EltenLink

Czy chcielibyście odzyskać wzrok?

Wróć do Środowisko niewidomych

#261 majkmik1981

Myślę że już swoje ja powiedziałem w tym wątku i przestaję śledzić wątek. Na koniec wycinek cytatu numernabis: "[...] każdy ma swoją argumentację za lub przeciw." Ciekawe jednak jest to, że tylko na eltenie obserwuję taką skłonność że za każde odmienne zdanie niż zdanie ogółu, można zostać rozdziobanym na strzępy, jak to wyglądało kiedyś w Bajce "Czarnoksiężnik z Krainy Oz" Tam jakieś takie ptaszyska zaatakowały m.in: Dorotkę, drwala, Stracha na wruble i Lwa. Tam były ptaki, a tu są użytkownicy eltena, ale wynik jest taki sam. I błagam by nie próbować tłumaczyć swego zdania, że argumenty są z dupy. Nasunęły mi się one jako pierwsze do głowy, więc się znalazły we wpisie. W wielu wątkach, to można usłyszeć, że Zdanie odrębnew tej społeczności, jest beeee.



2023-09-24 07:56

#262 Julitka

Oczywiście. :)
Ważne, żeby rozumieć argumentację drugiej strony.


***- A czego się boisz, Eowino? – zapytał.
- Klatki – odpowiedziała. – Czekania za kratami, aż zmęczenie i starość każą się z nimi pogodzić, aż wszelka nadzieja wielkich czynów nie tylko przepadnie, lecz straci powab.
2023-09-24 09:41

#263 damianzegarek

Z tym niestety muszę się zgodzić. Dlatego po prostu w sprawach, co do których wiem, że mam zdecydowanie inne zdanie niż ogół tego portalu po prostu nie zabieram głosu, lub jeżeli już, to robię to raz i tyle. To coprawda zabija jakąkolwiek polemikę w jakiejś sprawie, ale jak to mówią nie mój to wóz, i nie będzie mnie wiózł. Każdy ma swoją bańkę w której żyje, i tyle. Nasze środowisko ma swoją bańkę, w której niektórzy niemalże się okopali, i nie pozostaje reszcie nic jak albo to przemilczeć i odejść z wątku z uśmiechem politowania, albo próbować tłumaczyć. A to tu już kwestia wyboru.
I koniec oftopu.
-- (majkmik1981):
Myślę że już swoje ja powiedziałem w tym wątku i przestaję śledzić wątek. Na koniec wycinek cytatu numernabis: "[...] każdy ma swoją argumentację za lub przeciw." Ciekawe jednak jest to, że tylko na eltenie obserwuję taką skłonność że za każde odmienne zdanie niż zdanie ogółu, można zostać rozdziobanym na strzępy, jak to wyglądało kiedyś w Bajce "Czarnoksiężnik z Krainy Oz" Tam jakieś takie ptaszyska zaatakowały m.in: Dorotkę, drwala, Stracha na wruble i Lwa. Tam były ptaki, a tu są użytkownicy eltena, ale wynik jest taki sam. I błagam by nie próbować tłumaczyć swego zdania, że argumenty są z dupy. Nasunęły mi się one jako pierwsze do głowy, więc się znalazły we wpisie. W wielu wątkach, to można usłyszeć, że Zdanie odrębnew tej społeczności, jest beeee.

--



2023-09-24 14:43

#264 MarOlk

Odświeżę, bo mi przyszła taka myśl do głowy dająca pewien obraz z innej strony. Ok. Załóżmy, że jest możliwa operacja przywracająca wzrok. Ale po jej przeprowadzeniu dana osoba musi przestrzegać ścisłego reżimu jak konieczność częstego odpoczynku, przyjmowanie drogich leków, całkowity brak możliwości pracy fizycznej, uprawiania sportu, gdyż jakikolwiek silniejszy wysiłek może zaprzepaścić jej pozytywne skutki. W ten sposób tylko teoretycznie znajdujemy się na podobnej pozycji co osoby widzące. W niektórych przypadkach może okazać się, że jest się jeszcze bardziej niepełnosprawny niż przed operacją. Oczywiście to takie teoretyczne gadu gadu baju baju, ale już sam nie wiem.



2025-02-28 18:46

#265 Numernabis

Należy też zastanowić się nad innym aspektem.
Wszystko zależy w jaki sposób miałby tn wzrok być przywrócony, bo ostatnio głośno jest o wszczepie do kory wzrokowej implantu umożliwiającego odzysaknie wzroku i to opracował Neurolink i wszystko pięknie i ładnie, ale jest to operacja na mózgu i wystarczy drobna pomyłka, coś pójdzie nie tak i odzyskujemy wzrok, ale jesteśmy roślinką, albo lądujemy na wózku czy jakiś częściowy paraliż, powiem szczerze, że jeśli do tego dojdzie to nie wiem czy się zdecyduję, owszem pokusa ogromna, ale równie ogromne ryzyko.


Znajdź sobie zajęcie, które kochasz, a nie przepracujesz w życiu ani jednego dnia.
2025-02-28 19:12

#266 Zuzler

Odniose się do paru rzeczy z zacytowanego posta.
1. Formalna pierdoła - tak naprawdę kompensujemy sobie przecież część tego, czego nie daje nam wzrok, choćby wydajniejszym wykorzystaniem słuchu. Nie będzie to nigdy to samo, powiedzmy sobie szczerze, ale jestem ciekawa, czy może ktoś kiedyś spróbował porównać, zbadać, na ile ten brak widzenia mózg umie sobie odrobić, wykorzystując lepiej inne źródła wiedzy i zmysły. No
2. Julita tu pisze o 25 latach zaległości. Może to, co teraz powiem to kolejny wariant tezy wałkowanej przez pół wątku, ale chociażby przez te zaległości, jeśli już nie przez niedyspozycję mózgu, o której dywagować trudno, mając jedynie kilka przykładów anekdotycznych i kilka opisanych konkretnych przypadków, nigdy osoba, która od wczesnego dzieciństwa lub urodzenia niewidoma, która dostanie wzrok, nigdy nie będzie tak naprawdę pełnosprawna. Nie będzie, bo rzadko zdarzają się niewidomi funkcjonujący jak osoby sprawne. Kogo z Was uczono łapać lecące drobne przedmioty, kto umie ręcznie pisać, skoro sam podpis potrafi być problemem nie do przejścia, kto z nas potrafi prześliznąć się między dwojgiem ludzi oddalonych od siebie o pół metra tak, żeby żadnego nie musnąć, ilu z nas tak naprawdę ma wyobraźnię przestrzenną? Jasne, widzący też te rzeczy niekoniecznie ogarniają, ale czy aby na pewno wszystkie naraz? U niewidomego prawdopodobieństwo takiego zestawienia jest automatycznie większe. Dążę do tego, że dla niejednego z nas uczenie się życia ze wzrokiem powinno obejmować więcej, niż tylko naukę posługiwania się zmysłem, która swoją drogą już byłaby na pewno niełatwa. Jeśli udowodniono naukowo, że ocenianie odległości należałoby sobie wybić z głowy, nadal trzeba by posługiwać się słuchem, echolokacją, a czasem i laską, może i sygnalizacyjną, ale jednak laską. Wybijając sobie z głowy rozumienie odległości, wybijamy sobie z głowy i prawo jazdy, jazdę na rowerze, nie jeden sport, uprawnienia na wózek widłowy i parę innych rzeczy, które przecież osoby widzące mogą mieć.
Po przemyśleniu, sądzę, że może tak dokumentnie ze wszelkich ulg i świadczeń taki ozdrowieniec obrany by nie został, ale wziąwszy pod uwagę powyższe, fajerwerki to by przypadkiem mogły nie być. Wiadomo, jasne, mieć cokolwiek wzroku, a nie mieć nic, to jest różnica - już widzę te komentarze, więc żeby ich nie było trzeba produkować, dopowiem, że dla mnie jest to zrozumiałe, dla wielu osób tutaj też, ale może taki punkt widzenia pomoże komuś jednak trochę bardziej wczuć się w taki dylemat. Przecież to na pewno nie jest tak, że człowiek, który nigdy nie widział nagle "pstryk" i ogarnia i z tym się zgadzamy tu wszyscy. Problem w tym, że taki ktoś może nigdy tak naprawdę nie wykorzystać w pełni potencjału wzroku, nie tylko dlatego, że mózg nie dostosuje się do sytuacji, ale i dlatego, że nie ma, jak to Julita ujęła, danych na dysku. Mówię nie tylko o takich danych, które łączą się bezpośrednio ze wzrokiem, ale też takich, które widzący zyskują mimowolnie, już w dzieciństwie. Przykładem choćby odruch chwytania rzeczy w powietrzu, pisanie i czytanie, znajomość podstaw mowy ciała, o których też nie każdy z nas coś wie, umiejętność panowania nad własną mimiką i ciałem, z czym też bywa różnie, skoro nie spojrzymy w lustro i sami się nie skorygujemy, widząc, że nikt inny tak się nie krzywi albo nie opuszcza non-stop głowy.


-- (Julitka):
Ja nie czytałam wszystkiego, ale nadal uważam, że samego wzroku jako ułatwienia życia nie musiałabym posiadać. Gdyby. Gdyby świat i ludzie byli lepsi, udogodnienia przeprowadzone jak należy, ułatwienia dopasowane do mnie, a charaktery ludzkie normalniejsze. Gdyby to wszystko miało miejsce, nie zawahałaym się nawet pół sekundy. Teraz waham się sekundę i również odpowiadam "nie". Dla osób widzących wzrok to 80% bodźców. Gdy go tracą, zostają z 20% tego, co mieli. To dla nich musi być ogromny problem; tak ogromny, że nawet wyobrażenie sobie takiej utraty powoduje panikę i stąd taka a nie inna postawa wobec osób niewidomych, niestety. Ja natomiast urodziłam się ze swoimi 100% bodźców. Mój mózg nauczył się, że to jest 100%. Gdybym teraz odzyskała wzrok, teoretycznie mój mózg musiałby przetworzyć 180% bodźców. Im człowiek starszy, niezależnie od tego, czy widzi, czy nie, trudniej mu się uczyć języków, gry na fortepianie czy jazdy na rowerze. Ja już też, mając tych 25 lat, wolniej przetwarzam. Tak ogólnie. A przecież jestem jeszcze, tfu, młoda. A gdybym teraz miała dodatkowo odzyskać wzrok, nie wiem, czy posługiwanie się nim nie zajęłoby mi kolejnych 25, a ze względu na brak przystosowania mózgu do odbierania pewnych bodźców nie mogłabym korzystać ze wzroku w pełni, więc chyba jednak postoję. Ja również słyszałam bowiem o tym, że mózg nie łapie już odległości, a przecież to bardzo ważna rzecz, przynajmniej byłaby nią dla mnie. I tak musiałabym posługiwać się laską i macać rękami, żeby odpowiednio ją oszacować. Moje wychowanie i przyzwyczajenia także stają mi na drodze. Walczę i walczyć będę o swoją niezależność, ale pewne podejście otoczenia do mnie i mnie do samej siebie kształtuje osobowość i nie zamierzam tego ukrywać. To, że w większej ilości rzeczy niż inni jestem wyręczana jest ważne. Nie dla mnie, bo psychologicznie wolałabym, żeby tak nie było, ale dla mojego mózgu. To, że jestem wszędzie wożona i nie muszę pamiętać długich tras, także jest ważne, niestety. Nie złapcie mnie teraz za słowo - nie jestem wszędzie wożona samochodem. Ale osoba widząca albo ten samochód sama prowadzi, albo np. przez cale miasto jest w stanie podróżować komunikacją miejską, bo musi. Osoba niewidoma najczęściej rezygnuje z takich podróży ze względu na wzrok właśnie. Nie dźwigam 45 kg ciężkich zakupów, bo i tak bym ich nie dodźwigała z laską. Mózgowi ciężko byłoby się nagle przestawić, że tak można, a wręcz trzeba. I to nawet zakładając, że nauczyłabym się sprawnie poruszać po mieście, w co wątpię. Niewidzenie przyzwyczaja do wygody. Temu zaprzeczać po prostu się nie da. Przebodźcowanie mózgu nowymi doznaniami jest ważne, najważniejsze, ale sama męczliwość, że tak powiem, mózgu też ma znaczenie. Chociażby przytoczę owo prawo jazdy. Jakbym teraz odzyskała wzrok, w mojej podświadomości widniałby alert, że musiałabym je kiedyś zdać. Bo osoby widzące mają często prawo jazdy. Cała moja rodzina je ma. A wątpliwym pozostaje, czy kiedykolwiek udałoby mi się to zrobić. A jeśli nie, pozostałaby w sercu rana i złość, że niby widzę, a jednak, cholera, nie robię wszystkiego, co widzący, bo mi życia i sił nie starcza. O tym raczej rzadko myślimy, ale to jest duży problem. Oczekiwania społeczeństwa zwiększyłyby się znacznie. I na to, nie oszukujmy się, my, niewidomi, często nie jesteśmy gotowi. No bo tak: odzyskujemy wzrok, więc ZUS nie musi nas uzdrawiać, bo się samo stało. Renta idzie won. 500+ też. Ale przez kilka dobrych lat nie jesteśmy w stanie pracować, bo dotyka nas za dużo bodźców. I co wtedy? Wątpię niestety, by organy państwowe były w odpowiedni sposób przygotowane na takie ewenementy. Jesteś zdrowy, to se radź sam. Nie sądzę, by pomoc trwała dłużej niż tych hipotetycznych 5 lat, jeśli w ogóle jakaś jest ozdrowieńcom dawana. A w mojej opinii takie leczenie, przyzwyczajanie się choćby do możliwości wyjścia z domu, trwałoby znacznie dłużej. I co z tego, jak już wspomniałam wcześniej, skoro i tak, ze względu na odległości, musiałabym chodzić z białą laską? Nie mogłabym w oczach społeczeństwa uchodzić za niewidomą i czerpać ze swego rodzaju gorzkich przywilejów, które ten stan wzroku daje, bo ludzie widzieliby, że przeca widzę. Byłabym odmieńcem. Osobą, która widzi, a udaje niewidomą. Ile procent ludzi obcyh wiedziałoby, jak jest naprawdę?
Z resztą teraz mam pewne wyobrażenie o świecie. Coś jest dla mnie piękne, coś - brzydkie. Ja również słyszałam o przypadkach, w których ozdrowieńcy rozczarowywali się światem, który ujrzeli. Czy mój ukochany byłby nim nadal, skoro liczyłoby się pociąganie wzrokowe? Czy moja mama byłaby dla mnie piękna? Jak mogłabym rozpoznać to piękno, skoro od dziecka nie uczyłabym się własnego stylu, a moja baza danych przez to byłaby o 25 lat mniejsza? To nie jest kilka miesięcy, to jest 25 lat! W tym pierwszych 7 czy 10, w których dziecko uczy się najwięcej. To tak, jakby komputer musiał odnosić się do danych, które ktoś usunął z dysk. Ba - których nikt tam nigdy nie zapisał. Pamięć, jak to mówił Win XP, nie mogłaby być "read".
Jak jeszcze mi przyjdzie coś do głowy, dopiszę. :)

--



Edytowano 2025-03-02 04:47

#267 mustafa

Rozpoznawanie emocji po mimice to raczej naturalnie by ci przyszło. A to, że czegoś się nauczyłaś, a teraz nie byłoby Ci to potrzene. Cóż, z wieloma rzeczami tak jest. Cała szkoła to większości rzeczy nieprzydatne. Tak mi się wydaje. Myślę, że mimo wszystko szybko przebiegłaby adaptacja i życie byłoby łatwiejsze. Inna rzecz, że czym później tym trudniej. To tak jak z utratą wzroku, bo neuroplastyczność z wiekiem jest słabsza, ale mimo wszystko, świat jest dostosowany pod widzących.

-- (Zuzler):
Edytowany Do mnie z tutaj i chyba też nie tylko tutaj, wymienianych argumentów najabrdziej przeciw przemawiałoby, że wtedy wszystko, czego się nauczyłam, poświęcejąc na doskonalenie swoich umiejętności lata praktyki i celowych ćwiczeń, choćby bezpieczne poruszanie się po mieście, stałoby się śmiechu warte, gdybym miała wzrok i musiałabym natentychmiast zacząć rehabilitację, żeby widzącym dorównać. Nie zachęca też to, że i tak do końca życia byłabym częściowo niepełnosprawna, bo nawet gdy widziałam, ten wzrok nie pozwalał mi na zaobserwowanie i nauczenie się w odpowiednim wieku wielu pożytecznych rzeczy, np. wiem jak wygląda ktoś, kto się uśmiecha czy złości, ale przypuszczam, że rozpoznanie czyichś bardziej skomplikowanych emocji sprawiałoby mi problem dość długo, a poznawanie czegokolwiek po oczach jest dla mnie totalną abstrakcją. I z iloma takimi abstrakcjami musiałabym się zmierzyć jakoś, gdybym zaczęła widzieć więcej niż kiedykolwiek w życiu?

--


Powyższa wypowiedź, wyraża jedynie moją opinię w dniu dzisiejszym. Nie może ona służyć przeciwko mnie ani w dniu jutrzejszym, ani każdym innym następującym po tym terminie. Ponadto zastrzegam sobie prawo zmiany poglądów bez ostrzeżenia i podawania przyczyn.
2025-03-02 09:27

#268 Numernabis

Nie jestem pewien co do tej szybkiej adaptacji.
Ot choćby nauka pisma ręcznego, dzieci uczą się tego cały rok szkolny, a potem to przez lata ćwiczą codziennie i tu już czas adaptacji byłby długi.
To samo jeśli chodzi o czytanie, nauka liter i składanie przypomocy wzroku.
To co zuzler pisała o rozpoznawaniu odległości, według uczonych dla osoby niewidomej od urodzenia byłoby to nie do przeskoczenia, to nie kwestia nauki.
Co innego dla osoby, która utraciła wzrok.
Owszem, w wielu sytuacjach wzrok jest bardzo pomocny, nawet niezbędny, ale jak już Zuzler napisała, wzrok dla osoby niewidomej od urodzenia to coś czego mogłaby osoba nie przeskoczyć przede wszystkim napływ informacji wzrokowych, nie wiadomo jakby to muzg ogarnął, to jest coś nowego, to wszysto co się szybko rusza, mruga, świeci, myślę, że to wcale nie byłoby takie proste, to długi, śmiem twierdzić, że bardzo długi czas adaptacyjny, ćwiczenia i myślę, że stopniowa adaptacja, część po niewidomemu i stopniowe dokładanie nowych sytuacji w których korzystałoby się z oka, a nie słuchu.
Poza tym na pewno to indywidualna sprawa każdego z ludzi, jeden ogarnie w miarę łatwo, chodzi im o ten napływ informacji, a drugi sobie z tym w ogóle nie poradzi.
Owszem, świat widzących jest piękny, nie ma o czym mówić, ale tego nie wie osoba niewidoma od urodzenia, nigdy nie doświadczyła piękna krajobrazów, piękna kobiety czy mężczyzny, piękna kolorów, kwiatów, zieleni i tak można by wymieniać. (o i tu przypadkiem poruszyłem kwestię kolorów, jest tyle odcieni, że myślę, iż niewidomy od urodzenia długo uczyłby się tych kolorów. Tak żeby uzmysłowić to istnieje około 16,8 miliona różnych kolorów, oczywiście wszystko zależy od naszych możliwości, od możliwości oka i teraz jak osoba niewidoma od urodzenia ma rozpoznawać kolory po odzyskaniu wzroku? Tego też musi się nauczyć i i jak widać miałaby wieeeele do nauki.)
Nawet same doświadczenia podczas oglądania filmów, gra aktorska, ich mimika...
Oj, wiele by tu pisać.


Znajdź sobie zajęcie, które kochasz, a nie przepracujesz w życiu ani jednego dnia.
Edytowano 2025-03-02 12:03

#269 balteam

Chyba Grzezlo wrzucał jakiś artykuł o tym jak niewidomy odzyskał wzrok, nie umiał rozpoznawać twarzy, co dla widzących jest podstawą, w sensie ewolucyjnie mózg się wyuczył rozpoznawać je w ułamkach sekund. No i przez natłok bodźców ten ktoś miał bóle głowy, czyli moim zdaniem też niewidomy niekoniecznie się nauczy odczytywać emocje.
Tak czy tak, może jeśli kilkaset osób tak by odzyskało wzrok, to np. by mieli obciętą część świadczeń, ale dalej by mieli jakieś problemy wzrokowe, więc by mogli liczyć na jakąśpomoc. Na pewno taki niewidomy by potrzebował na początku kogoś, kto by mu powyjaśniał wgl który kolor to który.


Zapraszam osoby posiadające piesy, lub chcące je posiadać, do dołączenia do grupy o psach przewodnikach.
2025-03-02 13:30

#270 Zuzler

No wiesz, to się nazywa terapia widzenia i to się robi z dziećmi niedowidzącymi i szczątkowo widzącymi.



2025-03-02 21:12

#271 balteam

No a potrzebowała byś sporo takich godzin dla dorosłych, pewnie jeszcze jakichś udogodnień.


Zapraszam osoby posiadające piesy, lub chcące je posiadać, do dołączenia do grupy o psach przewodnikach.
2025-03-02 22:12

#272 Julitka

Napisałyśmy o tym samym, tylko innymi słowami. :) Tak, zgadzam się z Zuzlerem.
-- (Zuzler):
Odniose się do paru rzeczy z zacytowanego posta.
1. Formalna pierdoła - tak naprawdę kompensujemy sobie przecież część tego, czego nie daje nam wzrok, choćby wydajniejszym wykorzystaniem słuchu. Nie będzie to nigdy to samo, powiedzmy sobie szczerze, ale jestem ciekawa, czy może ktoś kiedyś spróbował porównać, zbadać, na ile ten brak widzenia mózg umie sobie odrobić, wykorzystując lepiej inne źródła wiedzy i zmysły. No
2. Julita tu pisze o 25 latach zaległości. Może to, co teraz powiem to kolejny wariant tezy wałkowanej przez pół wątku, ale chociażby przez te zaległości, jeśli już nie przez niedyspozycję mózgu, o której dywagować trudno, mając jedynie kilka przykładów anekdotycznych i kilka opisanych konkretnych przypadków, nigdy osoba, która od wczesnego dzieciństwa lub urodzenia niewidoma, która dostanie wzrok, nigdy nie będzie tak naprawdę pełnosprawna. Nie będzie, bo rzadko zdarzają się niewidomi funkcjonujący jak osoby sprawne. Kogo z Was uczono łapać lecące drobne przedmioty, kto umie ręcznie pisać, skoro sam podpis potrafi być problemem nie do przejścia, kto z nas potrafi prześliznąć się między dwojgiem ludzi oddalonych od siebie o pół metra tak, żeby żadnego nie musnąć, ilu z nas tak naprawdę ma wyobraźnię przestrzenną? Jasne, widzący też te rzeczy niekoniecznie ogarniają, ale czy aby na pewno wszystkie naraz? U niewidomego prawdopodobieństwo takiego zestawienia jest automatycznie większe. Dążę do tego, że dla niejednego z nas uczenie się życia ze wzrokiem powinno obejmować więcej, niż tylko naukę posługiwania się zmysłem, która swoją drogą już byłaby na pewno niełatwa. Jeśli udowodniono naukowo, że ocenianie odległości należałoby sobie wybić z głowy, nadal trzeba by posługiwać się słuchem, echolokacją, a czasem i laską, może i sygnalizacyjną, ale jednak laską. Wybijając sobie z głowy rozumienie odległości, wybijamy sobie z głowy i prawo jazdy, jazdę na rowerze, nie jeden sport, uprawnienia na wózek widłowy i parę innych rzeczy, które przecież osoby widzące mogą mieć.
Po przemyśleniu, sądzę, że może tak dokumentnie ze wszelkich ulg i świadczeń taki ozdrowieniec obrany by nie został, ale wziąwszy pod uwagę powyższe, fajerwerki to by przypadkiem mogły nie być. Wiadomo, jasne, mieć cokolwiek wzroku, a nie mieć nic, to jest różnica - już widzę te komentarze, więc żeby ich nie było trzeba produkować, dopowiem, że dla mnie jest to zrozumiałe, dla wielu osób tutaj też, ale może taki punkt widzenia pomoże komuś jednak trochę bardziej wczuć się w taki dylemat. Przecież to na pewno nie jest tak, że człowiek, który nigdy nie widział nagle "pstryk" i ogarnia i z tym się zgadzamy tu wszyscy. Problem w tym, że taki ktoś może nigdy tak naprawdę nie wykorzystać w pełni potencjału wzroku, nie tylko dlatego, że mózg nie dostosuje się do sytuacji, ale i dlatego, że nie ma, jak to Julita ujęła, danych na dysku. Mówię nie tylko o takich danych, które łączą się bezpośrednio ze wzrokiem, ale też takich, które widzący zyskują mimowolnie, już w dzieciństwie. Przykładem choćby odruch chwytania rzeczy w powietrzu, pisanie i czytanie, znajomość podstaw mowy ciała, o których też nie każdy z nas coś wie, umiejętność panowania nad własną mimiką i ciałem, z czym też bywa różnie, skoro nie spojrzymy w lustro i sami się nie skorygujemy, widząc, że nikt inny tak się nie krzywi albo nie opuszcza non-stop głowy.


-- (Julitka):
Ja nie czytałam wszystkiego, ale nadal uważam, że samego wzroku jako ułatwienia życia nie musiałabym posiadać. Gdyby. Gdyby świat i ludzie byli lepsi, udogodnienia przeprowadzone jak należy, ułatwienia dopasowane do mnie, a charaktery ludzkie normalniejsze. Gdyby to wszystko miało miejsce, nie zawahałaym się nawet pół sekundy. Teraz waham się sekundę i również odpowiadam "nie". Dla osób widzących wzrok to 80% bodźców. Gdy go tracą, zostają z 20% tego, co mieli. To dla nich musi być ogromny problem; tak ogromny, że nawet wyobrażenie sobie takiej utraty powoduje panikę i stąd taka a nie inna postawa wobec osób niewidomych, niestety. Ja natomiast urodziłam się ze swoimi 100% bodźców. Mój mózg nauczył się, że to jest 100%. Gdybym teraz odzyskała wzrok, teoretycznie mój mózg musiałby przetworzyć 180% bodźców. Im człowiek starszy, niezależnie od tego, czy widzi, czy nie, trudniej mu się uczyć języków, gry na fortepianie czy jazdy na rowerze. Ja już też, mając tych 25 lat, wolniej przetwarzam. Tak ogólnie. A przecież jestem jeszcze, tfu, młoda. A gdybym teraz miała dodatkowo odzyskać wzrok, nie wiem, czy posługiwanie się nim nie zajęłoby mi kolejnych 25, a ze względu na brak przystosowania mózgu do odbierania pewnych bodźców nie mogłabym korzystać ze wzroku w pełni, więc chyba jednak postoję. Ja również słyszałam bowiem o tym, że mózg nie łapie już odległości, a przecież to bardzo ważna rzecz, przynajmniej byłaby nią dla mnie. I tak musiałabym posługiwać się laską i macać rękami, żeby odpowiednio ją oszacować. Moje wychowanie i przyzwyczajenia także stają mi na drodze. Walczę i walczyć będę o swoją niezależność, ale pewne podejście otoczenia do mnie i mnie do samej siebie kształtuje osobowość i nie zamierzam tego ukrywać. To, że w większej ilości rzeczy niż inni jestem wyręczana jest ważne. Nie dla mnie, bo psychologicznie wolałabym, żeby tak nie było, ale dla mojego mózgu. To, że jestem wszędzie wożona i nie muszę pamiętać długich tras, także jest ważne, niestety. Nie złapcie mnie teraz za słowo - nie jestem wszędzie wożona samochodem. Ale osoba widząca albo ten samochód sama prowadzi, albo np. przez cale miasto jest w stanie podróżować komunikacją miejską, bo musi. Osoba niewidoma najczęściej rezygnuje z takich podróży ze względu na wzrok właśnie. Nie dźwigam 45 kg ciężkich zakupów, bo i tak bym ich nie dodźwigała z laską. Mózgowi ciężko byłoby się nagle przestawić, że tak można, a wręcz trzeba. I to nawet zakładając, że nauczyłabym się sprawnie poruszać po mieście, w co wątpię. Niewidzenie przyzwyczaja do wygody. Temu zaprzeczać po prostu się nie da. Przebodźcowanie mózgu nowymi doznaniami jest ważne, najważniejsze, ale sama męczliwość, że tak powiem, mózgu też ma znaczenie. Chociażby przytoczę owo prawo jazdy. Jakbym teraz odzyskała wzrok, w mojej podświadomości widniałby alert, że musiałabym je kiedyś zdać. Bo osoby widzące mają często prawo jazdy. Cała moja rodzina je ma. A wątpliwym pozostaje, czy kiedykolwiek udałoby mi się to zrobić. A jeśli nie, pozostałaby w sercu rana i złość, że niby widzę, a jednak, cholera, nie robię wszystkiego, co widzący, bo mi życia i sił nie starcza. O tym raczej rzadko myślimy, ale to jest duży problem. Oczekiwania społeczeństwa zwiększyłyby się znacznie. I na to, nie oszukujmy się, my, niewidomi, często nie jesteśmy gotowi. No bo tak: odzyskujemy wzrok, więc ZUS nie musi nas uzdrawiać, bo się samo stało. Renta idzie won. 500+ też. Ale przez kilka dobrych lat nie jesteśmy w stanie pracować, bo dotyka nas za dużo bodźców. I co wtedy? Wątpię niestety, by organy państwowe były w odpowiedni sposób przygotowane na takie ewenementy. Jesteś zdrowy, to se radź sam. Nie sądzę, by pomoc trwała dłużej niż tych hipotetycznych 5 lat, jeśli w ogóle jakaś jest ozdrowieńcom dawana. A w mojej opinii takie leczenie, przyzwyczajanie się choćby do możliwości wyjścia z domu, trwałoby znacznie dłużej. I co z tego, jak już wspomniałam wcześniej, skoro i tak, ze względu na odległości, musiałabym chodzić z białą laską? Nie mogłabym w oczach społeczeństwa uchodzić za niewidomą i czerpać ze swego rodzaju gorzkich przywilejów, które ten stan wzroku daje, bo ludzie widzieliby, że przeca widzę. Byłabym odmieńcem. Osobą, która widzi, a udaje niewidomą. Ile procent ludzi obcyh wiedziałoby, jak jest naprawdę?
Z resztą teraz mam pewne wyobrażenie o świecie. Coś jest dla mnie piękne, coś - brzydkie. Ja również słyszałam o przypadkach, w których ozdrowieńcy rozczarowywali się światem, który ujrzeli. Czy mój ukochany byłby nim nadal, skoro liczyłoby się pociąganie wzrokowe? Czy moja mama byłaby dla mnie piękna? Jak mogłabym rozpoznać to piękno, skoro od dziecka nie uczyłabym się własnego stylu, a moja baza danych przez to byłaby o 25 lat mniejsza? To nie jest kilka miesięcy, to jest 25 lat! W tym pierwszych 7 czy 10, w których dziecko uczy się najwięcej. To tak, jakby komputer musiał odnosić się do danych, które ktoś usunął z dysk. Ba - których nikt tam nigdy nie zapisał. Pamięć, jak to mówił Win XP, nie mogłaby być "read".
Jak jeszcze mi przyjdzie coś do głowy, dopiszę. :)

--

--


***- A czego się boisz, Eowino? – zapytał.
- Klatki – odpowiedziała. – Czekania za kratami, aż zmęczenie i starość każą się z nimi pogodzić, aż wszelka nadzieja wielkich czynów nie tylko przepadnie, lecz straci powab.
2025-03-06 16:52

#273 Julitka

Bardzo uogólniasz i jeszcze bardziej gdybiesz. Przeczytaj sobie dokładnie nasze posty i jeszcze raz się zastanów nad nimi.
-- (mustafa):
Rozpoznawanie emocji po mimice to raczej naturalnie by ci przyszło. A to, że czegoś się nauczyłaś, a teraz nie byłoby Ci to potrzene. Cóż, z wieloma rzeczami tak jest. Cała szkoła to większości rzeczy nieprzydatne. Tak mi się wydaje. Myślę, że mimo wszystko szybko przebiegłaby adaptacja i życie byłoby łatwiejsze. Inna rzecz, że czym później tym trudniej. To tak jak z utratą wzroku, bo neuroplastyczność z wiekiem jest słabsza, ale mimo wszystko, świat jest dostosowany pod widzących.

-- (Zuzler):
Edytowany Do mnie z tutaj i chyba też nie tylko tutaj, wymienianych argumentów najabrdziej przeciw przemawiałoby, że wtedy wszystko, czego się nauczyłam, poświęcejąc na doskonalenie swoich umiejętności lata praktyki i celowych ćwiczeń, choćby bezpieczne poruszanie się po mieście, stałoby się śmiechu warte, gdybym miała wzrok i musiałabym natentychmiast zacząć rehabilitację, żeby widzącym dorównać. Nie zachęca też to, że i tak do końca życia byłabym częściowo niepełnosprawna, bo nawet gdy widziałam, ten wzrok nie pozwalał mi na zaobserwowanie i nauczenie się w odpowiednim wieku wielu pożytecznych rzeczy, np. wiem jak wygląda ktoś, kto się uśmiecha czy złości, ale przypuszczam, że rozpoznanie czyichś bardziej skomplikowanych emocji sprawiałoby mi problem dość długo, a poznawanie czegokolwiek po oczach jest dla mnie totalną abstrakcją. I z iloma takimi abstrakcjami musiałabym się zmierzyć jakoś, gdybym zaczęła widzieć więcej niż kiedykolwiek w życiu?

--

--


***- A czego się boisz, Eowino? – zapytał.
- Klatki – odpowiedziała. – Czekania za kratami, aż zmęczenie i starość każą się z nimi pogodzić, aż wszelka nadzieja wielkich czynów nie tylko przepadnie, lecz straci powab.
2025-03-06 16:53

#274 Zuzler

Tak, ale mi zależało na zwróceniu uwagi na to wszysttko, czego w porównaniu nie umiemy, podkreśleniu, że najpewniej rehabilitacja ze względu na te braki musiałaby objąć dużo więcej, niż samą naukę korzystania ze wzroku. Było to już tutaj podnoszone wiele razy i Ty też o tym pisałaś, Julito, ale wydaje mi się, że ludzie nie bardzo zdają sobie sprawę, ile tego może być i w jak różnych dziedzinach.



Edytowano 2025-03-06 19:08

#275 Zuzler

WIelu ociemniałych wzięłoby i to.


-- (MarOlk):
Odświeżę, bo mi przyszła taka myśl do głowy dająca pewien obraz z innej strony. Ok. Załóżmy, że jest możliwa operacja przywracająca wzrok. Ale po jej przeprowadzeniu dana osoba musi przestrzegać ścisłego reżimu jak konieczność częstego odpoczynku, przyjmowanie drogich leków, całkowity brak możliwości pracy fizycznej, uprawiania sportu, gdyż jakikolwiek silniejszy wysiłek może zaprzepaścić jej pozytywne skutki. W ten sposób tylko teoretycznie znajdujemy się na podobnej pozycji co osoby widzące. W niektórych przypadkach może okazać się, że jest się jeszcze bardziej niepełnosprawny niż przed operacją. Oczywiście to takie teoretyczne gadu gadu baju baju, ale już sam nie wiem.

--



2025-03-06 21:15

#276 MarOlk

Pewnie tak. Osobiście bym się dłuuuugo wahał czy mnie prędzej nerwica nie wykończy ze strachu o każde działanie, które mogłoby zaszkodzić.
-- (Zuzler):
WIelu ociemniałych wzięłoby i to.


-- (MarOlk):
Odświeżę, bo mi przyszła taka myśl do głowy dająca pewien obraz z innej strony. Ok. Załóżmy, że jest możliwa operacja przywracająca wzrok. Ale po jej przeprowadzeniu dana osoba musi przestrzegać ścisłego reżimu jak konieczność częstego odpoczynku, przyjmowanie drogich leków, całkowity brak możliwości pracy fizycznej, uprawiania sportu, gdyż jakikolwiek silniejszy wysiłek może zaprzepaścić jej pozytywne skutki. W ten sposób tylko teoretycznie znajdujemy się na podobnej pozycji co osoby widzące. W niektórych przypadkach może okazać się, że jest się jeszcze bardziej niepełnosprawny niż przed operacją. Oczywiście to takie teoretyczne gadu gadu baju baju, ale już sam nie wiem.

--

--



2025-03-07 01:02

#277 daszekmdn

Ja tu kiedyś pisałem, ale nie dałem update. U mnie niestety technologia spóźniła się o 2 3 lata. Jak by to, co mogą robić teraz mogli w 2020, 2019, to dziś pisał bym do Was pewnie z www, bez NVDA. Nie no, tak pięknie by nie było, ale rozumiecie o co chodzi. :D
Niestety z roku na rok brak wzroku coraz bardziej mnie przytłacza. Chodzi tu głównie o taką wolność, bo nawet, jak był bym w jakimś miejscu sam, to nie mam takiego wibe, że a tu se pójdę sprawdzę se zaraz na mapce gdzie to jest, koło czego i trafię.
Ja nawet pieniędzy nie umiem rozpoznawać. :D Po prostu manualność. Nie potrafię rozróżnić, aludzie próbowali mipokazać.
Co do głupich filmików, znam sporo niewidomych, co jarają się tym tak samo jak widzący i spędzają długie godziny nad Tiktokiem, Shortsami czy Reels czy jak to się tam na fb nazywa więc argument nietrafiony.


Sygnatura to może być w sądzie. Sygnatura sprawy np. :P
2025-03-29 13:41

#278 balteam

Banknoty sobie ogarniesz przykładające np. te karty przygotowane do rozpoznawania banknotów, raczej z nimi każdy ogarnie. Drobne, przynajmniej 1 zł, 2 zł i 5 zł raczej też się nauczysz.
No i mapy nie mamy do patrzenia co i jak, ale nawigacje jakieś są, więc aż takiego dramatu nie ma.


Zapraszam osoby posiadające piesy, lub chcące je posiadać, do dołączenia do grupy o psach przewodnikach.
2025-03-30 08:47

#279 daszekmdn

Banknoty ogarniam appką na tel. Monety, sorry, próbowałem, nie rozróżniam a wielu tłumaczyło.


Sygnatura to może być w sądzie. Sygnatura sprawy np. :P
2025-03-30 16:25

#280 Natalia2000

Też zaczełam ogarniać banknoty look outem chociażby, jest też całkiem fajny sposób, a właściwie dwa, jeden to, przykładasz banknot pomiędzy palec wskazujący a kciuk, i po wielkości rozrużniasz, dróga to, przykładasz banknot do ramki do podpisu, i na tych ząbbkach patrzysz sobie, pierwszy to 10 zł, drógi 20, trzeci 50, czwarty 100 zł, ja się tak właśnie nauczyłam.



2025-03-31 10:56