będący na statku szybko dotarli na pokład, ale niektórzy z nas byli jeszcze na lądzie. Jeden z kolegów idąc po trapie nie zorientował się, że wszedł na jego zewnętrzną stronę. Przekonał się o tym dopiero wtedy, gdy z głośnym pluskiem wpadł do wody. Dzięki natychmiastowej reakcji innego z uczestników nieszczęśnika wydobyto na powierzchnię i po zmianie ubrania mógł do nas dołączyć.
Na jednym z postojów, podczas których wachty nie muszą być 8-osobowe, padł pomysł, aby jedną z wacht obstawić wyłącznie osobami niewidomymi. Pierwszymi i zarazem jedynymi ochotnikami byliśmy ja z Bartkiem. Wypadło nam pilnować statku w godzinach porannych, kiedy naprawdę nic się nie dzieje. Nasz obowiązek ograniczał się do stania przy trapie, po którym na Zawiasa wchodziły osoby chcące poznać nasz żaglowiec i jego wyjątkową załogę. Zważywszy jednak na porę wachty 05:00-08:00 nie widzieliśmy sensu w okupowaniu trapu, więc udaliśmy się na rufę. Stamt ąd podziwialiśmy wschód słońca, które mieniło się w wodach zatoki portowej. Znaleźliśmy także czas na internetowe nawiązanie kontaktu ze znajomymi przebywającymi w Polsce.

Przeżyjmy to jeszcze raz.

Więzi wytworzone na takich rejsach są na tyle silne, że w grudniu organizowane są spotkania podsumowujące odbytą podróż. Na tę okoliczność zjeżdżają się do Warszawy chętni uczestnicy wszystkich rejsów organizowanych pod nazwą „Zobaczyć morze” i bardzo trudno skończyć takie spotkania, przez co trwają one do wczesnych godzin porannych.
Być może ten tekst wcale nie jest artykułem, a laurką za niezapomniane przeżycia, ale każdemu życze by mógł czegoś takiego doświadczyć. Wypłynięcie na głębokie morze pozwala spojrzeć na życie z zupełnie innej perspektywy, jest odpoczynkiem od problemów codzienności na lądzie, ale co najważniejsze daje siłe, by przeciwstawić się tym przeciwnościom po powrocie z rejsu. Tego właśnie brakuje mi w życiu codziennym. Często bowiem chciałbym znaleźć się na Zawiszy i w uspokajającym otoczeniu fal podejmować trafne życiowe decyzje.
Jeśli więc chcesz przekonać się jak można nie tylko „Zobaczyć morze”, ale także je pokochać, zachęcam do zapisania się na rejs w roku 2013. Ja zabujałem się w morzu na amen.


Harmonię w domu zapewni akordeon.
2025-04-28 10:15