Rozpoczęliśmy testy wydruków 3D
Wróć do Inne#81 pawlink
No tak, widać owa firma całkiem dosłownie wyznaje i działa zgodnie z zasadą, że w biznesie nie ma sentymentów, co jest wszem i wobec powtarzane jak mantra poczynając od Januszów biznesu, przez dziennikarzy na politykach różnej maści kończąc i co jest właściwie jakąś tam prawdą o tym świecie, choć pozostaje mieć nadzieję, że niekoniecznie musi tak być w każdej sytuacji i między wszystkimi podmiotami. Również powinniście grać bardziej twardo. To może jednak podajcie nazwę tej firmy. Mnie osobiście pewnie też by się nie chciało, więc nie naciskam jakoś szczególnie, ale rozważcie może też (zwłaszcza jeśli macie możliwość skorzystania z jakiejś pomocy prawnej) złożenie pozwu sądowego, żeby dać wyraz temu, że nie ma zgody na takie szkodnictwo - niech przynajmniej oficjalnie przeproszą i może coś zapłacą, nawet jak już nie Wam, to może na jakiś inny zbożny cel.
#82 bratczyk96
A czy jak się da zrobić zwykłe karty do gry typu walet, dama, król czy as to ile ewentualnie to by mogło od was kosztować?
#83 EugeniuszPompiusz
firma, jak mniemam spoza środowiska.
tym większy w pewnym sensie kamień z serca, i dowód, że świnioki i inne takie znajdą się wszędzie, czyli, ładniejszymi słowy to, co napisał Pawlink.
cóż, jeśli jednak firma jak najjbardziej ze środowiska, wtedy, tylko dowód, że kiwi kiwi kiwi, a człowiek człowiekowi... nawet wilki mają bardziej żelazne zasady najwyraźniej.
tyle fizolofii, a teraz konkret.: kibicuję, bo, jakby tu...
Ten problem, jeśli trafi pod sąd, i zdecydujecie się w miarę możliwości go w ten sposób rozwiązać, będzie realnym problemem, w przeciwieństwie do dziesiątków pomniejszych akcyjek i kałoszkwałów oceniających moderację, eltena czy cokolwiek w podobie.
\
wierzę, że prawnicy zarówno ze środowiska jak i spoza niego będą gotowi jak nie słóżyć, podczas najcięższych batalii, to przynajmniej posłóżą dobrą radą i dostępnymi opcjami.
Niniejszym kibicuję szczerze, a "like" pod powyższymi postami oznacza akceptację wyzwania nie zaś poparcie dla w.w. firmy.
Działjcie, tym razem już chyba tylko dla zasady ale jednak.
#84 tomecki
Po za tym to chyba też motywacja do tego żeby więcej działać. Firma robi coś, co jest niefajne, pokażcie, że to faktycznie jest średnie, bo to, co robią oni za kasę, każdy, kto ma drukarkę może sobie sam ogarnąć.
#85 grzezlo
Gratuluję, post dość enigmatycznie napisany, ale rozumiem, że nie wszystko można otwartym tekstem.
W każdym razie wygląda na to, że ładnie dołożyliście do pieca i się ktoś przestraszył, że sobie znalazł wygodną niszę w rynku, gdzie można spore siano kosić relatywnie niewielkim wysiłkiem, na gruncie ustawy o zapewnianiu dostępności, a tu nagle jakaś grupka małolatów, co nikogo nie muszą zatrudniać, podatków płacić, działalności gospodarczej utrzymywać, postanowiła przewrócić stolik, czyli popsuć rynek.
I teraz każdy kmiot z drukarką 3d, co niewidomego to widział tylko kiedyś z daleka z samochodu na przejściu dla pieszych, będzie mógł sobie wpisać w działalność gospodarczą wytwarzanie specjalistycznych tabliczek po wyjątkowo niskich cenach, oparte na bezpłatnie dostępnym oprogramowaniu, które młodzież udostępniła w necie.
Skoro to można jednym kliknięciem wykonać, a nawet coś tam widać, że jakieś punkciki się pojawiają, to Krzychu nadrukuje, Rychu maźnie trochę farbą, żeby wyglądało ładniej, niż oryginał z projektu na githubie, a Stachu się przejdzie po urzędzie i ponakleja i jest biznesplan.
Urzędnik się ucieszy, bo ma zapytanie ofertowe odhaczone i sporo w budżecie jeszcze zostało, wykonawcy też się mordki cieszą, bo jednak szybka akcja, a grosza trochę wpadło, niewidomi nigdy do tego urzędu nie przyjdą, więc nikt nie zauważy, że ten brajl to jakby do góry nogami, a zresztą kto by się przejmował jakimiś niewiadomymi, grunt, że ustawa spełniona.
Że sięgnę do klasyka: "w polityce bowiem, koncept ten prostaczy, że sprawa jest słuszna, niezbyt wiele znaczy."[1]
Trochę nie jest dla mnie jasne, co właściwie zostało ukradzione, bo pomysł, żeby drukować (tu wpisz dowolne coś) na drukarkach 3d nie jest nowy, ani nawet oryginalny.
Czy firma, która udostępniła kody źródłowe cytuję "źródła naszych tabliczek, ich dokumentację i instrukcje drukowania, a zrobił to już ktoś inny, kogo można znaleźć w Internecie." to udostępniła kod źródłowy napisany przez Dawida, czy jakieś swoje rozwiązanie na podobnej zasadzie działające?
Co do sądu, to mi się kiedyś też tak wydawało, że mnie ewidentnie jedna firma pomówiła o nieuczciwość, a w dodatku tak głupio, że na piśmie, więc aż się sami prosili, żeby im przysądzić trochę grosza do zapłacenia na cele społeczne...
Wydałem trochę prywatnych monet na prawnika, bo za friko to jakoś nie bardzo chętni byli, poczekałem 2 lata na termin rozprawy, a sędzia załatwił temat w 10 minut stwierdzając, że gdyby chcieć karać autora powyższego stwierdzenia, to nie tylko nie mielibyśmy do czynienia z obroną dóbr osobistych powoda, ale nawet mogłoby to godzić w prawo do wolności słowa pozwanego.
Więc z jednej strony sobie przypomniałem i głębiej zrozumiałem sens odpowiedniej przypowieści ze starożytnej księgi, (Mt 5,25-26), z drugiej się ucieszyłem, że firma olała tę sprawę bo nawet żaden prawnik od nich nie przyszedł, a gdyby kogoś zatrudnili do obrony, to jeszcze im musiałbym dodatkowo zwrócić za koszty obsługi prawnej, z trzeciej strony eksperyment był ciekawy, trochę kosztował, ale przecież nie musiałem przymierać głodem, a z czwartej, to kto wie, może jednak wykazanie, że społeczeństwo czasem jest w stanie przejawić pewną dozę determinacji sprawi, że się jeden z drugim dwa razy zastanowi w przyszłości.
I na konto tej czwartej strony, jeśli macie kontakt z jakimś sensownym prawnikiem, który z was skóry nie zedrze, to może warto z nim przedyskutować możliwości jakiegoś przeciwdziałania np. choćby w postaci wezwania przedsądowego, ale nie bardzo jest jasne, czemu miałoby się przeciwdziałać, bo z tego wpisu nawet nie wynika, czy to ta firma was pomówiła o kradzież pomysłu, czy ktoś zupełnie inny, który znalazł w necie szkolenia i materiały tej innej firmy i się poczuł oszukany i to jest kolejne nieprecyzyjne stwierdzenie w tym tekście, z którego dobry prawnik na pewno mógłby wyprowadzić, że to wy publicznie pomawiacie, że was pomawiają.
Zresztą jak czytamy na pierwszej z brzegu stronie[2] prawo autorskie chroni utwory, ... "Jednocześnie ochroną nie są objęte odkrycia, idee, procedury, metody i zasady działania oraz koncepcje matematyczne."
Podsumowując: ja tam osobiście nie wierzę w sensowność tych tabliczek, chociaż pR-owo jest to temat nośny do wypromowania się, bo stoją za tym pieniądze, które trzeba wydać na zapewnienie dostępności, więc się o tym w społeczeństwie mówi.
Idąc do urzędu zamiast macać po ścianach, wolę na portierni zapytać o pokój docelowy i najpewniej mnie tam ktoś szybciutko zaprowadzi, a przecież nawet nie wiem, czy w tym lub tamtym urzędzie takie tabliczki są.
Ale czasem jednak wiem, przykładowo, na stronie deklaracji dostępności Akademii Pedagogiki Specjalnej przeczytałem ze zgrozą, że "W budynkach pomieszczenia oznaczone są w języku brajla"[3], ale tego języka nie miałem nawet okazji doświadczyć, bo w jedną stronę mnie zaprowadziła fajna wolontariuszka, która jeszcze kawę zrobiła, a w drugą - znajoma.
Idea, że udostępnicie narzędzia i każdy sobie niewielkim wysiłkiem pod strzechą swojej czupryny będzie mógł potrzebne tabliczki w języku brajla wytworzyć, jest wg mnie całkowicie oderwana od rzeczywistości, gdyż po pierwsze urzędnik nie będzie zainteresowany takim wysiłkiem, a wręcz przeciwnie: jeśli sam by się zabrał, to nic nie zyskuje, a ryzykuje bardzo wiele gdyby się coś nie udało, więc lepiej zatrudnić jakąkolwiek firmę, która ma wpisany w umowę okres gwarancji na usunięcie ewentualnych usterek, bo można od nich takiego usunięcia usterek w razie czego wymagać.
Więc zyskają na tym moim zdaniem głównie firmy typu Krzychu i Rychu, które będą działały na poziomie dużo gorszym niż te drogie, które wprawdzie niewidomych do konsultacji też nie zatrudniają, ale przynajmniej wiedzą na gruncie swojej wieloletniej praktyki, na jakim kleju się źle trzyma wydruk 3d przyklejany do ściany więc jakiego lepiej nie stosować...
Ale jak wenę macie w tym temacie, to pewnie, że działajcie, dla mnie dużo ciekawszym kierunkiem są zagadnienia na prawdę służące niewidomym, typu właśnie gry, jakieś pomoce edukacyjne, etc. Tutaj nie ma ustawy, więc żadne kary nie grożą, czyli też właściwie nie ma rynku, a skoro nie ma rynku, to jest to dobre pole do działalności organizacji pozarządowych typu Prowadnica właśnie.
I łatwo sobie odpowiedzieć na pytanie, czy większy sens mają tabliczki w budynku, z których widać, że się coś zrobiło dla niewidomych, ale raczej mało kto potrzebujący z nich skorzysta, czy jednak np. chińczyk albo tablica do wiązań chemicznych, którą się jakichś kilkunastu niewidomych w różnym wieku, faktycznie może ucieszyć i osiągnąć z tego jakiś bodziec w rozwoju.
[1]: https://www.youtube.com/watch?v=fQr71MLg1cM
[2]: https://tworcawprawie.pl/czy-pomysl-jest-chroniony-przez-prawo-autorskie/
[3]: http://www.aps.edu.pl/uczelnia/deklaracja-dostepnosci
#86 Julitka
Oj, Grzesiu, Grzesiu, w satyrze i filozoficznych rozkminach na pół starożytnej ściany jaskini wciąż się doskonalisz. A teraz załóżmy, że ja, prosty człowiek, nie bardzo rozumiem, co Ty właściwie napisałeś, nie mówiąc już o tym, co masz Ty na myśli. :D
-- (grzezlo):
Gratuluję, post dość enigmatycznie napisany, ale rozumiem, że nie wszystko można otwartym tekstem.
W każdym razie wygląda na to, że ładnie dołożyliście do pieca i się ktoś przestraszył, że sobie znalazł wygodną niszę w rynku, gdzie można spore siano kosić relatywnie niewielkim wysiłkiem, na gruncie ustawy o zapewnianiu dostępności, a tu nagle jakaś grupka małolatów, co nikogo nie muszą zatrudniać, podatków płacić, działalności gospodarczej utrzymywać, postanowiła przewrócić stolik, czyli popsuć rynek.
I teraz każdy kmiot z drukarką 3d, co niewidomego to widział tylko kiedyś z daleka z samochodu na przejściu dla pieszych, będzie mógł sobie wpisać w działalność gospodarczą wytwarzanie specjalistycznych tabliczek po wyjątkowo niskich cenach, oparte na bezpłatnie dostępnym oprogramowaniu, które młodzież udostępniła w necie.
Skoro to można jednym kliknięciem wykonać, a nawet coś tam widać, że jakieś punkciki się pojawiają, to Krzychu nadrukuje, Rychu maźnie trochę farbą, żeby wyglądało ładniej, niż oryginał z projektu na githubie, a Stachu się przejdzie po urzędzie i ponakleja i jest biznesplan.
Urzędnik się ucieszy, bo ma zapytanie ofertowe odhaczone i sporo w budżecie jeszcze zostało, wykonawcy też się mordki cieszą, bo jednak szybka akcja, a grosza trochę wpadło, niewidomi nigdy do tego urzędu nie przyjdą, więc nikt nie zauważy, że ten brajl to jakby do góry nogami, a zresztą kto by się przejmował jakimiś niewiadomymi, grunt, że ustawa spełniona.
Że sięgnę do klasyka: "w polityce bowiem, koncept ten prostaczy, że sprawa jest słuszna, niezbyt wiele znaczy."[1]
Trochę nie jest dla mnie jasne, co właściwie zostało ukradzione, bo pomysł, żeby drukować (tu wpisz dowolne coś) na drukarkach 3d nie jest nowy, ani nawet oryginalny.
Czy firma, która udostępniła kody źródłowe cytuję "źródła naszych tabliczek, ich dokumentację i instrukcje drukowania, a zrobił to już ktoś inny, kogo można znaleźć w Internecie." to udostępniła kod źródłowy napisany przez Dawida, czy jakieś swoje rozwiązanie na podobnej zasadzie działające?
Co do sądu, to mi się kiedyś też tak wydawało, że mnie ewidentnie jedna firma pomówiła o nieuczciwość, a w dodatku tak głupio, że na piśmie, więc aż się sami prosili, żeby im przysądzić trochę grosza do zapłacenia na cele społeczne...
Wydałem trochę prywatnych monet na prawnika, bo za friko to jakoś nie bardzo chętni byli, poczekałem 2 lata na termin rozprawy, a sędzia załatwił temat w 10 minut stwierdzając, że gdyby chcieć karać autora powyższego stwierdzenia, to nie tylko nie mielibyśmy do czynienia z obroną dóbr osobistych powoda, ale nawet mogłoby to godzić w prawo do wolności słowa pozwanego.
Więc z jednej strony sobie przypomniałem i głębiej zrozumiałem sens odpowiedniej przypowieści ze starożytnej księgi, (Mt 5,25-26), z drugiej się ucieszyłem, że firma olała tę sprawę bo nawet żaden prawnik od nich nie przyszedł, a gdyby kogoś zatrudnili do obrony, to jeszcze im musiałbym dodatkowo zwrócić za koszty obsługi prawnej, z trzeciej strony eksperyment był ciekawy, trochę kosztował, ale przecież nie musiałem przymierać głodem, a z czwartej, to kto wie, może jednak wykazanie, że społeczeństwo czasem jest w stanie przejawić pewną dozę determinacji sprawi, że się jeden z drugim dwa razy zastanowi w przyszłości.
I na konto tej czwartej strony, jeśli macie kontakt z jakimś sensownym prawnikiem, który z was skóry nie zedrze, to może warto z nim przedyskutować możliwości jakiegoś przeciwdziałania np. choćby w postaci wezwania przedsądowego, ale nie bardzo jest jasne, czemu miałoby się przeciwdziałać, bo z tego wpisu nawet nie wynika, czy to ta firma was pomówiła o kradzież pomysłu, czy ktoś zupełnie inny, który znalazł w necie szkolenia i materiały tej innej firmy i się poczuł oszukany i to jest kolejne nieprecyzyjne stwierdzenie w tym tekście, z którego dobry prawnik na pewno mógłby wyprowadzić, że to wy publicznie pomawiacie, że was pomawiają.
Zresztą jak czytamy na pierwszej z brzegu stronie[2] prawo autorskie chroni utwory, ... "Jednocześnie ochroną nie są objęte odkrycia, idee, procedury, metody i zasady działania oraz koncepcje matematyczne."
Podsumowując: ja tam osobiście nie wierzę w sensowność tych tabliczek, chociaż pR-owo jest to temat nośny do wypromowania się, bo stoją za tym pieniądze, które trzeba wydać na zapewnienie dostępności, więc się o tym w społeczeństwie mówi.
Idąc do urzędu zamiast macać po ścianach, wolę na portierni zapytać o pokój docelowy i najpewniej mnie tam ktoś szybciutko zaprowadzi, a przecież nawet nie wiem, czy w tym lub tamtym urzędzie takie tabliczki są.
Ale czasem jednak wiem, przykładowo, na stronie deklaracji dostępności Akademii Pedagogiki Specjalnej przeczytałem ze zgrozą, że "W budynkach pomieszczenia oznaczone są w języku brajla"[3], ale tego języka nie miałem nawet okazji doświadczyć, bo w jedną stronę mnie zaprowadziła fajna wolontariuszka, która jeszcze kawę zrobiła, a w drugą - znajoma.
Idea, że udostępnicie narzędzia i każdy sobie niewielkim wysiłkiem pod strzechą swojej czupryny będzie mógł potrzebne tabliczki w języku brajla wytworzyć, jest wg mnie całkowicie oderwana od rzeczywistości, gdyż po pierwsze urzędnik nie będzie zainteresowany takim wysiłkiem, a wręcz przeciwnie: jeśli sam by się zabrał, to nic nie zyskuje, a ryzykuje bardzo wiele gdyby się coś nie udało, więc lepiej zatrudnić jakąkolwiek firmę, która ma wpisany w umowę okres gwarancji na usunięcie ewentualnych usterek, bo można od nich takiego usunięcia usterek w razie czego wymagać.
Więc zyskają na tym moim zdaniem głównie firmy typu Krzychu i Rychu, które będą działały na poziomie dużo gorszym niż te drogie, które wprawdzie niewidomych do konsultacji też nie zatrudniają, ale przynajmniej wiedzą na gruncie swojej wieloletniej praktyki, na jakim kleju się źle trzyma wydruk 3d przyklejany do ściany więc jakiego lepiej nie stosować...
Ale jak wenę macie w tym temacie, to pewnie, że działajcie, dla mnie dużo ciekawszym kierunkiem są zagadnienia na prawdę służące niewidomym, typu właśnie gry, jakieś pomoce edukacyjne, etc. Tutaj nie ma ustawy, więc żadne kary nie grożą, czyli też właściwie nie ma rynku, a skoro nie ma rynku, to jest to dobre pole do działalności organizacji pozarządowych typu Prowadnica właśnie.
I łatwo sobie odpowiedzieć na pytanie, czy większy sens mają tabliczki w budynku, z których widać, że się coś zrobiło dla niewidomych, ale raczej mało kto potrzebujący z nich skorzysta, czy jednak np. chińczyk albo tablica do wiązań chemicznych, którą się jakichś kilkunastu niewidomych w różnym wieku, faktycznie może ucieszyć i osiągnąć z tego jakiś bodziec w rozwoju.
[1]: https://www.youtube.com/watch?v=fQr71MLg1cM
[2]: https://tworcawprawie.pl/czy-pomysl-jest-chroniony-przez-prawo-autorskie/
[3]: http://www.aps.edu.pl/uczelnia/deklaracja-dostepnosci
--
- Klatki – odpowiedziała. – Czekania za kratami, aż zmęczenie i starość każą się z nimi pogodzić, aż wszelka nadzieja wielkich czynów nie tylko przepadnie, lecz straci powab.
#87 Julitka
Co zaś do tabliczek i ich sensowności, odsyłam do wątku na forum Samodzielność Niewidomych. Bo to, że ktoś konkretny, jedna osoba, coś woli, właściwie niewiele znaczy.
- Klatki – odpowiedziała. – Czekania za kratami, aż zmęczenie i starość każą się z nimi pogodzić, aż wszelka nadzieja wielkich czynów nie tylko przepadnie, lecz straci powab.
#88 pajper
Wyjaśniając kwestię, dostaliśmy informację od jednego z uczestników konferencji, że oszukaliśmy go swoją przełomowością, skoro pewna firma zajmująca się drukiem 3d, firma niezwiązana z niewidomymi, robi tabliczki łudząco podobne do naszych.
Rzecz w tym, że te tabliczki są podobne nie przypadkiem, bo proces technologiczny został opracowany przez nas. I ja nawet nie mam nic przeciwko komercjalizacji druku 3d tabliczek jako takich, dlatego technologię otwieramy, ale po pierwsze zrobiono to z pogwałceniem zaufania, bo zwyczajnie nie zostaliśmy nawet poinformowani o takiej chęci. Po drugie zaś, firma nawet nie zająknęła się, że cały pomysł, proces i tak dalej pochodzi od nas.
Czemu tego nie opatentowaliśmy? No cóż, nie wiem czy by się to dało zrobić. A mnawet jeśli tak, to rzecznik patentowy i sam patent przekraczają dalece nasze fundusze, a Prowadnica naprawdę ma pilniejsze wydatki, niż patent. :(
Shoot for the Moon. Even if you miss, you'll land among the stars.
#89 MarOlk
Granda po prostu. Brak słów.
#90 grzezlo
@julitka, nie wiem czego w moim wpisie z przykładami i podsumowaniem można było nie zrozumieć, ale skoro mam założyć, że nie zrozumiałaś, to może przeczytaj sobie w takim razie jeszcze raz, jak już emocje opadną.
Oczywiście, że moje zdanie niewiele znaczy, ani nawet fakt, że wśród moich niewidomych znajomych większość ma na tą sprawę do tego stopnia wywalone, że nawet nie chciałoby się im pisać o tym na tym czy innym forum, gdyż istotne jest tylko to, że można wyciągnąć wniosek z ustawy o zapewnianiu dostępności, że takie tabliczki trzeba instalować w urzędach, mimo, że nie trzeba.
Ale skoro większość zakłada, że trzeba, a za niedopełnienie wymogów ustawy są możliwe kary, to będą instalowane, choćby nawet i w języku brajla.
Wątku o tabliczkach szukałem przez wyszukiwarkę, znalazłem tylko o tabliczkach do pisania brajlem, ale nawet się przyłożyłem i przejrzałem całe podforum "w drodze" foruma "samodzielność niewidomych" i bezskutecznie.
Wpisałem brajl, to nawet wątek nakładki brajlowskie na wybory mi znalazło, ale o tabliczkach cisza.
"Pomieszcz" i "budynk" też próbowałem, bez efektu.
Więc tak dla tych mniej ogarniętych poproszę, gdzie ten wątek z zachwytami nad tabliczkami mogę znaleźć, to się dowiem, czy tylko dla mnie tabliczki w urzędach są bezużyteczne, czy może jest takich dwóch czy trzech.
@pajper, specjalnie mnie opisany rozwój wydarzeń nie dziwi, różne firmy Rychu i Krzychu, korzystające w przyszłości z waszego softu, też będą na prezentacjach i w odpowiedziach na zapytania ofertowe twierdzić, że same opracowały tę przełomową technologię.
Kasa, misiu, kasa...
https://sportowefakty.wp.pl/pilka-nozna/722719/kasa-misiu-kasa-janusz-wojcik-kopalnia-cytatow/2
#91 pajper
Dyskusja miała miejsce w wątku ""Właściwe drzwi, edycja 2021" - pilotażowy konkurs Fundacji Prowadnica", polska Społeczność Eltena / Ogłoszenia Społeczności.
Shoot for the Moon. Even if you miss, you'll land among the stars.
#92 grzezlo
Dzięki @pajper, zapomniałem, że był taki wątek, bo już go czytałem, ale dla nauki zrobiłem kolejne podejście.
Pomijając dryfy dyskusji na tematy niezwiązane, typu koszty wyprodukowania beaconów w wątku wzięło udział 13 użytkowników z czego jeden był zdecydowanie na nie, (to już jest nas dwóch), cztery osoby wypowiedziały się neutralnie, czyli nie dało się stwierdzić, czy są za, czy przeciw, a 8 osób wypowiedziało się pozytywnie, a w tym 4 osoby z zarządu fundacji, od których trudno byłoby oczekiwać, że będzie inaczej.
więc finalnie mamy 4 za, 1 przeciw, a 4 wstrzymujące się od głosu, że tak powiem, poważna sprawa..
Zresztą nawet gdyby wszyscy byli na nie, to nie zmieniałoby faktu, że aktualnie jest na to rynek, no i tak jak pisałem wcześniej, skoro macie wenę w temacie, to działajcie, mi to przecież w niczym nie przeszkadza.
I o ile sam bym pewnie używał tabliczek na jakiejś uczelni, czy innej szkole, albo instytucji, w której byłbym regularnie, to jednak sensowność pakowania tego do urzędów typu urz. gminy, w których przeciętny obywatel się pojawia raz do roku albo rzadziej, trudno mi sobie wyobrazić.
Ale urząd ma odhaczone, że odpowiedni paragraf ustawy o zapewnieniu dostępności spełnia.
#93 Julitka
Znam ludzi, którzy wolą tabliczki i znam takich, którzy lubią beacony. I każdemu jego porno, jak mówiła Marta Kisiel. :)
Nie bój się, Druchu, emocje pod kontrolą były, są i będą (oby).
- Klatki – odpowiedziała. – Czekania za kratami, aż zmęczenie i starość każą się z nimi pogodzić, aż wszelka nadzieja wielkich czynów nie tylko przepadnie, lecz straci powab.
#94 grzezlo
Ja nie napisałem, że wolę beacony.
#95 Zuzler
To jeszcze sobie zernikj do wątku "Rozwiązania tyflograficzne w miejscach publicznych" bodajże, gdzieś tu na grupie go znajdziesz, a zdaje się, że tam coś w tym lub pokrewnych tematach znajdziesz dla uzupełnienia statystyk.
#96 grzezlo
A dzięki, dzięki, ale rozwiązaniami tyflograficznymi w warszawskim metrze się już społecznie długo nakręcałem w końcówce roku 2017, więc tak jakby trochę mi się przejadła ta sprawa.
#97 Julitka
@Grzezlo Ale od tego czasu sporo się zmieniło z tego co wiem, dla mnie na lepsze. Ja wiem, że Ty nie napisałeś, że wolisz beacony. Chodzi mi raczej o to, że trzeba patrzeć bardziej globalnie, szeroko. Ja np. Totupointów czy innych Beaconów nawet nie bardzo toleruję, ale ponieważ są ludzie, którym się to sprawdza, to będę światu ogłaszać, że tak, owszem, to jest, jest potrzebne i ludzie lubią.
- Klatki – odpowiedziała. – Czekania za kratami, aż zmęczenie i starość każą się z nimi pogodzić, aż wszelka nadzieja wielkich czynów nie tylko przepadnie, lecz straci powab.
#98 piecberg
Też nie uważam by macanie drzwi miało sens.
-- (grzezlo):
Gratuluję, post dość enigmatycznie napisany, ale rozumiem, że nie wszystko można otwartym tekstem.
W każdym razie wygląda na to, że ładnie dołożyliście do pieca i się ktoś przestraszył, że sobie znalazł wygodną niszę w rynku, gdzie można spore siano kosić relatywnie niewielkim wysiłkiem, na gruncie ustawy o zapewnianiu dostępności, a tu nagle jakaś grupka małolatów, co nikogo nie muszą zatrudniać, podatków płacić, działalności gospodarczej utrzymywać, postanowiła przewrócić stolik, czyli popsuć rynek.
I teraz każdy kmiot z drukarką 3d, co niewidomego to widział tylko kiedyś z daleka z samochodu na przejściu dla pieszych, będzie mógł sobie wpisać w działalność gospodarczą wytwarzanie specjalistycznych tabliczek po wyjątkowo niskich cenach, oparte na bezpłatnie dostępnym oprogramowaniu, które młodzież udostępniła w necie.
Skoro to można jednym kliknięciem wykonać, a nawet coś tam widać, że jakieś punkciki się pojawiają, to Krzychu nadrukuje, Rychu maźnie trochę farbą, żeby wyglądało ładniej, niż oryginał z projektu na githubie, a Stachu się przejdzie po urzędzie i ponakleja i jest biznesplan.
Urzędnik się ucieszy, bo ma zapytanie ofertowe odhaczone i sporo w budżecie jeszcze zostało, wykonawcy też się mordki cieszą, bo jednak szybka akcja, a grosza trochę wpadło, niewidomi nigdy do tego urzędu nie przyjdą, więc nikt nie zauważy, że ten brajl to jakby do góry nogami, a zresztą kto by się przejmował jakimiś niewiadomymi, grunt, że ustawa spełniona.
Że sięgnę do klasyka: "w polityce bowiem, koncept ten prostaczy, że sprawa jest słuszna, niezbyt wiele znaczy."[1]
Trochę nie jest dla mnie jasne, co właściwie zostało ukradzione, bo pomysł, żeby drukować (tu wpisz dowolne coś) na drukarkach 3d nie jest nowy, ani nawet oryginalny.
Czy firma, która udostępniła kody źródłowe cytuję "źródła naszych tabliczek, ich dokumentację i instrukcje drukowania, a zrobił to już ktoś inny, kogo można znaleźć w Internecie." to udostępniła kod źródłowy napisany przez Dawida, czy jakieś swoje rozwiązanie na podobnej zasadzie działające?
Co do sądu, to mi się kiedyś też tak wydawało, że mnie ewidentnie jedna firma pomówiła o nieuczciwość, a w dodatku tak głupio, że na piśmie, więc aż się sami prosili, żeby im przysądzić trochę grosza do zapłacenia na cele społeczne...
Wydałem trochę prywatnych monet na prawnika, bo za friko to jakoś nie bardzo chętni byli, poczekałem 2 lata na termin rozprawy, a sędzia załatwił temat w 10 minut stwierdzając, że gdyby chcieć karać autora powyższego stwierdzenia, to nie tylko nie mielibyśmy do czynienia z obroną dóbr osobistych powoda, ale nawet mogłoby to godzić w prawo do wolności słowa pozwanego.
Więc z jednej strony sobie przypomniałem i głębiej zrozumiałem sens odpowiedniej przypowieści ze starożytnej księgi, (Mt 5,25-26), z drugiej się ucieszyłem, że firma olała tę sprawę bo nawet żaden prawnik od nich nie przyszedł, a gdyby kogoś zatrudnili do obrony, to jeszcze im musiałbym dodatkowo zwrócić za koszty obsługi prawnej, z trzeciej strony eksperyment był ciekawy, trochę kosztował, ale przecież nie musiałem przymierać głodem, a z czwartej, to kto wie, może jednak wykazanie, że społeczeństwo czasem jest w stanie przejawić pewną dozę determinacji sprawi, że się jeden z drugim dwa razy zastanowi w przyszłości.
I na konto tej czwartej strony, jeśli macie kontakt z jakimś sensownym prawnikiem, który z was skóry nie zedrze, to może warto z nim przedyskutować możliwości jakiegoś przeciwdziałania np. choćby w postaci wezwania przedsądowego, ale nie bardzo jest jasne, czemu miałoby się przeciwdziałać, bo z tego wpisu nawet nie wynika, czy to ta firma was pomówiła o kradzież pomysłu, czy ktoś zupełnie inny, który znalazł w necie szkolenia i materiały tej innej firmy i się poczuł oszukany i to jest kolejne nieprecyzyjne stwierdzenie w tym tekście, z którego dobry prawnik na pewno mógłby wyprowadzić, że to wy publicznie pomawiacie, że was pomawiają.
Zresztą jak czytamy na pierwszej z brzegu stronie[2] prawo autorskie chroni utwory, ... "Jednocześnie ochroną nie są objęte odkrycia, idee, procedury, metody i zasady działania oraz koncepcje matematyczne."
Podsumowując: ja tam osobiście nie wierzę w sensowność tych tabliczek, chociaż pR-owo jest to temat nośny do wypromowania się, bo stoją za tym pieniądze, które trzeba wydać na zapewnienie dostępności, więc się o tym w społeczeństwie mówi.
Idąc do urzędu zamiast macać po ścianach, wolę na portierni zapytać o pokój docelowy i najpewniej mnie tam ktoś szybciutko zaprowadzi, a przecież nawet nie wiem, czy w tym lub tamtym urzędzie takie tabliczki są.
Ale czasem jednak wiem, przykładowo, na stronie deklaracji dostępności Akademii Pedagogiki Specjalnej przeczytałem ze zgrozą, że "W budynkach pomieszczenia oznaczone są w języku brajla"[3], ale tego języka nie miałem nawet okazji doświadczyć, bo w jedną stronę mnie zaprowadziła fajna wolontariuszka, która jeszcze kawę zrobiła, a w drugą - znajoma.
Idea, że udostępnicie narzędzia i każdy sobie niewielkim wysiłkiem pod strzechą swojej czupryny będzie mógł potrzebne tabliczki w języku brajla wytworzyć, jest wg mnie całkowicie oderwana od rzeczywistości, gdyż po pierwsze urzędnik nie będzie zainteresowany takim wysiłkiem, a wręcz przeciwnie: jeśli sam by się zabrał, to nic nie zyskuje, a ryzykuje bardzo wiele gdyby się coś nie udało, więc lepiej zatrudnić jakąkolwiek firmę, która ma wpisany w umowę okres gwarancji na usunięcie ewentualnych usterek, bo można od nich takiego usunięcia usterek w razie czego wymagać.
Więc zyskają na tym moim zdaniem głównie firmy typu Krzychu i Rychu, które będą działały na poziomie dużo gorszym niż te drogie, które wprawdzie niewidomych do konsultacji też nie zatrudniają, ale przynajmniej wiedzą na gruncie swojej wieloletniej praktyki, na jakim kleju się źle trzyma wydruk 3d przyklejany do ściany więc jakiego lepiej nie stosować...
Ale jak wenę macie w tym temacie, to pewnie, że działajcie, dla mnie dużo ciekawszym kierunkiem są zagadnienia na prawdę służące niewidomym, typu właśnie gry, jakieś pomoce edukacyjne, etc. Tutaj nie ma ustawy, więc żadne kary nie grożą, czyli też właściwie nie ma rynku, a skoro nie ma rynku, to jest to dobre pole do działalności organizacji pozarządowych typu Prowadnica właśnie.
I łatwo sobie odpowiedzieć na pytanie, czy większy sens mają tabliczki w budynku, z których widać, że się coś zrobiło dla niewidomych, ale raczej mało kto potrzebujący z nich skorzysta, czy jednak np. chińczyk albo tablica do wiązań chemicznych, którą się jakichś kilkunastu niewidomych w różnym wieku, faktycznie może ucieszyć i osiągnąć z tego jakiś bodziec w rozwoju.
[1]: https://www.youtube.com/watch?v=fQr71MLg1cM
[2]: https://tworcawprawie.pl/czy-pomysl-jest-chroniony-przez-prawo-autorskie/
[3]: http://www.aps.edu.pl/uczelnia/deklaracja-dostepnosci
--
#99 Zuzler
A ja uważam. OK, może w urzędzie tego i tak nie użyję, ale czemuż nie miałabym mieć tej opcji na w razie co? I jest przecież wiele publicznych budynków, w których wręcz słabe jest, jeśli żadnych oznaczeń nie ma, uniwersytety czy szkoły, żeby daleko nie szukać.
#100 tomecki
A co ma sens? oczywiście pomijam przewodnika lub pytanie pierwszego napotkanego człowieka, bo z różnych przyczyn nie zawsze się to da zastosować.